fot. Giro d'Italia

Klasyfikacja punktowa, a właściwie od dekady niejako zestawienie sprinterskie to idealna okazja dla najszybszych zawodników w peletonie do tego by do domu zabrać nie tylko etapowe skalpy, ale i jedną z koszulek. Kto w tym roku wyjdzie na podium w Rzymie by odebrać trykot w kolorze cyklamenowym?

Historia klasyfikacji punktowej sięga 1966 roku. Przez dekady zasady jej rozgrywania zmieniały się, a sama koszulka trafiała do zawodników różnych specjalności. Starczy powiedzieć, że do domu zabierali ją zarówno Eddy Merckx, Roger De Vlaeminck, Gianni Bugno czy Tony Rominger, jak również Mario Cipollini czy Alessandro Petacchi. W pewnym momencie swoją dłuższą serię w tym zestawieniu zaczęli mieć górale – kolejno do domu koszulkę punktową zabierali Danilo Di Luca (2009), Cadel Evans (2010), Michele Scarponi (2011) i Joaquim Rodríguez (2012). Działo się tak za sprawą tego, że wszystkie etapy były identycznie punktowane, a to zmotywowało organizatorów do zmian.

Od 2014 roku pojawiło się wyraźne rozgraniczenie na etapy płaskie, pagórkowate i górskie, a na tych pierwszych za wygraną do zdobycia jest przeszło 3-krotnie więcej oczek niż na najtrudniejszych przeprawach. To sprawiło, że klasyfikacja punktowa w ciągu ostatniej dekady padała łupem wyłącznie kolarzy kojarzonych z łatką sprinterów. Przed rokiem najlepszy w tym zestawieniu był Jonathan Milan i 23-letni Włoch wraca przed własną publiczność by powtórzyć swój sukces.

Zasady punktacji

Zanim przejdziemy do nazwisk to przyjrzyjmy się dokładnie regulaminowi. Ten nie jest skomplikowany – na każdym etapie ze startu wspólnego mamy 2 lotne premie (zwykłą oraz intergiro), a następnie punkty przyznawane są także na mecie. Te podzielone są na 3 kategorie trudności.

Etapy płaskie (3, 4, 11, 13, 18 i 21)

  • Na mecie: 50 – 35 – 25 – 18 – 14 – 12 – 10 – 8 – 7 – 6 – 5 – 4 – 3 – 2 – 1 

Etapy pagórkowate (1, 2, 5, 6, 9, 10, 12 i 19)

  • Na mecie: 25 – 18 – 12 – 8 – 6 – 5 – 4 – 3 – 2 – 1

Etapy górskie i jazda indywidualna na czas (7, 8, 14, 15, 16, 17 i 20)

  • Na mecie: 15 – 12 – 9 – 7 – 6 – 5 – 4 – 3 – 2 – 1

Lotne premie

  • 2 razy na każdym etapie ze startu wspólnego: 12 – 8 – 6 – 5 – 4 – 3 – 2 – 1
Faworyci klasyfikacji punktowej

Przegląd wypada rozpocząć od obrońcy tytułu, czyli Jonathana Milana. Lidl-Trek mocno postawił na młodego Włocha, który będzie mógł liczyć na długi i bardzo mocny pociąg sprinterski. U jego boku wystąpią m.in. Simone Consonni, Jasper Stuyven, Edward Theuns czy Daan Hoole i to powinno sprawiać, że koszulki amerykańskiego zespołu będą regularnie widywane w czołówce podczas płaskich końcówek.

Smak wygranej klasyfikacji punktowej w 2023 roku poznał także Kaden Groves (Alpecin-Deceuninck). Ten był najlepszy podczas zeszłorocznej La Vuelta a España, acz warto pamiętać, że wówczas prezentował wybitną formę i nie miał zbyt wielu rywali. Ten sezon dla Australijczyka rozpoczął się dużo gorzej, a na Giro d’Italia przyjeżdża świeżo po kontuzji kolana. Timo Kielich, Edward Planckaert, Fabio Van den Bossche czy Jimmy Janssens zrobią zapewne wszystko dla swojego sprintera, ale ciężko zgadywać czy wystarczy to do wygrania jakiegoś etapu.

Wielkim faworytem zdaniem wielu jest Tim Merlier (Soudal Quick-Step). Teoretycznie Belg zdaje się być w tym sezonie najregularniejszym ze sprinterów, ale rodzą się przy omawianiu go 2 pytania. Po pierwsze 31-letni Belg brał udział w karierze w tylko trzech wyścigach trzytygodniowych, spośród których ukończył ledwie jeden, po drugie zaś ciężka druga połowa wyścigu może sprawić, że ten zrezygnuje z walki o dotarcie do Rzymu. Jeśli Belg nie założy cyklamenu to o motywacje może być bowiem niezwykle ciężko. Tima Merliera wspierać na płaskich końcówkach będą m.in. Luke Lamperti, Bert Van Lerberghe, Josef Černý i Pieter Serry.

Jeśli już jesteśmy przy sprinterach, co do których ciężko mieć pewność czy dotrą aż do Rzymu to z pewnością takim zawodnikiem jest Fabio Jakobsen (Team dsm-firmenich PostNL). Holender niedawno odniósł pierwsze zwycięstwo w nowych barwach, ale później sukcesywnie rozprowadzał już 21-letniego Tobiasa Lunda Andresena. Jak będzie wyglądała hierarchia w tym zespole podczas Giro d’Italia? Ciężko powiedzieć, acz obu panów wspierać z pewnością będzie Bram Welten.

Jeśli mowa o kolarzach, których nie spodziewam się w Rzymie to na starcie staje także Caleb Ewan (Team Jayco AlUla). Chyba tylko cyklamen na ramionach mógłby zmotywować kieszonkowego Australijczyka do dalszej jazdy. Ten bowiem staje na starcie Giro d’Italia po raz szósty, a mety nie osiągnął jeszcze nigdy. Wspierać w walce będą go m.in. Luka Mezgec i Max Walscheid.

Fajny i zmotywowany pociąg sprinterski do walki wysyła także Movistar Team. Choć Fernando Gaviria nie wygrywa ostatnio na potęgę to warto pamiętać, że mocną stroną Kolumbijczyka jest regularność, która jest niezbędna w tego typu klasyfikacjach. 29-latek już raz w karierze wygrał tę koszulkę – był najlepszy w swoim debiucie w Giro d’Italia w 2017 roku. O pomoc w powtórzeniu tamtego sukcesu postarają się m.in. Davide Cimolai, Albert Torres, Lorenzo Milesi czy Will Barta.

Pisząc o wygranej klasyfikacji punktowej w trzytygodniowym debiucie płynnie przechodzimy do Olava Kooija (Team Visma | Lease a Bike). 22-letni Holender być może nie ma doświadczenia, ale ma za to ogromną szybkość i skuteczność, a także takich kolarzy jak Christophe Laporte czy Eduardo Affini do pomocy.

5 startów w wielkich tourach, 5 razy obecność na mecie i w sumie w aż trzech z nich zwycięstwa etapowe w swoim dorobku ma za to Alberto Dainese (Tudor Pro Cycling Team). Dotychczas Włoch nie angażował się w walkę na lotnych premiach, przez co zwykle w klasyfikacji punktowej bywał dość daleko od wygranej, ale być może w nowym zespole zostanie postawiony przed nim cel walki także i o ten trykot. Choć 26-latek nie jest oczywistym typem to z pewnością stać go na wywalczenie cyklamenu, a pomóc mu w tym będą próbowali m.in. Matteo Trentin, Marius Mayrhofer, Robin Froidevaux czy Alexander Krieger.

Jeśli chodzi o klasycznych sprinterów to jest ich rzecz jasna na liście startowej zdecydowanie więcej, acz ciężko zakładać by ci mieli być na tyle regularni i konkurencyjni by być w stanie wygrać klasyfikację punktową. Mimo to warto ich wymienić – do walki o etapowe skalpy w sprincie przystępują także Juan Sebastián Molano wspierany przez Rui Oliveirę (UAE Team Emirates), Phil Bauhaus z przybocznym Andreą Pasqualonem (Bahrain-Victorious), Max Kanter z Davide Ballerinim (Astana Qazaqstan Team), Danny van Poppel, który może liczyć na Jonasa Kocha i Ryana Mullena (BORA-hansgrohe), Ethan Vernon (Israel – Premier Tech), David Dekker (Arkéa – B&B Hotels), Giovanni Lonardi (Team Polti Kometa) czy Enrico Zanoncello (VF Group – Bardiani CSF – Faizanè).

Spokojnie, nie zapomniałem o polskiej nadziei na ten wyścig. Stanisław Aniołkowski (Cofidis) również ma szanse by wysoko zafiniszować na niejednym etapie, acz warto pamiętać, że to trzytygodniowy debiut Polaka i nie wiadomo jak zachowają się jego nogi w drugiej części wyścigu. Oby było dobrze, acz nie ma co pompować balonika.

Ktoś mądry zapytałby jeszcze „A gdzie Biniam Girmay?”. Erytrejczyka z Intermarché – Wanty pomijałem dotychczas nie bez powodu – 24-latek zdaje się być bowiem nieco bardziej wszechstronnym zawodnikiem niż wszyscy wcześniej wymienieni i to może być jego mocna strona. Jeśli popularny Bini będzie wysoko kończył płaskie etapy i dołoży do tego walkę na tych uznanych przez organizatorów za pagórkowate to stać go na wywalczenie cyklamenu. Podobne podejście przez lata prezentował zresztą także Andrea Vendrame (Decathlon AG2R La Mondiale Team), a do grona „szybkich, acz wytrzymałych” świetnie pasuje też debiutujący w wielkim tourze Laurence Pithie (Groupama-FDJ).

A co jeśli sprinterzy będą się regularnie dzielić etapami i przez to żaden nie wyrobi sobie wielkiej przewagi? Przy takim założeniu, a także w sytuacji gdy część z najszybszych się wycofa, teoretycznie istnieje szansa, że koszulka punktowa trafi do kogoś z faworytów wyścigu. Każdy z nas jest bowiem sobie w stanie wyobrazić, że Tadej Pogačar (UAE Team Emirates) nagle wygrywa 7 etapów uznawanych za pagórkowate czy górskie, a to może wystarczyć do pogodzenia sprinterów. To oczywiście mało realny scenariusz, ale warto o nim pamiętać.


Wszystko o 107. Giro d’Italia:

Poprzedni artykułRonde de l’Isard 2024: Sam Maisonobe z życiowym sukcesem
Następny artykułNowy lider Pucharu Prezydenta Grudziądza – kim jest Szymon Bęben? [wypowiedzi]
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments