Oj działo się w minionym tygodniu, oj działo… Co prawda ktoś mógłby powiedzieć, że brakowało ciekawych niespodzianek, a wiele wyścigów rozstrzygało się w pojedynkach największych gwiazd, ale te dbały by godziny spędzone przed telewizorami nie szły na marne. Co zapamiętałem z ostatniego pełnego marcowego tygodnia?
Na starcie muszę wyznać coś bardzo kontrowersyjnego – nigdy nie byłem fanem belgijskich klasyków. Są prowadzone po wąskich i niebezpiecznych drogach, oglądamy masę kraks i defektów, kolarze łamią się i często wypadają na długie tygodnie, a same zmagania bywają bardzo chaotyczne. Oczywiście nie chcę umniejszać zaletom ścigania w Belgii, ale zawsze miałem jakiś wewnętrzny opór przed emocjonowaniem się tymi imprezami. Do czasu…
Mamo, ale to jest super!
Zdradziłem już Państwu mój problem z belgijskimi wyścigami, pora zatem na akapit o tym, że wszystkie ich wady mogę im w tym roku wybaczyć. Tak się bowiem składa, że po kilku dość statycznych i przewidywalnych tygodniówkach to właśnie te klasyki będę wspominał zdecydowanie bardziej niż inne wyścigi rozgrywane dotychczas w tym roku. Rozegrane w tym tygodniu Classic Brugge-De Panne, E3 Saxo Classic i Gandawa-Wevelgem rozpalały już na kilkadziesiąt kilometrów przed metą i emocje często były generowane aż do samego końca.
Zacznijmy od wyścigu zakończonego w De Panne – płaska trasa, „mistrzostwa świata sprinterów” powtarzane jak mantra przez Tomasza Jarońskiego… Cóż, może i wygrał sprinter, ale to jak piękna walka rozegrała się po drodze nie jest łatwe do opisania słowami. Kto nie oglądał polecam nadrobić, podobnie jak finałowe kilkadziesiąt kilometrów E3 Saxo Classic, gdzie mimo odpadania momentami Wout van Aert zdołał dojść do Mathieu van der Poela i Tadeja Pogačara, a następnie ich ograć. I jeszcze to Jumbo-Visma show podczas Gandawa-Wevelgem. To był naprawdę piękny kolarsko tydzień!

Ależ to będzie Giro d’Italia?
Volta Ciclista a Catalunya rozgrzała z kolei emocje w temacie imprez wieloetapowych. Pojedynek Remco Evenepoela i Primoža Rogliča, których celowo wypisałem w tej kolejności, był naprawdę pasjonujący i jedyne czego można żałować to tego, że Słoweniec jeździł aż tak pasywnie. Wiadomo – kolarzowi Jumbo-Visma taka taktyka dawała sukces, acz miłośnicy „romantycznego” kolarstwa pewnie byli źli przed telewizorami widząc jak mistrz świata kolejny raz atakuje, przyspiesza i walczy wioząc na kole swojego głównego rywala.
Martwi mnie w tym tylko jedno – czy ta przepaść między tą dwójką a resztą świata będzie aż tak wielka i podczas włoskiej trzytygodniówki? Liderzy INEOS Grenadiers czy João Almeida obecnie nie pokazują jakiejś fantastycznej nogi, podobnie jak Aleksandr Vlasov. Jeśli, odpukać, Primož Roglič bądź Remco Evenepoel wypadliby po kraksie czy chorobie to wyścig może nam się zrobić bardzo szybko płaski i nudny, a tego byśmy nie chcieli.

Tydzień irlandzko – EF-owy w Lidlu Europie
Fanie_kolarstwa1234 wróciłem. Z kolegami! Ben Healy dla EF Education-EasyPost „zrobił” raz w GP Industria & Artigianato, 2., 3. i 4. ustrzelili w generalce Settimana Coppi e Bartali James Shaw, rzeczony Irlandczyk i Mark Padun, do tego 8. miejsce zajął tam jeszcze Sean Quinn, który wygrał jeden z etapów. Swój odcinek zgarnął zresztą także Ben Healy, a to w połączeniu z zwycięstwem Rory’ego Townsenda w La Roue Tourangelle daje Irlandii 3 zawodowe wygrane w jednym tygodniu. Wydawało się, że po zakończeniu kariery przez Dana Martina i Nicolasa Roche’a oraz spadku formy Sama Bennetta takie coś nie będzie możliwe, a tu proszę.
Wróćmy jednak do EF Education-EasyPost, bo warto. Przed sezonem była to jedna z trzech najbardziej „grillowanych” przeze mnie ekip za marnowanie potencjału i ogólną miałkość – jazda amerykańskiej drużyny mi się nie podobała, jej kolarzom brakowało wyników i ogólnie wszystko było nie tak. Sezon 2023 dał jednak zupełną odmianę i od stycznia po prostu muszę się bić w pierś i przepraszać zawodników w różowych trykotach za to, że w nich nie wierzyłem. Oby tak dalej!

Panie, bądź pan obiektywny
Zeszłotygodniowy tekst stał pod znakiem tego, że „nie jestem obiektywny”. Pominąwszy fakt, że sam cykl nazywa się SUBIEKTYWNYM okiem to jednak stwierdziłem, że może warto o tym pomyśleć? Mam jednak wrażenie, że wnioski do jakich doszedłem są zupełnie inne niż te, których by moi krytycy oczekiwali.
Lubię opinie, męczą mnie z kolei puste frazesy i „obiektywne” przemyślenia. Nikomu nie zabronię pisania, że JEGO ZDANIEM Michał Kwiatkowski już nic nie wygra, ale ludzie, czy Wy naprawdę oczekujecie, że polski portal przestanie pisać o najlepszym polskim kolarzu zawodowym w historii tylko dlatego, że ten nie ma wyników? Że zacznę wzywać do zaorania naszego ukochanego sportu nie podając w zamian żadnych alternatyw? Że stwierdzę, że to co osiągamy to jest nic nie warte, a udział w mniejszych imprezach to się nie liczy i takie sukcesy to nic (tu miało być wulgarniejsze słowo, ale się ugryzę…)?
Krytyki z sieci się nie wyzbędziemy – anonimowość sprzyja byciu ogólnie negatywnie nastawionym do świata, ale mam jeden apel – myślmy co piszemy i czego oczekujemy. O ile bowiem po Michale Kwiatkowskim zapewne wszystko spływa jak po kaczce, o tyle czasem słowo za dużo w komentarzach, które odczyta np. ktoś młodszy bądź potencjalny zainteresowany sponsoringiem człowiek może być tym, co go powstrzyma od wejścia na 100% w ten sport. Czy tego chcemy, czy nie, żyjemy w społeczeństwie, a nasze słowa mogą mieć moc.


Zgadzacie się z moimi opiniami? Zapraszam do dyskusji, a ja w wolnym czasie spróbuję wejść w polemikę z każdym komentarzem, który do takowej w jakiś sposób zaprosi. Do usłyszenia (przeczytania?) za nieco ponad tydzień – prawdopodobnie kolejny tekst ukaże się nieco później, bo w poniedziałek będę dopiero wracał z wyjazdu na Ronde van Vlaanderen. Mam jednak nadzieję, że dzięki obecności na żywo na trasie tego monumentu będę miał dla Państwa nietuzinkowe przemyślenia prosto z pobocza. 😉
Wcześniej w cyklu:
20.03.2023 – Subiektywnym okiem #5: Za mocni?
13.03.2023 – Subiektywnym okiem #4: Z dużej chmury mały deszcz
06.03.2023 – Subiektywnym okiem #3: Ah ten doping
27.02.2023 – Subiektywnym okiem #2: Bez transmisji nie ma kolarstwa
20.02.2023 – Subiektywnym okiem #1: Zimowe kolarstwo też może być piękne
Vlasov? Naprawdę powinien startować w Giro???
Jeżeli chodzi o Primoza Roglica to nie było żadnego powodu dla którego miałby odjeżdżać z Remco będąc liderem wyścigu i naprawdę śmieszą mnie opinie ze fani kolarstwa byli rozczarowani. Ja oglądając to byłem rozczarowany tylko zachowaniem remco pyskującego i machającego rękami do było nie było 11 lat starszego super utytułowanego przeciwnika.
Jak dla mnie ten tydzień był bardzo ciekawy. Podobają mi się takie pojedynki dwójki, trójki faworytów. Wiadomo, kolarstwo to sport drużynowy ale to liderzy na końcu wgrywają lub przegrywają. A jeśli robią to po takich bataliach jakie mieliśmy okazję oglądać w tym tygodniu tym lepiej. I dla kibiców i dla rozgłosu medialnego a co za tym idzie lepszej promocji naszego umiłowanego sportu.
Rozmawiam z wieloma osobami, czytam sporo portali i odniosłem wrażenie, że właśnie opinia o pewnym rozczarowaniu dominuje. Oczywiście nie oznacza to, że każdy musi tak to czuć plus oczywistym faktem jest, że Słoweniec robił to z premedytacją, bo tyle mu było potrzeba. Ot czasem kibice chcą widowiska, nie rozsądku. 😉
Tym razem był Pan, mam wrażenie, bardziej obiektywny 🙂 Ja na przykład uwielbiam belgijskie i ogólnie wiosenne klasyki właśnie przez tę dramaturgię o trudności. Wydaje mi się także że w tym roku brakuje trochę tej niepewności co do tego kto wygra i kto będzie gonił ucieczkę itp. Na Gandava Wevelgen w momencie gdy odjechała dwójka z Jumbo to już właściwie można było iść na niedzielny spacer bo wiadomo że tam już nie było za bardzo nikogo kto był by wstanie ich dogonić. W poprzednich latach jednak stawka była bardziej wyrównana co sprzyjało widowisku. Ba i jeszcze jedno, jestem trochę jednak rozczarowany polskim kolarstwem…startuje w Gandawa Wevelgen czterech polaków i żaden jeśli dobrze liczę nie kończy wyścigu. Czy to nie jest jednak obraz kryzysu jaki mamy…
Co do początku – nie jestem ani odrobinę obiektywny, ten tekst to zbiór moich opinii, które z definicji zawsze będą subiektywne.
Co do ostatniego zaś – w 2022 roku ukończyło 3 z 4, idąc dalej 2021 (1/3), 2020 (0/1), 2019 (0/4). Analizowanie kończenia wyścigu przez pomocników jest jednak mocno abstrakcyjne, zwłaszcza, że dwójka naszych miała poważne wypadki.
Vlasov czy raczej Własow? Co to za chora maniera stosowania angielskiej transkrypcji kiedy mamy swoją? A czy drużyna Israel cośtam cośtam Nation powinna startować przy tym co robią z Palestynczykami? Amerykanie po Serbii czy Iraku też nie byli wykluczani. Coś tu zalatuje hipokryzją.
A co do klasyków to czy są ciekawsze wyścigi w kalendarzu? To sama esencja kolarstwa, dal mnie w zasadzie sezon mógłby się skończyć po LBL. Wielkie toury na zasadzie serialu, który się długo nie kończy są jeszcze w miarę atrakcyjne, ale jaranie się tygodniówkami, które są często treningiem, to średnio rozumiem. Nie rozumiem w ogóle jak można nie jarać się De Ronde czy Paryż Roubaix, a nawet pomniejszymi północnymi klasykami. Przeciez tam się cały czas coś dzieje.
Albert. Bądź tak ogarnięty i: „czterech polaków” pisz poprawnie
Jestem generalnie wielkim zwolennikiem używania angielskiej transkrypcji – bo taką znajdziemy na całym świecie, w dokumentach, na stronach UCI, statystycznych, na listach startowych czy w wynikach. Próby używania polskiej tymczasem kończą się tym, że widzę 10 różnych wersji jednego nazwiska, a w przypadku mniej oczywistych kolarzy od Własowa czy Łucenki często ciężko się domyślić o kogo może chodzić nawet.
@Jakub Jarosz
Tak więc nie trzeba też używać polskich znaków diaktrycznych, bo takich nie znajdziemy nigdzie naświecie? To, że ktoś błędnie zapisuje czyjeś nazwisko, nie oznacza, że nie ma jasnych zasad przekładu z cyrilicy. Mi większy kłopot sprawia gimnastykowanie się z odczytem angielskiego zapisu w tym wypadku.
Tak, w tym wypadku nie zamierzam grać świętego czy udawać, że istnieje jedno, uniwersalne rozwiązanie tej sytuacji. Osobiście przyjąłem dla jednolitości zapisu używanie angielskiej transkrypcji i się tego trzymam, ale rozumiem Pana argumenty.
super pomysł z tym cyklem artykułów, do tego kolarski podcast, którego brakowało, więcej Oli Górskiej proszę jeszcze!