Krajowe mistrzostwa 2021

0

W minionym tygodniu nie tylko w Polsce, lecz także w innych krajach odbyły się krajowe mistrzostwa w jeździe indywidualnej na czas oraz w wyścigach ze startu wspólnego.

W Polsce mistrzami ze startu wspólnego zostali Maciej Paterski i Karolina Karasiewicz, która wygrała także jazdę indywidualną na czas. Natomiast w elicie mężczyzn na czas Maciej Bodnar wręcz zmiótł konkurentów.

Wyścig o mistrzostwo Belgii wśród panów rozstrzygnął się na finiszu, który wygrał Wout van Aert, a na „czasówce” najlepszy okazał się Yves Lampaert. Podobnie jak w Polsce wśród kobiet dwa złote medale wywalczyła jedna zawodnicza, a była nią Lotte Kopecky.

We Francji zwyciężył Remi Cavagna, który udanie walczył ze sporą ekipą Groupama – FDJ. Dwa złote medale w Norwegii padły łupem Tobiasa Fossa, a takim samym wyczynem popisała się w Niemczech Lisa Brennauer. W elicie mężczyzn u naszych zachodnich sąsiadów triumfował Maximilian Schachmann.

Po solowym ataku tytuł mistrza Słowenii wywalczył Matej Mohoric. Co ciekawe podwójną mistrzynią tego kraju została… Eugenia Bujak, która od kilku lat reprezentuje słoweńskie barwy.

Dość nieoczekiwane rozstrzygnięcia w Holandii. Wyścigu nie ukończył Mathieu van der Poel, a mistrzem kraju został Timo Roosen. We Włoszech zwyciężył Sonny Colbrelli, a nowym mistrzem Hiszpanii jest Omar Fraile.

 

Kraj Elita mężczyzn start wspólny Elita kobiet start wspólny Elita mężczyzn ITT Elita kobiet ITT
Australia Cameron Meyer Sarah Roy Luke Plapp Sarah Gigante
Austria Patrick Konrad Kathrin Schweinberger Matthias Brändle Anna Kiesenhofer
Białoruś Stanislau Bazhkou Tatsiana Sharakova Yauheni Karaliok Tatsiana Sharakova
Belgia Wout van Aert Lotte Kopecky Yves Lampaert Lotte Kopecky
Kolumbia Aristobulo Cala Yeny Lorena Colmenares Walter Vargas Sérika Guluma
Chorwacja Viktor Potocki Maja Perinović Toni Stojanov Mia Radotić
Czechy Michael Kukrle Tereza Neumanova Josef Cerny Nikola Nosková
Dania Mads Wurtz Schmidt Amalie Dideriksen Kasper Asgreen Emma Norsgaard
Ekwador Jefferson Alexander Cepeda Miryam Maritza Nunez Jorge Montenegro Miryam Maritza Nunez
Estonia Mihkel Räim Rein Taaramäe Mari-Liis Mottus
Etiopia Hailemelekot Hailu Trhas Tesfay Hailemelekot Hailu Trhas Tesfay
Finlandia Joonas Henttala Antonia Gröndahl Matti Hietajärvi Tiina Pohjalainen
Francja Remi Cavagna Évita Muzic Benjamin Thomas Audrey Cordon-Ragot
Niemcy Maximilian Schachmann Lisa Brennauer Tony Martin Lisa Brennauer
Grecja Polychronis Tzortzakis Eleni Michali Tsavari
Węgry Viktor Filutas Erik Fetter Kata Blanka Vas
Islandia Rúnar örn Ágústsson Agusta Edda Bjornsdóttir
Izrael Vladislav Logionov Omer Goldstein Rotem Gafinovitz
Włochy Sonny Colbrelli Elisa Longo Borghini Matteo Sobrero Elisa Longo Borghini
Kazachstan Yevgeniy Fedorov Makhabbat Umutzhanova Daniil Fominykh Rinata Sultanova
Łotwa Toms Skujins Toms Skujins Dana Rožlapa
Litwa Ignatas Konovalovas Evaldas Šiškevičius Inga Češuliene
Luksemburg Kevin Geniets Christine Majerus Kevin Geniets Christine Majerus
Meksyk Eder Frayre Lizbeth Yareli Salazar Ignacio de Jesús Prado Adriana Barraza
Namibia Drikus Coetzee Vera Looser Drikus Coetzee Vera Looser
Holandia Timo Roosen Amy Pieters Tom Dumoulin Anna van der Breggen
Nowa Zelandia George Bennett Georgia Williams Aaron Gate Georgia Williams
Norwegia Tobias Foss Vita Heine Tobias Foss Katrine Aalerud
Panama Franklin Archibold Wendy Ducruex Christofer Robín Jurado Cristina Michelle Mata
Polska Maciej Paterski Karolina Karasiewicz Maciej Bodnar Karolina Karasiewicz
Portugalia Jose Neves Maria Martins Joao Almeida Daniela Campos
Rosja Artem Nych Seda Krylova Aleksandr Vlasov Tamara Dronova-Balabolina
Serbia Jelena Eric
Słowacja Peter Sagan Tereza Medveďová Ronald Kuba Nora Jenčušová
Słowenia Matej Mohoric Eugenia Bujak Jan Tratnik Eugenia Bujak
RPA Marc Oliver Pritzen Hayley Preen Ryan Gibbons Candice Lill
Hiszpania Omar Fraile Mavi García Ion Izagirre Mavi García
Szwecja Victor Hillerström Rundh Carin Winell
Szwajcaria Silvan Dillier Marlen Reusser Stefan Küng Marlen Reusser
Tajlandia Sarawut Sirironnachai Supaksorn Nuntana Peerapol Chawchiangkwang Phetdarin Somrat
Turcja Onur Balkan Ahmet Örken Ezgi Bayram
Ukraina Andrii Ponomar Mykhaylo Kononenko Valeriya Kononenko
USA Joey Rosskopf Lauren Stephens Lawson Craddock Chloe Dygert

Walka do ostatniego metra – Ron Rooni i Marceli Pera szaleli na ulicach Grudziądza [wypowiedzi]

0
fot. Irek Pyszora

Ostatni etap 33. Międzynarodowego Wyścigu Juniorów o Puchar Prezydenta Miasta Grudziądza zakończył się zwycięstwem Rona Rooniego z reprezentacji Estonii. 17-latek po całodniowej ucieczce zregenerował się w końcówce i zdołał jeszcze sięgnąć po zwycięstwie w sprincie. Blisko triumfu był także Marceli Pera, któremu zabrakło centymetrów do wygrania całego wyścigu. Porozmawiałem z oboma juniorami na temat ich występu w Grudziądzu.

Nazwisko Rona Rooniego wyraźnie wyróżniało się na liście startowej jeszcze przed startem 33. Międzynarodowego Wyścigu Juniorów o Puchar Prezydenta Miasta Grudziądza. Wszystko za sprawą tego, że reprezentant Estonii na co dzień ściga się dla Decathlon AG2R La Mondiale U19 Team, czyli jednej z najlepszych drużyn na świecie dla tej kategorii wiekowej. 17-latek szybko pokazał, że będzie groźny – najpierw zebrał bonifikatę na 1. etapie, później stanął na podium 2. odcinka, zaś ostatniego dnia znalazł się w ucieczce dnia, a po jej złapaniu zdołał jeszcze wygrać finisz z peletonu. W związku z tym poprosiłem młodego Estończyka o podsumowanie swojego występu w Polsce i porównanie naszego wyścigu UCI z imprezami rozgrywanymi na zachodzie.

To były ciężkie 4 dni ścigania. Rywale, przede wszystkim ci z Polski, okazali się być bardzo mocni. Swoje dokładały także zagraniczne reprezentacje narodowe. Od początku działo się przez to wiele i trzeba było jeździć bardzo czujnie. Ostatniego dnia postawiłem przez to na odjazd, jechałem przed peletonem przez dobre 70 kilometrów, a po złapaniu tylko dzięki pomocy kolegów potrafiłem jeszcze znaleźć się w dobrej pozycji i sięgnąć po zwycięstwo.

W przyszłym tygodniu wybieram się do Belgii, gdzie będę już startował w barwach mojej drużyny, czyli Decathlon AG2R. Ściganie tam wnosi wiele do mojego doświadczenia, które przydało się tu, na polskich szosach. Stawka tutaj była bardzo mocna, trasy zaskakująco ciekawe jak na to co mi mówiono przed przyjazdem i tak naprawdę jedynym mankamentem były liczne kraksy. To wymagało od nas wyjątkowej ostrożności, bo w połączeniu z wysokimi prędkościami trzeba było dawać z siebie 100% by wygrać choć jeden etap

— przyznawał Ron Rooni, zwycięzca etapu w Grudziądzu.

Cały wyścig wygrał Szymon Bęben, który przejął koszulkę lidera w Świeciu i obronił ją zajmując 3. miejsce na ostatnim odcinku. Bardzo blisko odebrania mu jej na ostatnim odcinku był broniący tytułu w klasyfikacji generalnej Marceli Pera (KTK Kalisz), który sięgnął po triumf jako pierwszoroczny junior, a w swoim drugim starcie w grudziądzkiej imprezie zakończył zmagania na 2. miejscu.

Chciałem pojechać o wiele lepiej, to jedno miejsce na finiszu na pewno boli w serduszku, ale nie poddaje się i myślę, że następne wyścigi będą jeszcze lepsze. Dziś miałem łapać bonifikaty, ale pojechał odjazd, więc stwierdziliśmy z kolegami, że czekamy na finisz. Było nas tylko trzech, być może nieco mi zabrakło drużyny tak mocnej jak rok temu

— opowiadał na gorąco Marceli Pera.

Młody kolarz zdradził mi, że było bardzo blisko by sięgnął po końcowy triumf i może mówić o sporym pechu. Choć jeśli chodzi o specjalizację 18-latek nie jest typowym sprinterem to był bardzo pewny siebie przed finiszem w Grudziądzu, ale kilometr przed metą stracił pozycję w peletonie i mimo atomowej końcówki ostatnia prosta okazała się być dla niego nieco za krótka by wyprzedzić rywali. Tuż przed nim metę przeciął Szymon Bęben (rozmowa z kolarzem SMS Świdnica pod tym linkiem) i to on wygrał cały wyścig, a Marceli musiał zadowolić się 2. lokatą.

Gdyby nie incydent na rondzie mógłbym wygrać, a przynajmniej wskoczyć na 1. miejsce w generalce. Rywal z Czech wywiózł mnie na niespełna kilometr przed metą, niemal doszło do kraksy i musiałem od nowa przechodzić do czoła grupy. Gdyby prosta była dłuższa być może wygrałbym wyścig

— kontynuował Marceli Pera.

Młody kolarz z KTK Kalisz jest drugorocznym juniorem, a to oznacza, że nie mogło zabraknąć rozmowy na temat przyszłości. Wypytałem 18-latka zarówno o jego plany startowe, główne cele i marzenia, jak i to w jakim zespole widzi się w następnym sezonie.

Mam prosty cel – chcę się ścigać w międzynarodowym klubie. Zanim to jednak nastąpi chcę pojechać na Mistrzostwa Świata czy pokazać się z dobrej strony na Pucharach Narodów oraz innych wyścigach UCI

— zakończył 2. zawodnik 33. Międzynarodowego Wyścigu Juniorów o Puchar Prezydenta Miasta Grudziądza.

Tegoroczna edycja jedynego polskiego wyścigu UCI dla juniorów pokazała, że biało-czerwoni bez kompleksów mogą rywalizować ze swoimi rówieśnikami z zagranicy. Szymon Bęben, Marceli Pera, Wojciech Płonka, Marcin Włodarski, Antoni Biłyk, Wiktor Gałdyn, Michał Strzelecki, Szymon Wrona i wielu innych pokazało się w czołówkach etapów, acz warto też pamiętać, że na tym nie kończy się lista polskich talentów. Część zawodników miała gdzieś pecha, inni mieli podczas wyścigu nieco inne role, ale finalnie konfrontacja biało-czerwonych z zagranicznymi rywalami wyglądała naprawdę solidnie i to napawa optymizmem na przyszłość. Wielka w tym zasługa klubów, trenerów i sponsorów, bez których nie byłoby polskiego kolarstwa. Warto o tym pamiętać.

Z Grudziądza Jakub Jarosz

Nowa wersja napędu SRAM Red AXS – jeszcze oficjalnie nie wydana – zaobserwowana na 1. etapie Giro d`Italia

0
fot. Lidl-Trek

Internet obiegły zdjęcia nowego, najwyższego napędu SRAMA w wersji Red AXS; zobaczmy, co więcej dało się „podejrzeć” na rowerach ekip, które ten zestaw testują. Pogłoski o powstaniu ulepszonej wersji najwyższej klasy napędu pojawiały się już od jakiegoś czasu – teraz można było zobaczyć, czym on się charakteryzuje. Nowa wersja napędu zaobserwowana została na rowerach Visma-Lease a Bike, Lidl-Trek oraz BORA-hansgrohe. Jedynie Movistar korzystał z bieżącej wersji osprzętu.

Nowy AXS charakteryzuje się zmienionym, bardziej ergonomicznym kształtem i wykorzystaniem wydrążonych materiałów dla „zbicia” wagi zestawu. „Wydrążenia” widać i na tylnej przerzutce, na zaciskach, na zębatkach oraz na łańcuchu – na każdym z tych elementów są dodatkowe otwory, zmniejszające wagę.

Ergonomię chwytu, co oczywiste, najbardziej widać na dźwigniach hamulców, które mocno odbiegają kształtem od obecnego zestawu. Są one dłuższe i bardziej zakrzywione, mają też mniejszą głębokość i wyraźne, przekątne wgłębienie, ułatwiające chwyt. Kluczową zmianą w dźwigni jest przesunięcie głównego punktu obrotowego do góry, co wraz z wycięciem ku górze, ma ułatwiać hamowanie w górnych chwycie na kierownicy. Na samym dole dźwigni pojawiło się też charakterystyczne zakrzywienie, pozwalające na łatwiejsze hamowanie w dolnym chwycie. Da się też zauważyć małe wycięcie na gumowej osłonie na górze – ale jeszcze nie udało się ustalić, do czego ma ono służyć.

Pozostałe elementy zestawu także przeszły kosmetyczne zmiany; w korbie zmodyfikowano kształt pająka. Kaseta pozostaje 12 rzędowa. Na Giro D`Italia wszystkie zespoły, korzystające z nowego zestawu SRAM`a miały kasety 10-36 z zębatkami 54/41. Sporą zmianę da się zauważyć w łańcuchu; ma nie tylko dodatkowe otwory, co jeszcze ma zewnętrzne, dodatkowe ogniwa. Tylna przerzutka, także na rzecz zbicia wagi, ma więcej otwartej przestrzeni, wyciętej w miejscu łączącym górną i dolną część mechanizmu. Przednia, większa zębatka ma także dodatkowe wycięcia. Przednia przerzutka nie przeszła dostrzegalnych modyfikacji.

Dużą zmianę widać na hamulcach i tarczach hamulcowych; te są znacznie bardziej wydrążone, niż poprzedni model, także zaciski mają znacznie większy prześwit między tamą a tłokami, które także mają dodatkowe wycięcia po dwóch stronach.

Na chwilę obecną są to wszystkie dostrzeżone zmiany; na ich potwierdzenie i dokładne przybliżenie musimy poczekać na oficjalną informację od amerykańskiego producenta.

Giro d’Italia 2024: Eddie Dunbar opuszcza wyścig

fot. GreenEDGE Cycling

65 kilometrów przed metą 2. etapu 107. Giro d’Italia walka Eddiego Dunbara o klasyfikację generalną włoskiej trzytygodniówki zakończyła się. Irlandczyk upadł, poniósł duże straty, acz ukończył zmagania. Między etapami okazało się jednak, że 27-latek jest kontuzjowany i nie będzie mógł kontynuować jazdy.

Eddie Dunbar przed rokiem zajął 7. miejsce w klasyfikacji generalnej Giro d’Italia. Wielu wierzyło, że Irlandczyk wróci do Włoch po poprawę tamtego rezultatu, choć ten sezon był dla niego mocno pechowy. Cóż, już po 2 dniach wiemy, że niefart nie opuścił 27-latka z Team Jayco AlUla, który z kontuzją prawej rzepki i licznymi otarciami musiał wycofać się z rywalizacji.

Dla Eddiego Dunbara to kolejne wycofanie się z wyścigu w tym sezonie. Wcześniej po upadku opuścił Volta a la Comunitat Valenciana, podczas UAE Tour złamał rękę, a także nie dotarł do końca Tour de Romandie. Irlandczyk jest 2. zawodnikiem, którego nie mamy już w peletonie 107. Giro d’Italia – wcześniej stawkę opuścił Robert Gesink (Team Visma | Lease a Bike).

Przez krainę risotto – zapowiedź 3. etapu Giro d’Italia 2024

0
Giro d'Italia 2024 / RCS Sport

Po tym, jak klasyfikacji generalnej tegorocznego Giro d’Italia nadany został wstępny, choć sugestywny porządek, czas na tymczasową zmianę dekoracji. Dziś peleton włoskiego wielkiego touru żegnać się będzie z pełnym kontrastów Piemontem, a przeprawę przez krainę ryżowych pól zwieńczy pierwszy pojedynek sprinterów.

Poniedziałkowy etap Giro należy do tych bardziej prostolinijnych pod względem przebiegu i scenariusza. W jego ramach uczestnicy wyścigu przemierzać będą południowo-zachodnią część Niziny Padańskiej, pomiędzy Novarą a Fossano pokonując 165 kilometrów i 831 metrów przewyższenia.

W typowo rolniczym pejzażu, głównymi atrakcjami przez wiele kilometrów pozostaną wyeksponowane już w niedzielę uprawy ryżu i winnice, podczas gdy za bardziej konkretne punkty odniesienia posłużą 4. kategorii podjazd w Lu (3,4 km, śr. 3,8%), lotne premie w Massio (78,8 km od startu) i Cherasco (143,9 km) oraz premia Intergiro w Montegrosso d’Asti (97,1 km).

Przy tym wszystkim sam finisz w Fossano jawi się dość interesująco – szczególnie jako pierwsza dedykowana sprinterom końcówka tegorocznej odsłony włoskiego wielkiego touru. Punkt wytyczający bezpieczną strefę finałowych 3 kilometrów bezpośrednio poprzedza bowiem krótki podjazd (1,6 km, śr. 5,3%), który solidnie przetestuje zgranie pociągów rozprowadzających i czujność samych sprinterów. Można się spodziewać, że przepychanki trwać będą już na dojeździe do jego podnóża, tym bardziej, że zainteresowane wysokim miejscem w peletonie będą także drużyny czołowych kolarzy klasyfikacji generalnej.

Podjazd sam w sobie nie jest tak wąski czy kręty jak sugerować może plan, ale niewielki błąd ciągle wystarczy, by wykoleić marzenia o etapowym sukcesie sporej grupy zawodników.

Finałowe 3 kilometry są płaskie, a kluczowym punktem jest ciasny nawrót 1400 metrów od mety. Kolarze finiszować będą na długiej prostej.

Oto, co na temat 3. etapu 107. edycji Giro d’Italia napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Etap 3, 6 maja: Novara > Fossano (165 km | 831 m)

Pętlę po Piemoncie, tym razem w jego najbardziej płaskim wydaniu, zamknie odcinek z Novary do Fossano. Na dystansie 165 kilometrów uczestnicy wyścigu pokonają zaledwie 831 metrów przewyższenia, co wskazuje na pierwszy pojedynek sprinterów, przy czym warto zwrócić uwagę na krótkie wzniesienie ze szczytem 3000 metrów od linii mety. Na pewno będzie ono miało wpływ na charakter poniedziałkowej końcówki.

Pogoda

Poniedziałkowy poranek będzie w Piemoncie deszczowy, ale prawdopodobieństwo opadów w okolicach rozpoczęcia etapu powinno spaść do ok. 25%. Temperatura do 18 stopni Celsjusza w najcieplejszym momencie dnia.

Faworyci

Zaletą pierwszego sprintu w wielkim tourze jest to, że niewiele trzeba wiedzieć.

Tim Merlier (Soudal-Quick Step) jest oczywistym typem, bo jako jedyny sprinter potrafił w tym sezonie zdominować kluczowe z jego punktu widzenia imprezy. Finisz na długiej prostej poprzedzony szczyptą chaosu jak najbardziej mu odpowiada.

Z prawdopodobnych kandydatów do zwycięstwa, Jonathan Milan (Lidl-Trek) będzie najbardziej zmotywowany, a jemu również powinien pasować charakter dzisiejszej końcówki. 23-letni Włoch dysponuje ogromną mocą i wsparciem jednej z najlepszych w tego rodzaju terenie drużyn, ale sam też potrafi bardzo skutecznie rozpychać się łokciami.

Kaden Groves (Alpecin-Deceuninck) ma bardzo dobre relacje z Giro d’Italia i więcej niż solidną ekipę, ale w tym sezonie nie pokazał niemal nic.

Olav Kooij (Visma | Lease a Bike) nie rozpoczął tegorocznego Giro najszczęśliwiej, co mogło mieć różnorodny wpływ na jego formę i morale. 22-letni Holender pewnie wolałby, aby dzisiejsza meta zlokalizowana była nieco bliżej podjazdu, ale w swój dzień jest też piekielnie szybki w klasycznym, “bulwarowym” sprincie. Im większy chaos, tym wyżej wyceniam jego szanse.

Na pierwszy rzut oka w dobrej formie wydaje się być Caleb Ewan (Jayco AlUla), ale jego podejście hit or miss ostatnimi czasy rzadko przynosi oczekiwaną nagrodę.

W kolejce po etapowy sukces ustawią się dziś również Fabio Jakobsen, Tobias Andresen (dsm-firmenich PostNL), Phil Bauhaus (Bahrain-Victorious), Danny van Poppel (Bora-hansgrohe), Matteo Trentin, Alberto Dainese (Tudor Pro Cycling), Fernando Gaviria (Movistar), Biniam Girmay (Intermarche-Circus-Wanty), Ethan Vernon (Israel-Premier Tech) i Max Kanter (Astana Qazaqstan).

Na specjalne wyróżnienie za wiosenne dokonania zasługuje Laurence Pithie (Groupama-FDJ), dla którego dzisiejsza końcówka najprawdopodobniej okaże się zbyt prostolinijna, ale już teraz warto wyrobić w sobie nawyk obserwowania tego ekscytującego zawodnika.

Giro d’Italia 2024: Klasyfikacja generalna po 2. etapie

0
fot. Giro d'Italia / Zac Williams

Za nami dwa stosunkowo selektywne etapy Giro d’Italia. Choć ogłaszanie zwycięzcy czy podium włoskiej trzytygodniówki na tym etapie wyścigu byłoby wielkim nadużyciem to wyraźnie widać jacy zawodnicy przyjechali w najlepszej formie na start, a kto poniósł już straty. Przyjrzyjmy się zatem klasyfikacji generalnej po pierwszym weekendzie.

2. etap Giro d’Italia przyniósł nam sporą selekcję w czołówce wyścigu. O ile jeszcze pierwszego dnia do walki stanęli nie tylko górale, ale i puncherzy, o tyle na Santuario di Oropa większość tych drugich poniosła już niemałe straty. Oczywiście wysoko pozostaje jeszcze wciąż kilku zawodników, po których ciężko spodziewać się walki w perspektywie pełnych trzech tygodni, acz obecny układ sił mniej więcej pokazuje już kto się będzie liczył w walce o zwycięstwo, podium czy czołową „10”.

Tadej Pogačar (UAE Team Emirates) już po 2 dniach zmagań ma 45 sekund przewagi nad kolejnym zawodnikiem i zapewne ta różnica będzie się tylko zwiększała, o ile Słoweniec nie będzie miał pecha bądź kryzysu. Zgodnie z przewidywaniami za jego plecami o podium walczą Geraint Thomas (INEOS Grenadiers) i Daniel Felipe Martínez (BORA-hansgrohe), którzy to wyrobili sobie pewną przewagę nad pozostałymi rywalami.

Jeśli chodzi o największych przegranych pierwszych dwóch etapów to Romain Bardet (Team dsm-firmenich PostNL) traci już 2,5 minuty, jeszcze więcej w wyniku defektów stracił wczoraj Antonio Tiberi (Bahrain-Victorious). Przeszło 4 minuty straty zanotował już Thymen Arensman (INEOS Grenadiers), a o największym pechu może mówić Eddie Dunbar (Team Jayco AlUla) – Irlandczyk wczoraj leżał i w efekcie tego ma już ponad 6 minut straty do lidera.

Klasyfikacja generalna po 2. etapie (czołowa „20” + wybrani kolarze):

1  POGAČAR Tadej UAE Team Emirates 7:08:29
2  THOMAS Geraint INEOS Grenadiers 0:45
3  MARTÍNEZ Daniel Felipe BORA – hansgrohe ,,
4  UIJTDEBROEKS Cian Team Visma | Lease a Bike 0:54
5  RUBIO Einer Movistar Team ,,
6  FORTUNATO Lorenzo Astana Qazaqstan Team 1:05
7  LÓPEZ Juan Pedro Lidl – Trek 1:09
8  HIRT Jan Soudal Quick-Step 1:11
9  CHAVES Esteban EF Education – EasyPost 1:24
10  O’CONNOR Ben Decathlon AG2R La Mondiale Team ,,
11  LUTSENKO Alexey Astana Qazaqstan Team ,,
12  STORER Michael Tudor Pro Cycling Team 1:31
13  BAUDIN Alex Decathlon AG2R La Mondiale Team 1:38
14  CONCI Nicola Alpecin – Deceuninck 1:42
15  VANSEVENANT Mauri Soudal Quick-Step ,,
16  CARUSO Damiano Bahrain – Victorious 1:50
17  SCHACHMANN Maximilian BORA – hansgrohe 1:58
18  ZANA Filippo Team Jayco AlUla 2:05
19  NARVÁEZ Jhonatan INEOS Grenadiers 2:07
20  POZZOVIVO Domenico VF Group – Bardiani CSF – Faizanè 2:31
21  PLAPP Luke Team Jayco AlUla ,,
22  BARDET Romain Team dsm-firmenich PostNL ,,
26  TIBERI Antonio Bahrain – Victorious 2:48
27  PELLIZZARI Giulio VF Group – Bardiani CSF – Faizanè 2:51
28  PARET-PEINTRE Aurélien Decathlon AG2R La Mondiale Team 2:58
29  PIGANZOLI Davide Team Polti Kometa 3:04
30  LIPOWITZ Florian BORA – hansgrohe 3:06
33  ARENSMAN Thymen INEOS Grenadiers 4:07
36  DUNBAR Eddie Team Jayco AlUla 6:20
38  QUINTANA Nairo Movistar Team 6:32
48  MAJKA Rafał UAE Team Emirates 8:04
72  FOSS Tobias INEOS Grenadiers 18:06

 


Wszystko o 107. Giro d’Italia:

Giro d’Italia 2024: Bez rekordu na Santuario di Oropa

fot. UAE Team Emirates

Wiele osób przed 2. etapem Giro d’Italia zastanawiało się czy Tadej Pogačar poprawi najlepszy w historii czas podjazdu pod Santuario di Oropa, który od 25 lat należy do Marco Pantaniego. Po zakończeniu rywalizacji szybko poznaliśmy odpowiedź i brzmi ona „nie” – Słoweniec był wolniejszy o 24 sekundy.

To był 5 raz, kiedy to w ciągu ostatnich nieco ponad 3 dekad Santuario di Oropa pojawiła się jako meta etapu ze startu wspólnego podczas Giro d’Italia. Rekordzistą tej wspinaczki od 1999 roku pozostaje Marco Pantani i po tegorocznym przejeździe ten stan rzeczy się nie zmieni – jego 17:04 na ostatnich 6600 metrach wciąż jest wynikiem, do którego nikt się nawet nie zbliżył.

Tadej Pogačar na pokonanie najbardziej stromego odcinka Santuario di Oropa potrzebował o 24 sekundy więcej niż legendarny Pirat. Wynik Słoweńca jest jednak 2. w historii, albowiem ten o 12 sekund poprawił rezultat Toma Dumoulina z 2017 roku. Pełne zestawienie przygotował lubujący się w tego typu statystykach ammattipyöräily.

Ronde de l’Isard 2024: Joseph Pidcock wygrywa ostatni etap, Darren van Bekkum generalkę

0
fot. Ronde de l'Isard

Zwycięstwem Josepha Pidcocka zakończył się piąty, ostatni etap tegorocznego Ronde de l’Isard. Całą 46. edycję francuskiej etapówki dla orlików wygrał Darren van Bekkum, a 16. miejsce w niej zajął Mateusz Gajdulewicz.

Ostatni etap tegorocznego Ronde de l’Isard prowadził z Pamiers do Saint-Girons, a na 135 kilometrach w oczy rzucał się przede wszystkim jeden podjazd mający swój szczyt na niespełna 40 kilometrów przed metą – Col du Portel (16,5 km; 5,8%). Sam dojazd na kreskę był całkowicie płaski.

fot. Procyclingstats

Trzyosobową ucieczkę dnia na ostatnim etapie utworzyli Alessio Cialone (Vendée U), Louis Sparfel (CC Étupes) i Matthieu Lavignac (OCF Team Legend Wheels). U podnóża Col du Portel (16,5 km; 5,8%) panowie mieli jeszcze prawie 5 minut przewagi, ale wówczas z tyłu zaczęły się ataki, które sprawiły, że ta szybko stopniała. To zasługa m.in. 3. w klasyfikacji generalnej Jarna Widara (Lotto Dstny Development), na którego przyspieszenie osobiście reagować musiał lider Darren van Bekkum (Team Visma | Lease a Bike Development).

Przy malejącej przewadze na solową akcję z przodu zdecydował się Alessio Cialone i rzeczywiście młody Francuz bardzo długo utrzymywał około minuty przewagi nad grupą faworytów, w której jechało ledwie kilkunastu zawodników. Niestety dziś wśród nich nie było Mateusza Gajdulewicza (Vendée U), który został w drugim peletonie.

Finalnie Alessio Cialone został złapany na 3 kilometry przed metą, a o losach wygranej zadecydował sprint z małej grupy. Ten najlepiej wykonał Joseph Pidcock (Trinity Racing), czyli brat Toma, dla którego to pierwsza wygrana w wyścigu UCI w tym sezonie. W pierwszej grupie metę przeciął Darren van Bekkum, który tym samym został zwycięzcą klasyfikacji generalnej.

W końcowym zestawieniu doszło w niedzielę do kilku istotnych zmian – przede wszystkim w czołówce na metę nie dotarł wicelider Robin Donzé (Tudor Pro Cycling Team U23), który w efekcie spadł na 9. miejsce. Szwajcar dotarł na metę po ponad 4 minutach w grupie razem z Mateuszem Gajdulewiczem, który po finałowym etapie awansował na 16. miejsce w końcowej klasyfikacji generalnej.

Wyniki 5. etapu 46. Ronde de l’Isard:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com

La Gazzetta: Tour de France 2026 wystartuje z Barcelony

fot. UAE Team Emirates

Czy Grand Depart Tour de France powróci na Półwysep Iberyjski? Z informacji La Gazzetta dello Sport wynika, że w 2026 roku Wielka Pętla wystartuje z katalońskiej Barcelony.

Organizatorzy Tour de France zdążyli nas przyzwyczaić do rozpoczynania swojego wyścigu poza granicami Francji. Ostatnie edycje Wielkiej Pętli startowały z Kopenhagi i Bilbao – zagraniczne Grand Depart okazały się ogromnym sukcesem, a przy trasie oglądaliśmy tysiące kibiców.

W tym roku największy wyścig na świecie również nie rozpocznie się we Francji. Peleton ruszy do rywalizacji z Włoch, a konkretnie z Florencji. Dopiero przyszłoroczna edycja Tour de France wystartuje z Francji – wyścig rozpocznie się na północy kraju, w Lille.

Amaury Sport Organisation, odpowiadająca za organizację Wielkiej Pętli, rozmawia z miastami na temat kolejnych Grand Depart. Jak poinformowała La Gazzetta dello Sport, bardzo możliwe, że już za dwa lata wyścig powróci na Półwysep Iberyjski. Tym razem start miałby odbyć się w Barcelonie.

Byłoby to trzecie rozpoczęcie Tour de France na Półwyspie Iberyjskim w historii – w 1992 roku wyścig startował z San Sebastian, a przed rokiem w Bilbao.

Daria Pikulik 5. w Belgii, wygrane Alexandra Kristoffa i Jakuba Mareczki – przegląd wyników z niedzieli

0
fot. Human Powered Health

W ten weekend miejsce miała cała masa wyników. Wiele z nich relacjonowaliśmy dla Państwa w osobnych artykułach, ale na koniec niedzieli warto w jednym miejscu zebrać wydarzenia z pomniejszych imprez. W nich m.in. z dobrej strony pokazała się Daria Pikulik, która zajęła 5. miejsce w Trofee Maarten Wynants.

Początek maja to okres, kiedy kibice kolarstwa nie mają na co narzekać. Jedynym problemem zdaje się być długość doby, która jest za krótka by móc śledzić wydarzenia ze wszystkich aren. Giro d’Italia i piękna wygrana Tadeja Pogačara, niesamowicie interesujące, deszczowe Tro-Bro Léon, juniorski Wyścig Pokoju z wieloma polskimi akcentami czy kolejny dobry wynik Marcina Budzińskiego, tym razem w norweskim Ringerike GP to tylko część wyścigów, o których pisaliśmy osobno w niedzielę, tymczasem teraz zróbmy krótki przegląd wydarzeń z pozostałych imprez.

Daria Pikulik wciąż na fali

Po sobotnim GP Eco-Struct, w którym Polka zajęła 3. miejsce, tym razem kolarka Human Powered Health stanęła na starcie 15. edycji Trofee Maarten Wynants. Belgijska jednodniówka pierwszej kategorii była poprowadzona po stosunkowo płaskich rundach wokół Helchteren i zakończyła się sprintem z peletonu. Ten wygrała Anniina Ahtosalo (Uno-X Mobility), a 5. miejsce zajęła Daria Pikulik.

Wyniki 15. Trofee Maarten Wynants:

W Belgii rywalizowali także panowie. Na rundach wokół Brugii rozegrano kolejną edycję Elfstedenronde, wyścigu, którego historia sięga II Wojny Światowej. W tym wyścigu od początku zapowiadało się na rozstrzygnięcie w formie sprintu z dużego peletonu, ale to niestety zaburzyła spora kraksa mająca miejsce na 2100 metrów przed metą. Upadł w niej m.in. Gerben Thijssen (Intermarché – Wanty), co potencjalnie mogło wpłynąć na wyniki rywalizacji.

Chaotyczny finisz z podzielonej nieco grupy potrafił na swoją korzyść obrócić za to 36-letni Alexander Kristoff (Uno-X Mobility), dla którego to pierwszy triumf w tym sezonie. Podium uzupełnili utalentowany Jarne Van de Paar (Lotto Dstny) i Pierre Barbier (Philippe Wagner/Bazin).

Wyniki Elfstedenronde 2024:

We Włoszech po wygraną sięgnął za to Jakub Mareczko (Team Corratec – Vini Fantini). Nieczęsto wspominamy o wynikach z imprez drugiej kategorii, w których głównej roli nie odegrali Polacy, ale warto zauważyć, że dla włoskiego sprintera to 64. wygrana UCI w karierze, a zarazem dopiero pierwsza w tym sezonie i ledwie 4. na włoskiej ziemi w przeciągu całej przygody z zawodowym kolarstwem. Czy ten sukces odbuduje 30-letniego sprintera? Coraz trudniej w to wierzyć, ale warto go odnotować.

Wyniki 58. Circuito del Porto – Trofeo Arvedi:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com

Tadej Pogačar o wygranym etapie Giro d’Italia: „To było jedno z moich marzeń”

0
fot. UAE Team Emirates

O spełnieniu kolejnego sportowego marzenia może mówić Tadej Pogačar. 25-letni Słoweniec wygrywając etap Giro d’Italia dołączył do elitarnego grona zawodników mających w swoim dorobku odcinki każdego z wielkich tourów. Ponadto kolarz UAE Team Emirates został dziś liderem włoskiej trzytygodniówki budując pewną przewagę nad najgroźniejszymi rywalami.

Po pierwszym etapie, gdzie Tadej Pogačar musiał uznać wyższość dwójki innych zawodników, dziś Słoweniec nie dał już najmniejszych szans konkurencji. Pomimo defektu u podnóża finałowej wspinaczki 25-latek dzięki wydatnej pomocy kolegów z UAE Team Emirates, w tym Rafała Majki, sięgnął po pewne zwycięstwo na szczycie Santuario di Oropa zostając 108. kolarzem w historii posiadającym wygrane etapy każdego z wielkich tourów.

To było jedno z moich marzeń po zwycięstwie etapowym w Tour de France. Czekałem tylko na ten jeden etap Giro d’Italia, zawsze to było w mojej głowie. Niewielu kolarzom się to udało, a w kolarstwie jest to wielka rzecz. To jest świetne

— przyznawał przed kamerami Tadej Pogačar.

25-latek u podnóża finałowej wspinaczki przebił oponę i wylądował na asfalcie. Jak jednak przyznaje nie wyprowadziło go to z równowagi, a także nie odczuwa żadnych skutków tego zdarzenia. Słoweniec czuje się dobrze i jest gotowy na obronę swojej różowej koszulki aż do mety w Rzymie.

Byłem całkiem spokojny. Wjechałem w dziurę i złapałem gumę. Popełniłem lekki błąd, bo chciałem zatrzymać się przed zakrętem, a nie po nim. Jednak w samochodzie krzyczeli, że trzeba to zrobić później. Upadłem, ale to nic poważnego. Zespół dobrze mnie wspomógł i doprowadził ponownie do peletonu

— kontynuował nowy lider 107. Giro d’Italia.

Tadej Pogačar nie dokonywał dokładnego rekonesansu finałowej wspinaczki i zdał się w tym temacie na doświadczenie swoich kolegów z ekipy i sztabu. Jak się okazuje plan co do miejsca ataku został zrealizowany praktycznie perfekcyjnie i teraz Słoweniec może spokojnie przystąpić do nieco prostszych etapów, gdzie jego głównym celem będzie czujna jazda, unikanie kraks i niespodziewanych strat.

Plan przewidywał atak gdzieś na 4,5 do 3,5 kilometra przed metą. Nie znałem zbyt dobrze tej wspinaczki, zaufałem w tej kwestii poradom. Poradziliśmy sobie bardzo dobrze. Chciałem dzisiaj odnieść zwycięstwo etapowe i przetestować swoje nogi. Marzeniem było zdobycie różu. Teraz możemy jechać z zespołem nieco bardziej zrelaksowani i starać się zachować bezpieczeństwo podczas sprintów

— zakończył Tadej Pogačar.

Teraz przed kolarzami 4 stosunkowo płaskie etapy, które prawdopodobnie zakończą się sprintem z peletonu. Wśród kolarzy czekających na nie jest debiutujący w wielkim tourze Stanisław Aniołkowski, z którym porozmawialiśmy na tę okoliczność – rozmowę znajdą Państwo pod tym linkiem. Tadej Pogačar czekać będzie za to na piątek, kiedy to rozegrana zostanie przeszło 40-kilometrowa jazda indywidualna na czas, po której różnice w klasyfikacji generalnej zapewne jeszcze bardziej wzrosną.


Wszystko o 107. Giro d’Italia:

Stanisław Aniołkowski – w przededniu pierwszej szansy [wywiad]

0
fot. Cofidis

Za nami pierwsze dwa etapy Giro d’Italia, lecz sprinterzy wciąż czekają na swoją pierwszą szansę. Na szczęście ta pojawi się już w najbliższy poniedziałek. Na szczęście, bo tym razem i my będziemy mieli na finiszach swojego przedstawiciela.

Chodzi rzecz jasna o Stanisława Aniołkowskiego, który trzy poprzednie sezony spędził na zapleczu najwyższej kolarskiej dywizji. I choć zarówno Bingoal, jak i Human Powered Health zapewniały mu starty choćby w prestiżowych belgijskich klasykach, to wielkie toury, także ze względów geograficznych, pozostawały poza ich zasięgiem. “Aniołek” dopiero w tym roku miał zatem choćby teoretyczną możliwość, by zaprezentować się kibicom w jednym z trzech najdłuższych kolarskich wyścigów w worldtourowym kalendarzu. 

I mógł skorzystać z niej przy pierwszej dostępnej okazji, ponieważ znalazł się w składzie Cofidisu już na pierwszy z tegorocznych wielkich tourów. Na razie jednak przekonuje się o tym, że dzień na wyścigu trzytygodniowym, przynajmniej na razie, nie różni się szczególnie od tego, czego doświadcza na innych wyścigach, w których ma okazję startować.

– Tak właściwie, to był mniej więcej taki sam dzień wyścigowy, jak inne. Oczywiście pomijając emocje, które były większe niż zazwyczaj i świadomość, że jest się częścią grandtourowego peletonu.

– mówił, gdy zadzwoniłem do niego kilka godzin po zakończeniu pierwszego etapu wyścigu. Etapu, na którym mistrz Polski z 2020 roku nie był szczególnie widoczny, ale nikogo raczej nie powinno to dziwić – nie taka jest jego rola w drużynie. Sam mówił o swoich sobotnich obowiązkach w ten sposób:

– Ogólnie, dziś nie miałem żadnych dodatkowych zadań. Jako ekipa mieliśmy zostawić swoich liderów na 30 kilometrów przed metą, na tym sztywnym podjeździe. Chłopaki rzeczywiście były tam z przodu, ja nie byłem szczególnie mocno zaangażowany w pracę tam. Jak już odpadłem, to miałem po prostu dojechać do mety w swojej grupie razem z innymi sprinterami i oszczędzać energię przed płaskimi etapami.

O realizację tego ostatniego celu z pewnością było mu o tyle łatwiej, że wtedy, gdy UAE Team rozpoczęło swoją pracę, poprzez którą wykończyło m.in. Romaina Bardeta, on był już z tyłu.

– Mocne tempo na pewno było na dojeździe do rundy w mieście, ale po chwili, tuż po tym, [nieco ponad 30 km przed metą – przyp. red.], jak rozpoczęliśmy pierwszą wspinaczkę pod Bivio di San Vito stworzyło się grupetto. Tam UAE jechało już z przodu, a podejrzewam, że tempo mocno podkręcili na podjeździe siedmiokilometrowym, więc ja już tego nie odczułem, bo byłem wtedy z pozostałymi sprinterami.

Przygotowania z problemami

Dla Aniołkowskiego już sam start w Giro d’Italia jest zwieńczeniem pewnej drogi. Nie chodzi tu tylko o tę długą, trwającą kilka lat, drogę do World Touru. Od utalentowanego 19-latka, który w barwach prokontynentalnego Verva Active Jet Team posmakował ścigania w elicie, przez kilkuletnią tułaczkę po polskich ekipach trzeciej dywizji, przełomowy rok w barwach CCC Development Team, aż po niekiedy naprawdę dobre, ale niekiedy także dość rozczarowujące występy po powrocie do Pro Conti.

To prawda, droga ta była całkiem wyboista, pełna wzlotów i upadków, ale gdy „Aniołek” w końcu trafił do World Touru, to ten nie przywitał go chlebem i solą. Wprawdzie Polak już w październiku, po zgrupowaniu organizacyjnym, wiedział, że dostanie swoją szansę w Giro d’Italia, ale później pojawiły się drobne komplikacje

– Miałem specyficzną kontuzję. To było złamanie zmęczeniowe, więc długo nie mogłem trenować, mimo tego, że praktycznie nic mnie nie bolało, nie miałem żadnych dolegliwości. Chodziłem o kulach, choć tak właściwie mogłem normalnie się przemieszczać, bez żadnego bólu. To było dość trudne, pod względem psychicznym, ale wszyscy mi powtarzali, żebym szedł za wskazówkami lekarzy i nie zaczynał zbyt wcześnie, bo kontuzja może się odnowić. Dlatego czekałem cierpliwie na to zielone światło, a gdy je dostałem, od razu zacząłem ciężko trenować, żeby wrócić jak najszybciej.

– opowiada, a gdy zapytałem go o to, czy wciąż czuje jakieś skutki kontuzji i wiążącej się z nim pauzy dodaje:

– Na pewno straciłem cały grudzień i listopad. W tych miesiącach zwykle buduje się bazę pod kolejne miesiące, a ja to ominąłem. Starałem się to nadrobić, ale trudno było to zrobić, bo dokładnie w tym samym momencie wchodziło się od razu na wyższą intensywność, a bez tej bazy nie było to łatwe. Późno wszedłem w ten sezon, ale myślę, że w tym momencie nie powinienem już tego aż tak odczuwać. Na pewno może mi brakować trochę takiej wytrzymałości, ale myślę, że teraz, gdy minęło już kilka miesięcy, zdążyłem już tymi wszystkimi treningami nadrobić braki.

Zasłużone zaufanie

Mimo tych przejściowych problemów Aniołkowski mógł liczyć na wsparcie szefów ekipy, którzy na bieżąco kontaktowali się z nim w sprawie jego kolejnych planów – w trakcie leczenia kontuzji przez cały czas dostawałem informację, że wciąż jestem brany pod uwagę, przy ustalaniu składu na Giro d’Italia. – mówi kolarz, który, choć przez moment wydawało się to niemal niemożliwe, wrócił do startów już w lutym, na UAE Tour, a później, jedynie z drobnymi korektami, po kolei odhaczał kolejne punkty planu przygotowanego dla niego w kalendarzu.

Dla nas, jako kibiców, najważniejsze jest jednak to, że nie było to puste nabijanie kolejnych kilometrów. Będąc na Bliskim Wschodzie, zajął 4. miejsce na jednym z etapów. Z kolei na Tirreno-Adriatico poszło mu tylko odrobinę gorzej – z Wyścigu Dwóch Mórz wrócił z jednym piątym miejscem.

– Rzeczywiście, nie jest najgorzej. Nawet zaskakująca była ta moja dyspozycja już w  pierwszych wyścigach. Może to dlatego, że ekipa nie narzucała na mnie żadnej presji. Mówili: “spokojnie przejedź ten wyścig, nie mamy wobec ciebie żadnych oczekiwań”. Dzięki temu łatwiej mi się jechało.

– W ten sposób dotarłem do Giro. Długo przygotowywałem się do tego wyścigu, kosztowało mnie to dużo poświęcenia i mam nadzieję, że ta forma będzie optymalna wtedy, kiedy będę tego potrzebował na sprinterskich etapach. Przede mną tak naprawdę osiem szans, patrząc na profile, choć oczywiście wszystko zależy też od tego, co będą robić inne drużyny, jak wysokie będzie tempo. Dziś widzieliśmy, że ściganie zaczyna się już od pierwszego etapu. Nikt nie czeka na trudniejszy trzeci tydzień

– relacjonował.

Wykorzystać szansę

Obecność Stanisława Aniołkowskiego na trasie Giro d’Italia dla niego samego jest ważnym doświadczeniem, jednak my – polscy kibice, do rodaków na trasach wielkich tourach zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Zazwyczaj jednak polscy zawodnicy pełnią przy takich okazjach rolę pomocników, podczas gdy 27-latek powinien dostać sporo szans dla siebie.

Owszem, po komunikacie prasowym Cofidisu można było mieć co do tego drobne wątpliwości. Wprawdzie zapowiadano walkę „Aniołka” na płaskich etapach, ale jednocześnie w kontekście tego typu odcinków wspominano także o Stefano Oldanim – Włochu, który w zeszłym roku kilka razy pokazał się na płaskich końcówkach. Jeśli wątpliwości te nie zniknęły, po przeczytaniu poprzednich akapitów tego tekstu, to teraz można je rozwiać. Tak, to właśnie Aniołkowski jest numerem jeden swojej ekipy na płaskie etapy tegorocznego wyścigu.

– Na tych typowo sprinterskich końcówkach zespół stawia na mnie. Oczywiście, Stefano wygrywał już etap na Giro, więc też będzie chciał się pokazać z dobrej strony. Będzie więc dostawał wolną rękę, ale raczej na tych trochę trudniejszych etapach. Na płaskich mam pokazywać się ja.

– zapewnia mój rozmówca, co oznacza, że już niebawem będzie miał okazję rzucić rękawicę m.in. Fabio Jakobsenowi, Timowi Merlierowi, Olavowi Kooijowi i Jonathanowi Milanowi. W rywalizacji tej będzie mógł liczyć na wsparcie kolegów, jednak to z pewnością nie będzie tak mocne, jak w przypadku wyżej wymienionych sprinterów.

– Koledzy z drużyny będą mnie wspierać – jest z nami Benjamin Thomas, czyli świetny torowiec i samo to sugeruje, że wie, jak to się robi. Jeśli będę się dobrze czuł, to myślę, że mogę liczyć również na pomoc Stefano Oldaniego. Jest kilku kolarzy, którzy mogą mnie wspomagać przy odpowiednim ustawieniu się w końcówce, ale raczej nie liczyłbym, że zrobimy taki typowy lead-out. Będę raczej szukał najlepszych sprinterskich pociągów na tym Giro, bo są tutaj ekipy, które przyjechały niemal wyłącznie po to, by rozprowadzać sprintera i liczyć na jego dobry wynik. Będę się starał w tym odnaleźć, bo wiem, że to udaje mi się najlepiej. Dobrze czuję się, gdy sam mogę wybierać, za kim chcę podążyć i zazwyczaj podejmuję dobre decyzję. Liczę na to, że to się uda także tym razem

– tłumaczy i z pewnością z niecierpliwością czeka na swoją pierwszą szansę na finisz w czołówce etapowej na wielkim tourze.

Ta nastąpi już w najbliższy poniedziałek, a kolejne w ciągu dwóch następnych dni. Sprinterzy dostaną bowiem do swojej dyspozycji całą pierwszą połowę pierwszego tygodnia Giro d’Italia. Liczymy na to, że kolarz Cofidisu zdąży w tym czasie udowodnić, że Cofidis stawiając na niego podjął najlepszą z możliwych decyzji.

Ringerike GP 2024: Marcin Budziński ponownie 4. w Norwegii

0
fot. Mario Stiehl / Mazowsze Serce Polski

Marcin Budziński z Mazowsze Serce Polski po raz kolejny uplasował się w czołowej „5” wyścigu z kalendarza Międzynarodowej Unii Kolarskiej. Tym razem zajął 4. miejsce w norweskim Ringerike GP. Zwyciężył Idar Andersen z Uno-X Mobility Development Team.

Weekend z norweskim ściganiem zakończył się klasykiem Ringerike GP. W przeciwieństwie do wczorajszego Sundvolden GP, dzisiejsze zmagania nie kończyły się na podjeździe, ale i tak były poprowadzone po trudnej trasie. Ulokowano na niej liczne pagórki, kilkukilometrowy, szutrowy odcinek oraz strome ścianki. Jedna z nich znalazła się na finałowej rundzie, pokonywanej pięciokrotnie.

Może być zdjęciem przedstawiającym tekst „Henefoss 70m fonelas km Hallingby 026.8km altitude Kiekken 47km 42 4o年 Sundvollen 65km Ho ee Mosengbakken one Feeding 0913km Knestang 9 Smeden Smeden 1217 line line line Finish clnish Finish Finish line Honefoss 0171”

W wyścigu wzięły udział dwie polskie ekipy – Mazowsze Serce Polski (Norbert Banaszek, Marcin Budziński, Tomasz Budziński, Konrad Czabok, Jakub Kaczmarek, Maksymilian Radosz) oraz Voster ATS Team (Radosław Frątczak, Mateusz Kostański, Piotr Maślak, Antoni Olszar, Artur Sowiński).

Od samego początku tempo wyścigu było wysokie, a na czele głównej grupy mocne tempo dyktowały silne, lokalne drużyny kontynentalne, na czele z kolarzami Uno-X Mobility Development Team. Po kilkudziesięciu kilometrach, na czoło wysforowała się niewielka ucieczka.

Mimo sporej, 5-minutowej przewagi, peleton stale miał wszystko pod kontrolą. Odjazd kontrolowali między innymi Maksymilian Radosz z Mazowsze Serce Polski oraz zawodnicy młodzieżówki Uno-X Mobility. Peleton mocno przerzedził się na trudnych odcinkach trasy – szutrze oraz następującej niedługo po nim stromej wspinaczce.

Ostateczna rozgrywka o zwycięstwo odbyła się na rundach w Hønefoss. Tam od rywali oderwali się Idar Andersen (Uno-X Mobility Development Team), zwycięzca Sundvolden GP) oraz Henrik Teslo Fjellheim (Sandvika Cycle Club). Między tymi zawodnikami rozstrzygnęła się kwestia triumfu, po który ponownie sięgnął Andersen.

Za plecami Norwegów toczyła się zażarta walka o trzecią pozycję. Mimo kontrataków, o najniższe miejsce na podium rywalizowała 30-osobowa grupa. W finiszu najszybszy był Anton Stensby (Team Coop – Repsol), a jako czwarty kreskę przeciął Marcin Budziński z Mazowsze Serce Polski. Dla Polaka jest to kolejny dobry wynik w tym sezonie.

Wyniki Ringerike GP 2024:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com

Najnowsze artykuły

Giro d’Italia 2024: Eddie Dunbar opuszcza wyścig

65 kilometrów przed metą 2. etapu 107. Giro d'Italia walka Eddiego Dunbara o klasyfikację generalną włoskiej trzytygodniówki zakończyła się. Irlandczyk upadł, poniósł duże straty,...

Polecane artykuły

Walka do ostatniego metra - Ron Rooni i Marceli Pera szaleli na ulicach Grudziądza [wypowiedzi]

Ostatni etap 33. Międzynarodowego Wyścigu Juniorów o Puchar Prezydenta Miasta Grudziądza zakończył się zwycięstwem Rona Rooniego z reprezentacji Estonii. 17-latek...