Fot. Alpecin Fenix

Mathieu van der Poel dostał nagrodę najbardziej walecznego kolarza Tirreno-Adriatico. Teraz Holender myśli już o nadchodzącym starcie w Primaverze.

Tirreno-Adriatico było dla Holendra już piątym wyścigiem w tym sezonie. W poprzednich jeździł bardzo aktywnie, jednak nie zawsze dopisywało mu szczęście (patrz przymusowe wycofanie się Alpecin-Fenix z UAE Tour i złamana kierownica w Le Samyn). Szczęśliwie w „Wyścigu Dwóch Mórz” wszystko ułożyło się po jego myśli, dzięki czemu Holender mógł cieszyć się z dwóch zwycięstw etapowych.

Szczególnie efektowne było drugie z nich – wnuk Raymonda Poulidora niczym kolarze z dawnych lat ruszył przed siebie na wiele kilometrów przed metą i po ponad godzinie samotnej ucieczki sięgnął po piękny etapowy triumf. Prawdopodobnie to właśnie dzięki tej akcji dostał wczoraj nagrodę dla najwaleczniejszego kolarza wyścigu. Można więc powiedzieć, że próba generalna przed kolejnym bardzo ważnym dla Holendra wyścigiem wypadła bardzo dobrze.

Bardzo cieszy mnie to, co udało mi się zrobić w trakcie wyścigu. Czuję, że jestem gotów do startu w Mediolan-San Remo. Ostatnie dwa dni wykorzystałem na regenerację po zwycięstwie na piątym etapie, na którym przekroczyłem swoje granice. Sobotni wyścig to jednak zupełnie inna bajka

– mówił i trudno nie przyznać mu racji.

W Milano-Sanremo nie tylko znów przyjdzie mu się zmierzyć z Woutem Van Aertem i Julianem Alaphilippem, ale także z innymi świetnymi specjalistami od klasyków, takimi jak Oliver Naesen, Michael Matthews, powoli dochodzący do siebie Michał Kwiatkowski czy Philippe Gilbert zdeterminowany, by w końcu wygrać Primaverę i dołączyć do elitarnego grona zwycięzców wszystkich pięciu monumentów. Możemy więc spodziewać się, że w sobotę posypią się iskry.

Poprzedni artykułVincenzo Nibali: „Van Aert i van der Poel są nietykalni”
Następny artykułMichael Matthews liderem Team BikeExchange na Milano-Sanremo
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments