Giro d'Italia / RCS Sport

Polska piłka nożna ma swoją niechlubną historię z Fryzjerem i sprzedażą meczów, włoskie kolarstwo też doczekało się swojego odniesienia do tego typu usług. Strzyżenie włosów, czy też raczej jazda „na zero” było bowiem głównym motywem deszczowego, drugiego tygodnia 106. Giro d’Italia.

Praktycznie za każdym razem w naszym portalu mogą Państwo przeczytać podsumowania poszczególnych tygodni Wielkich Tourów. Zazwyczaj pisząc takowe muszę wybierać tematy, o których chcę napisać, aż po selekcji zostanie ich np. 7. Tegoroczne Giro d’Italia zabiło jednak we mnie ćwieka – drugi tydzień był na tyle nudny, że aż ciężko siada się do tego tekstu. Mimo wszystko zapraszam do małego przeglądu tego, co warto zapamiętać z ostatnich 7 dni 106. Giro d’Italia.

Najpiękniejsze dni życia

O wielu kolarzach mówi się, że mają specyfikę by masowo wygrywać etapy Wielkich Tourów. Są tacy, którzy wiedzą w jaki odjazd się zabrać, zdarzają się też tacy, którzy potrafią dzięki temu założyć koszulkę lidera trzytygodniowego wyścigu. Ani do jednej, ani do drugiej grupy z pewnością przed 2. tygodniem Giro d’Italia nie byli jednak zaliczani Nico Denz i Bruno Armirail.

Czasem takie okresy trafiają się raz w życiu i koniec” – takie słowa padły gdy dyskutowałem z kolegami na temat obecnej formy Bena Healy’iego. Ciężko jednak nie odnieść wrażenia, że pasują one idealnie do Nico Denza, który można śmiało powiedzieć, że w 3 dni osiągnął więcej, niż w całej swojej dotychczasowej karierze. 29-latek z BORA-hansgrohe był bohaterem tego tygodnia.

fot. Giro d’Italia

Czy można tracić przeszło 18 minut po niemal 2/3 wyścigu i zostać jego liderem? A można, jak najbardziej, jeszcze jak! Swój różowy sen przeżywa Bruno Armirail. Wierny pomocnik, dobry specjalista od jazdy indywidualnej na czas, a teraz także lider 106. Giro d’Italia. Abstrahując od okoliczności to po prostu trzeba oddać Francuzowi, że wykorzystał je perfekcyjnie i ma teraz dużo powodów do zadowolenia.

fot. Giro d’Italia
Walka? Nie, dziękuję

Gdyby nie upadek Tao Geoghegan Harta i kilka ucieczek, z których kolarze zaliczyli awans to można by powiedzieć, że drugi tydzień Giro d’Italia minął na praktycznie idealny remis. Główni faworyci kompletnie nie atakowali, nie zdobywali nawet sekund bonifikat i układ w generalce jest praktycznie bliźniaczy do tego, który omawialiśmy 6 etapów wcześniej. Wiadomo, że na taką pasywność złożyła się fatalna pogoda i trasa, która po skróceniu piątkowego etapu nie zachęcała do rywalizacji, ale mimo wszystko kibice mają prawo czuć się rozczarowani. Oby ostatni tydzień był na tyle ciekawy, że zapomnimy o tym co się działo w ostatnich dniach.

fot. INEOS Grenadiers
Waleczny Derek Gee

Z jednej strony wygrywający 2 etapy Nico Denz pisze piękną historię, z drugiej jednak nie sposób nie zauważyć, że nie tylko liderzy jadą pasywnie, ale i spora część peletonu. W odjazdach niemal każdego dnia walczą w kółko ci sami zawodnicy, a wśród nich szczególnie wyróżniają się Derek Gee (Israel – Premier Tech) i Toms Skujiņš (Trek – Segafredo). O tym, że Łotysz potrafi wiedzieliśmy od dawna, zatem mocniej skupię się na osobie nieznanego do niedawna szerzej Kanadyjczyka.

Pół żartem, pół serio można by powiedzieć, że dotychczas największym zawodowym osiągnięciem 25-letniego Dereka Gee było to, że… wjechał jako pierwszy do Lasku Arenberg podczas tegorocznego Paryż-Roubaix. Tam Kanadyjczyk miał fatalny defekt, który wyłączył go z rywalizacji, ale wówczas pierwszy raz na poważnie kamery zarejestrowały osobę aktualnego mistrza Kanady w jeździe indywidualnej na czas.

Teraz Derek Gee jest na ustach większości ekspertów i sporej części kibiców śledzących aktywnie tegoroczne Giro d’Italia. Trzy drugie miejsca i jedno czwarte na etapach sprawiają, że za zawodnika Israel – Premier Tech coraz więcej osób trzyma kciuki, by ten odniósł wreszcie swój upragniony triumf. Czy mu się to uda? Raczej będzie ciężko, ale kolarstwo kocha takie piękne historie.

Przy okazji mała ciekawostka – jeśli Jonathan Milan (Bahrain-Victorious) z jakiegoś powodu opuściłby peleton 106. Giro d’Italia to… Derek Gee zostanie liderem klasyfikacji punktowej. Kanadyjczyk jest w niej obecnie drugi z dużą stratą do Włocha, ale i niemałą przewagą nad 3. Pascalem Ackermannem. To by dopiero była historia!

fot. Israel – Premier Tech

 

Poprzedni artykułPierwszy ORLEN Wyścig Narodów Challenge za nami!
Następny artykułGiro d’Italia 2023: Kolarze z klasyfikacji generalnej opowiadają o odczuciach po 2. tygodniu
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Bartek
Bartek

To, że faworyci nie atakowali wynika też faktu, że nie są to wybitni kolarze. Roglic wydaje się zdecydowanym nr 1 i po prostu czeka na trzeci tydzień. Nie będzie się musiał zbyt wysilać. Thomas, Almeida to praktycznie jedyna konkurencjach w GC. Mimo wszystko jazda Denza, Healego, McNultego, Rubio, Gee, Pinota, Frigo, Cepedy etc sprawiła, że było ciekawie. I nie tak monotonnie jak czasem w Giro. Teraz pora na rozstrzygniecia, ale przy braku najlepszych kolarzy w generalce raczej nikt powaznie nie zagrozi Roglicowi.

Edy
Edy

A mi wydaje się, że kolarstwo obecne zabijają przede wszystkim dwa elementy:

  • radio w uchu (i w konsekwencji rozkazy dyrektora zespołu)
  • za duże zespoły (moim zdaniem optymalnie to 6 zawodników), co powoduje iż faktycznie w 200-osobowym peletonie faktycznie ściga się ok. 20 zawodników

Takie jest moje zdanie i ja się z nim zgadzam 😉