Giro d’Italia 2024: Nie tylko relegacja Tima Merliera – więcej kontrowersji wokół finału 11. etapu

fot. AlUla Tour

Soudal Quick-Step, zespół relegowanego wczoraj Tima Merliera, nie do końca zgadza się z wczorajszą karą wymierzoną w ich zawodnika. Jak się jednak okazuje to nie było jedyne kontrowersyjne zdarzenie podczas ostatnich kilometrów 11. etapu Giro d’Italia. Hugo Hofstetter głośno wypowiedział się o tym za co karę dostał Laurence Pithie.

11. etap 107. Giro d’Italia zakończył się pojedynkiem sprinterów, w którym najlepszy okazał się być Jonathan Milan. Drugi metę przeciął Tim Merlier, który jednak nie nacieszył się za długo miejscem na podium – sędziowie dość szybko podjęli decyzję o relegacji na koniec grupy belgijskiego sprintera za nieregulaminowy finisz. Jego ekipa Soudal Quick-Step nie zgadza się z taką decyzją.

Dojazd do hotelu był koszmarem. Tak naprawdę nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć za co ukarano Tima. To decyzja UCI i wierzymy, że ich zadaniem jest nie tylko karać, ale i pomóc ludziom zrozumieć, dlaczego podjęli taką decyzję

— krótko powiedział przedstawiciel ekipy cytowany przez Het Laatste Nieuws.

Tim Merlier został nie tylko relegowany, ale także otrzymał karę finansową w wysokości 500 franków szwajcarskich oraz zabrano mu 12 oczek z klasyfikacji punktowej, w obliczu czego jego strata do Jonathana Milana wzrosła już do 137 punktów praktycznie pozbawiając go nadziei na cyklamenową koszulkę. Belg nie był jednak jedynym karanym zawodnikiem – 500 franków szwajcarskich opłaty wymierzono także Laurence’owi Pithie’mu (Groupama-FDJ), a potencjalną przyczynę tego opowiedział mediom Hugo Hofstetter.

Kiedy droga zwęża się 5 kilometrów przed metą, on jako jedyny nie hamuje i skręca do środka. Nie przejmuje się innym. W pewnym momencie musimy zareagować i ukarać tego typu ruchy. Prawda jest jednak taka, że to, że ja mu coś powiem nic nie zmieni, bo odpowie, że to przecież nie jego wina

— mówił przed kamerą Eurosportu Hugo Hofstetter.

Ponadto kamery wyłapały jak Laurence Pithie zmienia tor jazdy dociskając do barierek Davida Dekkera (Arkéa – B&B Hotels). Holender finalnie musi całkowicie puścić korby by się nie przewrócić i przecina metę na dopiero 15. miejscu. Ukarany jedynie finansowo Nowozelandczyk z Groupamy-FDJ zajmuje tymczasem 4. miejsce.


Wszystko o 107. Giro d’Italia:

Giro d’Italia 2024: Bilans kraksy z finału 11. etapu

fot. Team dsm-firmenich PostNL

Na ostatniej prostej 11. etapu Giro d’Italia doszło do bardzo nieprzyjemnej kraksy. Na asfalcie znalazło się wielu sprinterów i otaczających ich kolarzy, a najmocniej ucierpieli zawodnicy Team dsm-firmenich PostNL – Fabio Jakobsen i Tobias Lund Andresen. Wszystkie ekipy opublikowały jednak pozytywne komunikaty – obyło się bez złamań.

Sprinterską potyczkę podczas 11. etapu wygrał Jonathan Milan. Warto jednak pamiętać, że te zawsze obarczone są pewnym ryzykiem i za gdzieś za jego plecami na ulicach Francavilla al Mare niestety nie wszystko zakończyło się pomyślnie – doszło do dość sporej kraksy, w której na jezdni znalazło się kilku zawodników. Wszystko rzecz jasna zarejestrowały kamery, na których widać jak Madis Mihkels (Intermarché – Wanty) wpada między zawodników Cofidisu oraz Astana Qazaqstan Team, a następnie odbija się od nich i leci w prawo. Dalej zadziałał już efekt domina.

Wszystko było w porządku i miałem dobry dzień, ale kiedy uderzono mnie w tylne koło nie miałem już nic do gadania. Po prostu wpadłem w bandę. Szkoda, miałem dziś wreszcie szansę na sprint. Kraksy nie są normalne, ale zdarzają się. Pozostaje mi teraz mieć nadzieję, że nie będzie mnie wszystko bardzo bolało

— mówił na gorąco na mecie Fabio Jakobsen.

Pozytywna wiadomość na temat Holendra z Team dsm-firmenich PostNL jest taka, że po dokładniejszych badaniach nie stwierdzono u niego żadnych złamań. Niestety jest on jednak mocno poszlifowany, podobnie jak jego rozprowadzający Tobias Lund Andresen. Nie wiadomo czy panowie będą z czasem czuli się lepiej, czy też na dniach ściganie dla nich się zakończy z powodu bólu.

AKTUALIZACJA 11:00: Fabio Jakobsen wycofał się z wyścigu.

Stosunkowo dobre informacje nadeszły także z obozów pozostałych ekip, których kolarze byli zamieszani w kraksę. Potencjalnie najbardziej poturbowany Madis Mihkels (Intermarché – Wanty) ma jedynie nieco zdartej skóry i pojawi się na starcie 12. etapu, Jenthe Biermans (Arkéa – B&B Hotels) zaś skończył z obtarciami prawego łokcia i biodra.


Wszystko o 107. Giro d’Italia:

Arvid de Kleijn uszkodził kolano na treningu… bez upadku

0
fot. Paris-Nice

Tudor Pro Cycling Team na pewien czas stracił możliwość korzystania z usług swojego sprintera Arvida de Kleijna. Wszystko za sprawą tego, że ten podczas jednego z treningów uległ kontuzji kolana. Holender uderzył nim w kierownicę w następstwie czego odczuwa duży ból.

Arvid de Kleijn to jeden z bohaterów tegorocznej zimy i wiosny w wykonaniu Tudor Pro Cycling Team. 30-letni sprinter dał tej ekipie pierwszy triumf na poziomie World Tour wygrywając jeden z etapów Paryż-Nicea, ponadto regularnie bywał w czołówkach różnych ważnych imprez. Na początku kwietnia Holender wystartował w Scheldeprijs po czym rozpoczął przerwę, podczas której odpoczął oraz zaczął szykować się do 2. części sezonu. Powrót do ścigania się jednak opóźni w następstwie urazu, jakiego Arvid de Kleijn nabawił się na treningu.

Pora na aktualizację tego co u mnie słychać. Ostatnio całkiem nieźle trenowałem na dużej wysokości, a przynajmniej dopóki nie uderzyłem kolanem w kierownicę. To głupi błąd z poważnymi konsekwencjami. Nie mogę teraz jeździć na rowerze przez dłuższy czas, ponieważ odczuwam zbyt silny ból. Podczas wykonywania codziennych czynności jest coraz lepiej, ale z drugiej strony nadal nie jest bezboleśnie. Będę musiał ominąć część zaplanowanych wyścigów. Szkoda, bo naprawdę ciężko pracowałem. Mam nadzieję, że wkrótce wrócę na rower

— napisał na Instagramie Arvid de Kleijn.

Holender nie podał jednocześnie nawet przybliżonego terminu ewentualnego powrotu do ścigania. Patrząc jednak na to, że póki co nie może trenować ciężko spodziewać się by ten wziął udział w jakiś wyścigach w ciągu najbliższego miesiąca. Tudor Pro Cycling Team może odczuć brak swojego sprintera już w pierwszej połowie czerwca – wówczas w ich kalendarzu jest pierwotnie planowany dla 30-latka ZLM Tour (05-09.06), a także Tour de Suisse (09-16.06) i Tour of Slovenia (12-16.06).

ORLEN Wyścig Narodów 2024: Mateusz Gajdulewicz i Filip Gruszczyński po pierwszym etapie [wypowiedzi]

0
fot. Tomasz Śmietana

Ruszył prestiżowy ORLEN Wyścig Narodów, w którym startuje reprezentacja Polski. Pierwszego dnia rywalizacji w głównej grupie do mety pod zamkiem w Bouzovie dojechali Mateusz Gajdulewicz i Filip Gruszczyński.

Biorąc poprawkę na ubiegłoroczną edycję ORLEN Wyścigu Narodów i sukces ucieczki na pierwszym etapie kończącym się pod Balatonem, główna grupa od samego początku tegorocznej odsłony była bardzo aktywna. Raz po raz zawodnicy starali się odjechać rywalom i uformować ucieczkę, jednak nic nie odjeżdżało.

Aktywny był też reprezentant Polski, Mateusz Gajdulewicz, liczący na zabranie się w odjazd.

– Próbowałem, chciałem się zabrać. Miałem taki sprytny plan, żeby przyjechać z lekkim buforem na metę i trzymać to w generalce, ale w tym roku się to nie udało. W ubiegłym roku ucieczka poszła bardzo łatwo, a teraz była o nią wojna. Angażowałem się dopóki było to za pół-darmo i mogłem po kołach próbować się w coś złapać, ale gdy zobaczyłem, że robi się naprawdę ciężko i peleton niczego nie chce odpuścić, to przestałem się angażować

– mówił po etapie reprezentant Polski.

Gdy po kilkudziesięciu kilometrach peleton w końcu odpuścił ucieczkę, brakowało drużyny dyktującej tempo i kontrolującej odjazd. Uciekinierzy wypracowali sobie wystarczająco dużą przewagę, by między sobą rozstrzygnąć kwestię zwycięstwa. W Bouzovie triumfował Kristian Egholm z reprezentacji Danii.

Główna grupa dojechała do mety z 45-sekundową stratą, a finiszowali w niej dwaj Polacy, Mateusz Gajdulewicz oraz Filip Gruszczyński, którzy zajęli 18. i 21. miejsce.

– Widziałem, że peleton się rozjechał, więc spodziewałem się, że tego nie dogonimy. Było mi szkoda Michała Pomorskiego, bo był bardzo blisko przeskoczenia do ucieczki. Pod koniec walczyliśmy z Filipem, by wjechać w pierwszej grupie

– opisywał Mateusz Gajdulewicz.

fot. Tomasz Śmietana

– Dzisiaj chciałem przejechać cały etap w grupie, bo mam w tym wyścigu zadanie celować w klasyfikację generalną, tak że dzisiaj starałem się oszczędzać. Było dosyć nerwowo, wiatr grał rolę, więc było dużo naciągania grupy i przestojów. Końcówka była trudna, w szczególności ostatnie 500 metrów na ściance

– wyjaśniał Filip Gruszczyński.

Dziś końcówka będzie jeszcze cięższa – meta zostanie ulokowana na sztywnym, kilukilometrowym podjeździe pod Kohutkę.

– Jutro (wypowiedź z 15.05) i w Arłamowie są najtrudniejsze etapy. Charakterystyka podjazdu pod Kohutkę chyba najbardziej mi odpowiada, bo lubię dłuższe wspinaczki

– dodał Gruszczyński, na co dzień ścigający się we włoskim Biesse-Carrera.

Kolarze startujący w ORLEN Wyścigu Narodów ruszą do dzisiejszego etapu równo o godzinie 12.00. Relację tekstową będzie można śledzić na portalu Naszosie.pl.

 

 

 

Giro d’Italia 2024: Tim Merlier relegowany [wideo]

fot. Soudal – Quick Step

Drugi na kresce Tim Merlier został relegowany na koniec grupy ze względu na nieprzepisowy sprint. Bezpośrednio po przyspieszeniu, kolarz Soudal – Quick Step przejechał ze środka szosy pod barierki.

Dzisiejszy etap Giro d’Italia zakończył się sprinterskim finiszem. Bardzo dobrze rozprowadzony był Tim Merlier z Soudal – Quick Step, rozprowadzany przez Berta Van Lerberghe. Gdy sprinter wyskoczył z koła swojego pomocnika, błyskawicznie odbił ze środka szosy w stronę barierek.

Na szczęście obyło się bez kraksy, a Belg dojechał do mety na drugiej pozycji, przegrywając tylko z Jonathanem Milanem. Tim Merlier nie miał jednak wiele czasu, by nacieszyć się drugim miejscem. Po kilkudziesięciu minutach został relegowany na ostatnią lokatę w grupie i ostatecznie sklasyfikowano go na odległej 89. pozycji.

Na ukaraniu Belga skorzystali między innymi Kaden Groves (Alpecin-Deceuninck) i Giovanni Lonardi (Team Polti Kometa). Pierwszy z nich awansował na drugie miejsce, a na etapowe podium wskoczył zawodnik proteamowej drużyny.

ORLEN Wyścig Narodów 2024: Triumf Kristiana Egholma, Mateusz Gajdulewicz w drugiej dziesiątce

0
fot. Tomasz Śmietana

Kibice bacznie śledzący ORLEN Wyścig Narodów mogli przeżyć dziś deja vu. Podobnie jak przed rokiem, pierwszy etap zakończył się zwycięstwem ucieczki. Najlepszy okazał się z niej Duńczyk Kristian Egholm, a w czołowej „20” finiszował Mateusz Gajdulewicz.

Wystartował ORLEN Wyścig Narodów 2024. Pierwszy etap od samego początku pokazywał wymagający charakter wyścigu – zawodnicy musieli zmierzyć się ze słynnymi, czeskimi „kopcami”, po drodze pokonując między innymi kategoryzowany podjazd pod Hartinkov oraz finałową wspinaczkę. Było to sztywne, 2,5-kilometrowe wzniesienie w pobliżu górującego nad okolicą zamku w Bouzovie.

W wyścigu biorą udział reprezentacja Polski, Mostostal Puławy, TC Chrobry SCOTT Głogów oraz GKS Cartusia w Kartuzach Bike Atelier.

Na starcie honorowym podmuchy wiatru postraszyły peleton – kolarze błyskawicznie starali się przedostać do przodu, by w razie rantów znaleźć się pierwszej grupie. Jak okazało się kilka kilometrów później, wiatr nie rozerwał peletonu, ale każdy z kolarzy poczuł w nogach tempo narzucane przez atakujących zawodników.

Na czele grupy wielokrotnie była widoczna charakterystyczna koszulka mistrza Europy, należąca do Henrika Pedersena, jednak nie zdołał on oderwać się od rywali. W akcje zabierali się też Mateusz Gajdulewicz z reprezentacji Polski czy Ben Wiggins, ale peleton wciąż jechał w jednym kawałku. Zmieniło się to po około 30 kilometrach, gdy na czoło wysforowali się Noe Ury (Luksemburg) i Kristian Egholm (Dania). Stopniowo powiększali oni swoją przewagę, a gdy w peletonie nastąpiło rozluźnienie, doskoczył do nich Pietro Mattio (Włochy). Bliski przeskoku był również Michał Pomorski, lecz jego akcja nie zakończyła się powodzeniem.

Kolarz Azzurrich w pięknym stylu teleportował się do czołówki, która jechała już 4 minuty przed peletonem. Za pogoń zabrali się Szwajcarzy i Słoweńcy, jednak nie mieli wszystkiego pod kontrolą. Żadna z reprezentacji nie zdecydowała się na narzucenie bardzo wysokiego tempa, na czym korzystali uciekinierzy. Gdy wjechali na rundę w okolicach Bouzova, mieli 2,5 minuty przewagi.

W międzyczasie dwie górskie premie wygrał Włoch Pietro Mario, zapewniając sobie prowadzenie w klasyfikacji górskiej. Podjeżdżając pod Hartinkov po raz drugi, na czele jechało już tylko dwóch zawodników. Z czołówki odpadł bowiem zmęczony mocną jazdą Noe Ury. Tymczasem prowadzący duet mknął w stronę mety, niczym przelatujące nad nimi dwa odrzutowce. Jeszcze przed finałowym podjazdem, gdy przewaga uciekinierów wynosiła minutę, Duńczyk Kristian Egholm zaatakował i odjechał Włochowi. Przewagę utrzymał aż do końca wspinaczki i na mecie mógł spokojnie celebrować zwycięstwo. Drugie miejsce zajął Pietro Mattio, a podium uzupełnił Matthew Brennan (Wielka Brytania), najszybszy z mocno okrojonego peletonu.

W głównej grupie – na 18. i 21. pozycji – finiszowali Mateusz Gajdulewicz i Filip Gruszczyński z reprezentacji Polski.

Wyniki 1. etapu ORLEN Wyścigu Narodów 2024:

Results powered by FirstCycling.com

 

4 Dni Dunkierki 2024: Sam Bennett wygrywa w nowych barwach

0
Foto: Decathlon AG2R La Mondiale Team / Getty Images

Sam Bennett (Decathlon AG2R La Mondiale Team) wygrał po finiszu z peletonu drugi etap 4 Dni Dunkierki. To jego pierwszy triumf w barwach nowej drużyny. 

Drugi dzień wyścigu 4 Jours de Dunkerque przyniósł etap z Wimereux do Abbeville o długości ponad 184 kilometrów. Na kolarzy czekało pięć oznaczonych podjazdów oraz trzy lotne finisze.

W ucieczkę dnia zabrali się: Maxime Jarnet (Van Rysel – Roubaix), Robin Plamondon (CIC U Nantes Atlantique) i Cyrus Monk (Q36.5 Pro Cycling Team). Bardzo długo próbował do nich dołączyć lider klasyfikacji górskiej Gwen Leclainche (Philippe Wagner/Bazin). Ostatecznie ta sztuka mu się nie udała.

Na podjeździe Huplandre (0.9km długości; średnie nachylenie 5.7%) pierwszy zameldował się Jarnet. Tak samo było na Le Haut Pichot (1km długości; średnie nachylenie 10.3%) i Frencq (1.4km długości; średnie nachylenie 4%).

W pewnym momencie przewaga trójki wynosiła nawet ponad osiem minut. Jednak z upływem kilometrów praca ekipy Cofidis powodowała, że peleton niwelował dystans do harcowników.

Kolarz Van Rysel – Roubaix wygrał kolejne dwie górskie premie i został nowym liderem tej klasyfikacji. Po ostatnim podjeździe ucieczka rozpadła się i na czele pozostał Monk. Peleton na 30 kilometrów przed metą tracił już tylko dwie minuty.

Mimo dużych ambicji samotny Australijczyk musiał uznać wyższość dużej grupy na dziewięć kilometrów przed metą. O zwycięstwie zadecydował finiszowy sprint. W dość chaotycznym sprincie najszybszy okazał się Sam Bennett (Decathlon AG2R La Mondiale Team). To jego pierwszy triumf w barwach nowej drużyny.

Kolejne miejsca zajęli Paul Penhoët (Groupama – FDJ) i Sasha Weemaes (Bingoal WB).

Wyniki drugiego etapu 4 Dni Dunkierki 2024:

Results powered by FirstCycling.com

 

Giro d’Italia 2024: Jonathan Milan po raz drugi, Stanisław Aniołkowski 9.

fot. Giro d'Italia

Sprinterzy ponownie doszli do głosu, a po wygraną na 11. etapie Giro d’Italia sięgnął Jonathan Milan. Kolarz Lidl-Treka ograł na finiszu finalnie relegowanego za nieprzepisowy finisz Tima Merliera oraz Kadena Grovesa. 9. miejsce zajął dziś Stanisław Aniołkowski. Liderem 107. edycji, nieprzerwanie od 10 dni pozostaje Tadej Pogačar.

Dzisiejszy etap można by najkrócej opisać słowem „transfer”. Stosunkowo płaskie 207 kilometrów między Foiano di val Fortore a Francavilla al Mare miało służyć przejazdowi kolorowego peletonu na północ Włoch, a przy okazji być szansą dla sprinterów. Jedyne trudności dnia były bowiem w pierwszej części etapu, którego suma przewyższeń wyniosła ledwie 1830 metrów.

Dyrektor wyścigu nieco po 12 machnął flagą na start, a do przodu… nie ruszył nikt. Ospałą atmosferę postanowił wreszcie przerwać Thomas Champion (Cofidis), za którym w pogoń wyrwali się dwaj kolarze Team Visma | Lease a Bike – Edoardo Affini i Tim van Dijke. Tym samym po dzisiejszym wycofaniu się Ciana Uijtdebroeksa oraz wcześniejszej absencji Olava Kooija, Christophe’a Laporte’a i Roberta Gesinka doszło do sytuacji, że w odjeździe znalazła się aż połowa pozostającego w wyścigu składu holenderskiej formacji.

Przewaga uciekającej trójki szybko ustabilizowała się na poziomie 2:20, a kontrolę nad nielicznym odjazdem sprawowali Amanuel Ghebreigzabhier (Lidl-Trek) i Pieter Serry (Soudal Quick-Step). Jedyną dziś górską premię wygrał Tim van Dijke i tak oto spokojnie mijały kolejne kilometry. Z ciekawych wydarzeń można jedynie wymienić sprzeczkę między Jonathanem Milanem a Vegardem Stake Laengenem będącą efektem przyblokowania tego pierwszego przez drugiego podczas podawania toreb z jedzeniem.

Na lotnych premiach za plecami uciekinierów o punkty walczyli dziś już tylko Kaden Groves (Alpecin-Deceuninck), Jonathan Milan (Lidl-Trek) i Tim Merlier (Soudal Quick-Step). Przewaga harcowników z każdą taką walką powoli spadała i na 35 kilometrów przed metą trójka została złapana. Chwilę później rozegrano ostatnią premię, gdzie walczono o sekundy bonifikat – BORA-hansgrohe i UAE Team Emirates posłały do boju pomocników, ale między nimi po 2 sekundy sięgnął Geraint Thomas (INEOS Grenadiers).

20 kilometrów przed metą zaatakował Andrea Piccolo (EF Education – EasyPost), ale za Włochem nikt nie ruszył i jego akcja szybko się zaskoczyła. Choć tempo nie było bardzo wysokie to doszło dziś także do kraks, a w jednej z nich dość mocno o asfalt i pobocze uderzył Felix Großschartner (UAE Team Emirates).

W końcówce oglądaliśmy obrazki jakże charakterystyczne dla wielkich tourów – na czele kotłowały się zespoły próbujące chronić swoich liderów na klasyfikację generalną oraz te, które w swoich szeregach miały czołowych sprinterów – te drugie tylko wyczekiwały na właściwy moment na przyspieszenie.

Oznaczenia 3 kilometrów do mety na czele przejechali kolarze INEOS Grenadiers. Ci zeszli z prowadzenia na 2000 metrów przed końcem, kiedy to idealnie ustalił się pociąg Team Jayco AlUla. Na ich kole cały czas czaili się jednak zawodnicy Lidl-Treka, Soudal Quick-Step i Alpecin-Deceuninck – to ci ostatni wjechali z przodu na finałowy kilometr. Świetnie radził sobie także osamotniony Stanisław Aniołkowski (Cofidis), który złapał koło Jonathana Milana.

Zawodnicy zdecydowali się na dość długi finisz, podczas którego w końcówce łeb w łeb szedł jadący w cyklamenowej koszulce Jonathan Milan oraz Tim Merlier. Belg z Soudal Quick-Step nie wytrzymał jednak do samej kreski i usiadł na siodełku jeszcze przed kreską przegrywając tym samym z niesamowitym Włochem z Lidl-Treka, dla którego to drugi wygrany etap w tegorocznej edycji. Jakby tego było mało to Tim Merlier został finalnie relegowany na koniec grupy za nieregulaminowy sprint, wobec czego podium uzupełnili dziś Kaden Groves i Giovanni Lonardi. 9. miejsce Stanisław Aniołkowski, a w kraksie na ostatniej prostej ucierpiał m.in. Fabio Jakobsen.

Wyniki 11. etapu 107. Giro d’Italia:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com

Mathieu van der Poel podjął decyzję w temacie kalendarza startów

0
fot. Photonews / Alpecin-Deceuninck

Oficjalnie poznaliśmy plany startowe Mathieu van der Poela! Holender wraz ze swoim zespołem Alpecin-Deceuninck podjęli decyzje co do udziału aktualnego mistrza świata w wyścigu ze startu wspólnego w Tour de France i Igrzyskach Olimpijskich. W obu 29-latek stanie na starcie, acz w Paryżu wystąpi tylko na szosie rezygnując z kolarstwa górskiego.

Długo czekaliśmy na to jakie decyzje w sprawie 2. połowy sezonu podejmie Mathieu van der Poel. Holender po długich rozważaniach odpuścił walkę o olimpijski medal w kolarstwie górskim całkowicie skupiając się na startach na szosie. Pauzujący od Liège-Bastogne-Liège 29-latek bez żadnych wcześniejszych wyścigów pojedzie na Tour de France, a następnie uda się na Igrzyska Olimpijskie do Paryża, gdzie powalczy o złoto w wyścigu ze startu wspólnego.

Tylko szosa? Tylko kolarstwo górskie? Oba? Miałem dylemat, ale powiedzmy, że wybrałem najbardziej logiczną kombinację. Moja pierwsza połowa sezonu była dość wymagająca. Najpierw sezon przełajowy, po krótkiej przerwie wznowiłem treningi na wiosnę i kontynuowałem starty aż do Liège-Bastogne-Liège. Jeśli teraz chcę w pełni skupić się na kolarstwie górskim i być doskonale przygotowanym, musiałbym wystartować w przyszły weekend w Novym Mescie, czeskiej rundzie Pucharu Świata MTB. Dlatego po konsultacji z zespołem zdecydowałem się na nieco dłuższy okres odpoczynku, po którym mogę bez presji czasu przygotować się do Tour de France i olimpijskiego wyścigu szosowego. A kolarstwo górskie? Kto wie, co będzie wystartuję w Los Angeles w 2028 roku? To jeszcze dużo czasu, ale będę na innym etapie swojej kariery. Może pewnego dnia uda mi postawić wszystko na kolarstwo górskie. W tym roku połączenie jest po prostu zbyt trudne

— przyznawał Mathieu van der Poel.

Holender, który w tym roku dzierży koszulkę mistrza świata, uda się teraz na długi obóz wysokogórski. 29-latka z Alpecin-Deceuninck nie zobaczymy na szosie aż do startu Tour de France we Florencji.

Fakt, że obecnie noszę tęczową koszulkę, również pośrednio odegrał pewną rolę. To wyjątkowy rok. Jako mistrz świata lubię jeździć w tej koszulce tak często, jak to możliwe. Wolałbym więc nie przegapić Tour de France. Teraz wyjeżdżam na obóz treningowy wysokościowy w La Plagne. Następnie popracuję nad bardziej indywidualnym treningiem aż do rozpoczęcia Touru we Florencji. Przez lata zdobyliśmy twystarczające doświadczenie, aby wiedzieć, że gdy wezmę udział w zawodach, mogę dość szybko uzyskać odpowiednią formę. Mam nadzieję, że podczas Tour de France po raz kolejny będę pomagać Jasperowi Philipsenowi w jego polowaniu na zwycięstwa etapowe i ewentualną zieloną koszulkę. Moim celem też jest wygranie etapu w tym roku

— przyznawał Mathieu van der Poel.

Przy okazji ogłoszono także program Jaspera Philipsena. Ten przed Tour de France weźmie udział w Baloise Belgium Tour oraz mistrzostwach krajowych. Belg będzie zatem nieco bardziej objeżdżony niż swój starszy kolega z ekipy, z którym spróbują ponownie stworzyć niepokonany duet.

Nowa grupa osprzętu SRAM Red AXS ujrzała światło dzienne!

Premiera nowej grupy osprzętu – SRAM Red AXS

O ile niedawno dało się tylko zaobserwować nową grupę SRAM`a na pierwszym etapie Giro D`Italia, o tyle teraz mamy możliwość zapoznania się z przygotowanym przez producenta opisem i specyfikacją. Jeśli chodzi o same ścisłe parametry techniczne, tu odeślę Was do strony producenta; jest ich zwyczajnie za dużo, by zmieścić w tym artykule.

Co o grupie mówi amerykański producent? Każda część od nowa zaplanowana, od nowa przemyślana, od nowa zaprojektowana. I przetestowana. Wszystko, by uczynić jazdę bezproblemową; to lekkie odczucie hamowania i doskonałej ergonomii, z płynnymi zmianami przełożeń, z pełną bezprzewodowością i rozszerzonym wachlarzem przełożeń. Nowy Red ma odpowiadać każdemu kolarzowi, niezależnie od jego zaawansowania. To też dokładny pomiar mocy, nowe punkty zmiany przełożeń, większa regulacja hamulców i odjęty najważniejszy element – waga. Każdy z elementów zestawu został „odchudzony”.

RED AXS
System hamulcowy HRD

Nowy system reklamowany jest hasłem „hamowanie jednym palcem na wyciągnięcie ręki”- i coś w tym jest, bo dźwignia hamulca i osłony zostały tak zaprojektowane, że pozwalają na lepsze hamowanie nawet jednym palcem. Jest to przełomowe rozwiązanie dopasowujące dźwignie do wszelkich rozmiarów dłoni oraz łatwego dostępu do dźwigni, co w połączeniu z płynnym hamowaniem pozwala na wygodne i pewne ich używanie niezależnie od chwytu na kierownicy. Nowy kształt uchwytów i dźwigni pozwala na spersonalizowaną konfigurację, bez ryzyka przycięcia palców. Wygodniejsze ułożenie palców na dźwigniach to też mniejsze zmęczenie przy dłuższych treningach, a dodatkowe przyciski na uchwytach pozwalają na zmianę przełożeń lub kontrolowanie urządzeń ANT+ przy wykorzystani kciuków.

Zaciski hamulcowe są nie tylko sztywniejsze, ale i lżejsze, z bardzo dużym prześwitem przy klockach hamulcowych, zapewniających bezszumową pracę. A odchudzanie? Na zaciskach „zdjęto” aż 83 gramy.

Przerzutka przednia RED AXS

To niezawodność zmian i cicha praca zestawu. Nowy RED wykorzystuje technologię Yaw (elektroniczne korekta przełożeń), poprawiającą szybkość zmiany przełożeń, przy jednoczesnej eliminacji tarcia łańcucha przy wszystkich kombinacjach.

Przerzutka tylna RED AXS

Serce ekosystemu AXS jest lżejsze, bardziej wydajne i bardziej wszechstronne, niż kiedykolwiek wcześniej. Obejmuje zakres kaset od 10-28T do 10-36T; co ze zwiększonymi zębatkami wpływa na zmniejszenie oporów łańcucha i zwiększa jego efektywność. Od zera stworzony został też tłumik olejowy Orbit, utrzymujący niezawodną pracę przerzutki na nierównościach. Jest kompatybilny z jedno i dwurzędowym systemem (szosowym i terenowym).

Pomiar mocy RED AXS

Z dotychczasowych zintegrowanych pomiarów mocy ten jest najlżejszy, najsztywniejszy i najbardziej dokładny; wagę osiągnięto dzięki zastosowaniu nowej konstrukcji korpusu korby z włókna węglowego. Dokładność pomiaru +/-1,5% bez względu na zmiany temperatury, i największy z dotychczas stosowanych zakres długości korb.

RED 1 AXS
Pomiar mocy RED 1 AXS

Jak w podstawowym modelu; SRAM zastosował te same, nowoczesne rozwiązania; najlżejszy zintegrowany pomiar mocy, z dokładnością pomiaru 1,5% niezależnie od temperatury, z zamocowaną bezpośrednio aerodynamiczną zębatką. Także rozszerzona została dostępność długości korb.

Korby RED

Lżejsza i sztywniejsza, dzięki zastosowaniu zoptymalizowanej konstrukcji z włóka węglowego – pozwoliła ona „zbić” z wagi 29 g, a by pozostać na czele trendów dopasowywania podzespołów do wymagań zawodników, wprowadzona została korba o długości 160 mm. Przełożenia X-Range minimalizują zmianę kadencji podczas zmiany przełożeń, co przekłada się na maksymalizowanie przenoszenia mocy.

Kaseta RED ZG-1290

Dotychczas często stawaliśmy przed wyborem – dokładność skoku kasety versus jej szeroki zakres. SRAM odpowiedział na to wyzwanie; najnowsza i najlżejsza kaseta otwiera pełny zakres możliwości wyboru przełożeń. Kasety RED o przełożeniu 10-30T i 10-36T, pozwalająca na zastosowanie szosowe i terenowe. Precyzja kaset pozwala na wymagającą jazdę po trudnym terenie, jak i podczas rozgrywek sprinterskich.

Łańcuch RED

Stworzony został najbardziej wytrzymały, zarazem najlżejszy łańcuch w historii SRAM`a. Bez kompromisów. Konstrukcja HollowPin jest i lekka, i wytrzymała, z dodanymi wycięciami minimalizującymi wagę (13 gram) w każdym elemencie łańcucha. Lżejszy. Szybszy. Wytrzymalszy.

 

Giro d’Italia 2024: Wiemy co zamiast Passo dello Stelvio

Passo dello Stelvio - RCS Sport / giroditalia.it

Kilka dni temu jasne stało się, że Passo dello Stelvio nie znajdzie się na trasie tegorocznego Giro d’Italia. Pozostało jednak pytanie jak organizatorzy włoskiej trzytygodniówki zastąpią Cima Coppi tegorocznej edycji. Wybór padł na przejazd przez Umbrailpass.

4 kilometry jazdy więcej oraz najwyższy punkt etapu ulokowany prawie 300 metrów nad poziomem morza niżej – oto zmiany na trasie 16. etapu Giro d’Italia opisane w telegraficznym skrócie. Włoski wyścig zamiast przejazdu przez Passo dello Stelvio (19,6 km; 7,5%) pojedzie przez inną, sąsiednią przełęcz Umbrailpass (16,7 km; 7,1%). Ta tylko nieznacznie ustępuje trudnością legendzie Giro d’Italia, acz co najważniejsze dla organizatorów jest w pełni przejezdna. Poniżej oryginalny profil oraz nowy przebieg 16. etapu.

fot. Oryginalny profil 16. etapu
fot. Nowy profil 16. etapu

Kolarze nadal wystartują w Livigno, zaś zamienione góry w obu przypadkach znajdowały się w pierwszej ćwierci trasy. Następnie na kolarzy tak czy siak czeka długi i stosunkowo prosty przejazd w kierunku Santa Cristina Valgardena, po którym do pokonania będzie Passo Pinei (23,3 km; 4,7%) i Monte Pana (7,6 km; 6,1%).

Szczyt kolarskiej wspinaczki na Umbrailpass zlokalizowany jest na niemal 2500 metrów nad poziomem morza i w związku z tym to właśnie ta przełęcz po raz pierwszy w historii będzie Cima Coppi Giro d’Italia. To nadal najwyżej położony przejazd z jakim przyjdzie się zmierzyć zawodnikom od 4 lat i edycji z 2020 roku, kiedy to Rohan Dennis jako pierwszy przejechał przez premię na Passo dello Stelvio.

Giro d’Italia 2024: Wypowiedzi po 10. etapie

fot. Giro d'Italia / LaPresse / Zac Williams /Mirrormedia

Powrót do ścigania po dniu przerwy przyniósł nam emocje związane z walką uciekinierów oraz dość pasywną postawę faworytów klasyfikacji generalnej. Co mówili jedni i drudzy po 10. etapie 107. Giro d’Italia?

Za nami rywalizacja na odcinku z metą na Bocca della Selva. Po wygraną sięgnął tam Valentin Paret-Peintre, dla którego to pierwszy zawodowy triumf w karierze. 23-letni Francuz z Decathlon AG2R La Mondiale Team pokazał, że w tym sezonie zdecydowanie nie jest już tylko bratem Auréliena, ale zawodnikiem zdolnym do jazdy na własne konto i osiągania wielkich sukcesów. Nie może zatem dziwić wielka radość stosunkowo młodego kolarza.

Ostatnie cztery kilometry były najcięższe. Chciałem tam zaatakować, więc pozostało tylko czekać, czekać i jeszcze raz czekać. Kiedy byłem młody, dużo oglądałem Romaina Bardeta. Ściganie się z nim, walka o zwycięstwo, a potem osiągnięcie go to coś niesamowitego. Szczerze mówiąc, nie potrafię teraz opisać swoich uczuć. To po prostu szaleństwo. Chciałem uzyskać dobry wynik na etapie, spróbowałem wygrać, a teraz mam zwycięstwo w wielkim tourze, które przy okazji jest moim pierwszym triumfem wśród zawodowców! Wspaniale

— opowiadał Valentin Paret-Peintre.

23-letni Francuz rywalizował w odjeździe m.in. ze wspomnianym Romainem Bardetem, który finalnie metę przeciął jako 2. 33-latek z Team dsm-firmenich PostNL jasno wskazał co poszło nie tak, ale też nie narzeka – awans na 7. miejsce w klasyfikacji generalnej to zawsze coś przyjemnego.

Wiedziałem, że moje nogi nie są świetne. Normalna jazda była w porządku, ale nie mogłem za bardzo przyspieszyć. Tak to jest ze starymi maszynami po dniu odpoczynku. Byłem jak taki diesel. Valentin mógł mnie urwać, gratuluję mu. Dobrze nam się współpracowało i choć szkoda, że ​​nie wygrałem etapu, udało mi się nadrobić sporo czasu w generalce, dlatego jestem zadowolony z dzisiejszego wyniku. Jesteśmy w połowie Giro, a etapy, które najbardziej mi odpowiadają, dopiero przede mną…

— mówił wyraźnie uśmiechnięty Romain Bardet w rozmowie dla Cycling Pro Net.

Podium etapowe uzupełnił Jan Tratnik. Słoweniec próbował ubiec swoich rywali uciekając na solo na premii Intergiro, ale ostatecznie niemal 40-kilometrowy rajd się nie powiódł. Do zwycięstwa zabrakło stosunkowo niewiele o czym opowiedział zawodnik Team Visma | Lease a Bike.

Wiedziałem, że mam do czynienia z dużo lżejszymi i lepszymi wspinaczami. Musiałem więc ich zaskoczyć. Przed ostatnim podjazdem nie było dobrej współpracy w czołówce. Zaatakowanie wcześniej było dobrym ruchem. Wiedziałem, że to moja największa szansa na wygranie etapu. Dzisiaj jechałem bardzo dobrze, ale niestety to nie wystarczyło do zwycięstwa. Na 5 kilometry przed metą poczułem zmęczenie wkradające się do nóg. Nie było nagle źle, ale zrobiło się inaczej. Pogoń jechała dosłownie 2 razy szybciej. Mogę jednak być zadowolony z trzeciego miejsca

— powiedział Jan Tratnik przed kamerą Eurosportu.

Kilka minut po uciekinierach na metę dotarła czołówka klasyfikacji generalnej. Koszulkę lidera utrzymał w ten sposób Tadej Pogačar, który może mieć powody do zadowolenia. Słoweniec po dniu przerwy nie czuł się bowiem najlepiej i narzekał na lekkie przeziębienie. W jego wypadku nie ma jednak mowy o wycofaniu się.

Z przeziębieniem jest już lepiej, zobaczymy, jak minie i jak bardzo będę nim zmęczony. Zatkany nos powinien całkowicie ustąpić w ciągu najbliższych 2 lub 3 dni. W takich okolicznościach cieszę się, że mam kolejny dzień odhaczony. Bahrain-Victorious utrzymywał dziś dobre tempo. Antonio Tiberi ponownie pokazał, podobnie jak na Prato di Tivo, że ma bardzo dobre nogi – jego ataki są naprawdę mocne. Zresztą o jedyny kolarz, który póki co pokazał jaja – ma odwagę mnie atakować i bardzo to doceniam. My zaś musimy po prostu jechać z dnia na dzień. Nie mogę się doczekać sobotniej jazdy na czas. W niedzielę etap w Livigno również będzie fantastyczny

— mówił Tadej Pogačar.

Skoro wywołany do tablicy został Antonio Tiberi to warto przeczytać także co do powiedzenia miał 22-letni Włoch. Zawodnik Bahrain – Victorious jeździ dość ofensywnie, a jego ekipa przejęła wczoraj kontrolę by zmniejszyć stratę do uciekających rywali z klasyfikacji generalnej. Skąd taka taktyka tej drużyny?

To był trudny etap od samego początku. Walka o dostanie się do ucieczki dnia była naprawdę zacięta. Ostatecznie Damiano Caruso się oderwał. To było dla nas idealne. Mając taką stację w finale postanowiliśmy przejąć kontrolę, szczególnie że na prowadzeniu był Romain Bardet. Zespół spisał się bardzo dobrze. Damiano czekał, aby mnie wesprzeć, po czym jechał mocno na prowadzeniu przez 2 lub 3 kilometry. Miałem dobre nogi, więc zdecydowałem się zaatakować. W ten sposób mogłem ocenić konkurencję. Aktualnie jestem 6. w rankingu i nie chcę, żeby Romain Bardet znowu mnie wyprzedził. Miałem już pecha w tym Giro d’Italia na etapie na Oropę i teraz chcę głównie wykorzystać swoje sprawne nogi, aby zyskać na czasie. Walka trwa

— obszernie tłumaczył Antonio Tiberi.

Młody Włoch wspomina tu etap na Santuario di Oropa, gdzie w następstwie dwóch defektów stracił ponad 2 minuty do rywali. Pecha w tym wyścigu unika za to cały czas Geraint Thomas. 37-latek poza akcją ofensywną na 3. etapie jedzie póki co raczej cicho, wręcz anonimowo.

Wzięliśmy już pod uwagę, że grupa dobrych wspinaczy ruszy w odjazd, a kolarze UAE Team Emirates nadadzą tempo w peletonie. Biorąc pod uwagę wiatr w końcówce, finał nie byłby zbyt emocjonujący. To był jeden z najłatwiejszych podjazdów dla nas. Bahrain-Victorious ostatecznie nieco nas zaskoczył nadając bardzo mocne tempo. Antonio Tiberi po ataku nie osiągnął jednak nic wiedząc, że wiatr działa na jego niekorzyść. To nie był dzień, w którym można było coś zmienić

— mówił Geraint Thomas.


Wszystko o 107. Giro d’Italia:

Najnowsze artykuły

Tour of Hellas 2024: Świetna postawa Konrada Czaboka!

Za nami pierwsze dwa dni rywalizacji w ramach 19. edycji International Tour of Hellas. Z świetnej strony pokazał się podczas 2. etapu Konrad Czabok,...

Polecane artykuły

ORLEN Wyścig Narodów 2024: Dobra jazda Polaków na wycieńczającym etapie [wypowiedzi]

Mimo że ORLEN Wyścig Narodów nie wjechał jeszcze do Polski, biało-czerwone barwy były na trasie bardzo widoczne. Wszystko za sprawą wysokiego miejsca Filipa Grusz...