Krajowe mistrzostwa 2021

0

W minionym tygodniu nie tylko w Polsce, lecz także w innych krajach odbyły się krajowe mistrzostwa w jeździe indywidualnej na czas oraz w wyścigach ze startu wspólnego.

W Polsce mistrzami ze startu wspólnego zostali Maciej Paterski i Karolina Karasiewicz, która wygrała także jazdę indywidualną na czas. Natomiast w elicie mężczyzn na czas Maciej Bodnar wręcz zmiótł konkurentów.

Wyścig o mistrzostwo Belgii wśród panów rozstrzygnął się na finiszu, który wygrał Wout van Aert, a na „czasówce” najlepszy okazał się Yves Lampaert. Podobnie jak w Polsce wśród kobiet dwa złote medale wywalczyła jedna zawodnicza, a była nią Lotte Kopecky.

We Francji zwyciężył Remi Cavagna, który udanie walczył ze sporą ekipą Groupama – FDJ. Dwa złote medale w Norwegii padły łupem Tobiasa Fossa, a takim samym wyczynem popisała się w Niemczech Lisa Brennauer. W elicie mężczyzn u naszych zachodnich sąsiadów triumfował Maximilian Schachmann.

Po solowym ataku tytuł mistrza Słowenii wywalczył Matej Mohoric. Co ciekawe podwójną mistrzynią tego kraju została… Eugenia Bujak, która od kilku lat reprezentuje słoweńskie barwy.

Dość nieoczekiwane rozstrzygnięcia w Holandii. Wyścigu nie ukończył Mathieu van der Poel, a mistrzem kraju został Timo Roosen. We Włoszech zwyciężył Sonny Colbrelli, a nowym mistrzem Hiszpanii jest Omar Fraile.

 

Kraj Elita mężczyzn start wspólny Elita kobiet start wspólny Elita mężczyzn ITT Elita kobiet ITT
Australia Cameron Meyer Sarah Roy Luke Plapp Sarah Gigante
Austria Patrick Konrad Kathrin Schweinberger Matthias Brändle Anna Kiesenhofer
Białoruś Stanislau Bazhkou Tatsiana Sharakova Yauheni Karaliok Tatsiana Sharakova
Belgia Wout van Aert Lotte Kopecky Yves Lampaert Lotte Kopecky
Kolumbia Aristobulo Cala Yeny Lorena Colmenares Walter Vargas Sérika Guluma
Chorwacja Viktor Potocki Maja Perinović Toni Stojanov Mia Radotić
Czechy Michael Kukrle Tereza Neumanova Josef Cerny Nikola Nosková
Dania Mads Wurtz Schmidt Amalie Dideriksen Kasper Asgreen Emma Norsgaard
Ekwador Jefferson Alexander Cepeda Miryam Maritza Nunez Jorge Montenegro Miryam Maritza Nunez
Estonia Mihkel Räim Rein Taaramäe Mari-Liis Mottus
Etiopia Hailemelekot Hailu Trhas Tesfay Hailemelekot Hailu Trhas Tesfay
Finlandia Joonas Henttala Antonia Gröndahl Matti Hietajärvi Tiina Pohjalainen
Francja Remi Cavagna Évita Muzic Benjamin Thomas Audrey Cordon-Ragot
Niemcy Maximilian Schachmann Lisa Brennauer Tony Martin Lisa Brennauer
Grecja Polychronis Tzortzakis Eleni Michali Tsavari
Węgry Viktor Filutas Erik Fetter Kata Blanka Vas
Islandia Rúnar örn Ágústsson Agusta Edda Bjornsdóttir
Izrael Vladislav Logionov Omer Goldstein Rotem Gafinovitz
Włochy Sonny Colbrelli Elisa Longo Borghini Matteo Sobrero Elisa Longo Borghini
Kazachstan Yevgeniy Fedorov Makhabbat Umutzhanova Daniil Fominykh Rinata Sultanova
Łotwa Toms Skujins Toms Skujins Dana Rožlapa
Litwa Ignatas Konovalovas Evaldas Šiškevičius Inga Češuliene
Luksemburg Kevin Geniets Christine Majerus Kevin Geniets Christine Majerus
Meksyk Eder Frayre Lizbeth Yareli Salazar Ignacio de Jesús Prado Adriana Barraza
Namibia Drikus Coetzee Vera Looser Drikus Coetzee Vera Looser
Holandia Timo Roosen Amy Pieters Tom Dumoulin Anna van der Breggen
Nowa Zelandia George Bennett Georgia Williams Aaron Gate Georgia Williams
Norwegia Tobias Foss Vita Heine Tobias Foss Katrine Aalerud
Panama Franklin Archibold Wendy Ducruex Christofer Robín Jurado Cristina Michelle Mata
Polska Maciej Paterski Karolina Karasiewicz Maciej Bodnar Karolina Karasiewicz
Portugalia Jose Neves Maria Martins Joao Almeida Daniela Campos
Rosja Artem Nych Seda Krylova Aleksandr Vlasov Tamara Dronova-Balabolina
Serbia Jelena Eric
Słowacja Peter Sagan Tereza Medveďová Ronald Kuba Nora Jenčušová
Słowenia Matej Mohoric Eugenia Bujak Jan Tratnik Eugenia Bujak
RPA Marc Oliver Pritzen Hayley Preen Ryan Gibbons Candice Lill
Hiszpania Omar Fraile Mavi García Ion Izagirre Mavi García
Szwecja Victor Hillerström Rundh Carin Winell
Szwajcaria Silvan Dillier Marlen Reusser Stefan Küng Marlen Reusser
Tajlandia Sarawut Sirironnachai Supaksorn Nuntana Peerapol Chawchiangkwang Phetdarin Somrat
Turcja Onur Balkan Ahmet Örken Ezgi Bayram
Ukraina Andrii Ponomar Mykhaylo Kononenko Valeriya Kononenko
USA Joey Rosskopf Lauren Stephens Lawson Craddock Chloe Dygert

Festival Elsy Jacobs à Garnich 2024: Triumf Marty Lach!

0
fot. CERATIZIT - WNT Pro Cycling

Marta Lach odniosła pierwsze zwycięstwo w sezonie 2024! Po aktywnej jeździe, Polka znalazła się w kilkuosobowej grupie, z której była najszybsza. 

W okolicach luksemburskiego Garnisch odbył się dziś kobiecy wyścig CERATIZIT Festival Elsy Jacobs à Garnich (1.2). Trasa mierzyła 112 kilometrów i była poprowadzona po pagórkowatym terenie. Zmagania kończyły się na rundach z dwoma krótkimi ściankami. Na starcie wyścigu stanęły Marta Lach (CERATIZIT-WNT Pro Cycling) i Oliwia Majewska (Torelli).

Już we wczesnej fazie wyścigu wysokie tempo narzuciły ekipy World Tour, które porwały peleton. W wyselekcjonowanej grupie do finałowych rund dojechało kilkadziesiąt zawodniczek.

Na ponad 50 kilometrów do mety, na czele uformowała się niewielka grupa, w której znalazły się Marta Lach (CERATIZIT-WNT Pro Cycling), Christine Majerus, Marie Schreiber (Team SD Worx – Protime), Marte Berg Edseth i Katrine Aalerud (Uno-X Mobility). W pogoni najbardziej aktywna była ekipa Cofidis, ale przewaga liderek cały czas rosła.

Współpraca za plecami czołówki nie układała się najlepiej, dzięki czemu losy zwycięstwa rozstrzygnął kilkuosobowy finisz. Najszybsza była w nim Marta Lach, która po raz pierwszy w tym roku uniosła ręce w geście triumfu. Podium uzupełniły Christine Majerus i Katrine Aalerud.

Wyniki CERATIZIT Festival Elsy Jacobs à Garnich 2024: 

Results powered by FirstCycling.com

 

Tour de Romandie 2024: Richard Carapaz zwycięski, Carlos Rodríguez nowym liderem

0
fot. EF Education-EasyPost

Richard Carapaz (EF Education – EasyPost) po pięknej walce wygrał królewski etap Tour de Romandie. Nowym liderem został Carlos Rodríguez (INEOS Grenadiers). 

Królewski etap Tour de Romandie prowadził po wymagającej trasie z Saillon doo Leysin. Zawodnicy ruszyli po płaskim terenie – po przejechaniu niespełna 40 kilometrów, szosa zaczęła się wznosić, a kolarze musieli pokonać wymagający podjazd pod Ovronnaz (9,1 km; 9,5%). Następnie peleton ponownie zjechał w dolinę, w której pozostał przez kolejne kilkadziesiąt kilometrów. W drugiej części etapu organizatorzy przygotowali trzy kategoryzowane podjazdy – Les Rives (9,6 km; 5,4%), Les Giettes (4,1 km; 8,2%) oraz finałowa wspinaczka pod Leysin (13,8 km; 6%).

Po wczorajszej czasówce, w koszulce lidera do dzisiejszego etapu przystąpił Juan Ayuso z UAE Team Emirates. W wyścigu bierze udział jeden Polak – Łukasz Owsian z Arkea-B&B Hotels.

Krótko po starcie, na czele uformowała się 4-osobowa ucieczka, w której znaleźli się Bart Leemen (Team Visma | Lease a Bike), Juri Hollmann (Alpecin-Deceuninck), Raul Garcia Pierna (Arkea-B&B Hotels) i Nelson Oliveira (Movistar Team). Kilku zawodników jadących w peletonie liczylo jednak na przeskok do czołówki.

Udało się to Josefowi Cerny’emu z Soudal – Quick Step i Dorian Godon, reprezentujący Decathlon AG2R La Mondiale. Na pierwszym podjeździe dnia ucieczka się podzieliła, a na czele zostali tylko Lemmen, Garcia Pierna i Oliveira. Po górskiej premii, wygranej przez Holendra z Visma | Lease a Bike, rywalom z odjazdu uciekł Portugalczyk.

Niedługo później doszło do przetasowań – do kolarza Movistar Team dołączyli Lemmen, Godon, Garcia Pierna, a także atakujący z peletonu Clement Berthet (Decathlon AG2R La Mondiale).

Sytuację pod kontrolą cały czas miała ekipa UAE Team Emirates, pracująca na rzecz Juana Ayuso, jadącego w koszulce lidera. Wysokie tempo narzucone przez kolarzy bliskowschodniej ekipy doprowadziło do chwilowego porwania peletonu. Gdy grupy się połączyły, na czele pojawili się kolarze INEOS Grenadiers.

Tymczasem czołówka wyścigu podjeżdżała już pod wspinaczkę Les Rives. Z grupki odpadali kolejno Godon, Garcia Pierna, Oliveira, a następnie Lemmen, który stracił kontakt z atakującym Clementem Berthet. Na szczycie górskiej premii Francuz miał minutę przewagi nad peletonem.

Korzystając ze spokojnego tempa w głównej grupie, kolarz Decathlon AG2R La Mondiale zyskał kilkadziesiąt sekund, jednak u podnóża finałowego podjazdu jego przewaga wróciła na poprzedni poziom. Tymczasem w peletonie stale pracowali zawodnicy INEOS Grenadiers, mający nadzieję na zwycięstwo Carlosa Rodrigueza.

Zaatakował Egan Bernal (INEOS Grenadiers), ale była to akcja pod Rodrigueza. Nie mieli dziś dnia kolarze Groupama – FDJ. 3000 metrów przed metą z mocno wyselekcjonowanej grupki skoczył Florian Lipowitz (BORA – hansgrohe), a do niego dołączyli Rodriguez (INEOS) i Richard Carapaz (EF Education – EasyPost).

Powoli tracił do nich dystans lider wyścigu Juan Ayuso (UAE Team Emirates). 2 kilometry przed szczytem finałowego podjazdu z czołowej trójki skoczył Carapaz, który miał jednak sporą stratę w klasyfikacji generalnej. W tym momencie „strzelił” Ayuso, który przegrał tym samym wyścig.

Carapaz nie zwalniał tempa i powoli odjeżdżał od konkurentów. Natomiast Carlos Rodríguez starał się nadrabiać sekundy nad Vlasovem (BORA – hansgrohe), który jechał w kolejnej grupce.

Mistrz olimpijski Richard Carapaz mający bardzo dobry sezon musiał jeszcze walczyć do ostatnich metrów z Lipowitzem, który zerwał Rodrigueza i był bardzo bliski wygrania etapu.

Jednak to Carapaz mógł się cieszyć z pięknego, ciężko wywalczonego triumfu. Nowym liderem został trzeci na mecie Carlos Rodríguez (INEOS Grenadiers).

Wyniki 4. etapu Tour de Romandie 2024:

Results powered by FirstCycling.com

 

Tour of Türkiye 2024: Hattrick Tobiasa Lunda Andresena, siódmy Marcin Budziński

0
Foto: Team dsm-firmenich PostNL

Tobias Lund Andresen (Team dsm-firmenich PostNL) wygrał po finiszu z peletonu siódmy etap Tour of Türkiye. Liderem wyścigu pozostał Frank van den Broek (Team dsm-firmenich PostNL). Siódme miejsce wywalczył Marcin Budziński (Mazowsze Serce Polski).

Przedostatni etap tureckiego wyścigu prowadził z Çeşme do İzmiru i liczył tylko 125 kilometrów. Po drodze była tylko jedna górska premia, więc ponownie o sobie powinny dać znać sprinterzy.

Dopiero po prawie 30 kilometrach od peletonu zdołała odjechać dwójka: James Whelan (Q36.5 Pro Cycling Team) i Natnael Berhane (Beykoz Belediyesi Spor Türkiye).

Na jedynej dziś górskiej premii pierwszy był Whelan, a z peletonu jedno „oczko” wywalczył Vinzent Dorn (BIKE AID). Niemiecki kolarz musiał już tylko ukończyć jutrzejszą rywalizację, aby być zwycięzcą klasyfikacji górskiej.

W pewnym momencie ich przewaga wyniosła ponad cztery minuty, ale peleton prowadzony przez Team dsm-firmenich PostNL kontrolował sytuację. Na lotnej premii harcownicy tym razem zamienili się miejscami i wygrał ją Berhane. Z dużej grupy o sekundę walczył Marcin Budziński (Mazowsze Serce Polski), ale niestety ta sztuka się nie udała. „Zgarnął” ją Ryan Mullen (BORA – hansgrohe), który tak naprawdę chciał rozprowadzić Frederika Wandahla.

Kolejne kilometry to sukcesywne odrabianie strat przez peleton. Osiem kilometrów przed metą został doścignięty Berhane, a do Whelana doskoczył dość nieoczekiwanie jeden z zawodników Konya Büyükşehir Belediye Spor. Jednak ta akcja dwójki zakończyła się trzy kilometry dalej.

Niestety dwa kilometry przed metą mieliśmy sporą kraksę w peletonie. Dobrze rozprowadzony był Mark Cavendish, ale wyglądało na to, że Brytyjczyk miał jakieś problemy sprzętowe.

Po raz kolejny świetnie finiszował Tobias Lund Andresen (Team dsm-firmenich PostNL), który zaliczył trzecie zwycięstwo w tym wyścigu. Drugi był Timothy Dupont (Tarteletto – Isorex), a trzeci Sasha Weemaes (Bingoal WB).

Świetne, siódme miejsce wywalczył Marcin Budziński (Mazowsze Serce Polski).

Wyniki siódmego etapu Tour of Türkiye 2024:

Results powered by FirstCycling.com

 

Polscy juniorzy na starcie Grand Prix West Bohemia 2024

0
fot. VeloTalent Cycling Team

Silna polska delegacja wybrała się na czeski wyścig Grand Prix West Bohemia. Juniorskie zmagania są wpisane do kalendarza Międzynarodowej Unii Kolarskiej i co roku gromadzą na starcie utalentowanych juniorów. W tym roku w etapówce wystartuje między innymi reprezentacja Polski, UKS Copernicus CCC – SMS Toruń, Warszawski Klub Kolarski i VeloTalent Team Sobótka.

Za naszą południową granicą rozpocznie się dziś Grand Prix West Bohemia, dwuetapowy wyścig pierwszej kategorii dla kolarzy do lat 19. Weekendowa rywalizacja odbędziee się w okolicach miasta Kysice. W sobotę zawodnicy będą rywalizowali na pofałdowanej rundzie, którą pokonają łącznie 9 razy. Dystans odcinka będzie wynosił 120 kilometrów.

Nazajutrz na młodych zawodników również czekają okrążenia, tym razem nieco bardziej wymagające.

Na mocnej liście startowej znalazło się wiele polskich nazwisk. Do Czech pojechała pięcioosobowa reprezentacja Polski, w składzie Dominik Krzyśków, Dawid Lewandowski, Bartosz Łyżwa, Dawid Szulik oraz Nikodem Gwóźdź. W wyścigu wezmą udział także trzy polskie drużyny – UKS Copernicus CCC – SMS Toruń, Warszawski Klub Kolarski oraz VeloTalent Team Sobótka.

W barwach toruńskiej ekipy wystartują Antoni Śmich, Nikodem Siałkowski, Artur Kowalski, Maciej Sorbian, Nataniel Ciborowski oraz Ignacy Golonko. Skład WKK tworzą Mikołaj Langer, Jakub Brutkowski, Piotr Gajda i Olgierd Durowicz, a ekipa VeloTalent Team Sobótka wysłała do Czech Piotra Stryjewskiego, Szymona Wronę, Jakuba Abramka, Kacpra Chudego, Marcela Kożyczaka oraz Michała Strzeleckiego, aktualnego mistrza Polski juniorów.

Na starcie stanie również Ksawery Adaszak, reprezentujący holenderski klub Gepla-Watersley R+D Road Team.

Ostatnie edycje czeskiego wyścigu padały łupem Andrew Augusta, Emila Herzoga i Ciana Uijtdebroeksa. Wszyscy ścigają się obecnie w najwyższej dywizji – Amerykanin jest kolarzem INEOS Grenadiers, Niemiec reprezentuje BORA-hansgrohe, natomiast Belg od tego sezonu przywdziewa barwy Team Visma | Lease a Bike.

Patrick Lefevere o Julianie Alaphilippe’ie: „Naprawdę myślę, że chce zostać w drużynie”

0
fot. Soudal Quick-Step / Getty Sport Images

Patrick Lefevere w rozmowie z Global Cycling Network odniósł się do plotek w sprawie zainteresowania Cofidisu usługami Juliana Alaphilippe’a. Belgijski menedżer twierdzi, że Francuz będzie chciał zostać w jego ekipie.

Od początku swojej zawodowej kariery Julian Alaphilippe ściga się w barwach Soudal – Quick Step (pod różnymi nazwami). Jako kolarz tej ekipy odnosił największe sukcesy, w tym triumfy w Mediolan-San Remo, Strzale Walońskiej, Donostia San Sebastian Klasikoa, Strade Bianche czy na etapach Tour de France. Dwukrotnie został mistrzem świata ze startu wspólnego.

W ostatnich sezonach Francuz nie przypominał jednak samego siebie, prezentując zdecydowanie gorszą dyspozycję. Teraz wraca do dobrej formy i aktualnie bierze udział w Tour de Romandie, gdzie zajął trzecie miejsce w prologu.

Wciąż nieznana jest przyszłość Alaphilippe’a. Po niedawnych negatywnych komentarzach Patricka Lefevere, wiele mówi się o ewentualnym odejściu Francuza do innej drużyny. Zainteresowane mają być między innymi Cofidis oraz TotalEnergies.

– Widzę, że wiecie więcej ode mnie. Nie rozmawiałem z jego agentem od kilku tygodni, ale widziałem się z Julianem na Ronde van Vlaanderen, teraz jest w Romandii, będzie na starcie Giro d’Italia, a potem zobaczymy. W ubiegłym roku mówiło się o zainteresowaniu TotalEnergies, ale nie było to nic konkretnego, więc zobaczymy

– mówił Patrick Lefevere w rozmowie z GCN.

– Naprawdę myślę, że chce zostać, ale nie będę mówił zbyt wiele, bo zostaje to źle zrozumiane. Jest częścią drużyny. Czasem mamy między sobą dyskusje, które zostają rozdmuchane, ale to wciąż rodzina. Jeśli jesteś żonaty, nie każdy dzień jest spokojny. Będąc w drużynie z 85 osobami to normalne, że pojawiają się dyskusje i tarcia, ale koniec końców jesteśmy dorosłymi

– dodał.

Startem w Tour de Romandie, Julian Alaphilippe przygotowuje się do debiutu w Giro d’Italia, gdzie powalczy o zwycięstwo etapowe. Liderem zespołu będzie Tim Merlier, który będzie starał się zgromadzić kolejne skalpy na płaskich odcinkach.

Drużyna Soudal – Quick Step nie będzie walczyła we Włoszech o klasyfikację generalną – Remco Evenepoel ze swoją świtą wezmą udział w Tour de France. Jak poinformował Patrick Lefevere, rekonwalescencja młodego Belga idzie dobrze, a jego kolejnym startem będzie Criterium du Dauphine.

Giro d’Italia 2024: Antonio Tiberi chce powalczyć o TOP5

0
Foto: Bahrain - Victorious

22- letni kolarz Bahrain – Victorious zadebiutuje we włoskim tourze. Ekipa stawia na niego w kontekście klasyfikacji generalnej.

Antonio Tiberi pokazuje się z bardzo dobrej strony podczas tego sezonu. Był trzeci w klasyfikacji generalnej Tour of the Alps, po drodze wygrywając klasyfikacje młodzieżową. Był także trzeci w dość kuriozalnym wyścigu, w którym o zwycięstwie zadecydowała tylko jazda indywidualna na czas, czyli Vuelta a Andalucia Ruta Ciclista Del Sol .

Teraz przed młodym Włochem debiut w Giro d’Italia. Ekipa bardzo wierzy w jego umiejętności i postanowiła, że to on będzie jej liderem.

– Antonio miał trudny poprzedni sezon, ponieważ trochę zajęła mu adaptacja do naszej drużyny. Teraz zgrupowania spędził z nami, wszystko szło dobrze i teraz widzimy już „prawdziwego” Tiberiego. Warto nadmienić, że przyszedł do nas z bólem pleców, ale fizjoterapeuci stanęli na wysokości zadania

– mówił w wywiadzie dla Wielerflits dyrektor sportowy Franco Pellizotti.

Było kolarz bardzo wierzy w młodego podopiecznego:

– Jedziemy na Giro z dużymi ambicjami. Wiem, że Tiberi to młody kolarz, który będzie debiutował, ale liczymy na miejsce w TOP 5 klasyfikacji generalnej. Jednak jeśli będzie to pierwsza dziesiątka to także będziemy zadowoleni. Dla niego ten wyścig to idealna możliwość do sprawdzenia swoich umiejętności.

Pellizotti opowiadał także o predyspozycjach Tiberiego:

– Moim zdaniem ma potencjał, aby stać się kolarzem walczącym o klasyfikację generalną takich wyścigów. Dobrze jeździł na czas, a jego umiejętności na podjazdach też są naprawdę dobre. Ma też kolejną zaletę: jest kolarzem, który jest bardzo wytrzymały psychicznie. Musimy jednak pamiętać, że nadal ma przed sobą dużo nauki. Dlatego będzie przebywał w pokoju z Damiano Caruso, który jest ekspertem od Giro d’Italia.

Już w maju Korona Gór Sowich i Jaworska Pajda Chleba

0
fot. Jaworska Pajda Chleba

W maju ponownie zapraszamy amatorów na trudne trasy Korony Gór Sowich i Jaworskiej Pajdy Chleba. W sobotę 11 maja Pieszyce i Góry Sowie, a w niedzielę Jawor i Pogórze Kaczawskie.

11.05.2024 – Korona Gór Sowich (45,4km)

Góry Sowie dla fanów kolarstwa, takie motto przyświeca od 7 lat miłośnikom tego pięknego regionu oraz trudnych wyzwań kolarskich. Start i meta tegorocznej edycji w Pieszycach. Etap pieszycki to najtrudniejszy odcinek z czteroletniego cyklu wyścigu. Na stosunkowo krótkiej trasie 45,4 km znajdują się trzy ciężkie wspinaczki – Przełęcz Jugowska (13 km, 4.1%, maks. 9.6%), Przełęcz Sokola (5.0 km, 4.8%, maks. 14.9%) oraz Przełęcz Walimska (3.6 km, 6.8%, maks. 12.5%). Sumarycznie to 21,6 km podjazdów!

W przyszłym roku czteroletnia edycja zakończy się na Forcie Donjon w Srebrnej Górze.

Linki do zapisów:

https://zapisy.akces-sport.pl/rejes…/rejestracjaI/303.html

https://zapisy.akces-sport.pl/…/listaStartowa/303.html…

12 maja – Jaworska Pajda Chleba

W niedzielę 12 maja w Jaworze na uczestników wyścigu będą czekały „trzy” pajdy chleba:

  • Mała Pajda Chleba –35 km
  • Duża Pajda Chleba – 49,1 km
  •  „Duża Pajda Chleba” ze smalcem i ogórkiem małosolnym na mecie.

Tegoroczna 7 edycja zostanie rozegrana na nowej trasie zlokalizowanej w rejonie Jawora. Runda składa się z bardzo stromego podjazdu pod Chełmiec oraz szybkiego zjazdu przez Myślinów i Myślibórz. Meta tradycyjnie  po kostce na urokliwym jaworskim rynku.

W Jaworze nagradzani będą również najlepsi zawodnicy i zawodniczki w klasyfikacji generalnej z Korony Gór Sowich i Jaworskiej Pajdy Chleba.

W przyszłym roku po zakończeniu przebudowy dróg wracamy na trasy w rejonie Stanisławowa i Bogaczowa.

Bieżące informacje na:

https://www.facebook.com/GrodyPiastowskie/

Zapisy poprzez stronę:

https://zapisy.akces-sport.pl/…/listaStartowa/304.html…

https://zapisy.akces-sport.pl/rejes…/rejestracjaI/304.html

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jai Hindley i Florian Lipowitz zostaną w BORA-hansgrohe

0
fot. BORA-hansgrohe

Rywalizujący obecnie na trasach Tour de Romandie Jai Hindley i Florian Lipowitz przedłużyli swoje kontrakty z ekipą BORA-hansgrohe. W barwach niemieckiej formacji będą walczyli o kolejne dobre wyniki w górzystych wyścigach i klasyfikacjach generalnych.

Były zwycięzca Giro d’Italia – Jai Hindley – nie przestraszył się konkurencji z Primožem Rogličem i podjął decyzję o przedłużeniu kontraktu z ekipą BORA-hansgrohe. Na taki sam ruch zdecydował się 23-letni Florian Lipowitz, który za kilka tygodni zadebiutuje w La Corsa Rosa.

Jai Hindley od lat jest jednym z czołowych liderów na klasyfikacje generalne, co udowadniał zarówno w wielkich tourach, jak i etapówkach. W tym roku uplasował się na 5. pozycji w Volta a la Comunitat Valenciana, a następnie zajął 3. miejsce w Tirreno-Adriatico. Jego głównym celem na ten sezon będzie Tour de France, gdzie wystartuje u boku Primoža Rogliča i Alexandra Vlasova.

– Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę przedłużyć umowę z BORA-hansgrohe. Doceniam zaufanie i szanse, jakie do tej pory otrzymałem od drużyny, a także wszystko, co ekipa dla mnie zrobiła. Zespół jest istotną częścią mojej kariery i rozwoju. To dla mnie druga rodzina, czuję się tu jak w domu. Nie mogę doczekać się dalszego rozwoju i wyznaczania największych celów w przyszłości. To zawsze było dla mnie bardzo ważne

– mówił Jai Hindley po podpisaniu nowego kontraktu.

Jego młodszy kolega, Florian Lipowitz, od początku zawodowej kariery związany jest z drużyną BORA-hansgrohe. W swoim pełnym pierwszym sezonie w World Tourze wygrał klasyfikację generalną Czech Tour, a także plasował się wysoko w Sibiu Cycling Tour i Presidential Tour of Türkiye, pokazując swój potencjał w jeździe po górach. W tym roku Niemiec startował w klasyku Mediolan-Turyn, etapówce Volta Ciclista a Catalunya, a obecnie możemy oglądać go na trasie Tour de Romandie.

W swoim komunikacie, ekipa BORA-hansgrohe nie poinformowała, do kiedy obowiązują nowe umowy Australijczyka i Niemca.

Pierwsza przejażdżka Wouta van Aerta po poważnej kraksie

0
fot. Team Visma | Lease a Bike

Wout van Aert wyjechał na rower po raz pierwszy od kraksy w Dwars door Vlaanderen. Belg kontynuuje rekonwalescencję po złamaniu żeber, obojczyka i mostka.

Ekipa Visma | Lease a Bike opublikowała w swoich kanałach społecznościowych krótki film, w którym poinformowała o pierwszej przejażdżce Wouta van Aerta na zewnątrz od kraksy w Dwars door Vlaaanderen. Belg mocno ucierpiał w upadku na trasie „małej Flandrii” i doznał złamania obojczyka, żeber oraz mostka.

Początkowo musiał odpuścić treningi, a następnie wznowił je na trenażerze. Teraz przejechał 93 kilometry na szosie.

– Minęły prawie cztery tygodnie, cieszę się, że znów mogę jeździć na zewnątrz

– mówił Wout van Aert, dodając, że czuje się prawie jak zawodowiec.

Na skutek kraksy i poniesionych obrażeń, belgijski zawodnik musiał odpuścić brukowane monumenty – Ronde van Vlaanderen i Paryż-Roubaix – i start w Giro d’Italia. Wicemistrz świata ze startu wspólnego miał zadebiutować we włoskim wielkim tourze, gdzie planował walczyć o zwycięstwa etapowe.

W jego miejsce do składu Team Visma | Lease a Bike wskoczył Christophe Laporte. Oprócz niego, w Giro d’Italia w koszulkach holenderskiej formacji zobaczymy Olava Kooija, Ciana Uijtdebroeksa, Edoardo Affiniego, Koena Bouwmana, Roberta Gesinka, Jana Tratnika i Attilę Valtera.

W tej chwili nie wiadomo, w którym wyścigu ponownie będziemy mogli zobaczyć Wouta van Aerta.

Maurizio Fondriest: „Spruch był świetnym pomocnikiem” [wywiad]

0
MAURIZIO FONDRIEST CON LAURENT FIGNON By Massimo Nicolodi - Fondriest 1.jpgUploaded by Badzil, CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=15121879

Maurizio Fondriest to jeden z najlepszych kolarzy lat 90., którego polscy kibice mogą kojarzyć ze zwycięstwem w Tour de Pologne 1994. My z Włochem porozmawialiśmy podczas niedawno zakończonego Tour of the Alps, którego był gościem specjalnym. 

W latach, kiedy zaczynałeś swoją kolarską karierę, wybór właśnie takiej ścieżki był dla Włocha czymś naturalnym, prawda?

Dla mnie na pewno. Zaczynałem, gdy miałem 10 lat, ponieważ chciałem pójść w ślady mojego taty, który najpierw był kolarzem, a potem komisarzem wyścigów. W tej sytuacji, regularnie zdarzało mi się jeździć z moją mamą i bratem, żeby z bliska obserwować kolejne kolarskie zawody, przy których mój tata pracował i w taki – dość naturalny sposób sam zapragnąłem pójść w ślady swoich bohaterów.

A którego z tych bohaterów ceniłeś najmocniej? Bo wybór miałeś naprawdę duży – Gimondi, Moser, Saronni – czy to któryś z nich był twoim ulubionym kolarzem?

Moim pierwszym kolarskim idolem był Eddy Merckx i dopiero później zacząłem kibicować Francesco Moserowi, który pochodził z mojego regionu i głównie dlatego budził moją sympatię. Gdybym jednak miał porównać Mosera do Merckxa, zdecydowanie bardziej kibicowałem temu drugiemu. To był mój bohater.

Zakładam, że skoro często bywałeś na trasach wyścigu, zdarzało ci się go widzieć na żywo.

Tak, widziałem go nie raz – pierwszy raz w Merano, niedaleko mojego domu. Było tam wówczas organizowane kryterium, na którym mój ojciec pełnił funkcję komisarza wyścigu. Nie pamiętam z tego wiele, bo to takie jedno z moich wczesnodziecięcych wspomnień, ale na pewno miał wtedy ubraną tęczową koszulkę.

Ty zresztą też dość szybko mogłeś ubrać taki sam trykot. W końcu już w 1988 roku zostałeś mistrzem świata

No tak, miałem wtedy zaledwie 23 lata i do dziś jestem najmłodszym Włochem, któremu udała się ta sztuka. I ten wynik był dla mnie olbrzymim przeżyciem, ale nie jakąś dużą niespodzianką. Ja już rok wcześniej, jako pierwszoroczny zawodowiec miałem bardzo dużo dobrych wyników, a wiosną 1988 roku zająłem 2. miejsce w Mediolan-San Remo. Do tego tamte mistrzostwa świata były rozgrywane w Belgii i ich trasa była ułożona idealnie pode mnie. Była trudna, ale bez długich podjazdów. Mieliśmy tylko jedną wspinaczkę, za to pokonywaną wielokrotnie – to był Kruisberg. Do tego meta znajdowała się na delikatnym podjeździe, co również bardzo mi sprzyjało. Tyle że nie byłem jedynym liderem – było nas trzech – ja, Gianni Bugno i Moreno Argentin. 

Zaatakowałem na dwa okrążenia przed metą razem z Claudem Criquielionem i Stevem Bauerem. Dojechaliśmy na ostatnie metry, ale tuż po rozpoczęciu walki na finiszu, oni się przewrócili…

…I do mety dojechał pan sam.

No tak. I w ten sposób wygrałem swoje jedyne mistrzostwo świata. Ludzie do dziś często pytają mnie, czy gdyby nie tamta ich kraksa, byłbym w stanie sięgnąć po tęczową koszulkę. Zawsze im wtedy powtarzam, że nigdy w życiu nie przegrałem finiszu z Bauerem i Criquielionem! Ani wcześniej, ani później – a rywalizowaliśmy wielokrotnie. Dlatego moja odpowiedź jest prosta – tak, wygrałbym te mistrzostwa świata niezależnie od tego, co wydarzyłoby się na finiszu.

Dużo brakowało, żeby pan leżał wtedy na ziemi razem z nimi?

Ciężko powiedzieć, gdy rozpoczyna się finisz, myślisz tylko o swojej taktyce. O tym, kiedy zacząć sprint, jak zwiększyć szanse na zwycięstwo. Dużo rzeczy robisz instynktownie i dlatego nawet nie wiem, jak blisko byłem wtedy kraksy. Na pewno jednak miałem dużo szczęścia, bo akurat znajdowałem się trochę z boku i odrobinę za nimi i akurat ominąłem tamtą kraksę.

W 1988 osiągnąłeś największy sukces w karierze, ale w 1993 byłeś chyba jeszcze lepszy. Pokazywałeś wtedy sporą wszechstronność. Potrafiłeś wygrać finisz z dużej grupy podczas Tirreno-Adriatico, ale też zająć 2. miejsce w Volta a Catalunya, dziś kojarzącego się ze ściganiem dla górali. Jakim kolarzem tak naprawdę wtedy byłeś?

Na pewno byłem mocny na podjazdach, ale nigdy na długich. Byłem przede wszystkim klasykowcem – to właśnie wyścigi jednodniowe dominują na mojej liście zwycięstw. Jeśli wygrywałem wyścigi wieloetapowe, to tylko te krótkie, jak Tirreno-Adriatico. Do tego, żeby osiągnąć coś więcej w wielkich tourach brakowało mi na pewno odpowiedniej wagi. Miałem 1,80 m wzrostu i ważyłem 70 kg – przy takich wymiarach trudno pokonuje się dłuższe podjazdy. To samo było, gdy byłem jeszcze amatorem – po prostu zawsze lubiłem wyścigi trudne, kończące się podjazdami, bez długich wspinaczek.

Jeśli chodzi o Volta a Catalunya, to dziś – owszem nie da się go wygrać nie będąc góralem, ale w moich czasach te wyścigi były zdecydowanie łatwiejsze. Jeśli porównamy ściganie w Katolonii dziś, do tego, które ja znam ze swoich czasów, to są dwa różne wyścigi. Dziś wyścigi wieloetapowe są zdecydowanie zbyt trudne, żeby tacy kolarze jak ja mogli je wygrywać.

Zajmowałem też 8. miejsce w Giro d’Italia i 15. w Tour de France. Bo to nie było tak, że nie potrafiłem w ogóle się wspinać. Nie było tak źle. Czasem potrafiłem utrzymać tempo bardzo dobrych górali, ale tych najlepszych – nigdy.

W czasach twojej kariery nazywano cię „Mr. Poggio”, ponieważ twoje ataki na tym podjeździe wielokrotnie miały olbrzymie znaczenie dla przebiegu wyścigu. Dlaczego więc masz tylko jedno zwycięstwo w Milano-Sanremo?

No bo trzykrotnie zajmowałem 2. miejsce, a raz 5. – zawsze byłem blisko, ale zazwyczaj czegoś mi brakowało. Trzy razy atakowałem w tym samym miejscu i zawsze te ataki były skuteczne, ale nigdy nie odjechałem sam. W 1988 – w mojej pierwszej próbie, trochę zlekceważyłem Laurenta Fignona, którego nie uważałem za kolarza równie szybkiego, co ja, a on niemiło mnie zaskoczył. W 1995 roku Laurent Jalabert był na moim kole po moim ataku na Poggio. Utrzymał się na nim aż do końca Poggio, a później pokonał mnie na finiszu. To po prostu czasem tak już w kolarstwie jest, że czasem wygrywasz, a czasem musisz uznać wyższość rywala. Mimo wszystko, wydaje mi się, że mój bilans nie jest wcale najgorszy.

Mediolan-San Remo było twoim ulubionym wyścigiem, a Poggio ulubionym podjazdem?

Nie, zawsze bardziej podobał mi się Wyścig Dookoła Flandrii. Niestety nigdy mi się nie udało być nawet na podium, mimo że niekiedy wcale niedużo brakowało mi do zwycięstwa. Największe szanse nawet na wygranie wyścigu miałem chyba w 1992 roku. Niestety wypuściliśmy wtedy ucieczkę na ogromną odległość – chyba to było 17 minut. To było zdecydowanie za dużo. Owszem, po jednym z moich ataków dogoniliśmy wtedy większość z jej uczestników, ale niestety nie wszystkich – z przodu pozostał Francuz – Jacky Durand i Szwajcar, którego nazwiska już nie pamiętam [Thomas Wegmuller – przyp. B.K]. Nie poddawałem się – wiedziałem, że mam nogi na zwycięstwo, więc naciskałem cały czas. Być może zbyt mocno, bo ostatecznie nie udało nam się ich dogonić, a pod koniec byłem tak ujechany, że na finiszu ograł mnie Edwig Van Hooydonck, z którym uciekałem.

Nigdy nie udało mi się wygrać tego wyścigu i także dlatego żałuję, że ten mój najlepszy okres w karierze szybko się skończył. To była wina pleców, które doskwierały mi przez większą część mojej kariery, a po mojej kraksie z Mediolan-San Remo sytuacja się pogorszyła. Miałem później operację, kilka miesięcy przerwy i przez to cały 1994 rok był już dla mnie słabszy. Owszem, w kolejnym sezonie zdarzały mi się jeszcze bardzo dobre wyniki – m.in. drugie miejsca w Tirreno-Adriatico i Strzale Walońskiej, ale to już nie było to samo, a gdy w kolejnych latach doszły do tego problemy z lewą nogą, to sytuacja jeszcze się pogorszyła, więc w efekcie końcówka kariery nie była specjalnie udana.

Mówisz, że 1994 rok był dla ciebie słabszy i, patrząc na wyniki, faktycznie tak było. Choć w zasadzie, z polskiej perspektywy, był całkiem istotny, bo akurat wtedy wygrałeś Tour de Pologne.

A, tak pamiętam ten wyścig. To była jedna z jego pierwszych edycji rozgrywana w formule open [dokładniej druga – przyp. red.]. Nawet nie wiem, ile tam wtedy było ekip zawodowych – dwie, może trzy? A do tego były same zespoły amatorskie, w których dominowali zawodnicy poniżej 23 roku życia. W tej sytuacji, trzeba przyznać, że poziom tego wyścigu nie był wówczas tak wysoki, jak teraz. Co oczywiście nie zmienia faktu, że byłem bardzo zadowolony, gdy go wygrałem.

Pamiętasz, jak wówczas wyglądała Polska?

Pamiętam, że krajobrazy wokół dróg, po których się ścigaliśmy, były przepiękne, szczególnie w Zakopanem, gdzie znajdował się jeden z najtrudniejszych etapów. Zresztą, później, jakoś piętnaście lat temu, wróciłem do tej miejscowości. Bardzo się zmieniła, ale była jeszcze piękniejsza. Zresztą tak samo, jak Tour de Pologne, które dziś stoi na o niebo wyższym poziomie, niż za moich czasów.

A pamiętasz jakichś zawodników z Polski, z którymi jeździłeś? Bo jeździłeś ze Zbigniewem Spruchem, Markiem Szerszyńskim i Grzegorzem Gwiazdowskim.

Oj, Zibi Spruch był kapitalny. On był z tej trójki zdecydowanie najmocniejszy. Pomógł mi wygrać wiele wyścigów, a do tego myślę, że naprawdę dobrze się dogadywaliśmy. To był naprawdę miły facet. Z kolei Gwiazdowski jeździł ze mną przez dwa lata w Cofidisie – był całkiem dobry, ale nie wiem, czemu nie zrobił większej kariery.

A podobno niedawno miałeś okazję porozmawiać z innym Polakiem, z którym współpracowałeś w czasach zawodniczych – Bogdanem Madejakiem.

Bog… z kim? Aaaa, no tak! Faktycznie. Rozmawialiśmy z nim i Stephanem Rochem podczas ostatniego Paryż-Nicea. Pamiętam go, miły człowiek, ale nie wiem, czy to, o czym rozmawialiśmy, nadaje się do cytowania.

Gdy zadzwoniłem do niego przed wywiadem z panem, dowiedziałem się, że w czasach twojego pobytu w Cofidisie, pod koniec kariery, jeździliście na ramach twojej firmy.

No bo ja obok kontraktu zawodniczego z Cofidisem podpisałem także kontrakt na dostawę sprzętu swojej marki. To znaczy – marka była moja, ale firma, która ją tworzyła należała do mojego brata – ja dawałem tylko nazwisko i wizerunek, co ułatwiało wiele rzeczy. W każdym razie, bardzo cieszę się, że miałem taką możliwość, żeby na sam koniec kariery ścigać się na rowerach ze swoim nazwiskiem. To było wielkie wyróżnienie.

W Levico Terme rozmawiał Bartek Kozyra

Vuelta Asturias 2024: Dublet UAE Team Emirates, Rafał Majka drugi!

0
fot. UAE Team Emirates / Sprint Cycling Agency

Jak po swoje na 67. edycję Vuelta Asturias Julio Alvarez Mendo przyjechali kolarze UAE Team Emirates. Po wygraną na 1. etapie sięgnął Isaac del Toro, a drugi metę przeciął pomagający mu Rafał Majka. Przed zawodnikami jeszcze 2 dni zmagań.

Już na otwarcie zmagań w Asturii organizatorzy przygotowali dla kolarzy potencjalnie królewski, niezwykle trudny etap. Choć 179-kilometrowy odcinek między Cangas del Narcea a Pola de Lena nie kończył się na podjeździe to tych na trasie nie brakowało. Do przejechania były kolejno Alto Cabruñana (4,3 km; 5,8%), Alto Las Estacas (17,3 km; 3%), Alto de las Cruces (5,1 km; 8,6%), Alto Tenebreo (3,5 km; 6,5%) oraz finałowe Alto del Cordal (8,1 km; 5,9%), z którego szczytu do mety pozostawało ledwie 7 kilometrów.

Rywalizacja rozkręcała się dziś dość powoli, a w odjazd dnia zabrało się finalnie 6 kolarzy. Byli to Francisco Muñoz (Team Polti Kometa), Ibon Ruiz (Equipo Kern Pharma), Asier Pablo Gonzalez i José María García (Illes Balears Arabay Cycling), Oliver Rees (Sabgal / Anicolor) oraz Victor Martínez (Sidi Ali – Unlock Team). Kontrolę nad peletonem objęli zawodnicy UAE Team Emirates.

Ostatni z uciekinierów został złapany na 23 kilometry przed metą, niedługo przed rozpoczęciem finałowej wspinaczki. Tam do przodu ruszyli José Manuel Díaz (Burgos-BH) i Gonzalo Serrano (Movistar Team), którzy wypracowali sobie w szczycie nawet 40 sekund przewagi. Cały czas bez stresu z tyłu sytuację kontrolowali jednak liczni zawodnicy UAE Team Emirates, którzy na zjeździe dogonili uciekającą dwójkę.

Na 5 kilometrów przed metą przyspieszył Isaac del Toro (UAE), czyli kolarz posiadający najdłuższy zawodowy kontrakt na świecie i za Meksykaninem nikt nie ruszył w pogoń. Ten zyskiwał sekundę za sekundą i metę przeciął przeszło minutę przed pierwszym z rywali, a dokładniej przed własnym kolegą klubowym Rafałem Majką. Polak zajął dziś 2. miejsce, a 3 sekundy po nim podium uzupełnił Eric Antonio Fagúndez (Burgos-BH).

Wyniki 1. etapu 67. Vuelta Asturias Julio Alvarez Mendo:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com

Tour de Romandie 2024: McNulty zwycięzcą czasówki, Ayuso nowym liderem

5
fot. UAE Team Emirates

To był dzień UAE Team Emirates na Tour de Romandie. Etap jazdy indywidualnej na czas padł łupem Brandona McNulty’ego. Prowadzenie w klasyfikacji generalnej objął czwarty dzisiaj Juan Ayuso.

Na dzisiejszym etapie należało się spodziewać kolejnych roszad w klasyfikacji generalnej. Do rozegrania była bowiem licząca 15,5 kilometra jazda indywidualna na czas dookoła Oron. Profil wyglądał klasycznie jak na czasówkę.

Brandon McNulty wystartował już jako 11. Amerykanin z UAE Team Emirates wykręcił świetny czas 20:06,65 i objął prowadzenie. Na fotelu lidera zasiadł już przed 15:00, a ostatni kolarze zakończyli zmagania z czasem po 17:30. McNulty więc bardzo długo czekał na kogoś, kto poprawi jego rezultat. Ale nie znalazł się taki kolarz. Z czasem kolarzom było trudniej pokonywać trasę, gdyż spadł deszcz. Brandon McNulty jechał jeszcze po suchym asfalcie.

Najbliżej pokonania Amerykanina był Magnus Sheffield. Kolarz Ineos Grenadiers stracił niecałe 13 sekund. Trzecie miejsce zajął Felix Grossschartner (UAE Team Emirates) ze stratą 14 sekund. Kolejna pozycja także dla kolarza UAE Team Emirates. Juan Ayuso po zajęciu 4. miejsca objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej.

Z kolarzy, którzy powinni się liczyć w walce o końcowy triumf w czołowej dziesiątce znaleźli się również 7. Carlos Rodriguez, 8. Aleksandr Vlasov i 9. Ilan Van Wilder. Juan Ayuso przed jutrzejszym, górskim etapem ma 7 sekund przewagi nad Van Wilderem. Trzeci Vlasov traci 10 sekund, a czwarty Rodriguez ma stratę większą o sekundę.

Results powered by FirstCycling.com

Najnowsze artykuły

Patrick Lefevere o Julianie Alaphilippe’ie: „Naprawdę myślę, że chce zostać w...

Patrick Lefevere w rozmowie z Global Cycling Network odniósł się do plotek w sprawie zainteresowania Cofidisu usługami Juliana Alaphilippe'a. Belgijski menedżer twierdzi, że Francuz...

Polecane artykuły

Festival Elsy Jacobs à Garnich 2024: Triumf Marty Lach!

Marta Lach odniosła pierwsze zwycięstwo w sezonie 2024! Po aktywnej jeździe, Polka znalazła się w kilkuosobowej grupie, z której była najszybsza.  W o...