fot. Alpecin-Deceuninck / Photonews

Już jutro 110. edycja Liège-Bastogne-Liège. Jednym z jej głównych faworytów będzie Mathieu van der Poel, który właśnie wrócił do Belgii z naładowanymi akumulatorami. Mistrz świata zamiast marznąć podczas Strzały Walońskiej wybrał się na treningi do słonecznej Hiszpanii.

Ten sezon na szosie przez długi czas był dla Mathieu van der Poela jak marzenie. Wyprowadzenie kolegi klubowego po wygraną w Mediolan-San Remo, triumfy w Paryż-Roubaix, Ronde van Vlaanderen i E3 Saxo Classic oraz 2. lokata w Gandawa-Wevelgem – czego by chcieć więcej? Lekki zawód Holender przeżył dopiero podczas Amstel Gold Race, kiedy to przed swoją publicznością był dopiero 22. Teraz gwiazdor z Alpecin-Deceuninck rusza wypoczęty do walki w Liège-Bastogne-Liège.

Akumulatory zostały naładowane. Ze względu na przewidywane złe warunki pogodowe w moim kraju zdecydowałem się polecieć do Hiszpanii w niedzielny wieczór. W ostatnich dniach udało mi się tam odbyć kilka dobrych sesji treningowych, związanych z moim ostatnim celem tej wiosny. W czwartkowe popołudnie wróciłem do Belgii, aby w piątek przejechać z kolegami z drużyny finał Staruszki, ale ostatecznie zdecydowałem się tego nie robić. Prognozy pogody były zbyt złe. Mimo że mój ostatni i jedyny udział w tym wyścigu miał miejsce w 2020 roku, większość dróg i podjazdów doskonale znam i nie musiałem tego robić

— przyznawał Mathieu van der Poel.

Holender po słabszym starcie w ostatnią niedzielę nie załamuje się. 29-latek jest pewny zarówno swojej formy, jak i tego, że u jego boku znajdzie się zespół gotowy do wielkich rzeczy. To właśnie moc Alpecin-Deceuninck była często kluczowa na pierwszych kilometrach kolejnych klasyków i nie inaczej ma być tym razem.

Żeby było jasne, gorszy wynik z zeszłej niedzieli nie sprawił, że zwątpiłem w moją dobrą formę przez ostatnie kilka tygodn. Nie, nie miałem super nóg w wyścigu Amstel Gold Race, ale nie było też źle. Ponieważ jednak moja wiosna i tak była już udana, w finale mogłem sobie pozwolić na odrobinę hazardu. Nie wyszło tak, jak oczekiwałem. Najlepsi zawodnicy wyścigu byli na czele, a Tom Pidcock był bardziej niż zasłużonym zwycięzcą. Jak powiedziałem, uważam, że sytuacja jest nadal wystarczająco dobra, aby odgrywać znaczącą rolę w Liège-Bastogne-Liège. I nie mówię tylko o sobie, ale także o moich kolegach z drużyny. Wyniki tego nie pokazują, ale widziałem w Flèche Wallonne mocnego Axela Laurance’a, Quintena Hermansa i Sørena Kragha Andersena. Myślę, że z taką jakością w zespole powinniśmy być w stanie zrobić coś wielkiego

— kontynuował mistrz świata w wyścigu ze startu wspólnego.

Czy Mathieu van der Poel obawia się kogoś szczególnego? Chyba nikogo nie zaskoczy, że Holender wymienia tu przede wszystkim jednego rywala – Tadeja Pogačara. Słoweniec również jeździ w tym roku jak natchniony, a trasa niedzielnego monumentu zdaje się nieco bardziej sprzyjać jemu niż mistrzowi świata.

Już w Strade Bianche zobaczyliśmy, że Tadej nie potrzebuje rywalizacji, aby od razu być w doskonałej formie. To kolarz niezaprzeczalnej klasy, który w niedzielę będzie ścigał się na swoim ulubionym terenie, który ma wokół siebie mocny zespół. Jest też Tom Pidcock. Myślę też o Richardzie Carapazie, Tiesju Benoocie, Mattiasie Skjelmozie, Maximie Van Gilsie, Dylanie Teunsie… Oni wszyscy w zeszłym tygodniu udowodnili, że są w dobrej formie i że na papierze są lepszymi wspinaczami niż ja. A jednak zwycięstwo jest możliwe! Gdybym nie był co do tego przekonany, nie brałbym udziału w Staruszce. Po prostu wszystko będzie musiało się ułożyć trochę bardziej niż we flamandzkich klasykach. W każdym razie spróbujemy. To mój ostatni start przed przerwą. Jak już mówiłem, nasza wiosna była udana. Wszystko, co zostanie do niej dodane w niedzielę, to coś więcej niż tylko wisienka na torcie

— zakończył Mathieu van der Poel cytowany przez WielerFlits.

U boku mistrza świata znajdą się jutro Quinten Hermans, Søren Kragh Andersen, Axel Laurance, Oscar Riesebeek, Stan Van Tricht i Luca Vergallito. Co pokaże Alpecin-Deceuninck? Patrząc na nastrój w zespole możemy spodziewać się aktywnej jazdy, a być może także próby izolowania głównych konkurentów od pomocników. Jedno jest jednak pewne – jutrzejsze zmagania zapowiadają się naprawdę ciekawie.

Poprzedni artykułMattias Skjelmose: „To był jeden z najbardziej niewygodnych momentów w moim życiu”
Następny artykułDyrektor sportowy Team Visma | Lease a Bike: „Czołowa „5” byłaby dla nas świetna”
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments