Krajowe mistrzostwa 2021

0

W minionym tygodniu nie tylko w Polsce, lecz także w innych krajach odbyły się krajowe mistrzostwa w jeździe indywidualnej na czas oraz w wyścigach ze startu wspólnego.

W Polsce mistrzami ze startu wspólnego zostali Maciej Paterski i Karolina Karasiewicz, która wygrała także jazdę indywidualną na czas. Natomiast w elicie mężczyzn na czas Maciej Bodnar wręcz zmiótł konkurentów.

Wyścig o mistrzostwo Belgii wśród panów rozstrzygnął się na finiszu, który wygrał Wout van Aert, a na „czasówce” najlepszy okazał się Yves Lampaert. Podobnie jak w Polsce wśród kobiet dwa złote medale wywalczyła jedna zawodnicza, a była nią Lotte Kopecky.

We Francji zwyciężył Remi Cavagna, który udanie walczył ze sporą ekipą Groupama – FDJ. Dwa złote medale w Norwegii padły łupem Tobiasa Fossa, a takim samym wyczynem popisała się w Niemczech Lisa Brennauer. W elicie mężczyzn u naszych zachodnich sąsiadów triumfował Maximilian Schachmann.

Po solowym ataku tytuł mistrza Słowenii wywalczył Matej Mohoric. Co ciekawe podwójną mistrzynią tego kraju została… Eugenia Bujak, która od kilku lat reprezentuje słoweńskie barwy.

Dość nieoczekiwane rozstrzygnięcia w Holandii. Wyścigu nie ukończył Mathieu van der Poel, a mistrzem kraju został Timo Roosen. We Włoszech zwyciężył Sonny Colbrelli, a nowym mistrzem Hiszpanii jest Omar Fraile.

 

Kraj Elita mężczyzn start wspólny Elita kobiet start wspólny Elita mężczyzn ITT Elita kobiet ITT
Australia Cameron Meyer Sarah Roy Luke Plapp Sarah Gigante
Austria Patrick Konrad Kathrin Schweinberger Matthias Brändle Anna Kiesenhofer
Białoruś Stanislau Bazhkou Tatsiana Sharakova Yauheni Karaliok Tatsiana Sharakova
Belgia Wout van Aert Lotte Kopecky Yves Lampaert Lotte Kopecky
Kolumbia Aristobulo Cala Yeny Lorena Colmenares Walter Vargas Sérika Guluma
Chorwacja Viktor Potocki Maja Perinović Toni Stojanov Mia Radotić
Czechy Michael Kukrle Tereza Neumanova Josef Cerny Nikola Nosková
Dania Mads Wurtz Schmidt Amalie Dideriksen Kasper Asgreen Emma Norsgaard
Ekwador Jefferson Alexander Cepeda Miryam Maritza Nunez Jorge Montenegro Miryam Maritza Nunez
Estonia Mihkel Räim Rein Taaramäe Mari-Liis Mottus
Etiopia Hailemelekot Hailu Trhas Tesfay Hailemelekot Hailu Trhas Tesfay
Finlandia Joonas Henttala Antonia Gröndahl Matti Hietajärvi Tiina Pohjalainen
Francja Remi Cavagna Évita Muzic Benjamin Thomas Audrey Cordon-Ragot
Niemcy Maximilian Schachmann Lisa Brennauer Tony Martin Lisa Brennauer
Grecja Polychronis Tzortzakis Eleni Michali Tsavari
Węgry Viktor Filutas Erik Fetter Kata Blanka Vas
Islandia Rúnar örn Ágústsson Agusta Edda Bjornsdóttir
Izrael Vladislav Logionov Omer Goldstein Rotem Gafinovitz
Włochy Sonny Colbrelli Elisa Longo Borghini Matteo Sobrero Elisa Longo Borghini
Kazachstan Yevgeniy Fedorov Makhabbat Umutzhanova Daniil Fominykh Rinata Sultanova
Łotwa Toms Skujins Toms Skujins Dana Rožlapa
Litwa Ignatas Konovalovas Evaldas Šiškevičius Inga Češuliene
Luksemburg Kevin Geniets Christine Majerus Kevin Geniets Christine Majerus
Meksyk Eder Frayre Lizbeth Yareli Salazar Ignacio de Jesús Prado Adriana Barraza
Namibia Drikus Coetzee Vera Looser Drikus Coetzee Vera Looser
Holandia Timo Roosen Amy Pieters Tom Dumoulin Anna van der Breggen
Nowa Zelandia George Bennett Georgia Williams Aaron Gate Georgia Williams
Norwegia Tobias Foss Vita Heine Tobias Foss Katrine Aalerud
Panama Franklin Archibold Wendy Ducruex Christofer Robín Jurado Cristina Michelle Mata
Polska Maciej Paterski Karolina Karasiewicz Maciej Bodnar Karolina Karasiewicz
Portugalia Jose Neves Maria Martins Joao Almeida Daniela Campos
Rosja Artem Nych Seda Krylova Aleksandr Vlasov Tamara Dronova-Balabolina
Serbia Jelena Eric
Słowacja Peter Sagan Tereza Medveďová Ronald Kuba Nora Jenčušová
Słowenia Matej Mohoric Eugenia Bujak Jan Tratnik Eugenia Bujak
RPA Marc Oliver Pritzen Hayley Preen Ryan Gibbons Candice Lill
Hiszpania Omar Fraile Mavi García Ion Izagirre Mavi García
Szwecja Victor Hillerström Rundh Carin Winell
Szwajcaria Silvan Dillier Marlen Reusser Stefan Küng Marlen Reusser
Tajlandia Sarawut Sirironnachai Supaksorn Nuntana Peerapol Chawchiangkwang Phetdarin Somrat
Turcja Onur Balkan Ahmet Örken Ezgi Bayram
Ukraina Andrii Ponomar Mykhaylo Kononenko Valeriya Kononenko
USA Joey Rosskopf Lauren Stephens Lawson Craddock Chloe Dygert

Jonathan Milan: „Wyjątkowo mi miło, bo moi rodzice byli obecni na mecie”

0
fot. Giro d'Italia

Jonathan Milan pewnie wygrał 4. etap Giro d’Italia i został nowym liderem klasyfikacji punktowej. Obrońca tytułu w tym zestawieniu nie krył wielkiej radości ze swojego sukcesu na ulicach Andory.

Niewiele zabrakło, a 4. etap tegorocznego Giro d’Italia nie zakończyłby się finiszem z dużego peletonu. Ten ubiec próbował Filippo Ganna (INEOS Grenadiers), który zaatakował na Capo Mele i samotnie pokonywał zjazdy w stronę mety. Finalnie jednak włoskiego specjalistę od jazdy indywidualnej na czas złapano, a o losach zwycięstwa zadecydowała walka sprinterów. Tu idealne rozprowadzenie wykonał Lidl-Trek, a Jonathan Milan dzięki atomowemu finiszowi wygrał swój 2. w karierze etap Giro d’Italia.

Widzieliśmy, jak Filippo Ganna jechał na pełnych obrotach na Capo Mele, ale na 900 metrów przed metą udało nam się przywrócić swoje nadzieje na wygraną. W pewnym sensie ten atak pomógł nam. Potem wszystko zależało od Simone Consonniego, który wykonał fantastyczne wyprowadzenie

— opowiadał na gorąco Jonathan Milan.

23-letni Włoch przejął teraz także prowadzenie w klasyfikacji punktowej, w której broni tytułu sprzed roku. Z pewnością przed sprinterem Lidl-Treka jeszcze wiele dni ciężkiej walki o ten trykot i kolejne etapowe triumfy, ale póki co Jonathan Milan może emocjonalnie świętować swoje piękne zwycięstwo

Czuję wiele emocji. Od początku mówiłem, że chcę tutaj wygrać i wszyscy w zespole wykonali swoją pracę doskonale. To wspaniałe uczucie ponownie wygrać etap Giro d’Italia. Koledzy z drużyny uwierzyli dziś we mnie. Co wyjątkowo miłe to fakt, że moi rodzice byli obecni na mecie

— zakończył Jonathan Milan.

Wczoraj włoski sprinter zajął 2. miejsce ustępując jedynie Timowi Merlierowi (Soudal Quick-Step). Jak się jednak okazuje w Lidl-Trek nie uznano tego za przegraną jakich wiele na wyścigach, a dokładnie przeanalizowano co można udoskonalić i plan ten wdrożono na 4. etapie. Opowiedział o tym Jasper Stuyven.

Wczoraj nie wszystko poszło idealnie, ale dzisiaj było lepiej. Tym razem wcześniej objęliśmy prowadzenie, być może wręcz zbyt wcześnie, ale to zadziałało. Jonny był niesamowicie silny. Myślę, że razem z Timem Merlierem jest najszybszy w tym peletonie

— mówił Jasper Stuyven, który podczas Giro d’Italia stanowi część pociągu sprinterskiego Jonathana Milana.


Wszystko o 107. Giro d’Italia:

Giro d’Italia 2024: Jonathan Milan wygrywa niesamowicie dynamiczny finisz

0
fot. Giro d'Italia / LaPresse

Jonathan Milan wygrał 4. etap Giro d’Italia. Kolarz Lidl-Treka okazał się być najlepszym w bardzo szybkim sprincie po zjeździe na ulicach Andory. Różową koszulkę bez zmian dzierżył będzie Tadej Pogačar.

We wtorek na kolarzy czekało 187 kilometrów między Acqui Terme a Andorą. Po drodze do pokonania było 2079 metrów przewyższenia, acz większość z nich znalazła się w pierwszej części, w tym na jedynej dziś górskiej premii pod Colle del Melogno (8,9 km; 4,3%). Twistem dzisiejszego, teoretycznie dedykowanego sprinterom etapu była z kolei wspinaczka pod Capo Mele (1,8 km; 4,4%), z której szczytu do mety pozostawały tylko 3 kilometry.

Tuż po starcie do przodu ruszyło czterech kolarzy, a byli to Filippo Ganna (INEOS Grenadiers), Stefan de Bod (EF Education – EasyPost), Lilian Calmejane (Intermarché – Wanty) i Francisco Muñoz (Team Polti Kometa). Do pracy w peletonie oddelegowani zostali za to Pieter Serry (Soudal Quick-Step) i Amanuel Ghebreigzabhier (Lidl-Trek).

Z uciekania dość szybko, bo już po około 20 kilometrach zrezygnował Filippo Ganna, który poczekał na peleton. Pozostała trójka kręciła zaś z przewagą mniej więcej 5 minut nie szarpiąc przesadnie mocno, acz i jadąc dynamiczniej niż wczoraj – średnia prędkość po dwóch godzinach wynosiła nieco ponad 42 km/h.

Na pierwszej lotnej premii w Calizzano za plecami czołowej trójki z peletonu najlepiej po oczka do klasyfikacji punktowej zafiniszował Kaden Groves (Alpecin-Deceuninck). Kilka oczek zdobył także jadący w cyklamenie Tim Merlier (Soudal Quick-Step) czy Biniam Girmay (Intermarché – Wanty). Niedługo później zaczęła się wspinaczka pod jedyną dziś górską premię, na której we mgle na czoło peletonu wyszedł Jan Tratnik (Team Visma | Lease a Bike).

Praca Słoweńca szybko przyniosła wymierne skutki – z peletonem dość wcześnie, na przeszło 100 kilometrów przed metą, pożegnał się m.in. Fabio Jakobsen (Team dsm-firmenich PostNL) czy Max Walscheid (Team Jayco AlUla). Problemem dla odpadających było jednak to, że zostawali z tyłu pojedynczo, wobec czego ewentualny powrót do peletonu mógł być bardzo utrudniony.

Górską premię wygrał Lilian Calmejane, który awansował na pozycję wicelidera tego zestawienia. Co jednak dla Francuza ważne to fakt, że posiadaczem tej koszulki jest dzierżący różowy trykot Tadej Pogačar, wobec czego to właśnie kolarz Intermarché – Wanty będzie zapewne w następnych dniach w zastępstwie nosił maglia azurra.

Niedługo później zaczęła się ulewa, w której tempo nieco spadło. To sprzyjało Fabio Jakobsenowi, który ze wsparciem swoich kolegów zdołał wrócić do peletonu. Tak zawodnicy dotarli do premii Intergiro, gdzie wygrał Francisco Muñoz, a z peletonu po oczka najskuteczniej zafiniszowali Olav Kooij (Team Visma | Lease a Bike), Biniam Girmay i Kaden Groves.

Chwilę później na mokrym zjeździe doszło do sporej kraksy, w której na asfalcie znaleźli się m.in. Biniam Girmay (Intermarché – Wanty), Ben O’Connor (Decathlon AG2R La Mondiale Team) czy Einer Rubio (Movistar Team). Najdłużej zbierał się Erytrejczyk, który miał wyraźny problem z powrotem na rower. 24-latek musiał samotnie gonić peleton, ale gdy tylko zaczął to robić ponownie uderzył o jezdnię na jednym z zakrętów. Po tym upadku wyścig dla Biniama Girmaya zakończył się.

Na około 60 kilometrów przed metą, tuż po ostatniej lotnej premii, na której sekundę bonifikaty zdobył Cian Uijtdebroeks (Team Visma | Lease a Bike), peleton podzielił się na 3 części. Nerwowe chwile musiał przeżywać m.in. Daniel Felipe Martínez (BORA-hansgrohe), który został w drugiej grupie, acz finalnie po kilku kilometrach wszystko się zjechało.

Bliżej mety do pracy włączyli się także kolarze Lidl-Treka, którzy powoli zbliżali się do wciąż uciekających Stefana de Boda i Francisco Muñoza. W międzyczasie przestało padać, a różnica spadła poniżej minuty i zatrzymała się na poziomie ledwie 25 sekund. Finalnie przygoda dwójki harcowników zakończyła się u podnóża Capo Mele (1,8 km; 4,4%), na 4800 metrów przed metą.

4 kilometry przed końcem rywali atakiem zaskoczyć spróbował Filippo Ganna (INEOS Grenadiers). Włoch szybko zyskał sporą przewagę nad peletonem, w którym pracował głównie Tudor Pro Cycling Team. Pod koniec wspinaczki zaczęły się skoki z głównej grupy – byłego mistrza świata w jeździe indywidualnej na czas próbowali dogonić m.in. Danny van Poppel (BORA-hansgrohe) i Andrea Pasqualon (Bahrain-Victorious), ale nie udało im się.

Na szczycie Filippo Ganna miał około 5-7 sekund przewagi nad peletonem, który zebrał się na zjazdach i rozpoczął szaleńczą pogoń. Pracą Lidl-Treka Włocha złapano na 500 metrów przed metą, a później rozpoczął się szalenie szybki sprint, który wygrał Jonathan Milan (Lidl-Trek). Podium etapowe uzupełnili dziś Kaden Groves (Alpecin-Deceuninck) i Phil Bauhaus (Bahrain-Victorious).

Wyniki 4. etapu 107. Giro d’Italia:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com

Giro d’Italia 2024: Biniam Girmay wypada z wyścigu po kraksach [wideo]

0
Kadr z transmisji udostępniony przez Intermarché - Wanty

Ależ pechowy to był dzień dla Biniama Girmaya! Erytrejczyk, który przyjechał na Giro d’Italia by walczyć o zwycięstwa etapowe oraz cyklamenową koszulkę już podczas 4. etapu musiał opuścić kolorową karawanę włoskiej trzytygodniówki. Wszystkiemu winne były 2 kraksy w krótkim odstępie czasu.

Tegoroczne Giro d’Italia rozpoczęło się całkiem dobrze dla Biniama Girmaya. Kolarz Intermarché – Wanty na pierwszych dwóch etapach zbierał pojedyncze oczka do klasyfikacji punktowej na lotnych premiach, a gdy wreszcie do głosu doszli sprinterzy to zajął 3. miejsce na etapie z metą w Fossano. Dzisiejszy etap prowadzący do Andory zdawał się być wprost stworzony dla Erytrejczyka za sprawą Capo Mele zlokalizowanego tuż przed metą.

Finalnie jednak Biniam Girmay nie powalczy już o etapowe zwycięstwa. Wszystkiemu winne były dwie kraksy, do których doszło w krótkim odstępie czasu. Najpierw Erytrejczyk zamieszał się w dużą kraksę, po której dość długo zbierał się do powrotu na rower, a gdy już zdołał wstać i rozpocząć pogoń za peletonem upadł ponownie na mokrym zjeździe i tym razem już nie było mowy o kontynuowaniu jazdy. Biniam Girmay jest tym samym 6. zawodnikiem, który opuścił tegoroczne Giro d’Italia.

Dyrektor Pucharu Prezydenta Grudziądza podsumowuje wyścig [wywiad]

0
fot. Irek Pyszora

Polskie kolarstwo tworzą przede wszystkim ludzie – ci, którym cały czas się chce działać, tworzyć, szukać sponsorów i innych partnerów oraz przede wszystkim poświęcać swój czas by na naszym podwórku cały czas coś się działo. Jedną z takich osób niewątpliwie jest Adam Sieczkowski – wiceprezes i trener ALKS Stali Grudziądz oraz dyrektor Międzynarodowego Wyścigu Juniorów o Puchar Prezydenta Miasta Grudziądza.

Po zakończeniu 33. edycji grudziądzkiej etapówki nie mogło zabraknąć rozmowy z jej dyrektorem, który został poproszony o podsumowanie zmagań. Przypomnijmy – wyścig ten to jedyna polska impreza z kalendarza UCI dla juniorów, a na starcie stanęło aż 31 zespołów – 19 zagranicznych i 12 polskich. Etapy co prawda wygrywali obcokrajowcy – kolejno Duńczyk Nicklas Jensen (Team Zealand Cycling – Kuehne+Nagel), Nicholas Van der Merwe (Reprezentacja Bułgarii), Roei Edinger (Reprezentacja Izraela) i Ron Rooni (Reprezentacja Estonii), ale w klasyfikacji generalnej na czele znalazło się dwóch Polaków – wygrał Szymon Bęben (SMS Świdnica), a drugi był Marceli Pera (KTK Kalisz).

To przede wszystkim, póki jeszcze nie do końca opadły emocje, jak by Pan podsumował w kilku zdaniach tegoroczną edycję?

Jestem niezwykle zadowolony z tegorocznej edycji. Cieszymy się, że ten wyścig wrócił na właściwe tory, do odpowiedniego poziomu sportowego po latach pandemii czy początku wojny na Ukrainie, gdzie mieliśmy problemy natury organizacyjnej i mieliśmy 3 lata przerwy od zmagań. W zeszłym roku wyścig powrócił, a w tym nabrał już właściwego tempa i uważam, że nie mamy się czego wstydzić jako Polacy.

W rozmowach z kierownikami poszczególnych ekip każdy chwalił wysoki poziom organizacyjno-sportowy tego wyścigu, także mi jako jego dyrektorowi zostaje cieszyć się, że się wszystko udało.

To prawda, ja znam to od strony rozmów z zawodnikami, którzy też podkreślali wysoki poziom sportowy. 31 ekip na starcie, czyli zaufanie jest spore i Pana jako organizatora ogranicza w tym momencie już tylko maksymalny rozmiar peletonu?

Mieliśmy ten problem, żeby wykorzystać we właściwy sposób ten limit. Musiałem niektórym odmawiać, inne ekipy zostały poproszone o start w 5-osobowych składach, byśmy zmieścili się w maksymalnym rozmiarze 176-osobowego peletonu. Na ostatnią chwilę wypadła nam ekipa z Finlandii, ale fakt, że zainteresowanie było naprawdę spore.

Myślę, że to był dobry wyścig, na który praktycznie wszyscy będą chcieli wrócić. Bardzo cieszy mnie też fakt, że etapy wygrywali kolarze z Danii, Bułgarii, Izraela czy Estonii – dla nich to jest przepustka na świat, a dla nas radość, że możemy promować tak ich, jak i siebie przez rywalizację na najwyższym poziomie.

Zagraniczni kolarze zgarnęli co prawda etapy, ale w klasyfikacji generalnej na czele znalazło się dwóch Polaków.

Jesteśmy gościnni, ale do pewnego momentu. Po cichu liczyłem, że w tym roku po raz pierwszy w historii ten sam kolarz wygra dwie kolejne edycje, Marceli Pera przed ostatnim etapem miał ten sam czas co lider, a o wygranej decydował ostatni finisz. Myślę, że to była bardzo ciekawa rywalizacja, w której losy wyścigu decydowały się na bonifikaty aż do samego końca.

Patrząc na poziom emocji, zadowolenie uczestników i ich opiekunów możemy sobie powiedzieć „do zobaczenia za rok”?

Niesamowicie napracowałem się w tym roku przy tej edycji, PESELu nie można oszukać, więc nie ukrywam, że jest coraz ciężej, ale przy takim zrozumieniu ze strony władz samorządowych i przede wszystkim służb takich jak policja czy straż udało nam się dość szczelnie zabezpieczyć ten wyścig, więc dzięki takim ludziom mam jeszcze siły by to organizować. Gdyby było inaczej, bez tego wsparcia bym się tego nie podjął, ale póki co mamy piękny wyścig i tym trzeba się cieszyć.


Słowem podsumowania – pozostaje nam zatem wiara, że zarówno partnerzy wyścigu, jak i osoby odpowiedzialne za jego organizację wciąż będą znajdowały w sobie siły i środki niezbędne do doprowadzania do kolejnych edycji tego wyścigu. Choć wiadomo, że rozmowa ta dotyczyła Międzynarodowego Wyścigu Juniorów o Puchar Prezydenta Miasta Grudziądza to zapewne jakąś część tych przemyśleń ma obecnie każdy organizator imprez w Polsce. Być może zabrzmi to nieco pompatycznie, ale na koniec mam krótki apel – doceniajmy tych, którym nadal się chce i szukajmy osób, które przejmą z czasem od nich pokoleniową pałeczkę.

W Grudziądzu rozmawiał Jakub Jarosz.

Tour de France 2024: Team Visma | Lease a Bike dokonuje rekonesansu szutrów

0
fot. Jumbo-Visma

Choć do Tour de France jeszcze kilka miesięcy to już teraz najlepsze zespoły sprawdzają trasy kolejnych etapów. Wśród tych, które praktycznie trzeba poznać, są szutry, które znalazły się na 9. etapie. Na rekonesans 14 sektorów wybrali się kolarze Team Visma | Lease a Bike.

Choć fragmenty szutrowe na trasie 111. Tour de France spotkały się ze sporą krytyką m.in. szefa Team Visma | Lease a Bike Richarda Plugge’a to trzeba się pogodzić z tym, że te trzeba będzie pokonać. Ekipy nie próżnują i w ramach przygotowań kolejne zespoły pojawiają się w okolicach Troyes, gdzie kolarze dokonują rekonesansu szutrów.

Tym razem film z tych stron na swoje media społecznościowe wrzuciła Team Visma | Lease a Bike. Matteo Jorgenson, Dylan van Baarle, Steven Kruiswijk, Tiesj Benoot i Sepp Kuss sprawdzili nierówne drogi, a zatem można podejrzewać, że każdy z nich znajduje się we wstępnej selekcji holenderskiej ekipy na 111. Tour de France. Według pierwszych informacji dołączyć do nich mają jadący obecnie Giro d’Italia Christophe Laporte oraz Jan Tratnik, a także wciąż wracający do zdrowia po poważnej kontuzji Jonas Vingegaard.

Thymen Arensman o przyczynach strat: „Głowa zawsze odgrywa jakąś rolę”

fot. INEOS Grenadiers

Thymen Arensman przyjechał na Giro d’Italia jako ostatni pomocnik Gerainta Thomasa i zarazem drugi lider INEOS Grenadiers, który miał jak najdłużej trzymać się w czołówce klasyfikacji generalnej. Holender szybko poniósł jednak straty, a teraz zdradził, że ich przyczyną były nie tylko kwestie fizyczne, ale i psychiczne.

Dziennikarze Eurosportu podeszli po 3. etapie do Thymena Arensmana by zapytać 24-latka o to co się wydarzyło na pierwszych dwóch odcinkach oraz jak się czuje. Ten nie owijał w bawełnę i wprost zdradził, że jego strata wynosząca obecnie aż 4 minuty i 9 sekund do Tadeja Pogačara wynika nie tylko z nienajlepszej dyspozycji fizycznej, ale i kłopotów natury mentalnej.

Mogłoby być lepiej, ale jest jak jest. Miałem nadzieję, że pierwszego dnia będę trochę lepszy, ale wiem, że na początku wielkiego touru zawsze potrzebuję trochę czasu, aby się rozruszać. Pierwszy dzień też był dla mnie trochę rozczarowujący. Drugi był nieco lepszy. Poczułem się też trochę lepiej, miałem trochę więcej mocy w nogach. Niestety miałem też inne rzeczy na głowie, które mocno mi ciążyły psychicznie. To też nie ułatwia sprawy. Giro jest jeszcze długie. Szczególnie dotyczy to mnie w trzecim tygodniu. Po prostu będę dalej walczyć i dawać z siebie wszystko. Zespół nadal jest w bardzo dobrej sytuacji

— przyznawał Thymen Arensman.

Holender, który w 2022 roku zajął 6. miejsce w La Vuelta a España, a rok później zajął taką samą lokatę w klasyfikacji generalnej Giro d’Italia, wciąż wierzy w to, że będzie coraz lepiej. 24-latka mocno wspiera także zespół, który otoczył go odpowiednią opieką.

Głowa zawsze odgrywa jakąś rolę. Zwłaszcza, jeśli podczas takiej wspinaczki wytężysz organizm do absolutnych granic, zwłaszcza przez pierwsze dwa dni. Wtedy bywa bardzo ciężko. To bardzo trudne, jeśli nie jesteś w pełni zaangażowany mentalnie, ale myślę, że teraz wszystko idzie ku lepszemu. Będę dalej dawał z siebie wszystko, będę dalej walczył. Mam szczęście – po prostu jeżdżę w bardzo fajnym zespole. W pełni mnie wspierają i we mnie wierzą. Już po pierwszym etapie zaopiekowali się mną bardzo dobrze. To pomaga. Dlatego po prostu walczę i daję z siebie wszystko

— dodał Thymen Arensman.

Rok temu 24-letni Holender w końcowej klasyfikacji generalnej stracił 6 minut i 5 sekund. Choć obecnie zajmuje lokatę w czwartej „10” to widać, że różnice wciąż są małe, a jeśli ten wejdzie na swój szczyt możliwości to zakończenie zmagań w czołówce jest możliwe. Z pewnością liczy na to cały sztab INEOS Grenadiers.


Wszystko o 107. Giro d’Italia:

Wspomnienie San Remo – zapowiedź 4. etapu Giro d’Italia 2024

Milano-Sanremo 2024 / RCS Sport

Poniedziałkowy odcinek tegorocznego Giro d’Italia zakończył się spodziewanym sprintem, ale poza tym niewiele miał w sobie z przewidywalnej procesji. Dziś peleton włoskiego wielkiego touru czeka sentymentalna podróż do wspomnień z trasy pierwszego monumentu, a pewien elokwentny Walijczyk bardzo liczy, że dzieciak w różowym na chwilę sobie odpuści.

190 kilometrów to nie Mediolan-San Remo, ale ciągle wystarczy, by być drugim najdłuższym etapem pierwszego tygodnia 107. edycji Giro d’Italia. Trasa, prowadząca ze słynącego z wód termalnych już w czasach Imperium Rzymskiego Acqui Terme do jeszcze mniejszej Andory, liczy ponad 2000 metrów przewyższenia. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem pozostaje jednak drugi z rzędu sprint z niewielkim twistem w finale.

Oto, co na temat 4. etapu 107. edycji Giro d’Italia napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Etap 4, 7 maja: Acqui Terme > Andora (187 km | 2079 m)

Terme w nazwie słusznie wskazuje na pierwsze spotkanie z Apeninami, ale Andora jest już bardzo myląca. W ramach 4. etapu peleton włoskiego wielkiego touru przemierzać będzie Ligurię, w okolicach półmetka osiągając wyraźną dominantę w postaci podjazdu pod Colle del Melogno (8,9 km, śr. 4,3%).

Swój prawdziwy charakter wtorkowy odcinek ujawni jednak dopiero po 130 kilometrach, kiedy na wysokości Savony peleton wjedzie na doskonale znaną z Mediolan-San Remo nadmorską szosę Via Aurelia. Rywalizację tego dnia zwieńczy wspinaczka na pierwszy z trzech Capi – Capo Mele (1,8 km, śr. 4,4%), po zjeździe z którego zlokalizowana jest meta.

Pogoda

Marcowy Mediolan-San Remo coraz rzadziej bywa deszczowy, ale maj w tej części Italii to już inna historia. Dotąd peleton włoskiego wielkiego touru zdołał omijać złą pogodą, która nawiedziała Piemont w poprzednich tygodniach, ale wiele wskazuje na to, że we wtorek szczęśliwa passa dobiegnie końca.

W czasie startu w Acqui Terme szanse wystąpienia opadów wynoszą ok. 80%, na liguryjskim odcinku trasy ponad 50%. Temperatura powietrza w najcieplejszym momencie dnia wyniesie 16 stopni Celsjusza.

Faworyci

Pierwszy finisz z peletonu tegorocznego Giro dał solidne wskazówki odnośnie hierarchii wśród biorących udział w wyścigu sprinterów, ale ostatecznie okazał się dość wyrównanym pojedynkiem. Jak będzie tym razem?

Stawianie na Tima Merliera (Soudal-Quick Step) już wczoraj było bezpieczne, a finisz w Fossano tylko to potwierdził. Belg jest w znakomitej formie i nie przeszkadzają mu krótkie podjazdy, a do tego podejmuje lepsze od rywali decyzje.

Nie odrzucam argumentów tych, którzy twierdzą, że Jonathan Milan (Lidl-Trek) był wczoraj jeszcze mocniejszy, ale… no właśnie, w finiszu z peletonu równie istotne są dokonywane w ułamkach sekund wybory. Dzisiejsza końcówka pozostawia mniej miejsca na taktyczne przepychanki, ale potencjalnie prędkość wyjściowa będzie wyższa, co teoretycznie faworyzuje lepiej żeglujących na kołach rywali sprinterów.

Tworzy to splot okoliczności, w których zazwyczaj świetnie odnajduje się Olav Kooij (Visma | Lease a Bike), ale wysokie umiejętności rozgrywania takich końcówek – jeśli forma dopisze – posiadają także Caleb Ewan (Jayco AlUla), Sebastian Molano (UAE Team Emirates), Alberto Dainese (Tudor Pro Cycling) i Danny van Poppel (Bora-hansgrohe).

Dobre występy z poniedziałku na pewno będą chcieli powtórzyć Tobias Lund Andresen (dsm-firmenich PostNL), Jenthe Biermans (Arkea-B&B Hotels), Ethan Vernon (Israel-Premier Tech) i Stanisław Aniołkowski (Cofidis), a Kaden Groves (Alpecin-Deceuninck) i Laurence Pithie (Groupama-FDJ) staną na starcie zmotywowani, by tym razem spisać się nieco lepiej.

Patrick Lefevere toczył spór o pieniądze z organizatorami Giro d’Italia

fot. Giro d'Italia

Patrick Lefevere ma ostatnio naprawdę ciekawą serię w swoich cotygodniowych felietonach publikowanych na łamach Het Nieuwsblad. Szef Soudal Quick-Step tym razem opowiedział o swoim drobnym konflikcie z RCS Sport, czyli organizatorem Giro d’Italia. Ten dotyczył udziału Remco Evenepoela w zeszłorocznej edycji.

Spór na linii Patrick Lefevere – RCS Sport dotychczas nie był przez nikogo wyciągany publicznie. Jak się jednak okazuje zakulisowo trwał pewien drobny konflikt, który dotyczył opłaty startowej za udział Remco Evenepoela w zeszłorocznej edycji Giro d’Italia. Jak się okazuje organizatorzy włoskiej trzytygodniówki zaoferowali belgijskiej ekipie pewne pieniądze za udział Belga w ich wyścigu, a potem ich nie wypłacili tłumacząc się, że ten go nie ukończył. Sytuację tę obszernie wytłumaczył teraz Patrick Lefevere.

Dla Remco Giro to oczywiście niedokończona sprawa, po tym jak musiał zrezygnować w zeszłym roku z powodu covida. Jak wiemy, organizatorzy – słusznie – oskarżyli nas wówczas o to, że nie poinformowaliśmy ich osobiście, że Remco nie może kontynuować jazdy. To było bardzo emocjonalne i bardzo włoskie. Według dyrektora generalnego RCS, Mauro Vegniego, różowa koszulka odeszła jak un ladro nella notte – złodziej w nocy. W efekcie jeszcze kilka miesięcy temu toczył się na ten temat spór finansowy z RCS. Ponieważ Remco nie ukończył Giro, nie chcieli nam zapłacić uzgodnionej opłaty startowej. Myślałem, że to nonsens, ponieważ słowo „pieniądze na start” mówi wszystko – to pieniądze na start. Nie chcę być w tej kwestii zbyt cyniczny, ale nikt nie może twierdzić, że Remco nie odegrał swojej roli chłopca z plakatów podczas Giro, biorąc na siebie filmy promocyjne czy wywiady przed i w trakcie wyścigu

— napisał w swoim felietonie Patrick Lefevere.

O jakiej kwocie mowa? Tego szef Soudal Quick-Step nie chce ujawnić wprost, ale jednocześnie przyznaje, że wystarczyłoby to na zatrudnienie dodatkowego zawodnika do jego ekipy. Można zatem spodziewać się, że chodziło o 50-100 tysięcy euro, czyli minimalną pensję oraz pewne koszty związane z utrzymaniem kolarza już w trakcie sezonu.

Remco otworzył przecież wyścig w rewelacyjny sposób od wygranej w jeździe na czas. To nie jest zatem tak, że Remco po prostu sobie odpuścił, on musiał się wycofać. Jednocześnie opłaty startowe nie są wielkimi sumami, ale nie zdradzę tajemnicy, gdy powiem, że w ekipie kolarskiej każdy grosz się przyda. Aby podać rząd wielkości – pieniądze za Remco w Giro, a w praktyce suma za pakiet wyścigów RCS, mogły zapewnić, że wystarczy nam budżetu na dodatkowego zawodnika. Ostatecznie RCS zawarło coś w rodzaju polubownego rozwiązania – jeśli Remco ponownie pojedzie ponownie Giro to zapłacą nam także zaległą kwotę. To rozwiązanie, na które mogliśmy przystać

— zakończył Patrick Lefevere.

Wypowiedź 69-letniego Belga przypomina o temacie, o którym nie mówi się głośno na co dzień – tym jak organizatorzy walczą o obecność gwiazd na swoich wyścigach i odwrotnie – o tym, że za dzikie karty trzeba często zapłacić naprawdę duże kwoty. Aż chciałoby się zapytać z ciekawości ile kosztował tegoroczny udział Tadeja Pogačara w Giro d’Italia. To jednak zapewne pozostanie na zawsze tajemnicą.

Simon Carr wycofał się z Giro d’Italia

fot. Tour of the Alps

Dużą stratę poniósł zespół EF Education – EasyPost. Z wyścigu Giro d’Italia wycofał się Simon Carr.

Już od początku wyścigu widać było, że Brytyjczyk nie jest w pełni sił. Na pierwszym etapie stracił ponad 10 minut, a na drugim doszły jeszcze ponad 23 minuty. W klasyfikacji generalnej Simon Carr plasował się dopiero na 122. pozycji i był najniżej sklasyfikowany w swojej drużynie.

Okazało się, że słaba dyspozycja Carra spowodowana jest kontuzją kolana. 25-latek nie ukończył trzeciego etapu. W próbie generalnej przed Giro wygrał etap oraz klasyfikację górską. Liczył więc także na dobry występ w swoim trzecim starcie w tym tourze.

Obecnie najlepszym kolarzem EF Education – EasyPost jest Esteban Chaves. Kolumbijczyk zajmuje 11. pozycję ze stratą 1:26. Aktywnie w wyścigu jechali Andrea Piccolo i Mikkel Honore. Wycofanie się Simona Carra jest sporą stratą. Brytyjczyk został trzecim kolarzem, który pożegnał się z rywalizacją. Do trzeciego etapu nie przystąpił Eddie Dunbar (Team Jayco AlUla), a do drugiego nie wystartował Robert Gesink (Team Visma | Lease a Bike).

Puchar Polski 2024: Wyniki z Zamościa

0
fot. Toruński Klub Kolarski Pacific - Nestlé Fitness Cycling Team

Za nami II seria tegorocznego Pucharu Polski w kolarstwie szosowym. W zawodach organizowanych przez Klub Sportowy „Agros” Zamość rywalizował cały przekrój kategorii wiekowych – w sobotę odbyła się jazda indywidualna na czas, w niedzielę zaś wyścigi ze startu wspólnego.

Po pierwszej serii Pucharu Polski, którą był XXXVII Ogólnopolski Wyścig Kolarski „O Puchar Wójta Gminy Chrząstowice”, teraz cykl ten przeniósł się do województwa lubelskiego, a dokładnie do Zamościa oraz Krasnobrodu. To właśnie tam w sobotę rozegrano jazdę indywidualną na czas, której wyniki znajdą Państwo w poniższym tekście.

W elicie kobiet oraz wśród orliczek po wygraną sięgnęła Natalia Krześlak (TKK Pacific Nestle Fitness Toruń), która pokonała swoją klubową koleżankę Patrycję Lorkowską, zaś podium uzupełniła Anna Długaś (KK Ziemia Darłowska). Wśród orlików w pierwszej trójce znaleźli się kolejno Karol Stelmach (LKS Baszta Golczewo), Bartosz Skwarek (Stajnia Rowerowa Intercars Team) i Antoni Sokół (Kujawy Pomorze Team).

Wśród juniorów na 18-kilometrowej trasie rywali zdeklasował Franciszek Matuszewski (WLKS Krakus), który o prawie minutę pokonał Kacpra Chudego (Velotalent Team Sobótka) i Wiktora Czekay (LKS POM Strzelce Krajeńskie). Rywalizację ich rówieśniczek wygrała Gabija Jonaityte (Litwa), a na podium stanęły Zofia Jakubowska (KK Ziemia Darłowska) i Nadia Hartman (CZKKS Kolejarz-Jura Częstochowa).

Najlepszym juniorem młodszym w aż 119-osobowej stawce był Mateusz Błaszak (UKS TFP Jedynka Kórnik), który pokonał Igora Mitoraja (WMKS Olsztyn) i Oliviera Serafina (KK Ziemia Darłowska). Wśród dziewcząt z tej kategorii wiekowej wygrała Auguste Audinyte (Šilales SM DSK Kvaderna), a podium uzupełniły Maria Okrucińska (UKS Copernicus CCC Toruń) i klubowa koleżanka zwyciężczyni Auguste Mikutyte.

W najmłodszych kategoriach wygrywali Julian Obrusiewicz (UKS Ratusz Maszewo – młodzik), Oliwia Łyżwa (UKS Avatar – młodziczka), Justinas Kuizinas (Šilales SM DSK Kvaderna – żak) i Joanna Mucha (ŚFS Daleszyce – żakini).

PEŁNE WYNIKI JAZDY INDYWIDUALNEJ NA CZAS

W niedzielę rywalizowano w wyścigach ze startu wspólnego. Wśród kobiet obejrzeliśmy pełną dominację TKK Pacific Nestle Fitness Toruń – kolarki tego klubu zajęły aż 6 pierwszych miejsc, a na podium stanęły Natalia Krześlak, Patrycja Lorkowska i Zuzanna Chylińska.

Najdłuższy wyścig do pokonania mieli orlicy, którzy na rundach w sumie przejechali 125 kilometrów. O wygranej zadecydował dwójkowy finisz, który wygrał Antoni Muryj (Lubelskie Perła Polski), a drugi był Szymon Łapsa (TC Chrobry Scott Głogów). Podium z większego peletonu uzupełnił Antoni Sokół (Kujawy Pomorze Team).

Wśród juniorów także doszło do podziałów w stawce, a po wygraną sięgnął Kacper Chudy (Velotalent Team Sobótka), który pokonał Franciszka Matuszewskiego (WLKS Krakus) i Dawida Radkiewicza (WLKS Krakus). Najlepsza wśród ich rówieśniczek była Urszula Sipko (ALKS Stal Grudziądz), która w trójkowym finiszu pokonała Gabiję Jonaityte (Litwa) i Zofię Jakubowską (KK Ziemia Darłowska).

Rywalizacja juniorów młodszych zakończyła się walką z 4-osobowej grupki, którą wygrał Hubert Blokesz (Avatar Silesia Team), który wyprzedził Filipa Podgórskiego (LKS POM Strzelce Krajeńskie), a podium uzupełnił Franciszek Weżgowiec (CZKKS Kolejarz-Jura Częstochowa). Wśród dziewcząt z tej kategorii wiekowej zwyciężyła Maria Okrucińska (UKS Copernicus CCC Toruń), a kolejne metę przecięły Magdalena Polańska (Fundacja KK Agnieszka Skalniak) i Auguste Mikutyte (Šilales SM DSK Kvaderna).

W najmłodszych kategoriach wygrywali Mikołaj Klaczkowski (KLKS Azalia Brzóza Królewska – młodzik), Lena Ruszkiewicz (Avatar Silesia Team – młodziczka), Adam Brzozowski (Stajnia Rowerowa Intercars Team – żak) i Joanna Mucha (ŚFS Daleszyce – żakini).

PEŁNE WYNIKI WYŚCIGÓW ZE STARTU WSPÓLNEGO

Giro d’Italia 2024: Wypowiedzi najlepszych kolarzy 3. etapu

fot. Giro d'Italia

Trzeci etap był pierwszym pojedynkiem sprinterów na tegorocznym wyścigu we Włoszech. Po triumf sięgnął Tim Merlier, który na swoje drugie zwycięstwo w Giro czekał aż 3 lata.

Końcówka etapu w Fossano dostarczył nam wielu emocji. Na podjeździe na 3 kilometry przed metą namieszać próbował Tadej Pogačar. Lider wyścigu został doścignięty dopiero na niecałe 500 metrów przed finiszem. Przez to finisz był chaotyczny. Tim Merlier nieznacznie wyprzedził Jonathana Milana, który wcześniej wygrał dwie lotne premie.

Na podjeździe było trudno. Chciałem trochę się przesunąć, ale Bert Van Lerbeghe czekał za długo. Potem dobrze odnaleźliśmy się w peletonie. Zdążyliśmy wrócić na dobre pozycje, ale na finiszu byłem wystawiony na wiatr. Musiałem finiszować na 300 metrów przed metą, jechałem po lewej stronie, a Jonathan Milan po prawej. Wiedziałem, że będę pierwszy albo drugi. Na szczęście wygrał i było to moje najtrudniejsze zwycięstwo w karierze

– przyznał Belg, który na Giro d’Italia triumfował po raz pierwszy w 2021 roku.

Pojedynek o zwycięstwo z Timem Merlierem stoczył Jonathan Milan. Włoch miał udany początek sezonu i liczył na wygraną w swoim narodowym wyścigu. Na trzecim etapie zwyciężył dwie lotne premie, ale nie finiszował jako pierwszy na linii mety.

W końcówce było bardzo chaotycznie przez podjazd i atak Pogacara i Thomasa. Najpierw trochę straciliśmy, ale na pół kilometra przed metą wróciliśmy do czołówki. Udało mi się wykorzystać prędkość Matteo Trentina, ale Merlier lepiej finiszował ode mnie. Gratuluję mu i jutro muszę ponownie spróbować. Dzisiaj bardzo się bawiłem, a jutro pojawia się kolejna szansa na sprint

– powiedział Milan w wywiadzie na mecie.

Sprinter Lidl-Trek również nie wywalczył prowadzenia w klasyfikacji punktowej. Wygrał dwie lotne premie i był drugi na mecie, ale to nie wystarczyło. Cyklamenową koszulkę założył Tim Merlier. Dwaj kolarze zgromadzili tyle samo punktów, ale zdecydowała wygrana Belga na linii mety. Sprawdzamy jeszcze, co po zajęciu trzeciego miejsca powiedział Binian Girmay.

Trzecie miejsce w pierwszym sprincie na wyścigu napawa optymizmem. Pokazaliśmy, że mamy mocny zespół. Jestem zadowolony z miejsca na podium. Nie mogę się doczekać kolejnych etapów

– przyznał kolarz z Erytrei dla mediów społecznościowych swojej drużyny.

Czwarty etap z Acqui Terme do Andory pomimo kilku trudności także powinien zakończyć się sprinterskim finiszem. Zobaczymy, czy bohaterowie będą tacy sami, czy zrehabilitują się 6. Olav Kooij, 9. Fernando Gaviria, 12. Kaden Groves, 13. Caleb Ewan czy 14. Phil Bauhaus.

Giro d’Italia 2024: Tadej Pogačar po 3. etapie „Ten atak przypomniał mi moją młodość”

fot. INEOS Grenadiers

Jeśli w wyścigu jedzie Tadej Pogačar, to należy się spodziewać, że nie będzie spokojnie. Kolarz UAE Team Emirates mógł wygrać sprinterski etap w różowej koszulce. Aktywnie i czujnie w końcówce pojechał Geraint Thomas.

Giro d’Italia już słynie z tego, że bardzo trudno o klasyczne płaskie etapy dla sprinterów. Krótki podjazd na trzy kilometry przed metą sprowokował ataki. Jako pierwszy ruszył Mikkel Honore (EF Education EasyPost), a niespodziewanie skoczył za nim Tadej Pogačar. Lidera wyścigu nie chciał odpuścić także Geraint Thomas. Skończyło się na tym, że najdłużej przed peletonem jechał Pogačar. Słoweniec został już wyprzedzony praktycznie przez sprinterów, a niecałe 500 metrów przed linią mety.

Nie planowałem samotnie atakować. Pojechałem po prostu za Mikelem Honore. To była dobra sytuacja. Jechałem dalej mocno, ale nie wierzyłem, że uda się wygrać. Pomyślałem, że świetnie, że Geraint Thomas jest z nami. To mnie zaskoczyło i wzbudziło duży szacunek. Starałem się, ale 400 metrów to było jeszcze daleko. Miałem dobre nogi. Ten atak przypominał mi moją młodość. Tak się ścigałem z kolegami i to mi się podoba

– powiedział Słoweniec w wywiadzie na mecie etapu.

Lidera wyścigu nie chciał odpuścić Geraint Thomas. Walijczyk wcześniej już stracił sekundę do Tadeja Pogačara na lotnej premii, ale trzeba przyznać, że na poniedziałkowym odcinku jechał bardzo czujnie. Od razu zareagował na niekonwencjonalny ruch kolarza UAE Team Emirates. Potem dawał zmiany i odpuścił dopiero, jak peleton był za plecami czołowej dwójki.

Dzisiaj chcieliśmy się trzymać z dala od problemów. Koledzy wykonali świetną pracę. Widziałem, jak Pogačar reaguje na atak Honore. Pomyślałem, że oszalał, ale zdecydowałem się pojechać. On zaczyna mi działać na nerwy. Chciałem utrzymać jego koło i byłem zaskoczony, że zrobili tak dużą przewagę. Wiedziałem jednak, że się to nie uda. To dla mnie dobry początek Giro. Czuję się dobrze i mam nadzieję, że będzie tak dalej

– przyznał Geraint Thomas.

Po trzech etapach kolarz INEOS Grenadiers ma 46 sekund straty do Tadeja Pogačara. Jednak nie ma już takiego samego czasu, jak trzeci Daniel Felipe Martinez, jak to miało miejsce przed etapem do Fossano. Thomas nadrobił bowiem sekundę nad Kolumbijczykiem na lotnej premii, gdzie trzy sekund zebrał Ben Swift z grupy INEOS Grenadiers.

Najnowsze artykuły

Thymen Arensman o przyczynach strat: „Głowa zawsze odgrywa jakąś rolę”

Thymen Arensman przyjechał na Giro d'Italia jako ostatni pomocnik Gerainta Thomasa i zarazem drugi lider INEOS Grenadiers, który miał jak najdłużej trzymać się w...

Polecane artykuły

Jonathan Milan: "Wyjątkowo mi miło, bo moi rodzice byli obecni na mecie"

Jonathan Milan pewnie wygrał 4. etap Giro d'Italia i został nowym liderem klasyfikacji punktowej. Obrońca tytułu w tym zestawieniu nie krył wielkiej radości ze sw...