Po 3 monumentach wygranych przez Alpecin-Deceuninck doczekaliśmy się przerwania serii belgijskiej formacji. Jak po swoje podczas 110. edycji Liège-Bastogne-Liège pojechał Tadej Pogačar i sięgnął po swój 7. triumf w tym sezonie. Na mecie Słoweniec wykonał gest do nieba będący dedykacją dla zmarłej 2 lata temu teściowej.
Dla Tadeja Pogačara start w Liège-Bastogne-Liège to było coś więcej niż tylko walka o zwycięstwo. Słoweniec przyjechał na Staruszkę wyrównać pewne rachunki, wygrać „dopiero” po raz drugi wyścig, który od dawna uważa za jeden ze swoich ulubionych w kalendarzu. Przed rokiem kolarz UAE Team Emirates upadł tu na trasie tracąc szansę na wygranie całego Tryptyku Ardeńskiego w jednym roku, 2 lata temu zrezygnował ze startu ze względu na śmierć teściowej tuż przed wyścigiem. To właśnie jej dedykował swoje zwycięstwo unosząc ręce tuż przed metą.
Byłam bardzo wzruszony, cały dzień myślałem o mamie Urski, jechałem dla niej. Dwa lata temu musiałem wrócić do domu, w zeszłym roku złamałem rękę, więc nie były to miłe chwile, ale cieszę się, że teraz udało mi się tu wygrać
— emocjonalnie opowiadał Tadej Pogačar przed kamerami telewizyjnymi.
Dzisiejszy wyścig był momentami bardzo ciężki – temperatury nieznacznie przekraczały 0 stopni Celsjusza, co rusz pojawiały się raporty, że na trasie na kolarzy czeka śnieg, a dodatkowo tempo wzrosło bardzo wcześnie ze względu na podzielenie się grupy faworytów. Jak to wpłynęło na odbiór rywalizacji przez Słoweńca?
To był bardzo trudny dzień. Przez cały dzień walczyliśmy wraz z zespołem o to, żeby się rozgrzać. Dzisiaj jechałem bardzo ostrożnie i skupiałem się głównie na utrzymaniu ciepła i oszczędzaniu energii, ponieważ w pierwszej połowie wyścigu było bardzo zimno. Po zeszłorocznej jesieni starałem się przede wszystkim dbać o swoje bezpieczeństwo
— kontynuował zwycięzca 110. Liège-Bastogne-Liège.
Tadej Pogačar wygrał tym razem w inny sposób niż w 2021 roku. Wówczas był najlepszy w finiszu z grupy faworytów ogrywając m.in. Juliana Alaphilippe’a, Davida Gaudu czy Alejandro Valverde, tym razem zaś zgubił rywali już na Côte de La Redoute.
To coś wyjątkowego wygrać w ten sposób po tak długim wyścigu. Jestem również szczęśliwy, że udało mi się zwyciężyć w koszulce mistrza kraju. Bardzo miło jest móc tak zakończyć sezon wiosennych klasyków
— zakończył Tadej Pogačar.
Teraz przed Słoweńcem powrót do treningów, które już za niespełna 2 tygodnie zaprowadzą go na start Giro d’Italia. 25-latek z UAE Team Emirates będzie głównym faworytem włoskiej trzytygodniówki, acz wielu zastanawia się jak do niej podejdzie. Wszystko przez to, że później Tadej Pogačar planuje jeszcze udział m.in. w Tour de France, Igrzyskach Olimpijskich i Mistrzostwach Świata.