78, 3, 59, 12, 7, 12, 3, 6, 4 i 2 – czy to liczby do losowania Lotto? Otóż nie, to ostatnie 10 wyników Michaela Matthewsa w Mediolan-San Remo. Australijczyk ma naprawdę imponującą serię wysokich lokat we włoskim monumencie, ale ponownie nie udało mu się sięgnąć po zwycięstwo. W tym roku był najbliżej takowego w całej swojej karierze.
Michael Matthews i Mediolan-San Remo to niemal idealne połączenie. 33-latek z Team Jayco AlUla jest szybkim kolarzem, a przy tym potrafi przetrwać podjazdy. Zawsze jednak czegoś brakuje do pełni szczęścia dla Australijczyka – jeśli rywale go nie odczepią to w grupie znajdzie się ktoś, kto zafiniszuje nieco szybciej. Tak też było i tym razem, gdy minimalnie lepszy okazał się być Jasper Philipsen.
Z jednej strony jestem zadowolony z podium, ale z drugiej smutno jest być tak blisko. Tyle razy stawałem na podium… To trudne. Być może jutro rano spojrzę na to inaczej, ale teraz jestem rozczarowany. Myślę, że zrobiłem dzisiaj wszystko doskonale. W każdym razie niczego bym nie zmieniał. Ataki Tadeja Pogačara były solidne, choć może nie tak mocne, jak się spodziewaliśmy. Dzięki temu udało mi się dobrze przetrwać wspinaczkę i zjechać zachowując świeżość nóg
— opowiadał przed kamerą Eurosportu Michael Matthews.
Australijczyk już podczas wywiadu poczuł, że osiągnął naprawdę wiele. Z czasem w miejsce pierwotnego rozgoryczenia na jego twarzy pojawił się uśmiech. Kto wie, może jeszcze kiedyś do swojego dorobku dopisze jeszcze triumf w monumencie?
Jestem dumny, że tu stoję. To mój ulubiony wyścig w roku, zawsze ścigam się tu z uśmiechem
— zakończył już nieco bardziej uśmiechnięty Australijczyk.
📏 288 KM, 6 hours, 15 minutes and 44 seconds, but the smallest of margins to separate @JasperPhilipsen and @blingmatthews #MilanoSanremo | #BornToDare pic.twitter.com/jH2839DkdZ
— Milano Sanremo (@Milano_Sanremo) March 16, 2024