fot. Radosław Makuch / HRE Mazowsze Serce Polski

Jednym z trzech zagranicznych kolarzy, którzy w tym roku zasilili ekipę HRE Mazowsze Serce Polski, jest doświadczony Rumun Eduard-Michael Grosu, który przez 8 ostatnich sezonów ścigał się w drugiej dywizji. Teraz powalczy on o kolejne zwycięstwa na szczeblu kontynentalnym, w czerwonych barwach mazowieckiej formacji.

Pechowe lata

Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że transfer Eduarda-Michaela Grosu do drużyny HRE Mazowsze Serce Polski przypomina niejako podpisanie kontraktu z Estończykiem Mihkelem Räimem. Nie chodzi tylko o charakterystykę obu zawodników, ale też moment kariery, w którym się znaleźli – podobnie jak w przypadku „Miku”, Eduard-Michael Grosu miał problemy ze znalezieniem drużyny na kolejny sezon, choć nie było to spowodowane jakimś drastycznym spadkiem formy.

Sytuacja Rumuna była nieco bardziej skomplikowana – ekipa Drone Hopper – Androni Giocattoli, w barwach której ścigał się w 2022 roku, spadła do poziomu kontynentalnego. 30-letni zawodnik w tym sezonie miał reprezentować irlandzką ekipę EvoPro, jednak ta nie dostała licencji.

W normalnej sytuacji powinienem wciąż ścigać się w Androni, ale ostatecznie ekipa upadła. Tuż po sezonie miałem podpisać kontrakt z innym kontynentalnym zespołem, jednak nie dostał licencji. W grudniu byłem bliski zakończenia kariery, ponieważ uważałem, że lepiej podjąć taką decyzję, niż jeździć w bardzo małym zespole, bez obsługi i ze słabym kalendarzem. Miesiąc później skontaktował się ze mną Darek Banaszek – to wielki zaszczyt i radość, być w tej drużynie. Znam ją z poprzednich lat, widziałem, że drużyna ma bardzo dobrą strukturę, jak ekipa prokontynentalna, i mam nadzieję, że będzie to dla mnie jeden z najlepszych sezonów

– mówił Eduard-Michael Grosu w rozmowie z Naszosie.pl.

Rumuński zawodnik przyznał też, że ostatnie lata były dla niego pechowe – nie tylko ze względu na komplikacje związane z jego drużynami, ale także problemy zdrowotne. Na liście przeciwności losu, które spotkały Eduarda-Michaela Grosu, znajdują się między innymi: złamanie łokcia, koronawirus czy wirus Epsteina-Barra.

– Od 2020 można powiedzieć, że miałem pecha. Wtedy złamałem łokieć, przez co miałem problemy przez cały rok. Rok później, w Delko, mieliśmy duże problemy z pieniędzmi, więc nie ścigałem się tyle, ile potrzebuję, a w ubiegłym sezonie drużyna była perfekcyjna i przez cały rok wszystko było w porządku, dopiero po jego zakończeniu pojawił się problem, bo ciężko było znaleźć miejsce w przepełnionych ekipach. Ostatnie trzy lata były trochę pechowe

– mówił nam Eduard-Michael Grosu, wspominając czas spędzony we francuskim Delko. Rumuński kolarz ścigał się tam przez trzy lata – od 2019, do 2021 roku, kiedy to ekipa zakończyła swoją działalność. Grosu przyznał, że w tej sytuacji głównym problemem nie była pandemia.

Myślę, że w Delko nie chodziło o koronawirusa. Menedżer Delko dokonał wielu głupich decyzji, zmarnował dużo pieniędzy i znalazł się w sytuacji, w której został tylko z jednym sponsorem i nie był w stanie zrobić prawdziwej drużyny ProTeams. W ubiegłym roku, firma Drone Hopper była poważnie dotknięta koronawirusem, ponieważ duża część ich przychodów pochodzi z Unii Europejskiej i te fundusze zostały ucięte. Myślę, że każdy menedżer powinien mieć jakiś plan B. Na szczęście udało się dokończyć sezon bez większych problemów

– tłumaczył.

Mimo problemów zdrowotnych i momentami niepewnej sytuacji dotyczącej zatrudnienia, Eduard-Michael Grosu ma za sobą wiele solidnych lat na szczeblu prokontynentalnym. W ubiegłym roku zanotował jedno zadowowe zwycięstwo – wygrał jeden z etapów domowego Turul Romaniei. Oprócz tego plasował się w czołówkach odcinków między innymi takich wyścigów, jak PETRONAS Le Tour de Langkawi czy Tour du Limousin.

– Nie był to najlepszy sezon w mojej karierze. Już na początku roku, w Challenge Mallorca, złapałem koronawirusa, później miałem długą przerwę i do ścigania wróciłem dopiero w Chorwacji i miałem skupić się na Giro. Podczas Tour of Hellas zachorowałem na wirusa Epsteina-Barra, więc nie byłem w stanie wystartować w Giro i musiałem zrobić kolejną przerwę. Gdy wszystko było dobrze z moim organizmem, wznowiłem sezon, zająłem drugie miejsce w Tour du Limousin, wygrałem etap w Turul Romaniei.

Ze względu na problemy związane ze znalezieniem nowej drużyny, Eduard-Michael Grosu pogodził się z decyzją o zakończeniu zawodowej kariery. Wtedy zgłosiła się do niego ekipa HRE Mazowsze Serce Polski, z której odeszli dwaj szybcy zawodnicy – Alan Banaszek i Marceli Bogusławski.

– Sam nie szukałem ekipy, bo byłem bardzo bliski decyzji o zakończeniu kariery – przez miesiąc nie dotykałem roweru, więc jestem trochę opóźniony z przygotowaniami, ale za niedługo będę miał kolejny blok treningowy w Grecji i będę gotowy do walki o zwycięstwa w pierwszych wyścigach z ekipą

– mówił nam Eduard-Michael Grosu podczas prezentacji drużyny HRE Mazowsze Serce Polski w siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego w Warszawie.

Rumuński zawodnik był już wtedy zapoznany z nowymi kolegami z drużyny, z którymi przebywał na zgrupowaniu na Majorce. Wystartował tam w wyścigu z cyklu Un Invierno en Mallorca, w którym uplasował się na drugim miejscu.

– To było świetne zgrupowanie – rozmawiałem z Tobiaszem i Adrianem i powiedziałem im, że w przeszłości nigdy na takim nie byłem. Mieszkaliśmy w dużej willi, wszyscy razem, przez co można było poczuć się jak w rodzinie. Myślę, że jest to bardzo dobre dla kształtowania drużyny – takie rozwiązanie jest o wiele lepsze od siedzenia w hotelu, kiedy każdy wchodzi do swojego pokoju, zamyka drzwi i nie rozmawia. Tu wszystko robiliśmy razem – gotowaliśmy, sprzątaliśmy… Z tego, co zobaczyłem przez ostatnie dwa tygodnie, uważam, że jesteśmy bardzo dobrym i zgranym zespołem

– opisywał Grosu.

– Jechaliśmy w małym wyścigu na Majorce i widziałem, że chłopaki byli bardzo skoncentrowani na finiszu, co było dla mnie dużą motywacją, bo jechaliśmy tam treningowo, ale widziałem, że bardzo tam walczyli i chcieli pokazać, na co ich stać. Jeśli będzie to tak wyglądało, to czeka nas bardzo dobry sezon. Drużyna jest bardzo wszechstronna – możemy szukać swoich szans w ucieczkach, na podjazdach, w sprintach

– dodał.

Szczególnie ostatnie zdanie wypowiedziane przez Eduarda-Michaela Grosu odgrywa istotną rolę, jeśli chodzi o zrozumienie jego charakterystyki. Nie jest to „typowy” sprinter – dobrze radzi sobie nie tylko w płaskim, ale i bardziej pagórkowatym terenie. W ostatnich latach prezentował też agresywny styl jazdy, choć, jak sam wyjaśnia, ataki w końcówkach często były spowodowane brakiem wsparcia ze strony drużyny.

– Nigdy nie miałem pociągu sprinterskiego z prawdziwego zdarzenia, może tylko w 2019 roku z Kasperkiewiczem, Siskeviciusem i Navardauskasem (w Delko Marseille Provence). Później nie było sytuacji, w której miałem do dyspozycji 2-3 kolarzy. W „nowym kolarstwie” nikt nie ułoży pod ciebie pociągu, szczególnie, że nie jestem w czołówce sprinterów na świecie. Na kontynentalnym poziomie jesteśmy jedną z najlepszych drużyn i jeśli utworzymy pociąg, to nie sądzę, że ktoś będzie w stanie nam dorównać

– mówił z optymistycznym nastawieniem Eduard-Michael Grosu.

– Jako kolarz lubię nieco trudniejsze wyścigi, w których dojeżdża się do finiszu w mniejszej grupce, ale z takim rozprowadzeniem jestem w stanie powalczyć w sprintach z dużego peletonu

– dodał.

„Wszystko osiągnąłem swoimi nogami”

Nie będzie przesadą stwierdzenie, iż Eduard-Michael Grosu jest ikoną rumuńskiego kolarstwa szosowego, a w swojej ojczyźnie wśród kolarskich kibiców ma miano „local hero”.

W peletonie i w mediach społecznościowych jestem rozpoznawalny. Ludzie z kolarstwa dobrze mnie znają, ale ci niezwiązani z dyscypliną nie, bo w Rumunii kolarstwo nie jest aż tak popularne

– mówił.

Przez lata był on jedynym rumuńskim kolarzem, ścigającym się w zawodowych ekipach. Być może ze względu na pochodzenie, i tym samym brak zachodnioeuropejskich możliwości, nigdy nie był jednak w stanie przebić się do World Touru. Jak sam przyznaje, miało to swoje dobre i złe strony.

– W moim pierwszym roku wygrałem 6-7 wyścigów, miałem 22 lata. Gdybym był na przykład Włochem, pewnie zainteresowałaby się mną większa ekipa, ale ścigałem się w mniejszym zespole. To też było dla mnie całkiem dobre, bo pełniłem rolę lidera, ale celem wszystkich jest osiągnięcie najwyższego poziomu. Różnice między pierwszą a drugą dywizją w konkretnych aspektach nie są duże, ale jeśli wszystkie się skumulują, różnica staje się bardzo duża i (ścigając się w ekipie ProTeams) nie do końca wiesz, na jakim rzeczywiście jesteś lub mógłbyś być poziomie.

– tłumaczył Eduard-Michael Grosu.

Patrząc na rumuńskie kolarstwo pod kątem zawodników w profesjonalnym peletonie, nie widać jego rozwoju. Jest on natomiast dostrzegalny wśród wyścigów, jak Sibiu Cycling Tour i Turul Romaniei, które z roku na rok skupiają na starcie coraz większe ekipy – to jednak nie przekłada się na rozwój samego kolarstwa.

– Wyścigi z roku na rok rosną, szczególnie Sibiu Cycling Tour, a teraz Turul Romaniei. W przypadku samego kolarstwa poziom cały czas jest niski, bo nie mamy drużyn, nie mamy kolarzy. Byłem jedynym zawodnikiem w ProTeamie z Rumunii, teraz nie mamy żadnego. Problem leży w zarządzaniu, sponsorach, bo być może gdybym miał za sobą dużego sponsora, teraz ścigałbym się w World Tourze. Niestety nigdy nie miałem takiego wsparcia i wszystko osiągnąłem swoimi nogami. W World Tourze jest wielu kolarzy, którzy ścigają się tam właśnie ze względu na sponsorów – przez to bardzo ciężko jest tam znaleźć miejsce

– tłumaczył Eduard-Michael Grosu.

– Kolarstwo w Rumunii będzie się rozwijało, jeśli będziemy mieli coraz więcej lokalnych wyścigów, gdzie zawodnicy będą mogli startować. Mamy wielu amatorów i kolarzy górskich, bo Vlad Dascălu jest jednym z najlepszych kolarzy na świecie, ale w przypadku szosy nie wygląda to dobrze. W mistrzostwach kraju w elicie i U23 startuje 30 kolarzy… Mam nadzieję, że może w przyszłości będę na czele federacji i będę mógł coś zmienić

– dodał.

Trudne początki i dobry start w Belgrad-Banja Luka

W naszej rozmowie Eduard-Michael Grosu wspominał o myślach dotyczących zakończenia kariery – po podpisaniu kontraktu z HRE Mazowsze Serce Polski wiązało się to z obowiązkiem nadrobienia treningowych zaległości. Nie ułatwiła mu tego kontuzja kolana, z którą zmagał się podczas lutowego zgrupowania zespołu na Majorce.

– Miałem problemy z kolanem i trenowałem tylko tydzień. Jeździliśmy razem, czasem ścigaliśmy się między sobą, co było dla nas bardzo dobre. Ekipa rozprowadzała mnie na Majorce i wyszło to całkiem dobrze – w kolejnych wyścigach będziemy stale się docierali i na pewno będzie wyglądało to jeszcze lepiej

– przyznał.

Rumuński kolarz uporał się już z problemami zdrowotnymi i ma już w nogach 18 dni wyścigowych. Sezon rozpoczął greckimi wyścigami na Wyspach Egejskich i Rodos, gdzie ścigał się w barwach reprezentacji Rumunii.

– Powrót do rywalizacji był całkiem dobry. Zaplanowaliśmy z Darkiem i Rumuńską Federacją Kolarską, żeby pojechać tam po to, by złapać kilometry wyścigowe. Zacząłem treningi bardzo późno i musiałem zrobić bazę. Pierwsze wyścigi były tylko treningowe, trzymałem się w peletonie tak długo, jak tylko dawałem radę, a potem skupiałem się na treningu i szlifowaniu formy

– wyjaśniał Grosu.

Po treningowych startach na południu Europy, nadszedł czas na pierwsze wyścigi UCI z ekipą HRE Mazowsze Serce Polski. Na początek Eduard-Michael Grosu przejechał dwie francuskie etapówki – Circuit des Ardennes i Tour du Loir et Cher. W drugim wyścigu dwukrotnie finiszował na szóstej pozycji.

– Atmosfera w ekipie jest świetna. Mieliśmy co prawda trochę pecha, szczególnie w Tour du Loir et Cher, dla mnie też w Circuit des Ardennes, bo na pierwszym etapie jeden kolarz wywrócił się przede mną na ostatnim zakręcie, potem miałem problemy żołądkowe i na trudnym etapie nie miałem mocy, by ukończyć wyścig. Celem od początku był ostatni etap, ale do niego nie dotrwałem

– mówił nam Grosu.

– Tour du Loir et Cher był trudnym wyścigiem, etapy na profilach nie były wymagające, ale trudnością była pogoda, wiatr, także wąskie drogi. Pierwszego dnia byliśmy w czołówce na rantach, ale na 20 kilometrów do mety złapałem gumę. Jechałem z defektem przez kilka minut, ale później nie byłem już w stanie, czekałem 3 minuty na samochód. Gdy dojechałem do końcowej rundy, nie miałem już szans na dobry wynik w klasyfikacji generalnej. Na drugim etapie pomagałem Norbiemu w zajęciu miejsca na podium. Kolejnego dnia znów złapaliśmy defekty w kluczowym momencie, odjechała nam ucieczka i zająłem drugie miejsce z peletonu, a na ostatnim etapie, jako peleton, za bardzo zwlekaliśmy ze złapaniem ucieczki i znów finiszowałem na 6. pozycji

– wyjaśniał rumuński zawodnik.

Później nadszedł czas na start w wyścigu Belgrad-Banja Luka – ekipa HRE Mazowsze Serce Polski, jak dotąd, triumfowała w nim trzykrotnie, wygrywając klasyfikację generalną w 2020, 2021 i 2022 roku. Eduard-Michael Grosu przed rozpoczęciem zmagań mówił nam, że będzie traktował ten wyścig dzień po dniu, ale jednocześnie wskazywał, ze na Bałkany przyjechał po dobry wynik w klasyfikacji generalnej.

Po zajęciu drugich miejsc na drugim i trzecim etapie, Rumun przejął koszulkę lidera, w której wystartował do ostatniego odcinka. Ostatecznie zwycięzcą wyścigu został uciekinier, Gregor Matija Černe, a Eduard-Michael Grosu uplasował się w klasyfikacji generalnej na 2. pozycji, mając taki sam czas, jak trzeci Bartosz Rudyk (Voster ATS Team).

Tym startem rumuński kolarz udowodnił, że doszedł już do dyspozycji, pozwalającej mu na walkę o zwycięstwo. O pierwszy triumf w nowych barwach powalczy on na początku maja w Tour of Hellas (2.1).

– Jeśli popatrzymy na kalendarz, nawet w wyścigach 2.1 na starcie pojawiają się ekipy World Tour, więc jest wiele wyścigów, w których można pokazać swój potencjał. Mamy wielu młodych kolarzy w ekipie, więc dobry kalendarz jest fajną okazją do zaprezentowania się. Jeśli masz 10 dni wyścigowych w miesiącu, to jest to perfekcyjna sytuacja dla zawodnika

– zakończył.

Z Eduardem-Michaelem Grosu rozmawiał Kacper Krawczyk

Poprzedni artykułTygodniówka | Kto jest lepszy – Evenepoel czy Pogacar?
Następny artykułNajsłynniejsze kolarskie wydarzenia w dekadzie 2011-20 – Mediolan – San Remo 2017
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
zbig
zbig

milowy krok w rozwoju polskiego kolarstwa… brawoooo 😀