fot. UAE Team Emirates

Przed nami 45. edycja Tour de Hongrie. Najważniejsza impreza kolarska na Węgrzech ponownie przyciągnęła na start wielu ciekawych zawodników, a to w połączeniu ze zróżnicowaną zapowiada ciekawe ściganie w cieniu Giro d’Italia.

Tour de Hongrie to jedna z tych imprez kolarskich, które w ostatnich latach stale zyskują na znaczeniu. Węgierska etapówka powróciła do kalendarza UCI w 2015 roku by już po 3 latach otrzymać pierwszą kategorię, zaś sezon temu awansować do rangi ProSeries. Listy startowe z roku na rok robią się coraz ciekawsze, a to praktycznie gwarancja ciekawego ścigania na węgierskich szosach.

Dużo o progresie wyścigu mówi zresztą lista zwycięzców. W 2015 roku klasyfikację generalną wygrywał Luksemburczyk Tom Thill, ale już kilka lat później byli to kolejno Krists Neilands (2019), ścigający się wówczas w barwach CCC Team Attila Valter (2020), Damien Howson (2021), Eddie Dunbar (2022) i Marc Hirschi (2023). Ten ostatni przystąpi zresztą do obrony tytułu, co ponownie zapowiada fajne ściganie.

Tour de Hongrie odbywa się blisko Polski, więc nie mogą dziwić liczne polskie akcenty na starcie czy w wynikach. W 2018 roku 2. miejsce w klasyfikacji generalnej zajął Kamil Małecki (wówczas CCC Sprandi Polkowice), etap tej imprezy ma w swoim dorobku Tomasz Leśniak (2007), a na podiach odcinków stali m.in. 3-krotnie Kamil Małecki, Stanisław Aniołkowski czy Piotr Brożyna. Patryk Stosz był najlepszym góralem edycji z 2018 roku, 3 lata później ten trykot do domu zabrał Maciej Paterski (wówczas Voster ATS Team), a CCC Development Team w 2019 roku wygrało w tym wyścigu drużynówkę.

Trasa

Tak jak wspominałem już we wstępie węgierska etapówka poprowadzona została po dość zróżnicowanym terenie. Organizatorzy mają świadomość, że przyciągali przez wszystkie lata przede wszystkim sprinterów, więc to im dedykowane są 2 pierwsze etapy, ale kolejne to dwa górskie finisze przeplecione płaskim odcinkiem z metą na ściance. Słowem dla każdego coś dobrego.

singiel bloga

Etap 1. (08.05 – środa): Karcag – Hajdúszoboszló (169,8 km)

Wyścig otworzy całkowicie płaski etap z metą w Hajdúszoboszló. Jeśli po wygraną sięgnie ktoś inny niż sprinter to będzie to spora sensacja. Warto podkreślić, że tych na starcie nie brakuje – do walki stają m.in. Dylan Groenewegen (Team Jayco AlUla), Elia Viviani (INEOS Grenadiers), Mark Cavendish (Astana Qazaqstan Team), Sam Welsford (BORA-hansgrohe), Álvaro José Hodeg (UAE Team Emirates), Jarne Van de Paar (Lotto Dstny), Matteo Moschetti (Q36.5 Pro Cycling Team) czy Peter Sagan (Pierre Baguette Cycling).

Etap 2. (09.05 – czwartek): Tokaj – Kazincbarcika (162,1 km)

Drugiego dnia prawdopodobnie też do głosu dojdą sprinterzy, choć czekają na nich drobne zmarszczki w postaci dwóch hopek długich na około kilometr o średnim nachyleniu 7-8%. Peleton przejedzie to jednak zapewne siłą rozpędu.

Etap 3. (10.05 – piątek): Kazincbarcika – Gyöngyös-Kékestető (182,7 km)

W środę rozpocznie się prawdziwa walka o klasyfikację generalną. Finałowa wspinaczka to 12,1 kilometra o średnim nachyleniu 5,6%, ale ostatnie 3400 metrów to już gradient na przeciętnym poziomie aż 8%. Wyścig wraca tu po rocznej przerwie, a ostatnimi zwycięzcami na tej górze byli Antonio Tiberi, Damien Howson i Attila Valter.

Etap 4. (11.05 – sobota): Budapeszt – Etyek (165,5 km)

W sobotę kolarze pokręcą się nieco w bliskim sąsiedztwie stolicy Węgier, a czeka na nich dość trudny do typowania etap. Teoretycznie płaski odcinek wygląda na dedykowany sprinterom, ale sam finał to krótka ścianka, na której co wytrzymalsi z nich stoczą zapewne pojedynek z specjalistami od końcówek na pagórkach.

Etap 5. (12.05 – niedziela): Siófok – Pécs (173,2 km)

Z rozstrzygnięciami w klasyfikacji generalnej przyjdzie nam czekać do ostatniego dnia rywalizacji, kiedy to kolarze odwiedzą Pécs. Tam przyjdzie im pokonać jeden po drugim w sumie aż 4 wzniesienia – najpierw niekategoryzowane 5 kilometrów o średnim nachyleniu 4,2%, następnie górską premię w samym Pécs (5,1 km, 6,8%, acz premia przed szczytem po fragmencie 1,7 km; 10,4%) oraz finałową wspinaczkę długą na 2300 metrów o przeciętnym gradiencie 8,7%.

Pogoda

Na Węgrzech aż do niedzieli ma być całkowicie słonecznie i stosunkowo ciepło – temperatury powinny oscylować w okolicach 20 stopni Celsjusza. Ewentualny deszcz zapowiadany jest dopiero na niedzielę.

Faworyci

Do obrony tytułu w Tour de Hongrie przystępuje Marc Hirschi (UAE Team Emirates). Otoczony mocnym zespołem Szwajcar z pewnością jest w stanie wykorzystać swoją dynamikę i miłość do ścianek do wygrywania z grupy faworytów, a swoją opieką otoczą go m.in. młody Igor Arrieta czy doświadczony Diego Ulissi.

Pytanie tylko czy będzie dochodziło do walki z grupy, czy też peleton porwie się tak, że na metę kolarze wjeżdżać będą pojedynczo na kluczowych etapach. Na realizację tego drugiego scenariusza mogą liczyć dwaj wielcy nieobecni Giro d’Italia – wściekły na decyzje swojej ekipy Emanuel Buchmann (BORA-hansgrohe) oraz nie mniej rozczarowany Wout Poels (Bahrain-Victorious). Mistrz Niemiec ostatnio na treningach wykręcał liczby uprawniające go do walki o podium wielkiego touru, więc na Węgrzech dostanie szanse pokazania tego w warunkach wyścigowych, a wspierać go w tym będą m.in. Ben Zwiehoff i Alexander Hajek. Holender z kolei jeszcze dzień przed ogłoszeniem składu na Giro d’Italia, w którym go nagle zabrakło opowiadał, że jest gotów uzupełnić swoją trylogię etapów w wielkich tourach, zatem i jego forma powinna być całkiem solidna.

Po wygranej w klasyfikacji generalnej Tour of Türkiye na faworyta tego typu imprez z pewnością wyrasta Frank van den Broek (Team dsm-firmenich PostNL). Tour de Hongrie to dla 23-letniego Holendra kolejna okazja do wyrobienia sobie nazwiska, szczególnie że stawka na Węgrzech będzie mocniejsza niż była w Turcji.

Smak zwycięstwa w tym wyścigu zna już za to Damien Howson (Q36.5 Pro Cycling Team). Pytanie jednak czy Australijczyk będzie liderem swojej ekipy – w ten znaleźli się także inni zawodnicy lubiący tego typu ściganie, a mianowicie 2. przed sześcioma laty w węgierskiej etapówce Kamil Małecki, doświadczony Matteo Badilatti oraz Carl Fredrik Hagen.

Po zeszłorocznej obecności na podium klasyfikacji generalnej spore ambicje może mieć Yannis Voisard (Tudor Pro Cycling Team). Jego ekipa zrobiła w tym roku ogromny progres, a i sam 25-letni Szwajcar cały czas się rozwija i może mieć coś do udowodnienia na Węgrzech.

Tego typu wyścigi to też zawsze miejsce na pewne niespodzianki i pierwsze seniorskie sukcesy. INEOS Grenadiers do boju posyła m.in. Andrew Augusta i Leo Haytera, dla Team Jayco AlUla powalczyć może Rudy Porter, a i namieszać mogą kolarze Lidl-Treka z nieodgadnionym Natnaelem Tesfatsionem i Thibau Nysem.

Gospodarze mogą liczyć przede wszystkim na dobry występ Mártona Diny (Reprezentacja Węgier), a na szerokiej liście faworytów znajdują się także tacy kolarze jak Eduardo Sepúlveda i Harm Vanhoucke (Lotto Dstny), Mikel Bizkarra (Euskaltel – Euskadi) czy Adam Ťoupalík (TDT – Unibet Cycling Team).

Transmisja

Wyścig Tour de Hongrie będzie można śledzić na żywo w Playerze, gdzie relacje zwykle zaplanowane są między 15:00 a 17:00, a także w formie wieczornych powtórek (20:00-21:00) w Eurosporcie 1.

Lista startowa:

Dane dostarcza FirstCycling.com

Poprzedni artykułGiro d’Italia 2024: UCI interweniowało w sprawie fioletowych spodenek Tadeja Pogačara
Następny artykułSamo Tirreno – zapowiedź 5. etapu Giro d’Italia 2024
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Marcin
Marcin

Nie za dużo polskich zawodników. Czesi mają prawie 3x więcej nazwisk na liście startowej. Jak tego może być przyczyna?

Vira
Vira

Węgry kraj nizinny a potrafią zrobić trudniejsze etapy niż nasze „górskie”

Apologeta KOLARSKIEJ FARSY
Apologeta KOLARSKIEJ FARSY

Trasa mam za mało zjazdów , powinni zrobić górski etap dookoła Balatonu ,tak żeby wyszło około 2500 przewyższenia.
Całe szczęście że my w Polsce mamy monumentalny i kultowy podjazd pod ścianę Bukowina .