Strona główna Blog Strona 2583

Wiggins vs Merckx? Całkiem realne!

0

Bradley Wiggins ustanowił rekord w jeździe godzinnej na niebotycznym poziomie. Teraz chce jednak spróbować pobić rekord Eddy’ego Merckxa sprzed wielu lat.

Rekord „Kanibala” wynosi 49,431 km i został ustanowiony w 1972 roku. Wiggins poprawił to osiągnięcie o ponad 5 kilometrów, ale na zupełnie innym sprzęcie. „Wiggo” chciałby spróbować zmierzyć się z rekordem Mercxa na takich samych zasadach, a więc bez najnowszych technologii, zabudowanych kół, aerodynamicznych kasków, karbonowych ram czy lemondek.

„Rekord Merckxa jest rekordem właściwym, pewnym punktem odniesienia. Chcę spróbować zrobić testy w podobnym stroju i sprawdzić jakie są możliwości. Prawdopodobnie nie dam rady utrzymać jego tempa i odwzorować w pełni jego pozycji, ale… Merckx też nie był taki aerodynamiczny.”

-opowiada Wiggins, który jest wielkim fanem wielkiego mistrza sprzed lat i możliwość zmierzenia się z jego osiągnięciem uważa za niesamowite wyzwanie, zwłaszcza przy próbie odwzorowania realiów w których rekord bił „Kanibal”. Te plany nie zmieniają jednak najważniejszego celu dla Brytyjczyka na przyszły rok jakim są Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro.

Źródło: velonews.com

 

Polski peleton syty, ale coraz smuklejszy

4

Niedawno Verva Active Jet dołączyła do grona ekip prokontynentalnych podwajając liczbę polskich reprezentantów na tym szczeblu. To jednak uszczupliło liczbę naszych grup na najniższym poziomie, wśród których została już tylko jedna drużyna…

Kolarstwo zyskuje na wiarygodności, bo liczne afery dopingowe były dość dawno, a nowe już nie mają takiego „rozmachu” jak te związane z Festina czy Rabobankiem. Jeśli ktoś myśli, że będzie niczym Lance Armstrong i uniknie przez lata weryfikacji to jest, najdelikatniej mówiąc, głupcem. Oczywiście wciąż zdarzają się pojedyncze przypadki, ale można uznać, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. W świecie ten trend spowodował m. in. powrót niemieckiej telewizji do kolarstwa, czy generalnie wzrost zainteresowania ściganiem na rowerze szosowym.

W Polsce kolarstwo cieszy się również coraz większym zainteresowaniem. Pisałem o tym kilkukrotnie, wspominając chociażby o rosnącej ilości imprez dla amatorów, a wiąże się to na pewno z wynikami osiąganymi przez naszych reprezentantów. Wydaje się, że kolejną świetną informacją dla tego sportu w naszym kraju było wejście Orlenu do sponsoringu w grupie Piotra Kosmali. O ile osoba Dariusza Miłka i jego zamiłowanie do kolarstwa jest znane od lat, to sponsora formatu Orlenu w kolarstwie w Polsce nie było. Być może wielu zna markę CCC, ale niekoniecznie chodzi w butach tej firmy. Orlen też wielu zna i równie wielu tam zaopatruje się w paliwo, więc wydaje się, że kontakt potencjalnego kibica z marką jest dużo większy. Czy to przyspieszy dalszy rozwój kolarstwa w naszym kraju?

Na dwoje babka wróżyła. Oczywiście dołączenie Verva Active Jet do grona grup prokontynentalnych jest ogromnym sukcesem i podobnie jak wielu kibiców czekam na ich rywalizację z CCC Sprandi Polkowice. Przez lata nieczęsto mieliśmy możliwość oglądania walki dwóch polskich drużyn na zagranicznych wyścigach, nawet tych niższej rangi, a teraz istnieje możliwość, że podopieczni Piotra Wadeckiego i Piotra Kosmali staną ramię w ramię na starcie w wyścigu World Tour. Taki stan rzeczy wynika między innymi z konsekwentnej realizacji założonych planów. Piotr Biliński, właściciel ekipy, zakładając ją chciał w ciągu pięciu lat wystartować w Tour de France. Wówczas wielu patrzyło na to z przymrużeniem oka i lekkim niedowierzaniem, a tymczasem ta grupa zrobiła właśnie kolejny krok w tym kierunku. Cyryl Szweda, rzecznik prasowy Active Jet, w lipcu informował o całym procesie licencyjnym i wymogach jakie trzeba spełnić, by do grona grup Pro Continental się dostać. Komisja UCI pozytywnie rozpatrzyła wniosek polskiej drużyny, co cieszy, bo rywalizacja z najmocniejszymi daje możliwości do dalszego rozwoju.

Problem pojawia się, gdy zejdziemy szczebel niżej w podziale drużyn w kolarskim peletonie, zwłaszcza w Polsce. Na chwilę obecną możemy być pewni, że w 2016 roku oprócz wspominanych powyżej dwóch grup na rodzimych szosach będzie się jeszcze ścigać ekipa Wibatechu. Zatrudnienie Marka Rutkiewicza przez grupę Wiesława Ciasnochy to oczywiście doskonałe wzmocnienie, ale czy uchroni polskie wyścigi przed duopolem CCC i Active Jet? Kolarstwo jest na szczęście sportem o dość dużej losowości i często o wyniku wyścigu decyduje przypadek, chwila nieuwagi czy zlekceważenie ucieczki, ale… Niejednokrotnie bywało, że polskie grupy w wyścigach jechały przeciwko CCC Sprandi Polkowice, by móc jakkolwiek rywalizować z „pomarańczowymi”. Teraz na ten poziom sportowy powinna wskoczyć grupa Piotr Kosmali i rywalizacja będzie bardziej wyrównana. Obawiam się jednak, że wyrównana tylko pomiędzy tymi dwoma ekipa. Aktualnie nie wiadomo, czy wciąż będzie istnieć grupa Domin Sport ani czy Dariusz Banaszek będzie współpracował z ukraińskim Kolssem. To powoduje, że dodatkowa drużyna na poziomie prokontynentalnym powoduje, że znikają de facto 3 drużyny z trzeciej dywizji.

Nie od dziś wiadomo, że kolarska ekipa to niezbyt dochodowy biznes. Cieszy jednak fakt, że zarówno CCC, jak i Verva Active Jet mocno postawiły na młodych zawodników, a to przecież dość ryzykowna inwestycja. Przez lata mówiło się o tym, że zawodnicy po ukończeniu wieku juniora mieli problemy z możliwością ścigania się. Kontrakt w grupie zawodowej zapewne pomoże w rozwoju i da dużo więcej szans na rywalizację. Tutaj wychodzi jednak problem wynikający z małej ilości ekip kontynentalnych, bo o ile kontrakt zawodowy tych młodzieżowców to świetna sprawa, to niestety nie będą mieli z kim się ścigać. Niska ranga polskich wyścigów powoduje, że i tak niezbyt wielka ilość ekip zagranicznych może wystartować, a tylko 3 grupy zawodowe z naszego kraju spowodują, że peleton na rodzimych wyścigach będzie jeszcze bardziej uszczuplony. Do tego Verva Active Jet niektóre z naszych wyścigów „odpuszcza”.

Wychodzi więc na to, że mamy do czynienia z ciekawym równaniem, w którym 1 + 1 daje wynik ujemny. Miejmy nadzieję, że do końca roku jeszcze coś się zmieni w tej kwestii i choćby jedna, dodatkowa ekipa powstanie, bo w kraju mistrza świata i trzeciego kolarza Vuelta a Espana niedługo nie będzie miał się kto ścigać…

Kuba Szymański

Adriano Malori celuje w złoto Mistrzostw Świata w Katarze

0
fot. Movistar

Włoski kolarz Movistaru wywalczył srebrny medal w jeździe indywidualnej na czas w Richmond. Teraz chce się poświęcić przygotowaniom do walki z czasem w Katarze.

W tym sezonie Malori przed Mistrzostwami Świata nie pokazał się na trasie wyścigu przez prawie miesiąc. W spokoju przygotowywał się do walki o tytuł najlepszego czasowca i ciężka praca się opłaciła – Włoch zajął drugie miejsce za Vasilem Kiryenką.

Przez półtora miesiąca przed mistrzostwami jeździłem tylko i wyłącznie na rowerze czasowym. To ciężka praca, ale się opłaciło. W Movistarze kładziemy duży nacisk na jazdę na czas. Drużyna dba o najmniejsze detale i zaplecze jest naprawdę niesamowite. Nasi liderzy to wspaniali ludzie i uważam, że nasza główna siła leży w przyjaźni całej drużyny.

Muszę też podziękować Lampre, które wprowadziło mnie w tę pozycję. To tam zacząłem karierę na profesjonalnym poziomie. Spędziłem tam wspaniałe lata.

Jak to często bywa w przerwie między sezonami, Adriano Malori już spogląda na kolejny rok. Tutaj głównym celem ponownie ma być czempionat globu.

Na Mistrzostwach Świata w Katarze mam nadzieję zdobyć złoto. Wolę jednak na razie o tym nie myśleć, bo jeszcze daleko do tej imprezy. Sezon zacznę w San Luis, a potem zobaczymy jak pójdzie. Teraz wiem, że wszystko, co zrobiłem jest dopiero początkiem, do końca daleko.

źródło: Elle Radio/Ultimo Chilometro

Carlos Betancur: „Zaczynam od zera”

0

Przez ostatnie kilka lat, kolumbijskie kolarstwo zanotowało ogromny progres. Częścią młodej fali zawodników z Ameryki Południowej jest Carlos Betancur, który niejednokrotnie udowadniał, że stać go na wygrywanie największych wyścigów. Niestety, ze względu na luźny styl życia, nie dane mu jest wrócić do dobrej formy. Wszystko ma się jednak niedługo zmienić.

Od przyszłego sezonu, Betancur reprezentować będzie barwy hiszpańskiego zespołu Movistar. Najprawdopodobniej zmiana zespołu będzie jednocześnie zmianą pozycji w peletonie. Niewykluczone, że od stycznia, 26-latek będzie jedynie pomocnikiem dwójki Alejandro Valverde – Nairo Quintana. Kolumbijczyk nie jest jednak tym zmartwiony, bowiem jego głowę zajmują znacznie poważniejsze myśli.

Startuje od zera. W nowym zespole chce znów odnaleźć siebie. Wiem, że nie będzie łatwo, ale liczę, że dam radę. Mam za sobą sporo problemów, lecz wierzę, że w Movistarze uda mi się odbudować. Nie zważając na język, jestem pewny, że w Hiszpanii nauczę się innego podejścia do kolarstwa. Chciałbym podziękować zespołowi Ag2r za szansę i możliwość rozpoczęcia piękniej przygody z Wold Tourem. Szkoda, że w mojej pamięci pozostanie pewien niesmak. Wierzę, że przyszły rok będzie inny. – powiedział sam zawodnik.

Przypomnijmy, że zwycięzca Paryż – Nicea z 2014 roku został wyrzucony z zespołu AG2R w sierpniu. Powodem decyzji kierownictwa zespołu było nie tylko podejście Betancura do sportu, ale także opóźnianie powrotów z domu do Europy.

Campbell Flakemore ujawnił kulisy swojego rozbratu z kolarstwem

1

Były mistrz świata orlików w jeździe indywidualnej na czas zdecydował się zakończyć karierę po spędzeniu zaledwie roku na poziomie World Tour.

Wydawało się, że Australijczyk przeżywa swoisty Amerykański Sen. W młodym wieku zaczął jeździć w barwach mocnej drużyny BMC. Zarabiał na życie swoją pasją. Cadel Evans nazwał go nawet potencjalnym zwycięzcą Wielkiego Touru. Życie potoczyło się jednak zupełnie inaczej i młody talent już zrezygnował z kontynuowania swojej przygody z kolarstwem. Co teraz?

Nie jestem pewien. Wiem po prostu, że kolarstwo nie jest dla mnie. Jestem szczęśliwy, że podjąłem tę decyzję i jestem pewien, że znajdę dla siebie coś nowego. Na razie chcę się cieszyć życiem poza kolarstwem i robić inne rzeczy.

Jego decyzja dojrzewała dość długo podczas pobytu w Nicei, gdzie zdecydował się zamieszkać. Na podjęte kroki nie wpłynęło zdrowie, doping czy pieniądze.

Dla wielu ludzi to spora niespodzianka, ponieważ widzą życie w Europie jako spełnianie marzeń. Czasem tak jest, ale czasem też jest zupełnie odwrotnie. WorldTourowe życie to często ciężka praca, czasem brudna, trudna i samotna. Zdecydowanie nie dla każdego.

Opinię swojego byłego zawodnika potwierdza dyrektor sportowy BMC Allan Peiper.

Na poziomie World Tour nie ma miejsca na słabość. Jeśli ją okażesz, to zostaniesz zjedzony.

Nie można jednak określić Flakemore’a jako „słabiaka”. Zdobył tytuł mistrza świata orlików, wygrał etap Tour de l’Avenir i spędził jeden dzień w koszulce lidera. Ciężko jednak o psychiczne poświęcenie się tej dyscyplinie. Campbell jako jeden z głównych powodów swojej decyzji wskazał samotne życie we Francji, co może wydawać się dziwne, ponieważ już wcześniej zdarzało mu się żyć za granicą Australii.

W barwach AIS (Australijski Instytut Sportu) zawsze miałem przy sobie pięciu czy sześciu chłopaków. Tym razem było inaczej – byłem sam. Czasami spotykałem się z Nathanem Earle czy Calebem Ewanem, ale często musiałem radzić sobie ze wszystkim sam, a to nie było dla mnie. Zapytałem siebie, czy będę w stanie tak żyć przez kolejne dziesięć lat i odpowiedź brzmiała „nie”.

Flakemore nie jest jedynym kolarzem, który czuł się samotnie daleko od ojczyzny. Wyjazd na weekend do domu nie ma sensu, bo podróż potrwa dłużej niż sam pobyt z rodziną. Michael Rogers stwierdził, że jako nastolatek spędzał wiele tygodni we Włoszech, gdzie z nikim nie rozmawiał po angielsku. Czasem miał ochotę „płakać w poduszkę”. Peiper z kolei nazwał to psychicznymi torturami.

Młody kolarz uważa, że spodziewał się, że przeskok na profesjonalny poziom będzie trudny i za glorię będzie trzeba sporo zapłacić.

To kolejny krok w górę, poziom jest dużo wyższy, ale na końcu okazuje się, że i tak jedziesz w peletonie z 150-200 facetami. Nie czuje się tego przepychu i bogactwa, które kibice widzą w telewizji. Żeby wygrać Wielki Tour trzeba poświęcić ogrom pracy, poświęcić wszystko tylko temu celowi. Osoby poza kolarstwem często tego nie rozumieją. Nie widziałem siebie w roli najlepszego kolarza, który wszystko poświęca kolarstwu.

Flakemore stwierdził, że lubi robić coś z pełnym zaangażowaniem. Nie chciał trenować kilka razy w tygodniu, a potem ścigać się bez całkowitego oddania.

To nie było dla mnie i teraz jestem szczęśliwy.

źródło: cyclingweekly

Claudio Chiapucci: „obecnie kolarze są maszynami, które patrzą tylko na liczby i taktyki”

0

Znakomity włoski zawodnik znany z samotnych ucieczek stwierdził, że zaledwie kilku kolarzy posiada jeszcze spontaniczność, którą mogliśmy podziwiać w latach 90.

Claudio Chiapucchi w swojej karierze odniósł wielkie sukcesy – wygrał Mediolan-Sanremo, dwukrotnie był drugi w klasyfikacji końcowej Tour de France (na francuskich trasach wygrał też 3 etapy). Najbardziej był jednak kojarzony z heroiczną jazdą przed peletonem. W 1992 roku wygrał etap Wielkiej Pętli atakując 100km przed metą i samotnie pokonując tą odległość po alpejskich przełęczach.

Jeśli patrzeć na dzisiejszych zawodników, to kimś interesującym jest Peter Sagan. Jest dobrym kolarzem, ale przy okazji ma też charakter, osobowość. Obecnie kolarze są maszynami, które patrzą tylko na liczby i taktyki. Sagan, Contador i Valverde są do siebie podobni.

Włoch dzięki swojemu stylowi uzyskał pseudonim „El Diabolo”. To zobowiązuje i teraz Claudio uważa, że obecnie jeżdżący kolarze są do siebie zbyt podobni. Każdy czeka, kalkuluje i nie ryzykuje.

Jeśli chcesz dodać czegoś interesującego do kolarstwa, to musisz znaleźć kolarza, który przełamie konwenanse i zrobi coś nietypowego. Od moich czasów to się mocno zmieniło, teraz wyścigi są zbyt taktyczne.

źródło: cyclingweekly
foto: wikipedia

Fabian Cancellara: „W moim ostatnim sezonie najważniejsze będą wyścigi klasyczne”

0

Fabian Cancellara (Trek) nie ma jeszcze sprecyzowanych celów na ostatni sezon w karierze. Na razie wiadomo tylko, że priorytetem będą „klasyki”. O nadchodzącym końcu kariery i podejściu do kolarstwa w tym momencie życia, „Spartacus” rozmawiał w Londynie z dziennikarzem „The Daily Telegraph”.

Profesjonalną karierę Cancellara rozpoczął w 2001 roku. Prze te kilkanaście lat dał się poznać przede wszystkim jako wybitny specjalista od wyścigów klasycznych i jazdy na czas. Jest jedynym w historii kolarzem, który nie wygrał Tour de France, a spędził dwadzieścia dziewięć dni w żółtej koszulce. Teraz, nieuchronnie zbliża się czas zakończenia kariery.

Winę za to, że po sezonie 2016 zdecydowałem się zakończyć karierę, mógłbym zrzucić na kontuzje. Mógłbym po prostu powiedzieć, że miałem sporo kraks, jestem zmęczony i już. Ale to nie byłoby w pełni zgodne z prawdą. Mam też małe dzieci, ale też nie chodzi tylko o rodzinę. Na tę decyzję złożyło się wiele czynników – tłumaczył Cancellara.

A co potem?

Jestem gotowy rozpocząć drugie życie. Profesjonalnym sportowcem jestem ponad szesnaście lat. Podróżowanie, wszystkie poświęcenia itd. Kolarstwo wciąż jest moim życiem. To moja pasja. Ale czuję się dobrze z decyzją, jaką podjąłem i czekam na kolejny rozdział mojego życia – mówił.

W wywiadach udzielonych kilka tygodni temu Fabian Cancellara deklarował, że jest gotowy spróbować w przyszłym roku różnych wyzwań. Będzie to przecież rok olimpijski, jak zwykle będą mistrzostwa świata, a do tego dawniej wspominał także o próbie pobicia rekordu świata w jeździe godzinnej. Jednak obecnie, Szwajcar nie chce mówić o konkretach.

Priorytetem są dla mnie klasyki i to na nie czekam najbardziej. Co do innych rzeczy, to one są jeszcze dość odległe i nie jestem w stanie powiedzieć nic konkretnego. Tour de France zawita do mojego miasta, do Berna w Szwajcarii, ale powtarzam, teraz niczego nie obiecuję. Po grudniowym zgrupowaniu będę mógł powiedzieć więcej – zapewnia.

Cancellara został jednak zmuszony do tego, by bezpośrednio odnieść się do ewentualnego podjęcia próby pobicia rekordu w jeździe godzinnej. Przypomnijmy, obecny rekord należy do Bradleya Wigginsa, który w czerwcu br. na olimpijskim torze w Londynie przejechał 54,526 km. To wysoko zawieszona poprzeczka, zwłaszcza dla kolarza, który tak jak Cancellara, nie wywodzi się z toru.

Wszystko jest możliwe. W ostatnich latach technologie aerodynamiczne bardzo się rozwinęły. Przygotowanie fizyczne to jedno, ale trzeba mieć też znakomity sprzęt. Nie wiem, szczerze mówiąc na razie zbytnio o tym nie myślę – zakończył.

Fot.: Getty Images

Roth – Skoda z licencją kontynentalną

0

Międzynarodowa Unia Kolarska potwierdziła, iż ekipa Roth – Skoda spełniła wszystkie wymagania i w przyszłym sezonie zarejestrowana będzie w gronie ekip Professional Continental.

W tym roku drużyna ścigała się w tzw. trzeciej dywizji. Na liście opublikowanej 9 listopada przez UCI zabrakło szwajcarskiej grupy. Po uzupełnieniu braków w dokumentacji, Roth-Skoda znalazła się w gronie drużyn Proffesional Continental.

Ekipa będzie liczyła 24 kolarzy:

David Belda (Burgos BH), Lucas Gaday (Unieuro-Willier) ,Bruno Pires (Tinkoff-Saxo), Grischa Janorschke (Team Vorarlberg), Martin Kohler (Drapac), Andrea Zordan (Androni-Giocattoli), Matthias Krizek (Team Felbermayr), Nicolas Baldo (Team Vorarlberg), Marco D’Urbano (GM Cycling Team), Rino Zampilli (Amore&Vita), Nico Brüngger, Valentin Baillifard, Dimitri Bussard, Frank Pasche, Nicola Toffali, Andrea Pasqualon, Alberto Cecchin, Andrea Vaccher, Giacomo Tomio Tristan Marguet, Lukas Jaun, Dylan Page, Colin Stüssi, Roland Thalmann.

Głównym celem ekipy na sezon 2016 ma być wyścig Tour de Suisse.

 

Lagos de Covadonga na trasie przyszłorocznej Vuelty?

0

Po rocznej przerwie do programu hiszpańskiego Wielkiego Touru ma wrócić wspinaczka, która pięknie kojarzy się Przemysławowi Niemcowi.

Dotychczas Covadonga pojawiała się na etapach Vuelty dziewiętnastokrotnie od 1983 roku. Ostatnia okazja pojawiła się w 2014 roku. Wtedy, po bohaterskiej ucieczce przed liderami wyścigu, wygrał Przemysław Niemiec (Lampre-Merida)!

Oficjalnego potwierdzenia wciąż brakuje, ale El Comercio podaje, że organizatorzy negocjują możliwość poprowadzenia etapu w tych okolicach. Podobno Covadonga ma zastąpić L’Angliru, które zostało wykluczone z trasy wyścigu. W okolice Asturii kolarze przyjechaliby 28 sierpnia, podczas dziewiątego etapu kończącego się na Alto del Naranco.

Jeszcze w trakcie tegorocznej edycji Vuelty ciekawą propozycję złożył burmistrz Cangas de Onis.

Chcielibyśmy, aby organizatorzy rozważyli możliwość zorganizowania jazdy indywidualnej na czas z naszego miasta na szczyt Lagos de Covadonga.

Aktualnie potwierdzone informacje na temat przyszłorocznego, hiszpańskiego Wielkiego Touru to podjazdy pod Mirador de Ezaro, La Camperonę oraz Naranco. Pierwsze pięć etapów będzie rozegrane w Galicji, a w ostatnim tygodniu odbędzie się jazda indywidualna na czas w Calpe.

Rafał Majka pojedzie Giro d’Italia i Tour de Pologne!

1

Coraz więcej kolarzy prezentuje swoje plany startowe na przyszły sezon. Wśród nich nasza największa nadzieja na sukcesy w Wielkich Tourach – Rafał Majka.

Kolarz z Zegartowic dostał już jakiś czas temu zapewnienie, że będzie liderem grupy Olega Tinkova na pierwszy Wielki Tour w sezonie – Giro d’Italia. Portal cyclingpro.net wymienia nazwisko Polaka w jednej linii z Vincenzo Nibalim (Astana), Alejandro Valverde (Movistar) i Mikelem Landą (Sky) spośród faworytów, którzy mają stanąć na starcie w Apeldoorn i walczyć o różową koszulkę. Ostatni raz Rafał Majka startował w Rosa Corsa w 2014 roku i ukończył wyścig na 6. miejscu.

Biorąc pod uwagę, że lider ekipy Polaka, Alberto Contador, nie będzie jechać Giro i całe przygotowania poświęci w imię zwycięstwa w Tour de France, Majka wystartuje także w Tour de Pologne, gdzie zapewne będzie walczył o powtórzenie sukcesu z 2014 roku, gdy wygrał dwa etapy i klasyfikacje generalną.

„Rzeczywiście przyszłoroczny kalendarz startów jest bardzo napięty, mogę powiedzieć tak: jeśli jechałbym Giro, to pojadę w Tour de Pologne na 100% – mówił nam Rafał miesiąc temu. Oczywiście Igrzyska Olimpijskie są szczególnym wyścigiem, trasa preferuje górali. Na pewno będę się szykował do Olimpiady. Plan startów zależy od mojej ekipy, dyspozycji poszczególnych zawodników. To nie jest moja drużyna, ja tam tylko się ścigam” 

Szczegółowy kalendarz Majki nie jest jeszcze znany. Na chwilę obecną wiadomo jedynie, że ściganie zainauguruje w Argentynie podczas styczniowego Tour de San Luis, a w ramach przygotowań do Giro być może zobaczymy Polaka w kwietniu na drogach Chorwacji.

Foto: Tinkoff Saxo

Adam Hansen odpoczywa w Himalajach

0

W przerwie pomiędzy sezonami większość kolarzy spędza czas z rodziną lub jedzie w ciepłe miejsca. Adam Hansen postanowił wybrać się na wspinaczkę wysokogórską.

Kolarz Lotto-Soudal często nie wpasowuje się w typowe zachowania kolarzy. Jest rekordzistą pod względem przejechanych z rzędu Wielkich Tourów – 13, sam stworzył system, który pomógł w logistyce swojej ekipy, a teraz zaprojektował buty kolarskie. Na dodatek ostatnie dwa tygodnie wędrował po Himalajach.

Wspinanie się po Himalajach jest porównywalne do WIelkiego Touru. Fizycznie cierpisz przez wiele dni, by tylko dotrwać do mety. Podczas wycieczek w górach metą jest szczyt góry. Podczas wyścigów ostatni dzień Touru jest wyczekiwanym zakończeniem. Ta przygoda dodaje mi energii potrzebnej do ukończenia wszystkich trzytygodniowych wyścigów w przyszłym roku.

Australijczyk mieszkający na co dzień w Czechach spędził w Nepalu. Stamtąd wychodził na wycieczki trwające od czterech od ośmiu godzin.

Wspiąłem się na cztery przełęcze w Himalajach. Pierwszą była Gokyo, 5.357m nad poziomem morza. Później Cho La Pass (5.420m), a skończyłem na Mount Everest Base Camp. Te wspinaczki to prawdziwa przygoda. Jesteś sam przeciwko przyrodzie, a dla ciała to ciężka praca. Ten pobyt w górach poprawi moją formę. Długie spacery są idealne, by udoskonalić siłę i wytrzymałość. Fizycznie jest to naprawdę wymagające.

Już niedługo Hansen wróci do Czech i jest przekonany, że jego wakacje pomogą mu w budowaniu formy na zimowym obozie.

Rozpocznę zimowy obóz w grudniu w lepszej formie niż w zeszłych latach. Chociaż nie jeździłem na rowerze od swojego ostatniego wyścigu, to czuję, że moja forma wraca. Zaraz przed wyjazdem na Majorkę zacznę jeździć na rowerze.

źródło: Lotto Soudal

Canyon//SRAM nową drużyną w kobiecym World Tour

0

Ekipa, która powstała na miejsce utytułowanej drużyny Velocio-SRAM, została zaprezentowana w Londynie.

CANYON//SRAM Racing, bo tak brzmi pełna nazwa, będzie rywalizować w pierwszej edycji UCI Women’s WorldTour. Właścicielem jest Ronny Lauke. Skład obecnie liczy dziewięć nazwisk: Alena Amialiusik, Trixi Worrack, Tiffany Cromwell, Lisa Brennauer, Mieke Kroger, Alexis Ryan, Barbara Guarischi, Elena Cecchini oraz Hannah Barnes. Ambitne hasła zostały zamieszczone na stronie internetowej:

Nowa era kobiecego kolarstwa się rozpoczęła. Od stycznia 2016, CANYON//SRAM Racing będzie rywalizować na najwyższym poziomie w debiutującym cyklu UCI Women’s WorldTour. Nasz utalentowany, międzynarodowy skład tworzą najlepsze zawodniczki w jeździe na czas, doświadczone zwyciężczynie oraz ekscytujące nowe gwiazdy, które poprowadzą kobiecy peleton. Bliska współpraca z potężnymi partnerami pozwala nam stworzyć najlepsze warunki do ścigania. Razem ulepszymy kobiece zawodowe kolarstwo, zainspirujemy do ścigania, zmienimy tradycje. Bądź częścią naszej historii. Przejmij prowadzenie.

By ułatwić kontakt z kibicami drużyna stworzyła hashtag #TakeTheLead, którego będzie używać na portalach społecznościowych. W kwestii wyścigowej głównymi celami na przyszły sezon będą Amgen Tour of California, Philadelphia Cycling Classic oraz Aviva Women’s Tour of Britain oraz La Course de Paris.

Ekipa będzie korzystała z niemieckich rowerów Canyon Ultimate CF SLX oraz, podczas jazdy na czas, Canyon Speedmax. Stroje uszyje firma Rapha. Debiut CANYON//SRAM nastąpi podczas mistrzostw Australii w dniach 6-10 stycznia oraz Santos Women’s Tour 16 stycznia.

źródło: cyclingnews
foto sram.com

Najnowsze artykuły

Giro d’Italia 2024: Życiowy sukces Pelayo Sancheza na szutrowym etapie

Pelayo Sanchez (Movistar Team) został zwycięzca 6. etapu Giro d'Italia rozgrywanego częściowo po szutrach. Hiszpan na finiszu z ucieczki wyprzedził Juliana Alaphilippe'a i Luke'a...

Polecane artykuły

Tadej Pogačar: "Spędziłem dużo czasu, przygotowując się do tego"

Tadej Pogačar wsiadł na rower do jazdy na czas w warunkach wyścigowych po raz pierwszy od 9 miesięcy i zakończyło się to od razu zwycięstwem. Aktualny lider Giro ...