fot. Lotto-Soudal

Philippe Gilbert nie wykorzystał swojej ostatniej szansy na wygranie Mediolan-San Remo. To oznacza, że nie udało mu się wyrównać historycznego osiągnięcia.

Choć Belg nie znalazłby się na liście faworytów do zwycięstwa w tegorocznej Primaverze nawet, gdyby ta liczyła 50 nazwisk, to z pewnością łatwo byłoby znaleźć kibiców po cichu liczących na jego sukces. W końcu Gilbert jest chodzącą legendą kolarstwa – jednym z ośmiu kolarzy w historii, którzy wygrali przynajmniej cztery spośród pięciu kolarskich monumentów.

Jak do tej pory dwukrotnie wygrywał Il Lombardia (2009-10), a po razie Liege-Bastogne-Liege (2011), Wyścig Dookoła Flandrii (2017) i Paryż-Roubaix (2019). Jest także mistrzem świata z 2012 roku. Po zwycięstwa we wszystkich sześciu najważniejszych szosowych wyścigach jednodniowych sięgali do tej pory wyłącznie Rik Van Looy oraz Eddy Merckx – blisko był Roger De Vlaeminck, który wygrał wszystkie monumenty, ale nie został nigdy mistrzem świata – przynajmniej na szosie, bo w kolarstwie przełajowym udało mu się tego dokonać w 1975 roku.

Jeszcze w 2019, po zwycięstwie Gilberta w Paryż-Roubaix, mogło się wydawać, że Belg ma szanse na dołączenie do tego dwuosobowego grona. Zwłaszcza, że później wygrał jeszcze dwa etapy Vuelta a Espana. Jednak odkąd przeniósł się do Lotto Soudal nie zanotował już choćby jednego wyniku, który mógłby wskazywać, że stać go na nawiązanie walki w Mediolan-San Remo. Jak się jednak okazuje, w jego umyśle do końca tliła się nadzieja na triumf 

Przez ostatnie lata to właśnie ten wyścig pozwalał mi zachować motywację do treningów. Niczego nie żałuję – nawet jeśli nie przyniosło to żadnych efektów

– mówił po zakończeniu wyścigu SpazioCiclismo.

Swoją ostatnią „Primaverę” (po sezonie kończy karierę) ukończył na 144. miejscu – być może udałoby mu się pojechać nieco lepiej, gdyby nie męczące go zapalenie oskrzeli, którego nabawił się podczas Paryż-Nicea. Mimo wszystko, i tak wraca z Włoch z historycznym osiągnięciem. Wystartował w Mediolan-San Remo po raz 18., dzięki czemu wyrównał rekord Wladimiro Panizzy. Jednak pewnie gdyby mógł, wszystkie te występy zamieniłby na jeden – zakończony zwycięstwem.

 

Poprzedni artykułElisa Balsamo: „Tęczowa koszulka daje mi pewność siebie”
Następny artykułORLEN Wyścig Narodów najprawdopodobniej zostanie przełożony na wrzesień
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments