fot. CERATIZIT - WNT Pro Cycling

Zakończyło się Giro d’Italia, acz moje serce w ostatnim tygodniu bardziej przeżywało nie walkę o końcowy triumf, a boje Dereka Gee, kilka fajnych powrotów czy piękną jazdę Marty Lach, Dominiki Włodarczyk oraz Malwiny Mul. Kolejne udane występy tej ostatniej trójki zainspirowały mnie do tego tytułu, choć nie ukrywam, że jest on nieco zaczepny.

Oczyma wyobraźni już widzę ten jeden komentarz punktujący moją hipokryzję. Prawdą jest bowiem, że zawsze bronię naszego męskiego peletonu, a i śmieje się z wystawiania wniosków na podstawie krótkich okresów czasu, a tylko tak można nazwać polskie kolarstwo kobietą. Choć z pytaniem, które postawiłem w tytule bezpośrednio się nie zgadzam to muszę jednak oddać jedno – nasze panie ostatnio odpowiadają za zdecydowaną większość pozytywnych emocji związanych ze startami biało-czerwonych na kolarskich arenach w szosowej elicie.

Mamy złote pokolenie

Wiele osób zastanawiało się czy doczekamy się boomu na kolarstwo po sukcesach Michała Kwiatkowskiego i Rafała Majki. To nie nadeszło, acz i tak możemy się cieszyć z pojawienia się fajnego pokolenia, choć innej płci niż wielu marzyło. Nasze kobiece kolarstwo przez lata mogło jedynie wzdychać w stronę sukcesów Bogumiły Matusiak, bo choć mieliśmy zawsze kilka dobrych pań, to jednak ciężko było mówić o sile tego sportu w Polsce. To się zmieniło.

Mamy medal mistrzostw świata, podium Tour de France i Giro Donne, wiele wygranych klasyków i wyścigów Katarzyny Niewiadomej, ale ona nie jest wyłączną i jedyną liderką kadry. Świetne sezony notują Agnieszka Skalniak-Sójka i Daria Pikulik, a także polskie bohaterki ostatniego tygodnia – Marta Lach, Dominika Włodarczyk i zaskakująco dobrze wchodząca do kategorii elity, ledwie 19-letnia Malwina Mul.

Kibicom poszukującym polskiego sukcesu polecam po prostu śledzić starty naszych pań – te bowiem najczęściej wracają z tarczą, a nie na tarczy z kolejnych imprez. Dzięki dziewczyny za to, że mogę pisać nie tylko o wyścigach, ale i sukcesach swoich rodaczek, bo dzięki temu ta praca jest duuuuuużo przyjemniejsza. 😉

fot. Josef Vaishar | Cycling Photograpy
Orlicy zaskoczyli, acz nie zawiedli

Spokojnie, będzie i co nieco o Giro d’Italia, acz wyżej w mojej osobistej hierarchii stało w tym tygodniu ściganie w ramach Orlen Wyścigu Narodów. Rok temu śledziłem je osobiście, teraz niestety nie było mi dane pojechać z ramienia Naszosie.pl, acz jak zawsze masę fajnych tekstów wyprodukował z tego wyścigu Kacper Krawczyk, nasz niezawodny sprawozdawca i autor niejednego ciekawego wywiadu (do poczytania tutaj).

Lang Team przygotował bardzo selektywną trasę, na której długo działy się dziwne sceny. Kraksa na etapie bez strefy 3km wyeliminowała wielu faworytów, w dodatku liderem został kolarz z ucieczki, który bronił koszulki niemal do końca. Na ciężkim podjeździe pod Štrbské Pleso do mety dojechała duża grupa, choć to tu spodziewałem się największych różnic. Orlicy jechali zaskakująco i inaczej niż obstawiałem, acz miało to swój urok, a nazwiska zwycięzców etapowych czy podium generalki warto sobie zapamiętać – o tych chłopakach usłyszymy jeszcze wiele razy.

fot. Tomasz Śmietana / PT Photos / ORLEN Wyścig Narodów
Ciekawe powroty i piękne pierwsze sukcesy

Bardzo się cieszę, że bez problemu zakończyła się „saga dopingowa” Lennerta Van Eetvelta. Kolarstwo w walce z złą historią i nieczystymi zagrywkami dotarło do miejsca, gdzie zawiesiło uczciwego i czystego zawodnika, a gdy już cofnięto mu zawieszenie ten pokazał, że po prostu ma głód ścigania i w wielkim stylu wygrał Alpes Isère Tour. Trzeci kolarz w generalce stracił przeszło 6 minut, dziesiąty 11. Deklasacja.

Swoje pierwsze sukcesy w zawodowym peletonie w ostatnich dniach odnieśli za to Thibau Nys podczas Tour of Norway i Ivo Oliveira w trakcie Boucles de la Mayenne. Obie te wygrane mnie cieszą, choć jeszcze bardziej jestem zadowolony, że po dobrej wiośnie pierwszą generalkę w karierze zgarnął we Francji Oier Lazkano. I szkoda tylko, że podczas Tour of Estonia, którego trasę uwielbiam, ten pierwszy raz Rasmus Bøgh Wallin, a nie któryś z licznie obecnych na starcie biało-czerwonych.

fot. Movistar Team
Podobało mi się to Giro d’Italia

Na koniec zostawiłem akapit, po którym bałbym się, że reszty już nikt nie przeczyta. W swoich tekstach zawsze staram się równoważyć osobiste odczucia z opiniami ekspertów, zawodników i nastrojami wśród kibiców, więc wielokrotnie podkreślałem, że tegoroczne Giro d’Italia zostało nazwane nudnym. Sam jednak uważam nieco inaczej, a przy włoskim wyścigu bawiłem się momentami naprawdę dobrze.

La Corsa Rosa ma to coś – transmisję od startu do mety, dzięki której można śledzić proces formowania się odjazdu, potem np. gotować obiad zerkając na piękne widoki i słuchając opowiastek komentatorów, to kolarstwo staje się na 3 tygodnie kawałkiem każdego dnia, choć niekoniecznie nachalnym i bardzo absorbującym. Po zimie i wiośnie, którą teoretycznie mamy, ale którą to zwykło się nazywać kampanię północnych klasyków, potrzebowałem takiego wytchnienia, „zaprzyjaźnienia się” z grupą kolarzy na dłużej, emocjonowania bojami Dereka Gee, Tomsa Skujiņša, Thibaut Pinot, Charlie Quartermana i innych.

Oczywiście na mój odbiór na pewno wpływa praca, która sprawia, że kolarstwo śledzę niemalże 24/7. Nie bez znaczenia jest też fakt, że czwarty rok z kolegami robimy sobie przyjacielskie zakłady związane z Wielkimi Tourami, które sprawiają, że i skład ucieczki jest bardziej ekscytujący. Wniosek mam jednak jeden – kolarstwo potrzebuje jak najwięcej transmisji, a osoby je śledzące zawsze się znajdą. Nie wiem ile osób oglądało kolejne etapy Giro d’Italia od startu do mety, ale mogę napisać, że przeszło 20 tysięcy osób zajrzało na naszą tekstówkę z Orlen Wyścigu Narodów, a fajne liczby kręciły też np. fotorelacje Josefa Vaishara z Tour de Feminin. Drodzy organizatorzy – pamiętajcie o nas kibicach robiąc wyścigi i dbajcie by było z nich możliwie dużo przekazu i informacji!

Zdjęcie
fot. Israel-Premier Tech

Zgadzacie się z moimi opiniami? Macie zupełnie odmienne odczucia? Zapraszam do dyskusji, a ja w wolnym czasie spróbuję wejść w polemikę z każdym komentarzem, który do takowej w jakiś sposób zaprosi. Do usłyszenia (przeczytania?) za tydzień – do omówienia będzie nieco mniej, bo „tylko” Małopolski Wyścig Górski, start Critérium du Dauphiné i kilka mniejszych jednodniówek, ale kto wie, co jeszcze ciekawego przyniesie nam barwny świat kolarstwa?

Wcześniej w cyklu:
22.05.2023 – Subiektywnym okiem #14: Za mgłą rozczarowania
15.05.2023 – Subiektywnym okiem #13: Choroby XXI wieku
08.05.2023 – Subiektywnym okiem #12: Lekcja stylu
01.05.2023 – Subiektywnym okiem #11: MAT ATOM króluje, bezpieczeństwo niekoniecznie
Wszystkie teksty z cyklu „Subiektywnym okiem”

Poprzedni artykułRonde van Limburg 2023: Gerben Thijssen pokonuje pechowego Caleba Ewana
Następny artykułPrimož Roglič: „Podekscytowanie moich fanów naprawdę mnie wzrusza”
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
8 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Artur
Artur

Okresów czasu,co sądzi o tym Twój polonista?

Krzysiek
Krzysiek

Wielkie toury zaczynają byc nudne. W pierwszym tygodniu nie atakujemy bo jest jeszcze 2 i 3, w drugim nie, bo czekamy na królewskie etapy końca wyścigu, a na królewskim nie bo jest jakaś dxiwaczna czasówka. A jeśli atak to km przed metą i sami komentatorzy przyznają – czekaliśmy na niego od 11.30. No nuda i tyle. A może by tak zabrać kolarzom komunikację. Chyba wtedy znow jsk dawniej zaczęloby dię dziać

Yam
Yam

Giro, moim zdaniem nie było nudne, a co ważniejsze jak prawie zawsze do końca nieprzewidywalne. Na minus tym razem zdecydowanie pogoda: żal było oglądać przemoczonych i zziębniętych kolarzy.

Jacek
Jacek

Ten boom na kolarstwo po sukcesach minionej dekady jest obecny. Chłopaki którzy na nim wyrośli są jeszcze w niższych kategoriach wiekowych i mało osób się nimi przejmuje. Mówię tu o juniorach i juniorach młodszych.

El Wray
El Wray

Ja też od pewnego czasu coraz częściej śledzę wyniki wyścigów kobiet. W każdym właściwie startuje jakaś Polka i często kończy wyścig z dobrym wynikiem. A nasi panowie? To jest faktycznie ściana płaczu ….

Miko
Miko

Giro moim zdaniem uratowały historie a nie samo ściganie. To jak „G” rozprowadzał Cavendish’a. To jak były kolega z kadry popchnął Roglic’a żeby ten w ogóle ruszył. To ja Gee walczył i jak się trzymało za Niego kciuki żeby wygrał, to samo z Pinot’em żeby wygrał te etapy gdzie uciekał. To na pewno zapamiętam na wiele lat. Sama walka ograniczyła się do ostatniej czasówki, fakt, była niesamowita ta wspinaczka ale jak na 3 tygodnie ścigania to troche mało… Dla mnie i tak wygrał Geraint Thomas, za zeszłoroczny Tour i tegoroczne Giro ma dla mnie niesamowity szacunek! Pozdrawiam