Rozczarowanie odmieniane przez wszystkie przypadki, a także słowa będące mniej lub bardziej synonimami takowego królowały przez ostatni tydzień w publicznej debacie na temat kolarstwa. Sam aż tak zmęczony sportem rowerowym nie jestem, ale to dlatego, że Giro d’Italia nie było jedynym co śledziłem. Właśnie – wiedzieliście, że były inne wyścigi? [tu autor uśmiecha się do Was szeroko]
Ogromne oczekiwania rodzą najboleśniejsze rozczarowania – rzekłbym, że te słowa to wręcz truizm, a jednak postanowiłem je przypomnieć. Tym zawodem były ostatnie dni podczas Giro d’Italia. Choć włoski Wielki Tour nie był jedynym wyścigiem, który miał miejsce w minionym tygodniu, to jednak gdy przeglądam statystyki wejść w artykuły na stronie to widzę jedno – reszta mało kogo interesuje. Pomówmy sobie zatem co nieco na temat tego dlaczego tak jest.
Wszystko inne tylko tłem
Znalezienie swojego miejsca w kalendarzu ma ogromne znaczenie. Rozpoczynające rok klasyki na Majorce grzeją publiczność, choć ich waga jest żadna, a kilka miesięcy później pozycjonowane teoretycznie o półkę lub dwie wyżej imprezy potrafią przejść bez kompletnego echa. Kwestia list startowych? Medialności? Marki samych wyścigów? Długości doby i tego, że nie da się wszystkiego śledzić? Pewnie wszystkiego po trochu, ale mam w takim razie propozycję na przyszłość – wybierzcie to, co sprawi Wam większą radość.
Duża grupa osób pisze, że tegorocznego Giro d’Italia nie da się oglądać. Sam bym się nie zgodził z aż tak mocnymi słowami, ale hej! Wiecie, że nikt Was nie zmusza? Jeśli ta sama osoba produkuje taki sam komentarz więcej niż raz to opcje są dwie – albo komentuje, choć nie oglądała, albo masochistycznie zmusza się do czegoś, czego nie chciała. Istnieje jednak inna, dużo ciekawsza opcja niż katowanie się czymś, co nas nie satysfakcjonuje. Mowa o pozostałych wyścigach, które można oglądać m.in. w Playerze/GCN+.
Z przyjemnością śledziłem 4 Dni Dunkierki, Antwerp Port Epic było naprawdę epickie, a jak ktoś potrzebował polskich emocji to mógł odpalić chociażby Vuelta a Burgos Feminas, gdzie pięknie walczyły m.in. Agnieszka Skalniak-Sójka i Karolina Kumięga, której dosłownie kilkudziesięciu metrów zabrakło do życiowego sukcesu na poziomie World Tour. Czasem warto wyrwać się z medialnej bańki, że liczy się tylko Giro d’Italia (lub w innym okresie roku dowolny inny „wielki” wyścig) i po prostu dobrze bawić kolarstwem.
Może potrzebna jest rewolucja w kalendarzu?
Który to już raz w ostatnich latach głównym problemem Giro d’Italia jest to, że jest zimno, deszczowo bądź śnieżnie? Ja wiem, że tradycja, sprawdzone schematy i tak dalej, ale może jednak kolarstwo potrzebuje pewnych zmian w terminach rozgrywania poszczególnych imprez? Ta myśl co jakiś czas wraca do mojej głowy i będę szczery – nie wiem jakie rozwiązanie byłoby dobre, dlatego chętnie poczytam co byście Wy jako czytelnicy potrafili zaproponować, by było lepiej. A może lepsze jest wrogiem dobrego i lepiej nic nie ruszać? Tylko błagam, powiedzcie coś ciekawszego niż Prezydent UCI David Lappartient, który rozważa przesunięcie Tryptyku Ardeńskiego na jesień. To wydaje mi się być absurdalne.
🍂EXCLUSIVE: UCI president David Lappartient has told RadioCycling that he would like the Ardennes Classics to be moved to the autumn.
Do you agree or disagree?
Apple: https://t.co/77GNePz5j4
Spotify: https://t.co/GXxz1gRkWf pic.twitter.com/dyGdhVyie9— RadioCycling (@radio_cycling) May 22, 2023
Derek Gee musi coś wygrać
O Kanadyjczyku napisałem już sporo w moim podsumowaniu 2. tygodnia Giro d’Italia, ale wybaczcie, muszę o nim wspomnieć i tutaj. Dawno nie pamiętam po prostu kolarza, który aż tak zaimponowałby mi swoją jazdą będąc przed wyścigiem kimś, kogo nie zaznaczyłbym na swojej liście startowej mając wybrać setkę ciekawych nazwisk. Ba, pewnie i mając wybrać 150 z 176 nadal 26-latka mogłoby tam nie być.
Kocham niespodzianki i dziękuję ci drogi Dereku, że umilałeś mi ten tydzień. Tobie, a także szalenie aktywnemu Tomsowi Skujiņšowi, zabójczo skutecznemu Nico Denzowi, Laurenzowi Rexowi rzucającemu bidon do jadącego pociągu, próbującemu coś rozruszać dzień po dniu Veljko Stojniciowi czy Davide Baisowi, który dzierży dzielnie trykot górala, choć wielu skazywało go na pożarcie gdy go zakładał. Fajnie, że Wam się chce i oby tak dalej!

Słodko-gorzkie oczekiwanie na Orlen Wyścig Narodów
Żadna polska impreza nie jest mi obojętna. Jednocześnie chyba wobec żadnej z nich nie mam w tym roku tak mieszanych uczuć jak wobec Orlen Wyścigu Narodów. Z jednej strony od miesięcy raz na jakiś czas nagle pojawia się we mnie ogromna ekscytacja – w końcu do Polski wita Puchar Narodów, a w tym roku lista startowa wygląda naprawdę dobrze i wróciła do standardów, które znaliśmy w pierwszych edycjach. Z drugiej jednak nie wiem… Format z etapami na Węgrzech i Słowacji chyba sprawia, że mam wrażenie, że to kalka Karpackiego Wyścigu Kurierów, a ten w tym roku przez ciszę medialną nie zachwycił.
Prawdopodobnie Orlen Wyścig Narodów będę w tym tygodniu śledził bardziej niż Giro d’Italia i jakąkolwiek inną imprezę. Co prawda troszkę mnie martwi, że transmisje zaplanowane są w minutach, a nie godzinach jako skróty z pierwszych 3 etapów i dopiero w Polsce zobaczymy coś więcej, gdy generalka może być już mocno poukładana, ale jednocześnie jakoś naiwnie ufam, że moja ekscytacja jeszcze urośnie, a potem przekaz medialny będzie wystarczająco duży, by nie spadała. Jak ktoś mieszka w południowo-wschodniej Polsce to zazdroszczę – polecam wybrać się na trasę polskich etapów, a te w tym roku poprowadzą z Bukoviny Resort do Nowego Sącza w sobotę i z Sanoka do Hotelu Arlamów w niedzielę. Rok temu byłem na żywo i nie żałuję. A nuż zobaczycie na żywo narodziny nowej gwiazdy kolarstwa?

Zgadzacie się z moimi opiniami? Macie zupełnie odmienne odczucia? Zapraszam do dyskusji, a ja w wolnym czasie spróbuję wejść w polemikę z każdym komentarzem, który do takowej w jakiś sposób zaprosi. Do usłyszenia (przeczytania?) za tydzień – do omówienia będzie ostatni tydzień Giro d’Italia, Orlen Wyścig Narodów, Tour of Norway i kto wie, co jeszcze ciekawego przyniesie nam barwny świat kolarstwa?
Wcześniej w cyklu:
15.05.2023 – Subiektywnym okiem #13: Choroby XXI wieku
08.05.2023 – Subiektywnym okiem #12: Lekcja stylu
01.05.2023 – Subiektywnym okiem #11: MAT ATOM króluje, bezpieczeństwo niekoniecznie
24.04.2023 – Subiektywnym okiem #10: Taki jest sport, takie jest kolarstwo
Wszystkie teksty z cyklu „Subiektywnym okiem”
„Duża grupa osób pisze, że tegorocznego Giro d’Italia nie da się oglądać. Sam bym się nie zgodził z aż tak mocnymi słowami, ale hej! Wiecie, że nikt Was nie zmusza?” Jasne że nikt nas nie zmusza. Śledzenie zawodów sportowych to jednak nie to samo, co oglądanie filmów, kiedy możemy wcześniej np. przeczytać recenzję i po prostu go sobie odpuścić. Tu są emocje na żywo i w każdej chwili może wydarzyć się coś ciekawego co zmieni ocenę danego ” spektaklu”. Każdy etap to nowy film i kibic liczy, że się rozkręci. W przeciwieństwie do filmu o facecie w łódce. Tak więc tegorocznego Giro nie da się oglądać ( dobrze grają tylko aktorzy drugoplanowi), ale my to oglądamy z nadzieją na zmianę. Masochizmem byłoby oglądanie powtórek wiedząc jaki jest przebieg etapu .
Derek Gee to na pewno jedno z głównych odkryć tego Giro, ale i cała drużyna z Izraela naprawdę fajnie prezentuje się w całej imprezie, pokazując, że dzika karta jak najbardziej im się należała. Jeśli już mowa o Gee to trzeba powiedzieć, że nie tylko on, ale i wszyscy inni uciekinierzy robią co mogą, żeby jakieś emocje na tym Giro jednak były. Etapy 13, 14 i 15 to były bardzo ciekawe widowiska, jak kilku/kilkunastu panów daje z siebie wszystko, żeby sięgnąć po etapowy triumf, bez przeliczania, czekania i zastanawiania się. Jeżeli więc chodzi o ucieczki, to koneserzy tego rodzaju akcji mogą być po drugim tygodniu bardzo zadowoleni. Mówiąc o emocjach, ciekawie robi się też w kwestii koszulki górala, gdzie chęć do walki pokazali wczoraj Rubio i Healy. Bais pomimo szczerych chęci powinien stopniowo tracić przewagę, bo ta koszulka to trochę przypadkowa sytuacja (50 punktów zdobył na Gran Sasso), Pinot jest za blisko w generalce, aby mieć szansę na odjazd, przynajmniej narazie, pytanie jak wyżej wspomniana dwójka podejdzie do tej walki. Czy przedłożą koszulkę górala nad etapowe triumfy? Czy Healy będzie miał w pełni wolną rekę? Dla Hugh Carthyego wyścig dopiero się zaczyna i pomimo sporych strat Brytyjczyk na pewno myśli o awansie w generalce, a przecież pamiętamy jak dobry był w trzecim tygodniu zeszłorocznego wyścigu.
Co do zmian w kalendarzu – nie widzę miejsca, na które można przesunąć Giro. Zamiana terminu z Vueltą to chyba też nie jest optymalne rozwiązanie. Kalendarz jest przepełniony, a trzeba uwzględnić fakt, że po Giro a przed Tourem musi być czas na odpoczynek, bo zawsze znajdują się chętni do pojechania obu tych wyścigów. W tym roku faktycznie bardzo niefortunnie trafiło się z pogodą, ale nie jest tak za każdym razem i myślę, że dopóki nie nastąpi jakaś paruletnia ciągłość w „mokrym i brzydkim” Giro, to nie ma za bardzo o czym rozmawiać.
Patrząc na dotychczasowy przebieg wyścigu ciężko spodziewać się, że nagle będzie lepiej. Szczególnie gdy etap jasno zanosi się na taki dla ucieczki, a ktoś oczekuje, że a może dziś jednak faworyci zaatakują.
Organizatorzy sami sobie są winni. Trzeba było nie dawać na ostatni etap takiej czasówki. Wszyscy czekają na ostatni dzień oszczędzając siły. Jestem przekonany, że góry też przejadą na remis. Może jakieś symboliczne ataki na kilkaset metrów przed metą tak żeby zdobyć kilka sekund ale się nie zajechać