fot. Lotto Dstny

Za nami tydzień pełny deszczu, zimna i kiepskiej pogody, ale niekoniecznie kolarstwa. Świat tego sportu po opening weekend czekał na Strade Bianche i początek dwóch dużych tygodniówek, a samych imprez w minionych 7 dniach było najmniej od połowy stycznia.

Jakkolwiek to nie zabrzmi z ust fana kolarstwa to cieszę się, że nadeszła chwila wytchnienia i w poniedziałek, czwartek oraz piątek nie było żadnego wyścigu, o którym warto by było myśleć z punktu widzenia osoby piszącej o tym sporcie. Taka chwila wytchnienia pozwoliła mi naładować wewnętrzne bateryjki, zająć się też innymi sprawami i z utęsknieniem czekać na Strade Bianche, które jest jednym z ważniejszych punktów mojego osobistego kalendarza. Zanim jednak przejdziemy do „wielkiego świata” to…

Mamy pierwsze męskie polskie zwycięstwo w tym roku

Drugi sezon z rzędu polski worek zwycięstw otwiera kolarz Voster ATS Team – tym razem był to Patryk Stosz, który okazał się być najlepszym w chorwackim Trofej Poreč. Mała rzecz, a cieszy, bo ostatnimi czasy coraz bardziej zbiera mi się na felieton o tym, że nasz kraj może mieć ogromne kłopoty z miejscami na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu, o ile rzecz jasna sytuacja nie zmieni się na lepsze.

fot. Mario Stiehl / Voster ATS Team
Dopingowa historia kolarstwa – wyolbrzymiam czy żyjemy jako hipokryci?

Zaraz, moment. Miało być o ostatnim tygodniu, a ja tu wyciągam doping? Otóż tak. Nie chodzi mi jednak o bezpośrednie przyłapanie kogoś, a o… hipokryzję, która strasznie mnie czasem bije po oczach w kontekście historii tego sportu. Czemu?

Gdy po przełajowych Mistrzostwach Świata przywołałem (moim zdaniem) bardzo ciekawą wypowiedź Lance’a Armstronga to w komentarzach pojawiły się masowe głosy, że nie wolno o nim mówić, powoływać się na Amerykanina jako eksperta i należy się pełna banicja dla tegoż człowieka. Okej, każdy ma prawo do takiej opinii, nikogo siłą nie zmuszę do wejścia w tekst, ba, każdy ma prawo do własnego zdania. Ale…

Gdy wrzucam wypowiedź innego zbanowanego dożywotnio za doping kolarza, jakim jest np. Johan Bruyneel, takich komentarzy już nie ma – a panów oficjalnie spotkała dokładnie taka sama kara. To samo dotyczy zresztą dziesiątek innych kolarzy, których niegdyś zawieszano za mniej lub bardziej głośne skandale – oni już są okej?

Ktoś spyta gdzie tu kontekst do ostatniego tygodnia? Otóż to właśnie teraz odbył się klasyk Le Samyn, nazwany tak na cześć jego pierwszego zwycięzcy, tragicznie zmarłego niedługo później José Samyna. Problem jednak z Francuzem mam taki, że… tuż przed tym triumfem tego nieżyjącego od przeszło 5 dekad kolarza złapano na poważnym dopingu i wyrzucono z Tour de France. Cóż, jednych do śmietnika historii, a innych na takie piedestały?

Stąd nie zamierzam nikogo nawracać – jeśli się z kimś nie zgadzasz to ignoruj tę osobę, acz nie bądźmy hipokrytami. Odcięcie się od dopingowej historii powinno być albo możliwie kompleksowe, albo nie powinniśmy udawać, że odcinamy się od dopingu. Na świecie wciąż w roli ekspertów, komentatorów, twarzy wyścigów itd. występuje bowiem wielu ludzi, którym podczas życia sporo udowadniano. Ilu jest jeszcze takich, którym po prostu nie wyciągnięto brudów? Tego nie wie nikt.

Polska historia ma o tyle szczęście, że ominęły nas najgłośniejsze skandale. Ciężko mi jednak wierzyć, że w czasach bardzo powszechnych środków wspomagających nasi rodacy byli jedynymi uczciwymi tego świata. Można jednak żyć w przeświadczeniu, że tak było, a Joachim Halupczok zmarł w wieku 26 lat na chorobę serca spowodowaną nieleczoną infekcją oddechową. W tym miejscu utnę to jednak, bo trzeba się cieszyć, że „naszym” niewiele w historii udowodniono.

Poniżej załączam jeden z fajniejszych programów, jakie nakręcono po kolarskich Mistrzostwach Świata – na jednej kanapie zasiedli wówczas m.in. Bradley Wiggins, Mark Cavendish, Lance Armstrong i Johan Bruyneel. Wnioski zostawiam Państwu.

Lubię dublety jednej ekipy

Wróćmy do pozytywnych tematów – choć obawiam się, że ten środkowy skupi wszystkie komentarze. Chciałbym zauważyć, że w minionym tygodniu drugi bardzo piękny dublet ustrzeliła żeńska ekipa Trek-Segafredo. Za pierwszym razem Gaia Realini otrzymała polecenie z wozu, by na mecie przepuścić Elisę Longo Borghini, teraz podczas Trofeo Oro in Euro 21-latka dostała od swojego zespołu prezent – Amanda Spratt przejechała z Włoszką za rękę przez metę, ale to właśnie młoda zawodniczka została triumfatorką.

Ktoś mądry powie, że takie coś nie ma dużo wspólnego ze sportową rywalizacją i będzie miał rację, ale cóż, osobiście właśnie takie obrazki pamiętam długo. Widząc Włoszkę i Australijkę od razu przypominam sobie piękne ujęcia na bawiących się razem podczas Tour of Slovenia Rafała Majkę i Tadeja Pogačara, a to rozgrzewa moje polskie serce kibica.

Zdjęcie
fot. Trek-Segafredo
Strade Bianche – wszystko zostało powiedziane?

Na koniec zostawiłem sobie to, co teoretycznie było w zeszłym tygodniu najważniejsze – piękny wyścig rozgrywany w Toskanii. Z publicystycznego punktu widzenia mam z nim jednak mały problem – chyba wszystko zostało już o nim powiedziane i napisane. Wygrali faworyci, incydent z koniem, walka na finiszu pań, atak Toma Pidcocka, brak współpracy za jego plecami… O tym wszystkim już było. A może o czymś nie pamiętam, a warto by to było poruszyć? Czekam wówczas na podpowiedź co mogło mi umknąć.

fot. Strade Bianche

Zgadzacie się z moimi opiniami? Zapraszam do dyskusji, a ja w wolnym czasie spróbuję wejść w polemikę z każdym komentarzem, który do takowej w jakiś sposób zaprosi. I, mam nadzieję, do usłyszenia (przeczytania?) za tydzień – do omówienia będą chociażby Paryż-Nicea, Tirreno-Adriatico, a kto wie co jeszcze zaskakujący świat kolarstwa nam przyniesie.

Wcześniej w cyklu:

27.02.2023 – Subiektywnym okiem #2: Bez transmisji nie ma kolarstwa
20.02.2023 – Subiektywnym okiem #1: Zimowe kolarstwo też może być piękne

Poprzedni artykułParyż-Nicea 2023: Mads Pedersen z etapem i koszulką lidera
Następny artykułFilippo Ganna: „Dzisiaj byliśmy niesamowici”
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Albert
Albert

Moim zdaniem i jesteśmy hipokrytami i lubimy wierzyć w to że zawodnicy są czyści. W momencie realizacji gdy np. oglądamy ucieczkę Pidcoca chcemy bardzo by dojechał, wygrał i zachwycamy się w jakiej jest on wspaniałej formie. Lecz gdy tylko pojawi się cień podejrzenia że coś było nie tak odrazu łapiemy się na tym że może faktycznie że jego forma była jakaś taka ,,za duża”. Z kąd miał tyle sił itp. Z innej jednak strony patrząc myślę że każdy wie o tym że ten sport nigdy nie był wolny od dopingu i nie będzie. Więc może nie ma sensu nad tym się zastanawiać tylko oglądać naszych ,,bohaterów” budzących w nas emocje i tym się po prostu cieszyć nie szukając drugiego dna. Armstrong mimo wszystko wygrał tamte TdF…nawet jeśli wielu chce wyrzucić to z pamięci…

klm
klm

Po prostu nie każdy pamięta każdego dopingowicza. Ja na przykład trzeszczę zębami na widok Contadora w Eurosporcie.

M@o2.pl
M@o2.pl

Nie do końca nas omijały dopingowe skandale – Ryszard Szurkowski na mistrzostwach świata w 1978 roku został zdyskwalifikowany za doping.