fot. Soudal Quick-Step / Wout Beel

W ostatnich dniach przeczytałem w sieci ogromną liczbę dyskusji na temat przeróżnych, zasadniczo subiektywnych rzeczy związanych z kolarstwem. Czy wygrana Gai Realini była uczciwa? Czy to co zrobiła Annemiek van Vleuten było fair play? Czy wolno nazywać wygraną Remco Evenepoela nokautem? Czy polskie kolarstwo ma przyszłość? O tym wszystkim, i nie tylko o tym w poniższym tekście.

„Lekcja stylu” to nazwa serii, którą przez lata można było śledzić na youtubowym kanale Kartofliska, a która opierała się na pokazywaniu opraw stadionowych z różnych meczów piłki nożnej z całego świata. Choć sam za tego typu pokazami pirotechniki nie przepadam to jednak wiem, że właśnie dla takowych część osób ogląda „kopaną”. Mam wrażenie, że ostatnie dni przyniosły nam właśnie taką „lekcję stylu” w temacie naszego ukochanego sportu, czyli kolarstwa. Co wolno, a czego nie wolno czynić na rowerze? Co jest uznawane za piękne i dlaczego?

Jazda bez zmian gorsza niż brak fair play

Jadąca w koszulce liderki klasyfikacji generalnej Demi Vollering (Team SD Worx) zatrzymuje się za potrzebą fizjologiczną. Co robi Annemiek van Vleuten (Movistar Team)? Atakuje. Z tego co czytałem mistrzyni świata zrobiła to ze świadomością przyczyn „odpadnięcia” rywalki i pełną premedytacją, choć oczywiście pełnej prawdy zapewne nigdy nie poznamy.

I co? I nic, bo większość dyskusji przeniosła się na inny temat, czyli brak zmian dla Holenderki ze strony Gai Realini (Trek-Segafredo). Może i to co zrobiła Włoszka nie było najpiękniejsze, ale… czy w sporcie nie chodzi o to, by wygrywać? Annemiek van Vleuten jechała po koszulę, 21-latka zaś mogła co najwyżej celować w etapowy triumf. Logiczną wydawałaby się zatem współpraca i „podzielenie się łupami”. Holenderka jednak najwyraźniej nie chciała oddawać nic Włoszce, ba, próbowała ją zrywać z koła, więc niższa o głowę Gaia by mieć jakiekolwiek szanse logicznie tych zmian nie dawała.

Czemu spotkała ją za to krytyka? Wiem, choć nie rozumiem. Gdyby Włoszka bowiem współpracowała z 40-letnią mistrzynią świata to prawdopodobnie nie miałaby czego szukać na mecie, gdzie wygrała dopiero po długiej analizie zdjęć z fotofiniszu. Wówczas spotkałaby ją inna krytyka – ta dotycząca tego po co dawała zmiany nie mając w tym interesu. I tak źle, i tak niedobrze.

fot. La Vuelta Femenina by Carrefour.es
Nokaut czy nie nokaut?

O stylu przyszło także dyskutować internautom w kontekście pierwszego etapu Giro d’Italia. Remco zrobił coś niesamowitego. Taka wygrana została przeze mnie nazwana „nokautem” w tytule relacji z wyścigu, a potem zaczęła się dyskusja…

Mam wrażenie, że herosi obecnego kolarstwa, jakimi bez wątpienia są Remco Evenepoel, Tadej Pogačar, Mathieu van der Poel czy Wout van Aert tak bardzo nas rozpieścili swoimi wyczynami, że czego by nie zrobili to są osoby, na których to już nie wywrze większego wrażenia. Młody Belg niemalże przefrunął wzdłuż włoskiego wybrzeża, pokonał m.in. dużo lepiej predysponowanego do tej próby Filippo Gannę, a koniec końców dyskusja nie była o tym jak wspaniale to pojechał Remco tylko o tym, czy to cokolwiek znaczy w kontekście 3 tygodni, czy to aż taka duża przewaga, czy to jakaś niespodzianka itd…

Wiem, że to trudne w czasach, gdy ktoś co rusz bije kolejne rekordy, a najwięksi zdają się nie mieć granic, ale polecam odbieranie kolarstwa jako tego romantycznego sportu. Niech każdy etap będzie małym spektaklem, a to, że czytając plakat z aktorami (czyt. listę startową z faworytami) wiemy już kto zagra główne role niech nie zabiera przyjemności z odbioru dzieła i wydarzeń, które je tworzą. Polecam czasem mniej analizować, a więcej się delektować.

fot. Giro d’Italia
Tro-Bro Léon do World Touru!

Kontynuując stylistyczne przemyślenia muszę napisać jedno – Tro-Bro Léon zasługuje na swoje miejsce w najwyższej kategorii wyścigów kolarskich. Nie wiem czy chcą tego sami organizatorzy, ale ta impreza jest tak wyjątkowa i magiczna, że po podniesieniu jej rangi śmiało mogłaby zyskać sławę podobną do Strade Bianche.

Może i wyjdę na hipokrytę, bo na co dzień krzyczę o bezpieczeństwie, ale moim zdaniem wyścigi jednodniowe mają pełne prawo do rządzenia się swoimi, często zupełnie oderwanymi od pewnych norm zasadami. Gdy wszyscy zgromadzeni na starcie godzą się na taką inność widowiska często bywają naprawdę niesamowite, a właśnie przejazdy przez łąki i pola Bretanii, walka na kamienistych, błotnistych czy piaszczystych drogach, a właściwie bezdrożach jest czymś niesamowitym do oglądania. Kto przegapił niech nadrobi – tegoroczna edycja ponownie nie zawiodła.

Zdjęcie
fot. Tro-Bro Léon / wyjaśnienie – najlepszy Bretończyk w wyścigu otrzymuje co roku prosiaczka, czyli jeden z symboli regionu
Polskiego kolarstwa nie ma i już nie będzie

Mamy obecnie dziurę pokoleniową i jest to fakt. 2 zwycięstwa Stanisława Aniołkowskiego, które choć bardzo cieszą, to niech nie zamydlą nikomu oczu – kilka roczników w kontekście światowej czołówki nam najprawdopodobniej bezpowrotnie przepadło. Jest w nich rzecz jasna niejeden kolarz, który będzie mógł się z sukcesami ścigać na nieco niższym poziomie i nie ma w tym nic złego, bo tacy też są potrzebni, a ich radość z uprawiania sportu na swoim maksymalnym poziomie nie powinna być przez nikogo umniejszana.

Czy to jednak znak, że już zawsze będzie źle? Otóż nie. Nie chciałbym wychodzić na jakiegoś przesadnego optymistę, ale mamy obecnie naprawdę zdolną młodzież w wielu kolejnych rocznikach. Rok temu juniora opuściło kilkunastu kolarzy zdolnych do trafienia w najbliższych latach do zawodowego peletonu, a jak mówi statystyka pewnej części z nich się to po prostu powinno udać. Okej, z 10 zostanie nam 2 albo 3, to naturalna kolej rzeczy, ale to nadal pewne fajne światełko w tunelu.

Czytając zatem głupie teksty o końcu polskiego kolarstwa pod artykułami o Karpackim Wyścigu Kurierów nie wiedziałem czy śmiać się, czy płakać. Starczyłoby zajrzeć na Puchar Prezydenta Grudziądza, Wyścigi Pokoju dla juniorów czy juniorów młodszych by dostrzec, że ci młodzi są, mają ambicje, są konkurencyjni w międzynarodowej stawce, a zatem przed nimi szansa na świetlaną przyszłość. Czy ona wyjdzie? To się okaże, ale nie ma co z góry źle zakładać.

fot. Polski Związek Kolarski

Zgadzacie się z moimi opiniami? Macie zupełnie odmienne odczucia? Zapraszam do dyskusji, a ja w wolnym czasie spróbuję wejść w polemikę z każdym komentarzem, który do takowej w jakiś sposób zaprosi. Do usłyszenia (przeczytania?) za tydzień – do omówienia będzie kolejny tydzień Giro d’Italia i teoretycznie niewiele więcej, ale kto wie, co jeszcze ciekawego przyniesie świat kolarstwa?

Wcześniej w cyklu:
01.05.2023 – Subiektywnym okiem #11: MAT ATOM króluje, bezpieczeństwo niekoniecznie
24.04.2023 – Subiektywnym okiem #10: Taki jest sport, takie jest kolarstwo
17.04.2023 – Subiektywnym okiem #9: Popiół na głowę, wciąż własne opinie i do przodu!
10.04.2023 – Subiektywnym okiem #8: Chyba jestem w awangardzie do świata
Wszystkie teksty z cyklu „Subiektywnym okiem”

Poprzedni artykułGiro d’Italia 2023: Michael Matthews kończy wspaniałą pracę ekipy
Następny artykułZdenêk Štybar po operacji tętnic biodrowych
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
7 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Tajfun
Tajfun

Nie wiem czy to co zrobił Remco można określać mianem nokautu z perspektywy trzy tygodniowej walki. Wiele może się wydarzyć, defekt na podjeździe, słabszy dzień w górach, niedaj nikomu Boże kraksa itp. Na pewno ustawił się w uprzywilejowanej pozycji i nie zdziwiłbym się osobiście gdyby nie oddał już lidera do końca wyścigu – osobiście nie wiem czy taka sytuacja już miała kiedyś miejsce – autor może wie? Remco od początku jest moim faworytem wyścigu więc cieszy mnie mega jego dyspozycja, oby utrzymał ją już do końca. Roglić będzie w górach naciskał, bo nie ma nic do stracenia, a długie podjazdy będą mu służyć, więc Remco niech łapie sekundy gdzie się da, tak jak dziś gdzie bezpośredni lotny finisz zgarnął kolejne.

Czy polskie kolarstwo się skończyło? myślę, że takie opinie bardziej wynikają z tęsknoty za polskimi sukcesami i może lekkiej frustracji tym faktem, niż z realnej oceny sytuacji. Średnio co miesiąc można tu przeczytać o jakimś mniejszym lub większym sukcesie polaków, tak pań jak i panów. Wiadomo, że też bym chciał mieć kolarza polaka, który wygrywa w sezonie regularnie kilka wyścigów czy etapów na tourach. Może się jeszcze doczekamy, póki co zostaje nam delektowanie się innymi.

Co do akapitu pań to uważam czy to w momencie kraksy, defektu czy potrzeby fizjologicznej jak twój rywal atakuje to nie jest kwestią fair play, jeśli nie było bezpośredniej przyczyny takiego zdarzenia z jego winy. Poczekanie na rywala w takiej sytuacji określiłbym bardziej jako kolarskie dżentelmeństwo niż podciąganie pod fair play, albo sie ma klasę albo się klasy nie ma, ale warunki na szosie są jednakowe dla każdego.
Kwestia zmian w takich finiszach jak z Realini zawsze budzi niesmak widzów, ale nie znamy nigdy do końca wszystkich detali. Czy się próbowały dogadać czy nie, jakie były wytyczne szefów drużyn itp. Przy równym poziomie energii nie miałaby szansy na finiszu, jeśli nie dogadały się to logicznym było nie dawanie zmian i próba ataku na finiszu po etap.

Andrzej
Andrzej

Na pewno bardzo trafne spostrzeżenie dotyczące wyścigu dookoła Hiszpanii pań, gdzie i w mojej opinii krytyka spłynęła nie na tą zawodniczkę co powinna. Powodem może być to, że sytuacji z van Vleuten i Vollering nie uchwyciły kamery (chyba).

Pytanie też na ile była to decyzja samej van Vleuten, czy też poszła decyzja „z samochodu”, bo Movistar jako ekipa jest znany z zachowań nie fair play czy też inaczej mówiąc dziwnych sytuacji.

Gnom
Gnom

Fajny tekst, sprowokował mnie by się tu wypowiedzieć o przyszłości naszego kolarstwa. I wydaje mi się, że pytanie jest źle postawione. Zapytajmy, czy polskie kolarstwo się może rozkręcić? Zobaczmy jak wyglądają nasze szkółki, zobaczmy jak wygląda podejście pzkol do dzieci i ich rodziców, czy do organizacji zawodów na tym etapie. Potem zobaczmy jak to działa choćby w Czachach. Zawody dla dzieci 10 lat u nas to często kilkaset metrów. I jak to jest, żaki jadą po kilka km…. Ja to jest, że jak prywatna firma robi bike maraton mtb, to malcy jadą 20?

Jan
Jan

„Czytając zatem głupie teksty o końcu polskiego kolarstwa…” Ocenę wystawił wybitny intelektualista… „felietonista” o lekkim piórze, polocie, rozumiejący znaczenie wszystkich słów których używa

Jan
Jan

Tajfun, cymale: „mniejszym lub większym sukcesie polaków”

Szymon
Szymon

Ja mam nadzieję, że Mikołaj Legieć osiągnie w przyszłości duże sukcesy. Wtedy będę mógł się pochwalić, że jechałem z nim w peletonie na dwóch wyścigach. Co do reszty, to moim zdaniem polskie kolarstwo żeńskie stoi na bardzo wysokim poziomie. Jestem pod wrażeniem tego jak ATOM promuje różne zawodniczki z naszego kraju do WWT