fot. Giro d'Italia

Szósty etap Giro d’Italia oferował zawodnikom rozmaite możliwości, a wszystko zależało od taktyki poszczególnych zespołów. Na trasie z z Genui do Lukki oglądaliśmy emocjonujące widowisko, zwieńczone sukcesem czteroosobowej ucieczki. Z triumfu cieszył się dziś Benjamin Thomas z Cofidisu. 

La Corsa Rosa trwa w najlepsze. Dzisiejszy odcinek włoskiego wielkiego touru od samego początku nie zapowiadał się na typowy sprinterski etap. Podjazdy w pierwszej części trasy starali się wykorzystać zawodnicy Alpecin-Deceuninck, dyktujący wysokie tempo na czele grupy.

Niektórzy sprinterzy nie byli w stanie utrzymać się w peletonie i stracili z nim kontakt, jednak z czasem wszystko się połączyło. Na lotnej premii, ulokowanej na półmetku dystansu, najszybszy był Kaden Groves z Alpecin-Deceuninck. Kilku kolarzy zachowało jeszcze siły, by wysforować się na czoło wyścigu.

Byli to Benjamin Thomas, Michael Valgren, Enzo Paleni oraz Andrea Pietrobon, którzy odjechali peletonowi na około minutę. Mimo zaciętej pogoni w głównej grupie, przewaga stale utrzymywała się na wysokim poziomie i wszystko wskazywało na to, że o zwycięstwo powalczą dziś uciekinierzy. Sprinterom nie pomogły nawet bardzo mocne zaciągi pomocników w końcówce – triumf powędrował do Benjamina Thomas, choć gdyby nie praca Enzo Paleniego z Groupama-FDJ, niewykluczone, że kreskę jako pierwszy przeciąłby Andrea Pietrobon, który ostatnie kilometry przejechał bez zmian, a następnie zdecydował się na atak.

Ostatecznie o wygraną walczyli jednak dwaj doświadczeni kolarze – wspomniany Thomas oraz Michael Valgren.

– To było jak długi wyścig na dochodzenie na torze. Niesamowita ucieczka, jeszcze to do mnie nie dociera. W końcówce było bardzo ciężko, każda zmiana była na 100%. Dziesięć kilometrów przed metą, gdy mieliśmy 40-50 sekund przewagi z tylnym wiatrem, wiedzieliśmy, że możemy pokonać peleton. Jadąc 60 km/h, głównej grupie ciężko było nas złapać

– mówił w powyścigowym wywiadzie Benjamin Thomas.

Francuz przyznał, że po ataku Pietrobona nie zamierzał wychodzić na zmianę. Uratował go jednak młodszy rodak – Enzo Paleni – który uplasował się na czwartej pozycji.

W dwójkowym finiszu kolarzowi Cofidisu uległ natomiast Michael Valgren, dla którego był to wyjątkowy wynik. W 2022 roku Duńczyk upadł na zjeździe podczas Route d’Occitanie. W kraksie doznał między innymi poważnego złamania miednicy i zerwania więzadeł. Przez pewien czas nie wiadomo było, czy kiedykolwiek będzie w stanie wrócić do pełnej sprawności.

– To Giro, więc znaczy to dla mnie bardzo dużo. Kilka lat temu byłem bez kontraktu i drużyna bardzo mi wtedy pomogła. Cieszę się, że mogę się jej zacząć odwdzięczać w ten sposób. Jestem wdzięczny, że wciąż mogę być kolarzem

– powiedział na antenie Eurosportu Michael Valgren, dziękując ekipie EF Education-EasyPost.

Stracona szansa sprinterów

Na trzeci finisz z grupy z rzędu liczyli najszybsi (i przy okazji wytrzymali) zawodnicy w stawce. Przez pierwszą część etapu sytuację wydawała się kontrolować ekipa Alpecin-Deceuninck, jednak nie udało jej się okiełznać szalejących uciekinierów. Gdy liczba kilometrów pozostałych do mety malała, a przewaga wciąż utrzymywała się na niebezpiecznym poziomie, do pracy włączyły się inne drużyny, w tym Lidl-Trek.

– Liczyłem na lepszą współpracę w końcówce. Wykorzystaliśmy trzech naszych zawodników, by dogonić ucieczkę, bo wiedzieliśmy, że jest bardzo mocna. To stracona szansa

– mówił po etapie Jonathan Milan.

– Jechaliśmy mocno przez dwie godziny. Potem zwolniliśmy i uciekła naprawdę silna grupa. Być może taktyka Alpecinu, by jechać tak szybko na podjazdach, nie była dzisiaj najlepsza, bo nie byli w stanie dogonić uciekinierów

– przyznał lider wyścigu, Tadej Pogačar.

Głos w sprawie niepowodzenia peletonu zabrał również jeden z głównych faworytów do zwycięstwa na dzisiejszym etapie, Kaden Groves z Alpecin-Deceuninck, który zameldował się na odległej, 15. pozycji.

– Nie wiem, ucieczka była niesamowicie szybka, myślę, że trochę pomogły jej motocykle. Takie etapy zdarzają się od czasu do czasu. To była bardzo mocna ucieczka, prawdopodobnie rolę odegrał też wiatr w plecy

– powiedział w wywiadzie dla Eurosportu, dodając, że kolarzom Alpecin-Deceuninck w końcówce zabrakło sił.

Jak to w sporcie bywa, porażka jednych jest sukcesem drugich. W tym przypadku najszczęśliwszą osobą w Lukce był Benjamin Thomas. Premierowy zwycięzca-uciekinier w tegorocznym Giro d’Italia odniósł dziś swój pierwszy triumf na etapie wielkiego touru w karierze. Biorąc pod uwagę charakterystykę La Corsa Rosa i wielu głodnych zwycięstw kolarzy, mających już straty w klasyfikacji generalnej, można spodziewać się, że było to pierwsze z wielu powodzeń ucieczki na trasie Giro d’Italia 2024.

Poprzedni artykułORLEN Wyścig Narodów 2024: Wymagająca trasa tegorocznej edycji
Następny artykułNavarra Women’s Elite Classic 2024: Dominika Włodarczyk tuż za podium, zwyciężyła Hannah Ludwig
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Salazar
Salazar

Jak to w sporcie bywa, porażka jednych jest sukcesem drugich” – niedawno taką myśl wypowiedział tu w komentarzach kolega Marcraft i były uwagi, że to nie fair (fakt, że w momencie dużej kraksy tamto zdanie brzmiało dosyć brutalnie). Ale rzeczywiście jedni się cieszą, inni smucą.

Tu co nieco rozwesela mnie biadolenie sprinterów i odnoszę wrażenie, że większość ubolewa, że umknęła jedna szansa sprinterom. A i bardzo dobrze. Zwykle uciekinierzy tyrają przez 150 km i na 200m przed metą ich doganiają. To jest wtedy takie nieludzkie i przechodzi jakby bez echa. Natomiast udane ucieczki są dla mnie powrotem sprawiedliwości.

Taki Aleksandr Winokurow gdy śmiał na Polach Elizejskich uciec skutecznie ścigającym go chartom, czy u nas w TdP w Rzeszowie lub w Krakowie gdy ucieczka dojechała, czy wreszcie wczorajszy odjazd (szkoda że Gana nie dojechał we wtorek ): takie zdarzenia pamięta się długo i może nawet ogląda się wyścigi w nadziei, że coś podobnego komuś się uda.