Fot. Paryż-Roubaix

Każdą edycję wyścigu Paryż-Roubaix można opisać jako wyjątkową i emocjonującą historię. To bardzo trudny klasyk rozgrywany po brukach, gdzie daleko od mety może dojść do decydujących ataków. W pamięci kolarskich kibiców szczególnie zapadła edycja z 2016 roku. Startujący po raz piętnasty Mathew Hayman sięgnął po zwycięstwo, pokonując największych faworytów mimo tego, że jechał w ucieczce.

Zwykła kolarska kariera 

Mathew Hayman przez blisko 20 lat zawodowej kariery ścigał się w barwach tylko trzech drużyn. W 2000 roku podpisał kontrakt z grupą Rabobank ProTeam. W 2010 roku przeniósł się do Sky Procycling, gdzie spędził cztery kolejne sezony. Od 2014 roku do końca kariery (styczeń 2019) był kolarzem Orica GreenEDGE, która zmieniła później nazwę na Orica – Scott i Mitchelton – Scott. We wszystkich zespołach pełnił funkcję pomocnika. Miał do wykonania zadania, które miały poskutkować sukcesem lidera zespołu, więc nie Haymana. Wliczając Paryż-Roubaix 2016, w całej karierze sięgnął po zaledwie cztery zwycięstwa. Oprócz francuskiego monumentu były to wygrane w wyścigach o małym prestiżu. W 2005 roku triumfował w pięciodniowym Sachsen – Tour International. Rok później wygrał wyścig ze startu wspólnego juniorów na Igrzyskach Olimpijskich Zjednoczonego Królestwa Brytyjskiego (Commonwealth Games). W 2011 roku okazał się najlepszy na trasie klasyku Paryż – Bourges. Mathew Hayman w 2016 roku miał już 38 lat i nie zapowiadało się, że w swojej karierze osiągnie jeszcze jakieś wielkie sukcesy. Tamten sezon także nie rozpoczął od dobrych wyników. Najlepszym z nich było 28. miejsce w australijskim wyścigu Cadel Evans Great Ocean Road Race.

Doświadczony na brukach

Dziesiątego kwietnia już po raz piętnasty w swojej karierze Mathew Hayman stanął na starcie Paryż – Roubaix. Australijczyk mógł polegać na swoim doświadczeniu, co w przypadku wyścigu nazywanego „Piekłem Północy” jest bardzo ważne. Jednak mimo wszystko na trasie może zdarzyć się coś niespodziewanego. Obecnie Hayman jest jednym z rekordzistów, jeśli chodzi o liczbę startów we francuskim klasyku. Podobnie jak, Francuz Frédéric Guesdon, Hiszpan Imanol Erviti i Amerykanin Georgie Hincapie aż 17 razy stanął na starcie. Z całej tej czwórki ukończył najwięcej edycji, gdyż aż 16. Tyle samo przejechanych Paryż – Roubaix mają: Austriak Bernhard Eisel, Belg Raymond Impanis i Holender Servais Knaven. Do 2016 roku Hayman dwukrotnie uplasował się w czołowej dziesiątce, co jest już dużym osiągnięciem. W 2011 roku przyjechał na metę na dziesiątym miejscu ze stratą 47 sekund do Belga Johana Vansumerena. Wówczas australijski kolarz uplasował się tuż za swoim liderem ze Sky Procycling, Juanem Antonio Flechą. Rok później Hayman także pracował na rzecz Hiszpana, który zajął czwarte miejsce. Australijczyk był ostatecznie ósmy ze stratą trzech i pół minuty. W 2016 roku Mathew Hayman jeździł w grupie Orica GreenEDGE, której liderem na Paryż-Roubaix był Jens Keukeleire. We wcześniejszych wyścigach, młodszy o dekadę od Haymana Belg osiągnął wartościowe wyniki. Zajął piąte miejsce w Dwars door Vlaanderen i był 21. w Wyścigu Dookoła Flandrii (Ronde van Vlaanderen). To właśnie po nim w zespole Orica spodziewano się najlepszego rezultatu.

Przebieg pamiętnego wyścigu

Trasa edycji Paryż – Roubaix z 2016 roku liczyła 257 kilometrów. Do pokonania było 27 brukowanych sektorów, które dały 52,8 kilometra nieprzyjemnej dla kolarzy nawierzchni. Najtrudniejsze były te oznaczone przez organizatorów pięcioma gwiazdkami – Trouée d’Arenberg (162 km), Mons – en – Pévèle (209 km) i Le Carrefour de l’Arbre (240,5 km). Głównymi kandydatami do zwycięstwa byli: Szwajcar Fabian Cancellara (Trek – Segafredo), Słowak Peter Sagan (Tinkoff) i Belg Tom Boonen (Etixx – Quick Step). W zapowiedzi wyścigu na naszym portalu „Naszosie.pl” Mathewa Haymana zabrakło nawet w szerokim gronie faworytów. Na starcie stanęło blisko dwustu kolarzy i każdy chciał zaprezentować się, z jak najlepszej strony. Czas startu został przesunięty o kilkanaście minut z powodu sprzyjającego wiatru, co mogło zmienić godziny przejazdu peletonu przez poszczególne fragmenty trasy. Od samego początku było wiele ataków, ale ostatecznie stworzyła się kluczowa ucieczka liczącą szesnastu kolarzy, ale z powodu defektu odpadł z niej Michael Morkov (Katusha). Na samotny atak z ucieczki zdecydował się Mathew Hayman. Nie brakowało także ruchów faworytów w peletonie. Ostatecznie na 60 kilometrów przed metą grupa zasadnicza dogoniła ucieczkę. Na trasie działo się coraz więcej. Nie zabrakło także upadków. Najpierw przewróciło się aż trzech kolarzy Team Sky – Gianni Moscon, Luke Rowe i Salvatore Puccio, a potem upadli zaliczani do faworytów Fabian Cancellara i Niki Terpstra. Przed sektorem Le Carrefour de l’Arbre na czele jechało tylko pięciu kolarzy: Belg Sep Vanmarcke (Team LottoNL – Jumbo), Tom Boonen, Norweg Edvald Boasson Hagen (Team Dimension Data), Brytyjczyk Ian Stannard (Team Sky) i Mathew Hayman. Na brukowanym odcinku zaatakował Vanmarcke, który zdobył przewagę nad rywalami. Największą stratę zanotował Hayman. Później jednak wszystko się połączyło. Na ostatnich kilometrach Australijczyk oraz Ian Stannard jeszcze atakowali, ale na welodrom w Roubaix wjechało pięciu kolarzy. Losy wyścigu rozstrzygnęły się na finiszu, gdzie najszybszy okazał się Mathew Hayman, który teoretycznie powinien być najbardziej zmęczony. Kolarz Orica GreenEDGE wyprzedził nieznacznie Toma Boonena, który walczył o piąte zwycięstwo w Paryż – Roubaix w karierze. Trzecie miejsce zajął Ian Stannard.

Wspomnienia po latach

Cztery lata po wyścigu portal „Rowery.org” przeprowadził wywiad z Mathewem Haymanem, który już zakończył karierę. – Po przekroczeniu linii mety momentalnie zmieniłem swoje zachowanie, z tego chłodno – kalkującego kolarza, stałem się tym świętującym. Uniosłem ręce w geście zwycięstwa. Przeszedłem ze spokoju, w stan stresu i zastanawiałem się, co się właściwie stało. To nie wydawało się w porządku pod wieloma względami. Wszyscy oczekiwali zwycięstwa Toma, ja cieszyłbym się z drugiego miejsca. Ale to było spełnienie moich marzeń – powiedział kolarz. Australijczyk przyznał także, że miał dużo szczęścia. – Skoczyłem tylko dwa razy i odjechałem w ucieczce dnia. To był prawdziwy dar niebios – dodał Hayman, który na Paryż – Roubaix dopiero, co wracał do ścigania z powodu kontuzji, a do „Piekła Północy” przygotowywał się na trenażerze. W 2018 roku Hayman ogłosił, że w styczniu kolejnego sezonu na Santos Down Under Tour zakończy karierę, gdzie zajął 84. miejsce. Tym samym można przyznać, że zwycięstwo w Paryż – Roubaix 2016 było idealnym ukoronowaniem jego kariery. Obecnie jest asystentem dyrektora sportowego w zespole Team Jayco AlUla.

Źródło: ProCyclingStats, Naszosie.pl, Rowery.org

Poprzedni artykułTour de Pologne 2023: Dzika karta dla reprezentacji Polski
Następny artykułStrzała Walońska 2023: Tadej Pogačar podbił Mur de Huy!
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments