fot. Intermarché-Wanty

Powoli poznajemy bilans wczorajszych wypadków, które miały miejsce na mokrych szosach 4. etapu Giro d’Italia. Na szczęście wiadomości spływające z Włoch są na ogół pozytywne – nie ma w nich mowy o złamaniach, a jedynie pojedynczych szlifach.

Na 4. etapie 107. Giro d’Italia zakończyła się przygoda z tegoroczną edycją Biniama Girmaya. Erytrejczyk z Intermarché – Wanty w krótkim odstępie czasu zaliczył dwie kraksy (wideo tutaj) i mocno poobijany musiał wycofać się z dalszych zmagań. Jego zespół szybko wystosował jednak komunikat, że po pierwszych badaniach zanosi się na to, że skończyło się na szlifach.

Po dwóch upadkach Biniam Girmay został zabrany do szpitala na szczegółowe badania, które pozwoliły na postawienie dokładnej diagnozy i stwierdzenie ewentualnych obrażeń. W najbliższych dniach poznamy szczegółowe wyniki. Wiemy już jednak, że obyło się bez złamań, a Biniam jest otoczony naszym zespołem i może liczyć na moralne wsparcie wszystkich swoich kolegów z drużyny i personelu, aby powrócić do zdrowia

— napisał lekarz zespołu Intermarché – Wanty Fabien Cardinale.

W pierwszej kraksie, w której na asfalcie wylądował Erytrejczyk, leżało także wielu innych zawodników. Wśród nich był m.in. Einer Rubio (Movistar Team) czy Ben O’Connor (Decathlon AG2R La Mondiale Team). Ekipa tego drugiego wypuściła nawet komunikat na temat tego, że ich podopieczny poza pojedynczymi szlifami jest cały i zdrowy.

Ben O’Connor uniknął złamań i innych poważnych obrażeń. Ma jedynie kilka otarć i ranę na lewym biodrze. Damien Touzé ma z kolei ranę na prawym biodrze i powierzchowną ranę na prawym kolanie, ale i u niego nie stwierdzono żadnych złamań

— napisano w komunikacie Decathlon AG2R La Mondiale Team.

Wyścig opuścił już także Torstein Træen. Norweg z Bahrain-Victorious nie leżał jednak w tej konkretnej kraksie, a po prostu nie był w stanie kontynuować jazdy z powodu bólu kolana, który ciągnął się za nim od upadku na 1. etapie.

Niestety doszło do paskudnego upadku Torsteina. Mamy nadzieję, że będzie mógł kontynuować wyścig. To był naprawdę poważny upadek, a jego kolano wygląda fatalnie. 28-latek bardzo cierpi

— mówił po 1. etapie dyrektor sportowy Bahrain-Victorious Gorazd Stangelj. Jak widać ból okazał się za duży i kontynuowanie jazdy przez Norwega nie miało dalszego sensu.

Poprzedni artykułRolf Aldag: „Primož Roglič będzie gotowy na Tour de France”
Następny artykułGiro d’Italia 2024: UCI interweniowało w sprawie fioletowych spodenek Tadeja Pogačara
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Jacek
Jacek

Może pora kolejny raz przemyśleć taki model, żeby w przypadku kraksy i nie ukończenia etapu przez kolarza, ale po w miarę pozytywnym wyniku badań, dopuszczającym dalszą jazdę, kolarz mógł wrócić do peletonu w kolejnym etapie. Taki przepis funkcjonuje w rajdach samochodowych. Obecna sytuacja wywiera złą presję na kolarzu, który po kraksie ma jakieś złamania, ale na adrenalinie kończy etap, żeby nie wypaść z wyścigu, i dopiero po etapie poddaje się badaniom.