fot. Jumbo-Visma

„Na żyletki” rozegrała się końcówka wyścigu elity mężczyzn o mistrzostwo Europy. W pewnym momencie wydawało się, że Wout van Aert w końcu zdobędzie tak długo wyczekiwane złoto, jednak na ostatnich metrach więcej sił miał Christophe Laporte, który pokonał Belga i zdobył koszulkę w gwiazdy!

Gwiazdy rywalizowały o koszulkę w gwiazdy. Walka o tytuł mistrza Europy elity mężczyzn i charakterystyczny trykot rozegrała się na 200-kilometrowej trasie z Assen na szczyt wzniesienia Col du VAM. Długi dojazd do finałowych rund był płaski, jednak na kolarzy czyhały tam pewne trudności w postaci krętych i wąskich szos. To samo czekało na zawodników na sześciu rundach, których centralnym punktem był podjazd pod Col du VAM, składający się z dwóch kilkuset metrowych ścianek.

Miejscami nachylenie wspinaczki osiągało dwucyfrowe liczby, co starali się wykorzystać kolarze mocniejszych drużyn.

Pośród reprezentacji ze wszystkich zakątków Europy byli rzecz jasna Polacy, którzy wystąpili w składzie: Michał Kwiatkowski, Piotr Brożyna, Filip Maciejuk, Stanisław Aniołkowski, Cesare Benedetti, Marceli Bogusławski i Maciej Paterski.

fot. procyclingstats.com

Bezpośrednio po kilometrze „0” do przodu wyrwali się Johan Jacobs (Szwajcaria) i Rory Townsend (Irlandia), jednak ich ataki szybko zostały stłumione przez pozostałe próby oderwania się od peletonu. Wszystkich pogodził świeżo upieczony mistrz Europy w indywidualnej jeździe na czas – Joshua Tarling – który zdołał wypracować sobie niewielką przewagę. Do utalentowanego Brytyjczyka szybko dołączył srebrny medalista środowej czasówki, Stefan Bissegger (Szwajcaria), wraz z dobrze znanym polskim kibicom Normanem Vahtrą (Estonia) i aktywnym Rorym Townsendem.

Kilku kolarzy próbowało doskoczyć do odjazdu, ale udało się to jedynie Mathiasowi Vackowi z reprezentacji Czech. Chęć odjechania od peletonu wyrażał też drugi w niedawno rozegranym klasyku SUPER 8 Classic Anthony Turgis z reprezentacji Francji, ale peleton nie odpuścił mocnego zawodnika. Po chwili sytuacja na czele głównej grupy uporządkowała się, a kontrolę nad wyścigiem przejęli Belgowie i Duńczycy w osobach Tima Declercqa i Mathiasa Norsgaarda.

Podczas gdy odpuścili oni odjazd na ponad 1,5 minuty, w peletonie doszło do upadków Axela Zingle (Francja) i Blertona Nuhy (Kosowo). Goniący peleton Francuz ja jednym z rond ponownie stracił kontrolę nad rowerem i upadł po raz drugi.

Zacięta pogoń

W peletonie nie było mowy o przestoju – mocni czasowcy w czołowej grupie narzucili bardzo wysokie tempo, przez co Belgowie i Duńczycy nie mogli odpuścić odjazdu. Peleton pędził, utrzymując stratę do uciekinierów na poziomie 2 minut. Na około 120 kilometrów do mety tempo się wzmogło, a na zmiany zaczęli wychodzić również Francuzi.

Niedługo później w peletonie doszło do sporej kraksy, w której niestety ucierpieli dwaj reprezentanci Polski – Maciej Paterski i Marceli Bogusławski – przez co musieli wycofać się z rywalizacji. Wraz z nimi upadli między innymi: Filippo Ganna (Włochy), Bauke Mollema (Holandia), Luke Rowe, Ethan Vernon (Wielka Brytania) czy Michael Schwarzmann (Niemcy).

Za sprawą kraksy peleton podzielił się na dwie grupy, a Duńczycy, Belgowie i Francuzi nie zamierzali zwalniać. O wysokim tempie świadczyła stale zmniejszająca się różnica, dzieląca pierwszy peleton i ucieczkę. W głównej grupie jechało wtedy czterech reprezentantów Polski – Michał Kwiatkowski, Stanisław Aniołkowski, Piotr Brożyna i Cesare Benedetti.

Po chwili drugi peleton, napędzany przez okrojoną reprezentację Holandii, dołączył do grupy Belgów, Duńczyków i Francuzów.

Niespełna 100 kilometrów przed metą, gdy przewaga pięciu uciekinierów wynosiła 40 sekund, z przodu pojawili się Polacy – Maciejuk, Benedetti, Aniołkowski i Kwiatkowski. W międzyczasie Rory Townsend odjechał od rywali z ucieczki na kilkadziesiąt metrów. Irlandczyk – jakby nie będąc pewnym swojej akcji, co chwilę oglądał się za siebie, wypatrując współuciekinierów.

Po kilku minutach kolarz w zielonym stroju został doścignięty przez kompanów odjazdu.

Zaznajomienie z Col du VAM

U podnóża pierwszej z siedmiu wspinaczek pod Col du VAM uciekinierzy mieli niespełna 25 sekund przewagi nad rozpędzony, sznureczkiem, zwanym także peletonem, na czele którego widzieliśmy błękitne koszulki reprezentacji Belgii. Na ich czele jawiła się masywna sylwetka Tima Declercqa, od którego pałeczkę przejął Yves Lampaert, wprowadzając peleton na bruk. Wysokie nachylenie finałowego podjazdu przerzedziło nie tylko peleton, ale i ucieczkę, z której odpadli Vahtra i Tarling.

Grupa zbliżyła się do pozostałości z odjazdu, ale na płaskim odcinku trasy – biorąc przykład z innych wyścigów o medale – doszło do przestoju, przez co Bissegger, Vacek i Townsend oddalili się od peletonu na ponad minutę. Irlandczyk na drugim podjeździe pod Col du VAM miał problemy z utrzymaniem tempa rywali, ale ostatecznie wjechał na szczyt razem z nimi.

Tymczasem w peletonie nie oglądaliśmy dużej selekcji – kolarze czekali na kolejne pięć wspinaczek.

Spokój w głównej grupie na wypłaszczeniu rozbił Anthony Turgis. Francuz zaatakował, a na jego kole jechał Luke Rowe – do dwójki błyskawicznie doskoczył jednak Yves Lampaert, który zlikwidował próbę odjazdu. Przez następne kilkanaście minut w wyścigu nie działo się nic nadzwyczajnego. Dopiero na stokach Col du VAM zdecydowanie przyspieszył niezmordowany Axel Zingle, jednak nie zdołał wypracować sobie żadnej przewagi, a jedynie rozciągnął grupę. Następnie do ataku ruszył ponownie Anthony Turgis, tym razem z Jonasem Kochem (Niemcy), ale dzięki pracy Christophera Juula-Jensena (Dania) wszystko się zjechało.

Wtedy nieśmiało zaatakował Mike Teunissen (Holandia), który został skasowany przez aktywnego dziś Turgis. W międzyczasie od ucieczki odpadł Rory Townsend, a problemy techniczne miał Arnaud Demare (Francja).

50 kilometrów przed metą od peletonu odjechał bałkański duet – Dusan Rajović (Serbia) i Jaka Primožič (Słowenia). Ze względu na stosunkowo spokojne tempo w głównej grupie, atakujący kolarze byli w stanie wypracować sobie ponad 30-sekundową przewagę. W wyścigu wciąż prowadziła jednak inna para, Bissegger-Vacek.

Na Col du VAM bardzo wysokie tempo narzucili Belgowie, co ponownie mocno naciągnęło peleton. Żaden z podopiecznych Svena Vanthourenhouta nie zdecydował się jednak na atak – przyspieszył natomiast Samuel Watson, kasując tym samym dwuosobową pogoń. Do koła Brytyjczyka przyklejony był Anthony Turgis, ale nikt nie był w stanie odjechać rywalom.

Kanonada czołowych reprezentacji na płaskim fragmencie rundy doprowadziła do zlikwidowania odjazdu Vacka i Bisseggera. Czech i Szwajcar podali sobie ręce, wieńcząc tym samym ponad 150-kilometrową ucieczkę.

Wyścig zaczyna się na nowo

Piąty podjazd pod Col du VAM na czele rozpoczęli nie Belgowie, a Włosi, którzy już od kilku kilometrów stawiali fundament pod atak Filippo Ganny. Pociąg złożony z niebieskich koszulek przewodził około 50-osobowej grupie, w której nie było już reprezentantów Polski.

Wicemistrza świata w jeździe na czas, Filippo Gannę, po bruku wyprowadził Matteo Trentin. Kolarz INEOS Grenadiers narzucił wysokie tempo, które byli w stanie utrzymać Woutvan Aert (Belgia), Mads Pedersen (Dania), wspomniany Matteo Trentin, a także Christophe Laporte (Francja) i wielu innych zawodników. Przez metę w pierwszej grupie przejechało 23 kolarzy. Za szczytem Col du VAM zaatakował Mike Teunissen (Holandia), a gdy zrezygnował z prowadzenia, zza jego pleców wyskoczył Christophe Laporte, do którego dołączył Olav Kooij (Holandia).

Grupa rozpadła się na kawałki nie tylko ze względu na liczne ataki, ale też kraksę, w której ucierpieli między innymi Filippo Ganna i Belg Florian Vermeersch.

Z przodu utworzyła się wtedy 10-osobowa czołówka, w której jechali: Andreas Kron, Mads Pedersen (Dania), Sandy Dujardin, Christophe Laporte (Francja), Olav Kooij, Mike Teunissen (Holandia), Rasmus Tiller (Norwegia), Wout van Aert, Arnaud De Lie (Belgia) oraz John Degenkolb (Niemcy).

Nieco większą pogoń, tracącą ponad 30 sekund, napędzały reprezentacje Włoch i Wielkiej Brytanii, nieobecne w pierwszej grupie. Przy wjeździe na ostatnią rundę pracę na rzecz swojego lidera wykonywał Sandy Dujardin. Nikt nie zamierzał opuszczać koła Francuza z TotalEnergies – ku zadowoleniu wszystkich zainteresowanych, grupa przecięła linię mety w jednym kawałku.

Na krótkiej poprawce za linią mety na czoło wyszedł Andreas Kron, którego po chwili na prowadzeniu zmienił Christophe Laporte. Przyspieszenie Francuza doprowadziło do krótkotrwałego podzielenia grupy. Gdy czołówka się zjechała, Laporte powtórzył swój atak i tym razem samotnie odjechał rywalom.

Współpraca w grupie pościgowej nie układała się najlepiej, przez co ciężko było jej dogonić uciekającego Laporte’a. Na 3 kilometry do mety miał on 10 sekund przewagi, i choć był on w zasięgu wzroku goniącej dziewiątki, ta wcale nie deptała mu po piętach.

Na podjeździe pod Col du VAM zdecydowanie przyspieszył Arnaud De Lie, odrywając się od rywali wraz z Woutem van Aertem i Olavem Kooijem. „Wiecznie drugi” Van Aert wyskoczył zza pleców rodaka, by w końcu przełamać niefortunną passę. Już zbliżał się do prowadzącego Laporte’a, jednak ten rzutem na taśmę wybronił się przed swoim zespołowym kolegą i zdobył tytuł mistrza Europy.

Podium uzupełnił Olav Kooij, reprezentant gospodarzy. Podobnie jak w przypadku wyścigu elity kobiet, wszystkie medale zdobyli zawodnicy jednej ekipy – tym razem Jumbo-Visma – a wszystko to miało miejsce na tle barierek z logiem głównego sponsora drużyny.

Najwyżej z Polaków uplasował się Filip Maciejuk, który zajął 53. miejsce.

Wyniki wyścigu elity mężczyzn o mistrzostwo Europy 2023:

Results powered by FirstCycling.com

 

Poprzedni artykułŠkoda Tour de Luxembourg 2023: Tobias Halland Johannessen wygrywa ostatni etap, Hirschi cały wyścig
Następny artykułParis-Chauny 2023: Jasper Philipsen znów triumfuje
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
5 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Tad
Tad

Kompletna klęska naszych.Nasze kolarstwo w Europie nie istnieje

Jakub
Jakub

Rozumiem,że Polacy poza „pudłem”?

Rex
Rex

Jumbo tu, Jumbo tam, wszędzie Jumbo, strach otworzyć lodówkę – no, chociaż z tą lodówką to nie do końca, bo gdyby produkty mleczne z marketów Jumbo faktycznie były tak odżywcze…

Szymon
Szymon

Dawno nie oglądałem tak emocjonującego wyścigu! Już wydawało się, że Wout lub Kooij wygrają, ale ich odcięło. I jeszcze ta mocarna zmiana Arnauda de Lie chwilę wcześniej. Piękny spektakl po prostu!

Marcin
Marcin

Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało….oooo..oooo 😉