Katarzyna Niewiadoma i Tadej Pogačar kolarką i kolarzem kwietnia 2024 zdaniem redakcji Naszosie.pl

1
Foto: La Flèche Wallonne Féminine

Kolarski świat żyje już Giro d’Italia, ale na chwilę przeniesiemy się w czasie, by wybrać kolarza miesiąca kwietnia. Za nami wiele prestiżowych wyścigów, w tym „tryptyk ardeński”, Itzulia Basque Country czy Tour de Romandie.

Po raz pierwszy w plebiscycie na kolarza miesiąca Naszosie.pl doczekaliśmy się remisu. Głosy w redakcji były podzielone, a ostatecznie na pierwszej pozycji uplasowali się Katarzyna Niewiadoma i Tadej Pogačar. Polka zachwyciła nas pierwszym zwycięstwem od pięciu lat i bardzo dobrą jazdą w Liege-Bastogne-Liege, natomiast Słoweniec zdominował męską odsłonę „Staruszki”.

Aleksandra Górska

1. Katarzyna Niewiadoma
2. Mathieu van der Poel
3. Tadej Pogačar

Pierwsze miejsce w moim własnym odczuciu przyznane zostało odrobinę na wyrost, ale jest to uzasadnione, kiedy pomimo ogromnej woli walki przychodzą one tak rzadko. Gdyby Ronde van Vlaanderen rozegrane zostało dzień później, trudno byłoby przymknąć oko na fakt, jak fenomenalny miesiąc miała Elisa Longo Borghini.

W rywalizacji mężczyzn największe wyścigi jednodniowe przyniosły przewidywalne rezultaty na samym szczycie, a spośród dwójki głównych aktorów wyżej wyceniam osiągnięcia Mathieu van der Poela (Alpecin-Deceuninck). Jego zwycięstwo w Paryż-Roubaix było absolutnie miażdżące i ostatecznie dowiodło, że nie ma w obecnym peletonie kolarza łączącego zbliżoną moc z umiejętnością jazdy po najtrudniejszych brukach. Równie istotne było jednak 3. miejsce Holendra w Liege-Bastogne-Liege, ponieważ wcale nie było rozstrzygnięciem oczywistym i przypadło na koniec niemal perfekcyjnej wiosennej kampanii.

Miejsce Tadeja Pogačara (UAE Team Emirates) na najniższym stopniu podium jest tego naturalną konsekwencją. Słoweniec bardzo skutecznie przypomniał o swoim istnieniu pod koniec miesiąca, ale nawet on musiał wówczas wiedzieć, że to maj ma być jego miesiącem.

Jakub Jarosz

1. Carlos Rodríguez
2. Tadej Pogačar
3. Katarzyna Niewiadoma

Zwycięzcę było mi wybrać stosunkowo łatwo – 2. lokata w Itzulia Basque Country i triumf w Tour de Romandie to coś, co wyróżnia Hiszpana z INEOS Grenadiers spośród wszystkich kolarzy. Ciężary zaczynają się jednak za jego plecami, albowiem większość gwiazd miała góra 3-4 dni startowe i odniosła jedno głośne zwycięstwo. Tak było chociażby w przypadku Mathieu van der Poela (3 dni, wygrana w Paryż-Roubaix), Tadeja Pogačara (1 dzień, triumf w Liège-Bastogne-Liège), Jaspera Philipsena (2 dni, 2. w Paryż-Roubaix), Lotte Kopecky (4 dni, triumf w Paryż-Roubaix) czy naszej Katarzyny Niewiadomej (3 dni, wygrana Strzała Walońska).

Finalnie wybrałem co prawda dwójkę z nich, ale to dlatego, że po prostu zabrakło realnej konkurencji. Imponował mi niby Maxim Van Gils, ale on też miał 4 dni wyścigowe, w dodatku nic nie wygrał. Romain Bardet miał swoje momenty, ale też nie stanął na najwyższym stopniu podium. W Turcji szalał za to Tobias Lund Andresen… ale to tylko Tour of Türkiye. Trudny to był miesiąc na podejmowanie wyborów.

Kacper Krawczyk

1. Katarzyna Niewiadoma
2. Mathieu van der Poel
3. Tadej Pogačar

Za moimi wyborami ponownie stało biało-czerwone serce. Katarzyna Niewiadoma swoim zwycięstwem w Strzale Walońskiej i dobrą jazdą w innych wyścigach zasłużyła na miano kolarki kwietnia. Razem z Polką czekaliśmy na ten triumf przez pięć sezonów, a fakt, że wygrała ona na mitycznym Mur de Huy, dodawał smaczku do tego sukcesu. Walka o drugie miejsce w zestawieniu była zacięta, ponieważ głównych graczy nie oglądaliśmy w akcji zbyt często. Postawiłem na kolarzy, którzy sięgnęli po zwycięstwa w monumentach – Mathieu van der Poela i Tadeja Pogačara, w takiej kolejności. Obaj zawodnicy udowodnili, że w tej chwili są najlepsi na świecie i zdeklasowali rywali w swoim terenie. Na drugiej pozycji umieściłem Van der Poela, ze względu na trzecie miejsce w Liege-Bastogne-Liege. Holender pokazał tym samym, że w jego zasięgu jest skompletowanie przynajmniej czterech monumentów.

Bartek Kozyra

  1. Tadej Pogačar
  2. Mathieu van der Poel
  3. Carlos Rodriguez

Klasyki są nieprzewidywalne. Klasyki rządzą się własnymi prawami. Do niedawna tak było, w końcu kto przed Ronde van Vlaanderen 2019 spodziewał się zwycięstwa Alberto Bettiola? Albo przed Paryż-Roubaix 2022 zwycięstwa Dylana Van Baarle? Teraz jednak to jest już przeszłość, bo nastała era Mathieu van der Poela i Tadeja Pogačara. Owszem, pierwszy wystąpił w trzech, drugi w zaledwie jednym wyścigu, obaj wygrali zaledwie raz, ale ich zwycięstwa z racji swej okazałości, mają olbrzymią wartość historyczną. Szczególnie to Tadeja Pogačara, który podczas Liege-Bastogne-Liege osiągnął największą przewagę nad drugim zawodnikiem od ponad 40 lat.

Choć mnie i innych kibiców kolarstwa rozpieszczonych zeszłoroczną walką na noże obu panów, ich tegoroczna pojedyncza dominacja może nużyć, to o jednym jestem przekonany. Za kilka, kilkanaście i kilkadziesiąt lat to właśnie ich monumentalne zwycięstwa będą wspominane częściej, niż równa i wysoka forma Carlosa Rodrigueza pokazywana przez niego w trakcie tygodniówek. W chwili obecnej jednak Hiszpanowi należy się jednak olbrzymi szacunek za pokazywaną w kwietniu dyspozycję, zwłaszcza w wygranym przez niego, a naprawdę dobrze obsadzonym Tour de Romandie.

Wyniki głosowania redakcji:

1. Katarzyna Niewiadoma 7
1. Tadej Pogačar 7
3. Carlos Rodriguez 4
3. Mathieu van der Poel 4

Kolarką i kolarzem kwietnia zdaniem redakcji Naszosie.pl zostali Katarzyna Niewiadoma i Tadej Pogačar! Kto Waszym zdaniem zasługuje na to miano? Dajcie nam znać w komentarzach!

Navarra Women’s Elite Classic 2024: Dominika Włodarczyk tuż za podium, zwyciężyła Hannah Ludwig

0
fot. UAE Team ADQ / Sprint Cycling Agency

Dominika Włodarczyk i Karolina Perekitko aktywnie zaprezentowały się w rozegranym dziś Navarra Women’s Elite Classic. Pierwsza z nich zajęła czwartą pozycję, a druga uplasowała się tuż za najlepszą „10”. Zwyciężyła Hannah Ludwig z Cofidisu.

Na obfitującej w ścianki trasie ze startem i metą w Pampelunie rozegrano dziś kobiecy klasyk Navarra Women’s Elite Classic. Organizatorzy poprowadzili wyścig przez takie podjazdy, jak Muro de Tiebas (900 m; 7,9%), Muro de Biurrun (600 m; 11,2%) czy Muro de Tirapu (3,4 km; 5,8%). W wyścigu wystartowały trzy Polki – wracająca do ścigania Dominika Włodarczyk (UAE Team ADQ), Karolina Perekitko (Winspace) i Alicja Ulatowska (Soltec Iberoamerica).

fot. procyclingstats.com

Gdy tylko peleton wjechał na odcinek ze stromymi podjazdami, zaczęły odpadać z niego kolejne zawodniczki. Główna grupa była porwana na strzępy już 80 kilometrów przed metą – jechało wtedy w niej około 20 zawodniczek.

Część kolarek zdołała jednak dojechać do czołówki. Aktywne były między innymi zawodniczki Movistar Team, w tym Liane Lippert i Jelena Erić. Bierne na ich przyspieszenia nie pozostawały również reprezentantki Lidl-Trek, w tym Lauretta Hanson.

Na około 30 kilometrów Australijka została jednak złapana. Wtedy ofencywę przypuściły inne zawodniczki, a liczba kolarek w czołowej grupie zdecydowanie zmalała. W grze o wygraną cały czas były Karolina Perekitko oraz Dominika Włodarczyk.

Niespełna 20 kilometrów przed metą, na atak zdecydowała się Hannah Ludwig z Cofidis Women Team i wypracowała sobie kilkadziesiąt sekund przewagi. W końcówce dochodziło do licznych przetasowań, a aktywna była w nich między innymi Dominika Włodarczyk. Grupa z Polką została jednak doścignięta 3 kilometry przed metą.

Hannah Ludwig sięgnęła po zwycięstwo, a zawodniczki z grupy faworytek musiały zadowolić się drugą lokatą. W sprincie najszybsza była Arlenis Sierra (Movistar Team), a kolejne pozycje zajęły Shirin van Anrooij (Lidl-Trek) oraz Dominika Włodarczyk.

Na 11. miejscu uplasowała się Karolina Perekitko.

Wyniki Navarra Women’s Elite Classic 2024:

Results powered by FirstCycling.com

 

Giro d’Italia 2024: Ucieczka, która przechytrzyła peleton

fot. Giro d'Italia

Szósty etap Giro d’Italia oferował zawodnikom rozmaite możliwości, a wszystko zależało od taktyki poszczególnych zespołów. Na trasie z z Genui do Lukki oglądaliśmy emocjonujące widowisko, zwieńczone sukcesem czteroosobowej ucieczki. Z triumfu cieszył się dziś Benjamin Thomas z Cofidisu. 

La Corsa Rosa trwa w najlepsze. Dzisiejszy odcinek włoskiego wielkiego touru od samego początku nie zapowiadał się na typowy sprinterski etap. Podjazdy w pierwszej części trasy starali się wykorzystać zawodnicy Alpecin-Deceuninck, dyktujący wysokie tempo na czele grupy.

Niektórzy sprinterzy nie byli w stanie utrzymać się w peletonie i stracili z nim kontakt, jednak z czasem wszystko się połączyło. Na lotnej premii, ulokowanej na półmetku dystansu, najszybszy był Kaden Groves z Alpecin-Deceuninck. Kilku kolarzy zachowało jeszcze siły, by wysforować się na czoło wyścigu.

Byli to Benjamin Thomas, Michael Valgren, Enzo Paleni oraz Andrea Pietrobon, którzy odjechali peletonowi na około minutę. Mimo zaciętej pogoni w głównej grupie, przewaga stale utrzymywała się na wysokim poziomie i wszystko wskazywało na to, że o zwycięstwo powalczą dziś uciekinierzy. Sprinterom nie pomogły nawet bardzo mocne zaciągi pomocników w końcówce – triumf powędrował do Benjamina Thomas, choć gdyby nie praca Enzo Paleniego z Groupama-FDJ, niewykluczone, że kreskę jako pierwszy przeciąłby Andrea Pietrobon, który ostatnie kilometry przejechał bez zmian, a następnie zdecydował się na atak.

Ostatecznie o wygraną walczyli jednak dwaj doświadczeni kolarze – wspomniany Thomas oraz Michael Valgren.

– To było jak długi wyścig na dochodzenie na torze. Niesamowita ucieczka, jeszcze to do mnie nie dociera. W końcówce było bardzo ciężko, każda zmiana była na 100%. Dziesięć kilometrów przed metą, gdy mieliśmy 40-50 sekund przewagi z tylnym wiatrem, wiedzieliśmy, że możemy pokonać peleton. Jadąc 60 km/h, głównej grupie ciężko było nas złapać

– mówił w powyścigowym wywiadzie Benjamin Thomas.

Francuz przyznał, że po ataku Pietrobona nie zamierzał wychodzić na zmianę. Uratował go jednak młodszy rodak – Enzo Paleni – który uplasował się na czwartej pozycji.

W dwójkowym finiszu kolarzowi Cofidisu uległ natomiast Michael Valgren, dla którego był to wyjątkowy wynik. W 2022 roku Duńczyk upadł na zjeździe podczas Route d’Occitanie. W kraksie doznał między innymi poważnego złamania miednicy i zerwania więzadeł. Przez pewien czas nie wiadomo było, czy kiedykolwiek będzie w stanie wrócić do pełnej sprawności.

– To Giro, więc znaczy to dla mnie bardzo dużo. Kilka lat temu byłem bez kontraktu i drużyna bardzo mi wtedy pomogła. Cieszę się, że mogę się jej zacząć odwdzięczać w ten sposób. Jestem wdzięczny, że wciąż mogę być kolarzem

– powiedział na antenie Eurosportu Michael Valgren, dziękując ekipie EF Education-EasyPost.

Stracona szansa sprinterów

Na trzeci finisz z grupy z rzędu liczyli najszybsi (i przy okazji wytrzymali) zawodnicy w stawce. Przez pierwszą część etapu sytuację wydawała się kontrolować ekipa Alpecin-Deceuninck, jednak nie udało jej się okiełznać szalejących uciekinierów. Gdy liczba kilometrów pozostałych do mety malała, a przewaga wciąż utrzymywała się na niebezpiecznym poziomie, do pracy włączyły się inne drużyny, w tym Lidl-Trek.

– Liczyłem na lepszą współpracę w końcówce. Wykorzystaliśmy trzech naszych zawodników, by dogonić ucieczkę, bo wiedzieliśmy, że jest bardzo mocna. To stracona szansa

– mówił po etapie Jonathan Milan.

– Jechaliśmy mocno przez dwie godziny. Potem zwolniliśmy i uciekła naprawdę silna grupa. Być może taktyka Alpecinu, by jechać tak szybko na podjazdach, nie była dzisiaj najlepsza, bo nie byli w stanie dogonić uciekinierów

– przyznał lider wyścigu, Tadej Pogačar.

Głos w sprawie niepowodzenia peletonu zabrał również jeden z głównych faworytów do zwycięstwa na dzisiejszym etapie, Kaden Groves z Alpecin-Deceuninck, który zameldował się na odległej, 15. pozycji.

– Nie wiem, ucieczka była niesamowicie szybka, myślę, że trochę pomogły jej motocykle. Takie etapy zdarzają się od czasu do czasu. To była bardzo mocna ucieczka, prawdopodobnie rolę odegrał też wiatr w plecy

– powiedział w wywiadzie dla Eurosportu, dodając, że kolarzom Alpecin-Deceuninck w końcówce zabrakło sił.

Jak to w sporcie bywa, porażka jednych jest sukcesem drugich. W tym przypadku najszczęśliwszą osobą w Lukce był Benjamin Thomas. Premierowy zwycięzca-uciekinier w tegorocznym Giro d’Italia odniósł dziś swój pierwszy triumf na etapie wielkiego touru w karierze. Biorąc pod uwagę charakterystykę La Corsa Rosa i wielu głodnych zwycięstw kolarzy, mających już straty w klasyfikacji generalnej, można spodziewać się, że było to pierwsze z wielu powodzeń ucieczki na trasie Giro d’Italia 2024.

ORLEN Wyścig Narodów 2024: Wymagająca trasa tegorocznej edycji

1
fot. Tomasz Śmietana / PT Photos / ORLEN Wyścig Narodów

Przed dwoma tygodniami organizatorzy ORLEN Wyścigu Narodów opublikowali listę miast etapowych tegorocznej edycji jednej z najbardziej prestiżowych imprez dla kolarzy do lat 23. Teraz poznaliśmy szczegółowe profile poszczególnych etapów. Będzie ciężko, ale każdy z zawodników powinien znaleźć na trasie coś dla siebie.

Już tylko tydzień pozostał do rozpoczęcia ORLEN Wyścigu Narodów dla orlików. Zmagania organizowane przez Lang Team wchodzą w skład prestiżowego cyklu Pucharu Narodów – najważniejszej serii w tej kategorii wiekowej. Podobnie jak w ubiegłym roku, wyścig rozpocznie się za granicą – tym razem miastem startowym pięciodniowej rywalizacji będzie Prościejów.

Pagórkowatą, 135-kilometrową trasę zwieńczy ścianka, prowadząca na metę w Bouzovie. Nazajutrz zawodnicy będą ścigali się na górzystym odcinku, na którym ulokowano kilka wymagających podjazdów. Wspinaczka pod Kohutkę będzie prowadziła na metę – o wygraną powalczą tu najlepsi górale w stawce.

Trzeciego dnia ORLEN Wyścigu Narodów, rywalizacja przeniesie się na Słowację, gdzie odbędzie się etap z Tvrdosinu do Szczyrbskiego Jeziora. W ubiegłym roku zawodnicy ścigali się na podobnym odcinku – wtedy zakończył się on sprintem z okrojonej grupy, a najszybszy okazał się w nim Francesco Busatto.

Na koniec wyścigu peleton przeniesie się do Polski. W sobotę 18 maja zawodnicy zmierzą się z etapem Bukovina Resort – Jasło. Na trasie nie zabraknie przeszkód terenowych, jednak można spodziewać się finiszu ze sporej grupy, w którym powalczą wytrzymali sprinterzy. Klasyfikacja generalna rozstrzygnie się dzień później, na etapie z Leska pod Hotel Arłamów, gdzie ponownie zakończy się rywalizacja w ORLEN Wyścigu Narodów.

Przed rokiem w Bieszczadach zwyciężył Antonio Morgado, a triumf w generalce przypieczętował Gal Glivar.

Trasa ORLEN Wyścigu Narodów 2024:

Etap 1, 15 maja: Prościejów – Bouzov,

https://orlenwyscignarodow.com/wp-content/uploads/2024/05/STAGE-1-PROFILE.jpg

Etap 2, 16 maja: Przerów – Kohutka

https://orlenwyscignarodow.com/wp-content/uploads/2024/05/STAGE-2-PROFILE.jpg

Etap 3, 17 maja: Twardoszyn – Szczyrbskie Jezioro,

https://orlenwyscignarodow.com/wp-content/uploads/2024/05/STAGE-3-PROFILE.jpg

Etap 4, 18 maja: Bukovina Resort – Jasło

https://orlenwyscignarodow.com/wp-content/uploads/2024/04/STAGE-4-PROFILE-1.jpg

Etap 5, 19 maja: Lesko – Hotel Arłamów

https://orlenwyscignarodow.com/wp-content/uploads/2024/05/STAGE-5-PROFILE.jpg

Giro d’Italia 2024: Odjazd pokonał sprinterów, Benjamin Thomas z etapem!

fot. Giro d'Italia

Zwycięstwem Benjamina Thomasa z 4-osobowej ucieczki zakończył się 5. etap Giro d’Italia. Sprinterzy musieli pogodzić się z walką o 5. miejsce, a w czołówce klasyfikacji generalnej, toteż różową koszulkę bez zmian dzierżył będzie Tadej Pogačar.

Dziś na kolarzy czekało 178 kilometrów między Genuą a Lukką. Pomiędzy tymi miastami kolarze do pokonania mieli 2180 metrów przewyższenia, na które składały się m.in. dwie górskie premie – Passo del Bracco (15,3 km; 4%) i Montemagno (3 km; 4,3%). Ze szczytu tej drugiej do mety pozostawało 21 kilometrów.

Dzisiejszy etap nieco się skrócił za sprawą przedłużającego się startu honorowego. Ten ciągnął się, albowiem peleton musiał czekać na kolarzy poszkodowanych w kraksie jeszcze w trakcie spokojnego przejazdu – na asfalcie znalazł się m.in. Tobias Lund Andresen (Team dsm-firmenich PostNL). Koniec końców jednak 170 kolarzy rozpoczęło dzisiejszy odcinek, a jako pierwszy do przodu ruszył Thomas Champion (Cofidis). Za Francuzem szybko wyrwali się kolejni zawodnicy, na co nie było zgody ze strony Soudal Quick-Step. Ostatecznie kilka pierwszych prób złapano, a odjechali inni kolarze.

Odjazd dnia zawiązała ledwie czwórka zawodników, a byli to Simon Geschke (Cofidis), Lewis Askey (Groupama-FDJ), Mattia Bais (Team Polti Kometa) i Manuele Tarozzi (VF Group – Bardiani CSF – Faizanè). Współpraca między uciekinierami nie układała się specjalnie dobrze i już na 140 kilometrów przed metą ich przewaga spadła do poziomu ledwie 30 sekund. Wówczas przeskoczyć spróbował Harrison Wood (Cofidis), ale jego próba nie powiodła się.

Niedługo później tempo mocno podkręcili kolarze Alpecin-Deceuninck, których praca szybko przyniosła efekty. Już na początku Passo del Bracco (15,3 km; 4%) z peletonem pożegnał się Fabio Jakobsen (Team dsm-firmenich PostNL). Z czasem problemy mieli kolejni zawodnicy i mniej więcej 4 kilometry przed szczytem odpadli m.in. Tim Merlier (Soudal Quick-Step), Fernando Gaviria (Movistar Team) czy Caleb Ewan (Team Jayco AlUla).

Na zjazdach dogoniono ucieczkę dnia, a niedługo później wszyscy poza Fabio Jakobsenem i otaczającymi go kolegami wrócili do peletonu, w efekcie czego tempo mocno spadło. 86 kilometrów przed metą i Holendrowi udało się dzięki temu dołączyć do reszty stawki, choć w najgorszych momentach jego strata wynosiła niemal 5 minut.

Chwilę później rozpoczęły się przygotowania do pierwszej z dzisiejszych lotnych premii. Na dojeździe do niej upadek w efekcie najechania na studzienkę zaliczył Christophe Laporte (Team Visma | Lease a Bike), który długo zbierał się do powrotu na rower. Po największe punkty tymczasem sięgnęli kolejno Kaden Groves (Alpecin-Deceuninck), Olav Kooij (Team Visma | Lease a Bike) i Jonathan Milan (Lidl-Trek).

Tuż po premii do przodu ruszyło czterech zawodników, a byli to Benjamin Thomas (Cofidis), Michael Valgren (EF Education – EasyPost), Enzo Paleni (Groupama-FDJ) i Andrea Pietrobon (Team Polti Kometa). Czwórka wypracowała sobie nieco ponad minutę przewagi i między sobą rozegrała premię Intergiro, gdzie po wygraną sięgnął ostatni z wymienionych. Za ich plecami kolarze Alpecin-Deceuninck mocno rozprowadzili Kadena Grovesa, który sięgnął po kolejne 4 oczka do klasyfikacji punktowej.

Wydawało się, że uciekinierzy są pod pełną kontrolą peletonu, ale każdy kolejny kilometr pokazywał, że nie do końca tak jest. Różnica spadała bardzo powoli i gdy na 3000 metrów przed końcem wciąż wynosiła niemal pół minuty to zanosiło się, że to właśnie jeden z harcowników oszuka główną grupę.

800 metrów przed końcem swoich współtowarzyszy zaskoczył Andrea Pietrobon, który ruszył z ostatniej pozycji i urwał swoich rywali. Pozostali oglądali się na siebie i ruszyli dopiero z 250 metrów. To jednak wystarczyło i Benjamin Thomas oraz Michael Valgren minęli Włocha, a Francuz wywalczył pierwszą w tym roku wygraną dla Cofidisu. Cóż za niespodzianka!

Wyniki 5. etapu 107. Giro d’Italia:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com


Wszystko o 107. Giro d’Italia:

Tour de Hongrie 2024: Sam Welsford triumfuje w cieniu kraksy

0
fot. BORA-hansgrohe / Sprint Cycling Agency

Nie znalazł się w składzie na Giro d’Italia, ale za to wygrywa na Węgrzech. Sam Welsford z BORA-hansgrohe okazał się najszybszy na pierwszym etapie Tour de Hongrie.

Sprinterski finisz mogliśmy dziś oglądać nie tylko w Giro d’Italia. Na północy zawodnicy rywalizowali na całkowicie płaskim odcinku z Karcag do Hajduszoboszlo, gdzie zakończył się kilkunastokilometrowymi rundami. Głodne ścigania drużyny World Tour licznie stawiły się na starcie – pojawiło się tam aż 8 zespołów najwyższej dywizji.

W Tour de Hongrie biorą udział Filip Maciejuk, Cesare Benedetti (BORA-hansgrohe), Łukasz Wiśniowski (Bahrain Victorious) i Kamil Małecki (Q36.5 Pro Cycling Team).

Skazana na pożarcie przez sprinterskie ekipy ucieczka uformowała się niedługo po rozpoczęciu tegorocznej edycji wyścigu Tour de Hongrie. Znaleźli się w niej Mikel Bizkarra (Euskaltel-Euskadi), Balazs Rozsa (Epronex-Hungary Cycling Team), Martin Voltr (Pierre Baguette Cycling) oraz Viktor Filutas, ścigający się w barwach reprezentacji Węgier. Ostatni z zawodników może być szczególnie znany polskim kibicom za sprawą jazdy w drużynie Mazowsze Serce Polski.

Kontrolę nad odjazdem objęły Astana Qazaqstan Team oraz Team Jayco AlUla, którym zależało na sprincie z dużej grupy. Kazachska ekipa pracowała na rzecz Marka Cavendisha, podczas gdy kolarze australijskiej formacji zamierzali dziś rozprowadzić Dylana Groenewegena.

W głównej grupie nie działo się zbyt wiele – warto jednak wspomnieć o kraksie, w której ucierpiał wracający do rywalizacji na szosie Peter Sagan. Słowak przygotowuje się do Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, a w wyścigu jedzie w składzie Pierre Baguette Cycling – drużyny zarządzanej przez swojego brata, Juraja.

Trzykrotny mistrz świata szybko wrócił na rower i mógł kontynuować jazdę, podobnie jak pozostali poszkodowani. Etap z metą w Hajduszoboszlo przebiegał spokojnie, a zawodnicy jadący w czołówce dzielili między sobą punkty i sekundy bonifikaty.

Gdy do mety pozostało niespełna 40 kilometrów, na samotną akcję zdecydował się Martin Voltr, zostawiając z tyłu swoich rywali. Mimo że przewaga czeskiego kolarza na 20 kilometrów do mety wynosiła niespełna 2 minuty, niedługo później został on doścignięty przez peleton, z przodu którego jechali zawodnicy Astana Qazaqstan Team.

Rozluźnienie w głównej grupie doprowadziło do kraksy, w której kontakt z asfaltem zaliczył Harm Vanhoucke (Lotto Dstny). Po chwili kolejne problemy na dzisiejszym etapie miał Peter Sagan – z powodu defektu, Słowak stracił kontakt z peletonem. Za sprawą dość spokojnego tempa i szybkiej wymiany koła, najbardziej utytułowany zawodnik w stawce wrócił do grupy na 3 kilometry do mety.

Do mocnej pracy zabrała się wtedy ekipa Bahrain Victorious, w tym Łukasz Wiśniowski, dyktujący tempo w rozciągniętym peletonie.

Znakomicie wyprowadzony Mark Cavendish bardzo szybko rozpoczął finisz, ale w końcówce został wyprzedzony przez rywali. Najszybszy okazał się Sam Welsford z BORA-hansgrohe, który wyprzedził Samuela Quarantę (Team MBH Bank Colpack Ballan) i Jakuba Mareczkę (Team Corratec – Selle Italia).

Na ostatnich metrach doszło do sporej kraksy, w której ucierpiało wielu kolarzy, w tym Campbell Stewart z Team Jayco AlUla.

Wyniki 1. etapu Tour de Hongrie 2024:

Results powered by FirstCycling.com

 

Giro d’Italia 2024: Wypowiedzi po 4. etapie (Ganna, Merlier, Groves, Bauhaus, Pogačar)

Giro d'Italia 2024 / RCS Sport

Tuż po etapie zacytowaliśmy Państwu wypowiedź najlepszego na 4. etapie Jonathana Milana, ale na tym nie kończyły się rozmowy z zawodnikami na temat przebiegu i końcówki tamtego odcinka. Dziennikarze przepytali wielu kolarzy, a poniżej znajdą Państwo cytaty z szóstki z nich.

Czytając kolejne wypowiedzi kolarzy po 4. etapie Giro d’Italia można dojść do jednego wniosku – najlepszym sportowcom nie podobała się końcówka prowadząca zjazdem prosto na finisz. Narzekali na to praktycznie wszyscy – sprinterzy, faworyci klasyfikacji generalnej czy po prostu szeregowi pomocnicy. Jednym z mocniej wypowiadających się zawodników był Phil Bauhaus.

Szczerze mówiąc, nie jestem fanem takich końcowek jak dzisiaj. Zjeżdżamy całym peletonem z prędkością ponad 80 kilometrów na godzinę. To nie jest konieczne, prawda? W pewnym momencie dla mnie ważniejsze było to aby wszyscy przetrwali bez kraksy niż jakikolwiek wynik. Wszyscy podejmujemy duże ryzyko, ponieważ każdy zespół potrzebuje zwycięstw. Wiem, że sprinty grupowe są zawsze niebezpieczne, ale żeby dokładać do tego zjazd… Miałem założoną koronkę 58. Mój mechanik powiedział, że od 26 lat nie zakładał takiego przełożenia w rowerze

— mówił 3. na kresce Phil Bauhaus.

Drugi na mecie Kaden Groves nie miał innej opinii. Australijczyk z Alpecin-Deceuninck był co prawda nieco bardziej powściągliwy w słowach, ale ogólny sens jego wypowiedzi jest podobny co Niemca.

To był naprawdę bardzo intensywny sprint. Jechaliśmy bardzo szybko, a wszystkie drużyny walczyły o pozycje. Momentami było to dość przerażające. Swoją cegiełkę dołożyło też to, że wiatr nam sprzyjał. Ja się cieszę, że wszyscy są cali, a moje nogi są coraz lepsze. Czuję pewność siebie zespołu. Z niecierpliwością czekamy na kolejne dni

— krótko mówił Kaden Groves.

5. metę przeciął Tim Merlier (Soudal Quick-Step), który jeszcze przed startem tego etapu był dość krytyczny dla końcówki po Capo Mele. Ostatecznie Belg nie zdołał powtórzyć swojego zwycięstwa z dnia poprzedniego i stracił koszulkę lidera klasyfikacji punktowej.

Jestem szczególnie szczęśliwy, że żyję, ponieważ na kilometr przed metą zobaczyłem dwóch kolarzy ramię w ramię. Jeden prawie przeleciał przez płot. Zacząłem z nerwów sprint przedwcześnie, prędkość była bardzo duża. Przez chwilę myślałem, że mogę wygrać, ale do mety było jeszcze trochę za daleko. Jestem trochę rozczarowany. Dziś można było wygrać, ale było bardzo nerwowo i trochę zbyt niebezpiecznie. Ale cóż, to część mojej pracy

— dodawał od siebie Tim Merlier.

Niewiele zabrakło, a wszystkich sprinterów pogodziłby Filippo Ganna. Włoch zaatakował na Capo Mele, szczyt osiągnął kilka sekund przed peletonem i zjazdy pokonał na czele. W samej końcówce Włoch był jednak zbyt wolny w stosunku do szalenie szybko pędzącego peletonu.

Imponujący atak? Nie było to zbyt imponujące, inaczej bym wygrał. Jestem więc rozczarowany. Atak nie był zaplanowany, po prostu tak się stało. Ostatecznie jednak ostatnie słowo należało do sprinterów. Gdybym odskoczył trochę bliżej szczytu, kto wie… Może by mi się to udało

— mówił dziennikarzom Rai Filippo Ganna.

Zupełnie z innej perspektywy finisz oglądał za to Tadej Pogačar. Słoweniec nie mieszał się w walkę i metę przeciął bezpiecznie, w głębi grupy, dokładnie na 30. pozycji. Lider wyścigu też był nieco rozczarowany takim poprowadzeniem finału.

To był stosunkowo spokojny dzień, zwłaszcza że zespół wykonał dobrą robotę. Zapewnili mi bezpieczeństwo, także to był dla nas dobry dzień. Molano upadł na 15 kilometrów przed metą, więc zrezygnowaliśmy z wyprowadzania go. To byłoby zbyt niebezpieczne, nawet gdyby Molano był w pełni sił. Na szczycie Capo Mele zjechałem w głąb grupy i tylko obserwowałem ten chaos przede mną

— zdradzał Tadej Pogačar.

Kolejny raz do walki nie włączył się za to Fabio Jakobsen. Tym razem 27-letni Holender zdołał chociaż dojechać do mety w peletonie, choć nie było to wcale pewne. Tylko dzięki wielkiej pracy swoich kolegów z Team dsm-firmenich PostNL sprinter tej ekipy wrócił do głównej grupy, albowiem wcześniej odpadł od niej na przeszło 100 kilometrów przed metą na dość łagodnej górskiej premii pod Colle del Melogno (7,5 km; 4,8%).

Chłopcy jechali dobrze, ale było bardzo nerwowo i na zjazdach doszło do wielu wypadków. Poradziliśmy sobie dobrze, ale myślę, że finał był trochę za trudny dla Fabio. Stracił zbyt wiele pozycji na szczycie wspinaczki pod Capo Mele. Został przeprowadzony przez swoich kolegów z drużyny, ale później uderzono go na 500 metrów przed metą i jego sprint dobiegł końca. Do tego straciliśmy dziś jednego kolarza. Szkoda, że ​​Bram Welten musiał wrócić do domu przed startem z powodu choroby. Nie możemy nic z tym zrobić, ale jest to duża strata dla zespołu. To było trochę przygnębiające

— mówił dyrektor sportowy Team dsm-firmenich PostNL Matt Winston.


Wszystko o 107. Giro d’Italia:

Samo Tirreno – zapowiedź 5. etapu Giro d’Italia 2024

Giro d'Italia 2024 / RCS Sport/ Lapresse

We wczorajszym, małym Mediolan-San Remo musiał zwyciężyć Milan, po fakcie to absolutnie oczywiste. Póki co maglia ciclamino przechodziła z rąk do rąk, ale powinna zagościć na czyichś plecach na nieco dłużej po dzisiejszej, przedostatniej już w tym tygodniu sprinterskiej dogrywce.

5. etap tegorocznego włoskiego wielkiego touru to jeszcze więcej liguryjskiego wybrzeża, tym razem przemierzanego w przeciwnym kierunku, oraz pierwszy rzut oka na kurorty Toskanii. Podczas pokonywania przez kolumnę wyścigu 176-kilometrowej trasy z Genui do Lukki nie zabraknie też odniesień do etapu Giro z poprzedniej edycji imprezy, Kolumba, marmuru czy Tirreno-Adriatico.

Kłaniając się skrupulatności czytających od razu zaznaczam, że tytuł zapowiedzi odnosi się właśnie do rozgrywanej po tej stronie Półwyspu Apenińskiego części marcowej etapówki, a nie samego morza. Giro pozostanie dziś nad Morzem Liguryjskim.

Peleton wystartuje dziś z Genui i przez większość dnia trzymać się będzie nadmorskiej drogi SS1, zwyczajowo nazywanej dziś Via Aurelia, choć historycznie odcinek wiodący na północ od Pizy stanowił jej przedłużenie i nosił nazwę Via Aemilia Scauri.

Liguryjska część wybrzeża jest dość pagórkowata, co przełoży się na konieczność pokonania przez kolarzy 2180 metrów przewyższenia, a wyraźną dominantę stanowi Passo del Bracco (15,3 km, śr. 4,0%). To łatwiejsza wersja tak czy inaczej łagodnego podjazdu, na który wspinali się uczestnicy ubiegłorocznej edycji włoskiego wielkiego touru.

Wjazd do Toskanii wyznacza moment, kiedy robi się bardziej płasko, a w kurortowej części tego regionu rozegrane zostaną lotne premie w Ceparanie (99,2 km od startu) i Camaiore (150,2 km) oraz premia Intergiro (119,8 km).

Tym razem w końcówce etapu zabraknie rozbudzających ambicje podjazdów, a trasa na ostatnich kilometrach wiedzie drogą okalającą historyczne mury Lukki. Tam peleton zmierzy się między innymi z odcinkiem miejskiej kostki brukowej i wieloma łagodnymi łukami, które powinny przełożyć się na trzeci z rzędu ekscytujący pojedynek pociągów rozprowadzających i samych sprinterów.

Oto, co na temat 5. etapu 107. edycji Giro d’Italia napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Etap 5, 8 maja: Genua > Lukka (176 km | 2180 m)

W środę na tapecie znajdą się wschodnia część Ligurii, Toskania i wiele punktów na mapie, które kojarzyć się będą zarówno z kilkoma poprzednimi edycjami Giro, jak i najbardziej klasycznymi odcinkami Tirreno-Adriatico. Pomimo konieczności pokonania 2180 metrów przewyższenia na dystansie 176 kilometrów, peleton zanadto nie oddali się od morza, a płaska końcówka wskazuje na pojedynek sprinterów w Lukce.

Pogoda

Do 20-22 stopni celsjusza w najcieplejszym momencie dnia, słonecznie, lekki wiatr z kierunków W, NW.

Faworyci

Jonathan Milan (Lidl-Trek) i Tim Merlier (Soudal-Quick Step) są zdecydowanie najsolidniejszymi elementami sprinterskiej układanki, która tworzy się wraz z postępem tegorocznego Giro d’Italia. Dziś warto wskazywać na tego pierwszego, ponieważ wydaje się mocniejszy od swojego głównego rywala, a ponadto końcówka w Lukce powinna kolejny raz pozwolić wykazać się doskonałemu pociągowi rozprowadzającemu drużyny Lidl-Trek. Ostatecznie zadecyduje mgnienie oka i błysk szprychy, dlatego w ramach tej dwójki wynik w żadną stronę wielkim zaskoczeniem nie będzie.

Za plecami Włocha i Belga powtarzało się dotąd przede wszystkim nazwisko Olava Kooija (Visma | Lease a Bike), a dzisiejszy finisz ponownie powinien odpowiadać młodemu Holendrowi – być może nawet bardziej niż dwa poprzednie. Druga część dotyczy również Kadena Grovesa (Alpecin-Deceuninck), który zazwyczaj potrzebuje trochę więcej czasu na wejście w wyścig, ale powoli zaczyna przypominać satysfakcjonującą wersję samego siebie.

Wysoko finiszować mogą Fernando Gaviria (Movistar), Phil Bauhaus (Bahrain-Victorious) i Caleb Ewan (Jayco AlUla), choć do wymienionej czołówki brakuje im na razie co najmniej jednego biegu. Uważać też trzeba na Alberto Dainese (Tudor Pro Cycling), którego żelaznym standardem jest wygrywanie jednego etapu na edycję Giro, oraz ciągle poszukującego formy Fabio Jakobsena (dsm-firmenich PostNL).

Gwiazdy u bratanków – zapowiedź Tour de Hongrie 2024

4
fot. UAE Team Emirates

Przed nami 45. edycja Tour de Hongrie. Najważniejsza impreza kolarska na Węgrzech ponownie przyciągnęła na start wielu ciekawych zawodników, a to w połączeniu ze zróżnicowaną zapowiada ciekawe ściganie w cieniu Giro d’Italia.

Tour de Hongrie to jedna z tych imprez kolarskich, które w ostatnich latach stale zyskują na znaczeniu. Węgierska etapówka powróciła do kalendarza UCI w 2015 roku by już po 3 latach otrzymać pierwszą kategorię, zaś sezon temu awansować do rangi ProSeries. Listy startowe z roku na rok robią się coraz ciekawsze, a to praktycznie gwarancja ciekawego ścigania na węgierskich szosach.

Dużo o progresie wyścigu mówi zresztą lista zwycięzców. W 2015 roku klasyfikację generalną wygrywał Luksemburczyk Tom Thill, ale już kilka lat później byli to kolejno Krists Neilands (2019), ścigający się wówczas w barwach CCC Team Attila Valter (2020), Damien Howson (2021), Eddie Dunbar (2022) i Marc Hirschi (2023). Ten ostatni przystąpi zresztą do obrony tytułu, co ponownie zapowiada fajne ściganie.

Tour de Hongrie odbywa się blisko Polski, więc nie mogą dziwić liczne polskie akcenty na starcie czy w wynikach. W 2018 roku 2. miejsce w klasyfikacji generalnej zajął Kamil Małecki (wówczas CCC Sprandi Polkowice), etap tej imprezy ma w swoim dorobku Tomasz Leśniak (2007), a na podiach odcinków stali m.in. 3-krotnie Kamil Małecki, Stanisław Aniołkowski czy Piotr Brożyna. Patryk Stosz był najlepszym góralem edycji z 2018 roku, 3 lata później ten trykot do domu zabrał Maciej Paterski (wówczas Voster ATS Team), a CCC Development Team w 2019 roku wygrało w tym wyścigu drużynówkę.

Trasa

Tak jak wspominałem już we wstępie węgierska etapówka poprowadzona została po dość zróżnicowanym terenie. Organizatorzy mają świadomość, że przyciągali przez wszystkie lata przede wszystkim sprinterów, więc to im dedykowane są 2 pierwsze etapy, ale kolejne to dwa górskie finisze przeplecione płaskim odcinkiem z metą na ściance. Słowem dla każdego coś dobrego.

singiel bloga

Etap 1. (08.05 – środa): Karcag – Hajdúszoboszló (169,8 km)

Wyścig otworzy całkowicie płaski etap z metą w Hajdúszoboszló. Jeśli po wygraną sięgnie ktoś inny niż sprinter to będzie to spora sensacja. Warto podkreślić, że tych na starcie nie brakuje – do walki stają m.in. Dylan Groenewegen (Team Jayco AlUla), Elia Viviani (INEOS Grenadiers), Mark Cavendish (Astana Qazaqstan Team), Sam Welsford (BORA-hansgrohe), Álvaro José Hodeg (UAE Team Emirates), Jarne Van de Paar (Lotto Dstny), Matteo Moschetti (Q36.5 Pro Cycling Team) czy Peter Sagan (Pierre Baguette Cycling).

Etap 2. (09.05 – czwartek): Tokaj – Kazincbarcika (162,1 km)

Drugiego dnia prawdopodobnie też do głosu dojdą sprinterzy, choć czekają na nich drobne zmarszczki w postaci dwóch hopek długich na około kilometr o średnim nachyleniu 7-8%. Peleton przejedzie to jednak zapewne siłą rozpędu.

Etap 3. (10.05 – piątek): Kazincbarcika – Gyöngyös-Kékestető (182,7 km)

W środę rozpocznie się prawdziwa walka o klasyfikację generalną. Finałowa wspinaczka to 12,1 kilometra o średnim nachyleniu 5,6%, ale ostatnie 3400 metrów to już gradient na przeciętnym poziomie aż 8%. Wyścig wraca tu po rocznej przerwie, a ostatnimi zwycięzcami na tej górze byli Antonio Tiberi, Damien Howson i Attila Valter.

Etap 4. (11.05 – sobota): Budapeszt – Etyek (165,5 km)

W sobotę kolarze pokręcą się nieco w bliskim sąsiedztwie stolicy Węgier, a czeka na nich dość trudny do typowania etap. Teoretycznie płaski odcinek wygląda na dedykowany sprinterom, ale sam finał to krótka ścianka, na której co wytrzymalsi z nich stoczą zapewne pojedynek z specjalistami od końcówek na pagórkach.

Etap 5. (12.05 – niedziela): Siófok – Pécs (173,2 km)

Z rozstrzygnięciami w klasyfikacji generalnej przyjdzie nam czekać do ostatniego dnia rywalizacji, kiedy to kolarze odwiedzą Pécs. Tam przyjdzie im pokonać jeden po drugim w sumie aż 4 wzniesienia – najpierw niekategoryzowane 5 kilometrów o średnim nachyleniu 4,2%, następnie górską premię w samym Pécs (5,1 km, 6,8%, acz premia przed szczytem po fragmencie 1,7 km; 10,4%) oraz finałową wspinaczkę długą na 2300 metrów o przeciętnym gradiencie 8,7%.

Pogoda

Na Węgrzech aż do niedzieli ma być całkowicie słonecznie i stosunkowo ciepło – temperatury powinny oscylować w okolicach 20 stopni Celsjusza. Ewentualny deszcz zapowiadany jest dopiero na niedzielę.

Faworyci

Do obrony tytułu w Tour de Hongrie przystępuje Marc Hirschi (UAE Team Emirates). Otoczony mocnym zespołem Szwajcar z pewnością jest w stanie wykorzystać swoją dynamikę i miłość do ścianek do wygrywania z grupy faworytów, a swoją opieką otoczą go m.in. młody Igor Arrieta czy doświadczony Diego Ulissi.

Pytanie tylko czy będzie dochodziło do walki z grupy, czy też peleton porwie się tak, że na metę kolarze wjeżdżać będą pojedynczo na kluczowych etapach. Na realizację tego drugiego scenariusza mogą liczyć dwaj wielcy nieobecni Giro d’Italia – wściekły na decyzje swojej ekipy Emanuel Buchmann (BORA-hansgrohe) oraz nie mniej rozczarowany Wout Poels (Bahrain-Victorious). Mistrz Niemiec ostatnio na treningach wykręcał liczby uprawniające go do walki o podium wielkiego touru, więc na Węgrzech dostanie szanse pokazania tego w warunkach wyścigowych, a wspierać go w tym będą m.in. Ben Zwiehoff i Alexander Hajek. Holender z kolei jeszcze dzień przed ogłoszeniem składu na Giro d’Italia, w którym go nagle zabrakło opowiadał, że jest gotów uzupełnić swoją trylogię etapów w wielkich tourach, zatem i jego forma powinna być całkiem solidna.

Po wygranej w klasyfikacji generalnej Tour of Türkiye na faworyta tego typu imprez z pewnością wyrasta Frank van den Broek (Team dsm-firmenich PostNL). Tour de Hongrie to dla 23-letniego Holendra kolejna okazja do wyrobienia sobie nazwiska, szczególnie że stawka na Węgrzech będzie mocniejsza niż była w Turcji.

Smak zwycięstwa w tym wyścigu zna już za to Damien Howson (Q36.5 Pro Cycling Team). Pytanie jednak czy Australijczyk będzie liderem swojej ekipy – w ten znaleźli się także inni zawodnicy lubiący tego typu ściganie, a mianowicie 2. przed sześcioma laty w węgierskiej etapówce Kamil Małecki, doświadczony Matteo Badilatti oraz Carl Fredrik Hagen.

Po zeszłorocznej obecności na podium klasyfikacji generalnej spore ambicje może mieć Yannis Voisard (Tudor Pro Cycling Team). Jego ekipa zrobiła w tym roku ogromny progres, a i sam 25-letni Szwajcar cały czas się rozwija i może mieć coś do udowodnienia na Węgrzech.

Tego typu wyścigi to też zawsze miejsce na pewne niespodzianki i pierwsze seniorskie sukcesy. INEOS Grenadiers do boju posyła m.in. Andrew Augusta i Leo Haytera, dla Team Jayco AlUla powalczyć może Rudy Porter, a i namieszać mogą kolarze Lidl-Treka z nieodgadnionym Natnaelem Tesfatsionem i Thibau Nysem.

Gospodarze mogą liczyć przede wszystkim na dobry występ Mártona Diny (Reprezentacja Węgier), a na szerokiej liście faworytów znajdują się także tacy kolarze jak Eduardo Sepúlveda i Harm Vanhoucke (Lotto Dstny), Mikel Bizkarra (Euskaltel – Euskadi) czy Adam Ťoupalík (TDT – Unibet Cycling Team).

Transmisja

Wyścig Tour de Hongrie będzie można śledzić na żywo w Playerze, gdzie relacje zwykle zaplanowane są między 15:00 a 17:00, a także w formie wieczornych powtórek (20:00-21:00) w Eurosporcie 1.

Lista startowa:

Dane dostarcza FirstCycling.com

Giro d’Italia 2024: UCI interweniowało w sprawie fioletowych spodenek Tadeja Pogačara

fot. UAE Team Emirates

Zastanawialiście się czemu tylko przez jeden dzień Tadej Pogačar jechał w dość nietypowym stroju, na który składała się różowa koszulka i fioletowe spodenki? Otóż ubiór ten zablokowali komisarze UCI, którzy podobno zagrozili nawet Słoweńcowi dyskwalifikacją za kontynuowanie jazdy w takim stroju.

Tadej Pogačar po 2. etapie przejął prowadzenie w klasyfikacji generalnej i tym samym został posiadaczem różowej koszulki lidera. Dość powszechną praktyką w ostatnich latach jest jednak to, że na trykocie nie kończy się ubiór zawodnika prowadzącego w jednej z klasyfikacji, albowiem ci często zmieniają także spodenki czy dokładają inne elementy pokroju kasku, okularków czy roweru z akcentami w danym kolorze. Nie inaczej zrobił Tadej Pogačar, który jednak założył spodenki w innej barwie niż koszulka, co wywołało sporą dyskusję.

Dlaczego Słoweniec z UAE Team Emirates w pełnej zgodzie z organizatorami z RCS Sport i producentem koszulek dla liderów firmą Castelli zdecydowali się na taki ubiór? Jak się okazało to nie był przypadek – był to hołd złożony zawodnikom Torino FC, którzy zginęli w katastrofie lotniczej w 1949 roku. Fioletowe spodnie nawiązywać miały do granatowo-czerwonych strojów, w jakich ta odnosząca sukcesy drużyna rozgrywała swoje mecze.

Uznałem, że to ładne spodenki. Organizatorzy zapewnili mi taki komplet, więc go założyłem. Potem otrzymaliśmy telefon z UCI, że nie jest to dozwolone, dlatego teraz mam już normalne, czarne spodnie

— tłumaczył Eurosportowi na starcie 4. etapu Tadej Pogačar.

Gdyby tak zakończyła się ta sprawa to zapewne wszyscy szybko by o niej zapomnieli. Do ciekawych informacji dotarli jednak dziennikarze CyclingNews, zdaniem których to był nie tylko telefon ze strony UCI do ekipy UAE Team Emirates, ale i pojawiła się nawet groźba dyskwalifikacji Słoweńca za jazdę w nieregulaminowym stroju na kolejnym etapie.

RCS Sport i przedstawiciele sponsora odzieży Castelli próbowali następnie przekonać komisarzy, że ich własne zasady rzeczywiście zezwalają na takie połączenie, ale komisarze na bazie decyzji swoich przełożonych, w tym według informacji CyclingNews nawet i samego prezydenta UCI Davida Lappartienta, podjęli ostateczną decyzję blokującą taki komplet wyścigowy.

Giro d’Italia 2024: Biniam Girmay i Ben O’Connor po pierwszych badaniach

fot. Intermarché-Wanty

Powoli poznajemy bilans wczorajszych wypadków, które miały miejsce na mokrych szosach 4. etapu Giro d’Italia. Na szczęście wiadomości spływające z Włoch są na ogół pozytywne – nie ma w nich mowy o złamaniach, a jedynie pojedynczych szlifach.

Na 4. etapie 107. Giro d’Italia zakończyła się przygoda z tegoroczną edycją Biniama Girmaya. Erytrejczyk z Intermarché – Wanty w krótkim odstępie czasu zaliczył dwie kraksy (wideo tutaj) i mocno poobijany musiał wycofać się z dalszych zmagań. Jego zespół szybko wystosował jednak komunikat, że po pierwszych badaniach zanosi się na to, że skończyło się na szlifach.

Po dwóch upadkach Biniam Girmay został zabrany do szpitala na szczegółowe badania, które pozwoliły na postawienie dokładnej diagnozy i stwierdzenie ewentualnych obrażeń. W najbliższych dniach poznamy szczegółowe wyniki. Wiemy już jednak, że obyło się bez złamań, a Biniam jest otoczony naszym zespołem i może liczyć na moralne wsparcie wszystkich swoich kolegów z drużyny i personelu, aby powrócić do zdrowia

— napisał lekarz zespołu Intermarché – Wanty Fabien Cardinale.

W pierwszej kraksie, w której na asfalcie wylądował Erytrejczyk, leżało także wielu innych zawodników. Wśród nich był m.in. Einer Rubio (Movistar Team) czy Ben O’Connor (Decathlon AG2R La Mondiale Team). Ekipa tego drugiego wypuściła nawet komunikat na temat tego, że ich podopieczny poza pojedynczymi szlifami jest cały i zdrowy.

Ben O’Connor uniknął złamań i innych poważnych obrażeń. Ma jedynie kilka otarć i ranę na lewym biodrze. Damien Touzé ma z kolei ranę na prawym biodrze i powierzchowną ranę na prawym kolanie, ale i u niego nie stwierdzono żadnych złamań

— napisano w komunikacie Decathlon AG2R La Mondiale Team.

Wyścig opuścił już także Torstein Træen. Norweg z Bahrain-Victorious nie leżał jednak w tej konkretnej kraksie, a po prostu nie był w stanie kontynuować jazdy z powodu bólu kolana, który ciągnął się za nim od upadku na 1. etapie.

Niestety doszło do paskudnego upadku Torsteina. Mamy nadzieję, że będzie mógł kontynuować wyścig. To był naprawdę poważny upadek, a jego kolano wygląda fatalnie. 28-latek bardzo cierpi

— mówił po 1. etapie dyrektor sportowy Bahrain-Victorious Gorazd Stangelj. Jak widać ból okazał się za duży i kontynuowanie jazdy przez Norwega nie miało dalszego sensu.

Rolf Aldag: „Primož Roglič będzie gotowy na Tour de France”

fot. Sprint Cycling Agency / BORA – hansgrohe

Dyrektor sportowy BORA-hansgrohe Rolf Aldag udzielił wywiadu dla Cycling News, w którym opowiedział o obecnym etapie powrotu do formy Primoža Rogliča. 55-letni Niemiec wprost przyznaje, że Słoweniec bez najmniejszych problemów zdąży z przygotowaniami do Tour de France.

Primož Roglič był jednym z wielu kolarzy poszkodowanych w kraksie podczas Itzulia Basque Country. W przypadku 34-latka powrót do zdrowia idzie całkiem sprawnie – ten już trenuje, ma zaplanowane obozy przygotowawcze, a także wybrany kalendarz startów taki, by przystąpić do Tour de France w optymalnej formie. Zapewnia to m.in. dyrektor sportowy BORA-hansgrohe Rolf Aldag.

Wkrótce spotkam się z Primožem na rekonesansie etapów w Pirenejach, a potem wyruszymy na obóz wysokowościowy. Potem pojedziemy na Criterium du Dauphiné. Wszystko wygląda bardzo pozytywnie. Oczywiście Primož miał opóźnienia w przygotowaniach i chcielibyśmy wygrać z nim Itzulia Basque Country, ale w tej chwili wszystko idzie bardzo dobrze. Primož Roglič będzie gotowy na Tour de France

— opowiadał Rolf Aldag.

Od 55-latka bije pewność siebie dotycząca nie tylko formy lidera jego ekipy, ale i całości składu BORA-hansgrohe. Ten ma być w całości podporządkowany pod Słoweńca, a to ma być gwarancją sukcesu dla niemieckiej ekipy, która podczas Tour de France będzie już występowała jako Red Bull – BORA – hansgrohe.

Nie boimy się początku Tour de France, końcowego wyniku w tym wyścigu ani niczego innego. Primož na treningach kręci bardzo przyjemne liczby. Nie opieramy się więc tylko na tym, co nam mówi o swoich odczuciach, ale mamy także obiektywne liczby, a mogę powiedzieć jedno – Primož radzi sobie całkiem nieźle

— zakończył Rolf Aldag.

W szerokim składzie Red Bull – BORA – hansgrohe na 111. Tour de France, zbierając w jednym miejscu komunikaty ekipy i różne plotki medialne, znajdują się obecnie oprócz Słoweńca także Jay Hindley, Aleksandr Vlasov, Daniel Felipe Martínez, Matteo Sobrero, Danny van Poppel, Bob Jungels, Nico Denz i Marco Haller.

Najnowsze artykuły

Tour de Hongrie 2024: Thibau Nys wygrywa po genialnym wyprowadzeniu Mathiasa...

Thibau Nys zwyciężył na czwartym, przedostatnim etapie tegorocznego Tour de Hongrie. To właśnie młody Belg z Lidl-Treka pozostaje liderem klasyfikacji generalnej 45. edycji tego...