fot. Milano-Sanremo

Ah cóż to był za wyścig! Rekordowo wysokie tempo, rwanie grupy już na kilkadziesiąt kilometrów przed metą, atomowe ataki i… zwycięstwo sprintera. Jasper Philipsen pokazał, że jest kolarzem nietuzinkowym sięgając po piękny triumf w Mediolan-San Remo.

Włoski monument i Alpecin-Deceuninck zdają się być w ostatnich latach idealnym połączeniem. Najpierw Mathieu van der Poel, a teraz Jasper Philipsen przy wydatnej pomocy Holendra sięgnęli po zwycięstwo w tym wyścigu zapisując się na zawsze w jego historii. Zwycięzca nie krył zresztą wdzięczności dla swojej ekipy.

To naprawdę niewiarygodne. Muszę jeszcze pozwolić temu zapaść w pamięć. Marzyłem o tym. Jestem niezwykle dumny, także z tego, czego Mathieu dokonał w finale. Cóż za wspaniała praca zespołowa! To wspaniałe, jak dokonaliśmy tego jako drużyna

— wręcz wykrzykiwał podczas rozmowy z dziennikarzami Jasper Philipsen.

26-latek z Alpecin-Deceuninck wygrał monument, który ostatnimi laty był określany jako ten nie dedykowany sprinterom. Belg dał jednak radę przetrwać wszystkie szalone ataki, pozostać na kole swoich rywali, a w odpowiednim momencie zafiniszować po zwycięstwo. Jego przyspieszenie po niemal 300 kilometrach na rowerze wciąż było piorunujące.

To jeden z niewielu monumentów, które mogę wygrać. Cały dzień czułem się dobrze i miałem przeczucie, że to może być mój dzień. Od samego początku czułem, że mam dobre nogi i wierzyłem w to, ale potem jeszcze trzeba było przekuć to w sukces. Na Poggio faworyci w pewnym momencie spojrzeli na siebie, a mi udało mi się wrócić. Do tego w finale Mathieu mi pomógł. Muszę mu bardzo podziękować. Szczególnie bałem się Madsa Pedersena. Nie spodziewałem się, że Matthews będzie tak dobry. Sprint po 300 kilometrach jest zawsze dziwny i inny, ale na szczęście wygrałem o te centymetry. To naprawdę niesamowite

— opowiadał zwycięzca Mediolan-San Remo 2024.

Tym samym zakończyła się seria zwycięstw największych kolarzy w monumentach, a także okres, w którym kolarz określany jako klasyczny sprinter nie wygrywał włoskiego monumentu. Jasper Philipsen pokazał, że można przeczekać rywali i sięgnąć po sukces, którego nie spodziewało się za wielu.

Poprzedni artykułMedia: BORA-hansgrohe zainteresowana Janem Tratnikiem i Oierem Lazkano
Następny artykułTour of Rhodes 2024: Patryk Stosz ponownie drugi
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments