fot. UAE Team Emirates

O spełnieniu kolejnego sportowego marzenia może mówić Tadej Pogačar. 25-letni Słoweniec wygrywając etap Giro d’Italia dołączył do elitarnego grona zawodników mających w swoim dorobku odcinki każdego z wielkich tourów. Ponadto kolarz UAE Team Emirates został dziś liderem włoskiej trzytygodniówki budując pewną przewagę nad najgroźniejszymi rywalami.

Po pierwszym etapie, gdzie Tadej Pogačar musiał uznać wyższość dwójki innych zawodników, dziś Słoweniec nie dał już najmniejszych szans konkurencji. Pomimo defektu u podnóża finałowej wspinaczki 25-latek dzięki wydatnej pomocy kolegów z UAE Team Emirates, w tym Rafała Majki, sięgnął po pewne zwycięstwo na szczycie Santuario di Oropa zostając 108. kolarzem w historii posiadającym wygrane etapy każdego z wielkich tourów.

To było jedno z moich marzeń po zwycięstwie etapowym w Tour de France. Czekałem tylko na ten jeden etap Giro d’Italia, zawsze to było w mojej głowie. Niewielu kolarzom się to udało, a w kolarstwie jest to wielka rzecz. To jest świetne

— przyznawał przed kamerami Tadej Pogačar.

25-latek u podnóża finałowej wspinaczki przebił oponę i wylądował na asfalcie. Jak jednak przyznaje nie wyprowadziło go to z równowagi, a także nie odczuwa żadnych skutków tego zdarzenia. Słoweniec czuje się dobrze i jest gotowy na obronę swojej różowej koszulki aż do mety w Rzymie.

Byłem całkiem spokojny. Wjechałem w dziurę i złapałem gumę. Popełniłem lekki błąd, bo chciałem zatrzymać się przed zakrętem, a nie po nim. Jednak w samochodzie krzyczeli, że trzeba to zrobić później. Upadłem, ale to nic poważnego. Zespół dobrze mnie wspomógł i doprowadził ponownie do peletonu

— kontynuował nowy lider 107. Giro d’Italia.

Tadej Pogačar nie dokonywał dokładnego rekonesansu finałowej wspinaczki i zdał się w tym temacie na doświadczenie swoich kolegów z ekipy i sztabu. Jak się okazuje plan co do miejsca ataku został zrealizowany praktycznie perfekcyjnie i teraz Słoweniec może spokojnie przystąpić do nieco prostszych etapów, gdzie jego głównym celem będzie czujna jazda, unikanie kraks i niespodziewanych strat.

Plan przewidywał atak gdzieś na 4,5 do 3,5 kilometra przed metą. Nie znałem zbyt dobrze tej wspinaczki, zaufałem w tej kwestii poradom. Poradziliśmy sobie bardzo dobrze. Chciałem dzisiaj odnieść zwycięstwo etapowe i przetestować swoje nogi. Marzeniem było zdobycie różu. Teraz możemy jechać z zespołem nieco bardziej zrelaksowani i starać się zachować bezpieczeństwo podczas sprintów

— zakończył Tadej Pogačar.

Teraz przed kolarzami 4 stosunkowo płaskie etapy, które prawdopodobnie zakończą się sprintem z peletonu. Wśród kolarzy czekających na nie jest debiutujący w wielkim tourze Stanisław Aniołkowski, z którym porozmawialiśmy na tę okoliczność – rozmowę znajdą Państwo pod tym linkiem. Tadej Pogačar czekać będzie za to na piątek, kiedy to rozegrana zostanie przeszło 40-kilometrowa jazda indywidualna na czas, po której różnice w klasyfikacji generalnej zapewne jeszcze bardziej wzrosną.


Wszystko o 107. Giro d’Italia:

Poprzedni artykułStanisław Aniołkowski – w przededniu pierwszej szansy [wywiad]
Następny artykułDaria Pikulik 5. w Belgii, wygrane Alexandra Kristoffa i Jakuba Mareczki – przegląd wyników z niedzieli
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments