fot. Flanders Classics / Ronde van Vlaanderen 2022

Jeśli Milano-Sanremo jest najdłuższym z monumentów, a Paryż-Roubaix najbrutalniej odzierającym z marzeń, Ronde van Vlaanderen musi być tym najbardziej sprawiedliwym, każdorazowo przemieniając systematyczną wojnę na wyniszczenie i festiwal czystej mocy w najpiękniejszy z kolarskich spektakli. W niedzielę zza chmur wyjdzie słońce, rzucając nieco więcej światła na barwny tłum z całym towarzyszącym mu folklorem, czarne lwy dumnie łopoczące na wietrze i głównych bohaterów drugiego z najważniejszych wyścigów jednodniowych sezonu. Już jutro wyczekiwany pojedynek “wielkiej trójki” na ikonicznych brukach i bergach 107. edycji Ronde van Vlaanderen.

Przyjemnie jest obserwować dokonującą się w ciągu ostatnich kilku lat ewolucję kolarstwa szosowego. Toczące się pomiędzy drużynami boje o punkty połączone z nieposkromionymi ambicjami najgłośniejszych obecnie nazwisk sprawiają, że do lamusa odeszła instytucja wyścigu przygotowawczego, a Omloop Het Nieuwsblad, E3 Harelbeke czy Dwars door Vlaanderen cieszyć się mogą zwycięzcami największego kalibru. Za sprawą gry w otwarte karty mniejsze, choć posiadające długie tradycje imprezy jednodniowe są obecnie czymś więcej niż mozolne wydeptywaną drogą do celu, a jednocześnie cel ten pozostaje jasny: pomiędzy wieszczącym wiosnę Mediolan-San Remo i obiecującym piekło Paryż-Roubaix jest nim finałowy akt belgijskiej części kampanii północnych klasyków, czyli Ronde van Vlaanderen.

Każdą z pięciu największych imprez jednodniowych sezonu charakteryzuje unikalność i indywidualny rys. Coś, co zdecydowanie wyróżnia ją na tle pozostałej czwórki. Podczas gdy Liege-Bastogne-Liege i Il Lombardia dedykowane są góralom, a wiosenne Milano-Sanremo – przynajmniej do niedawna – było królestwem sprinterów, również dwa rozgrywane na brukach monumenty są w dużym stopniu niezależnymi od siebie bytami.

Często przytaczana jest opinia, że Paryż-Roubaix charakteryzuje się dużym stopniem przypadkowości, i chociaż szczęście zdecydowanie nie wystarczy, by triumfować w legendarnym Piekle Północy, jego brak może w bardzo wczesnej fazie rywalizacji pozbawić szans na sukces nawet najmocniejszego z pretendentów do zwycięstwa. Bój z rywalami jest tam toczony równolegle z zupełnie inną walką – z sobą samym, zawodzącym sprzętem i całym szeregiem innych przeciwności losu, a taktyczne rozgrywki praktycznie odchodzą w cień, ponieważ liczy się forma dnia i żądza przetrwania brutalnej, a przy tym nie zawsze sprawiedliwej eliminacji na sektorach bruków.

Ronde van Vlaanderen co prawda lubi wzbogacać trójkowe akcje faworytów o losowe wydarzenia na trasie, ale co do zasady jest wyścigiem bardziej sprawiedliwym. Robiący wrażenie dystans i ogromny skumulowany wysiłek związany z pokonywaniem całych sekwencji stromych pagórków sprawia, że o zwycięstwo w Ronde van Vlaanderen niemal zawsze walczą najlepsi specjaliści od północnych klasyków, a spośród nich najmocniejsi kolarze danej wiosennej kampanii. Nagłe wybuchy formy i inne niespodzianki oczywiście się zdarzają, aczkolwiek bardzo sporadycznie.

Na trasie Wyścigu Dookoła Flandrii, którą Andrea Tafi niegdyś bardzo trafnie nazwał drogą krzyżową, podczas każdej edycji imprezy dochodzi do nieustającej eliminacji od tyłu, jednak w przeciwieństwie do Paryż-Roubaix ma ona bardzo jasny rytm i porządek. Zawsze wiele mówi się o przyjęciu właściwej strategii, później podjęciu odpowiednich kroków taktycznych, jednak kluczem do drugiego monumentu sezonu (poza zbudowaniem wysokiej dyspozycji)  jest doskonała znajomość trasy i umiejętność długotrwałego utrzymywania się w stanie najwyższej gotowości. Na wąskich, krętych, a na wielu odcinkach również pokrytych brukiem drogach krasy i defekty zawsze będą mieć miejsce, ale jazda na czele stawki pozwala uniknąć większości z nich, ułatwiając przy tym szybkie reagowanie na akcje ofensywne. Ronde van Vlaanderen to wyścig, o którego wynikach decyduje czysta moc uwalniana z energią reakcji łańcuchowej, dlatego wyjątkowo słono płaci się tu za każdy stracony metr.

Już w najbliższą niedzielę (2 kwietnia) wiodąca z Brugii do Oudenaarde trasa kolejny raz zakreśli niezliczona pętle i zygzaki, a na brukowanych podjazdach regionu Vlaamse Ardennen zbiorą się spragnieni sportowych emocji i belgijskiego piwa entuzjaści kolarstwa. Potencjalnego zwycięzcę od chwili triumfu dzielić zaś będzie rekordowy w tym milenium dystans 273,4 kilometra, usłany dziewiętnastoma ikonicznymi bergami, których nazwy stanowią abecadło tej dyscypliny sportu.

Trasa

Przebieg trasy Ronde van Vlaanderen regularnie ulega różnego typu korektom, zazwyczaj daleko wybiegającym poza zakres kosmetycznych poprawek. W tym roku główną z nich jest przeniesienie startu wyścigu z Antwerpii z powrotem do Brugii, która po raz ostatni gościła uczestników drugiego monumentu sezonu przed siedmioma laty (2016). W oczywisty sposób wpłynęło to na przebieg najmniej istotnej, pierwszej części wyścigu, podczas gdy jego najeżony pagórkami i brukami rdzeń pozostał niemal nietknięty.

Już poprzednia edycja imprezy była najdłuższą od 1998 roku, a ta dokłada do koniecznego do pokonania dystansu dodatkowe 900 metrów. W ramach 107. Wyścigu Dookoła Flandrii zawodnicy zmierzą się więc na trasie liczącej 273,4 kilometra i 2185 metrów przewyższenia, pomiędzy Brugią i Oudenaarde wspinając się na charakteryzujące region Vlaamse Ardennen bergi aż 19 razy.

Odcinek trasy wiodący przez Aalter, Tielt, Izegem i Zulte nawet nie próbuje obiecywać jakichkolwiek wrażeń, a pierwsze drobne trudności pojawiają się na niej dopiero po pokonaniu przez uczestników blisko 110 kilometrów. Zmagania na sektorach bruków w drugim monumencie sezonu inauguruje Huisepontweg, a wspinaczkę znajdujący się 4 kilometry dalej Korte Ast ( 0,5 km, śr. 4,0%).

Od 134. kilometra rywalizacji wyścig podąża już utartymi ścieżkami, a pierwszą rozbudowaną sekwencję podjazdów otworzy sam ikoniczny Oude Kwaremont (2,5 km, śr. 3,5%). W jej ramach zawodnicy pokonają następnie Kortekeer (0,9 km, śr. 6,5%), Eikenberg (1,2 km, śr. 5,0%), Wolvenberg (0,6 km, śr. 6,4%), Molenberg, Marlboroughstraat (2,1 km, śr. 2,6%), Berendries (0,9 km, śr. 6,8%) i Valkenberg (0,5 km, śr. 7,4%).

Niewiele jest w Wyścigu Dookoła Flandrii odcinków, gdzie pozwolić sobie można na nieuwagę, ale ponad 30-kilometrowa sekcja pomiędzy Valkenbergiem a kolejnym przejazdem przez Oude Kwaremont na papierze umożliwia przegrupowanie sił i szersze rozeznanie się w sytuacji na trasie. Jest to jedna z najbardziej oczywistych pułapek zastawianych przez ten klasyk, ponieważ zlokalizowane w jej środkowej części Berg Ten Houte (1,1 km, śr. 5,6%) i Kanarieberg (1,0 km, śr. 8,0%) wprost idealnie nadają się do wyprowadzenia ataku wyprzedzającego. Żaden ze mnie dyrektor sportowy, ale wydaje się w zasadzie przesądzone, że tegoroczna batalia o drugi monument sezonu sprowadzi się do trzech najczęściej wymienianych nazwisk. A jeśli nawiązać do ich tempa na podjazdach nie sposób, warto spróbować znaleźć się przed nimi zanim rywalizacja wejdzie w swoją decydującą fazę.

Tę na papierze otwiera drugi przejazd przez Oude Kwaremont, tym razem już w ikonicznej sekwencji z Paterbergiem (0,4 km, śr. 9,7%). Po tej eksplozji barw, radości i mocy, znacznie już przerzedzone grono protagonistów imprezy zmierzy się z Koppenbergiem (0,6 km, śr. 9,7%), Steenbeekdries 1,1 km, śr. 2,6%), Taaienbergiem (0,5 km, śr. 7,6%) i Kruisbergiem (2,6 km, śr. 4,1%).

Finał finałów to ostatni przejazd przez Oude Kwaremont-Paterberg i blisko 14-kilometrowy odcinek dzielący wierzchołek tego drugiego od linii mety w Oudenaarde.

Pogoda

Aura w bardzo dużym stopniu kształtuje obraz północnych klasyków, co w tegorocznej kampanii było nad wyraz widoczne. Po wielu wietrznych i deszczowych dniach, w niedzielę nad Flandrią nieśmiało zaświeci słońce, rujnując marzenia fanów kolarstwa liczących na kolejny dramatyczny spektakl.

Jednocześnie będzie dość zimno (do 9 stopni Celsjusza w najcieplejszym momencie dnia), co może być czynnikiem dokonującym dodatkowej selekcji, a północno-wschodni (NNE) wiatr (do 19 km/h) na finałowej sekwencji Oude Kwaremont-Paterberg będzie dmuchał atakującym w plecy.

Wielka trójka (+ połowa składu Jumbo-Visma)

107. edycja Ronde van Vlaanderen anonsowana jest jako wielki pojedynek Mathieu van der Poela (Alpecin-Deceuninck), Tadeja Pogacara (UAE Team Emirates) i Wouta van Aerta (Jumbo-Visma), z czym trudno dyskutować po tym, co widzieliśmy na trasach rozegranych już północnych klasyków.

Mathieu van der Poel (Alpecin-Deceuninck) jest dwukrotnym zwycięzcą tej imprezy i obrońcą tytułu sprzed roku, co samo w sobie już o czymś świadczy, a w tak wyrównanej rywalizacji powinno być źródłem dodatkowej pewności siebie. Jego ogromnym atutem jest również to, że jeśli umieścić Van Aerta i Pogacara na wykresie mieszczącym kolarzy różnych specjalności, 28-letni Holender znajdzie się gdzieś w połowie drogi między nimi. Z krótkimi podjazdami radzi sobie na tyle dobrze, by nie bać się przyspieszeń genialnego Słoweńca, a jednocześnie nawet pomimo rozstrzygniętej na swoją niekorzyść końcówki niedawnego E3 Saxo Classic, nie musi on unikać sprintu z małej grupy. Z trójki typowanej do triumfu w tegorocznym Wyścigu Dookoła Flandrii, to on może sobie pozwolić na najbardziej pasywną pod kątem przyjętej taktyki postawę. Bardzo ważnym wsparciem dla lidera Alpecin-Deceuninck będzie świetnie dysponowany Soren Kragh Andersen, który sam może liczyć na wynik w najlepszej dziesiątce, jak również Gianni Vermeersch i zapewne marzący już o Piekle Północy Silvan Dillier. 

Ubiegłoroczna edycja De Ronde miała dla Tadeja Pogacara (UAE Team Emirates) słodko-gorzki smak, z jednej strony potwierdzając, że północne klasyki mogą stać się żywiołem Słoweńca na późniejszym etapie jego kariery, z drugiej zaś boleśnie przypominając, że w rozgrywkach z pełnokrwistymi specjalistami ciagle jest on zielony jak rzeżucha na Wielkanoc. Lider UAE Team Emirates nie należy do osób, które z wystarczającą skrupulatnością unikają popełniania tych samych błędów, jest w tym zresztą niewinnie czarujący. Nie wydaje mi się jednak, aby miał ochotę na kolejny sprinterski pojedynek z Van der Poelem i Van Aertem, dlatego jego zadanie na niedzielny wyścig jest proste: wykorzystać moc Sjoerda Baxa, Vegarda Stake Laengena, Mikkela Bjerga i Tima Wellensa do maksymalnego podkręcenia tempa na podjazdach, a następnie dołożyć coś specjalnego od siebie na decydującej sekwencji bergów. Balastu w postaci najgroźniejszych rywali nie udało się Pogacarowi pozbyć ani w Milano-Sanremo, ani podczas rozegranych w tym roku klasyków, ale Ronde van Vlaanderen oferuje w tym zakresie znacznie więcej możliwości. Sprzyjać 24-letniemu Słoweńcowi będzie też wiatr w plecy na Oude Kwaremoncie i Paterbergu.

Aby Wout van Aert (Jumbo-Visma) miał szanse na zwycięstwo, musi po prostu wytrzymać tempo Pogacara i van der Poela na finałowych wzniesieniach, albo bardzo niewiele do nich stracić, jak miało to miejsce Podczas E3 Saxo Classic. 28-letni Belg miał przyszytą łatkę zawodnika tracącego głowę w sprintach z bardzo małej grupki, ale z tym udało mu się przy okazji wspomnianego wyścigu rozprawić. Teraz – choć sam twierdzi, że nic już nie musi – pozostaje mu odczarować Flandrię, która uparcie nie chce mu sprzyjać.

Wsparcie Jumbo-Visma, zdecydowanie najsilniejszej drużyny tegorocznej kampanii północnych klasyków, jest oczywiście olbrzymim atutem Van Aerta. Jednocześnie jeśli Belgowi przyznana zostanie rola niekwestionowanego lidera na drugi monument sezonu, pozbawia to holenderską ekipę jej największego atutu. Taki paradoks. Strata Dylana van Baarle jest bolesna, ale Tiesj Benoot, Christophe Laporte i Nathan van Hooydonck także są w stanie walczyć o czołowe miejsca w Wyścigu Dookoła Flandrii, co potwierdzili swoimi tegorocznymi występami. Czy również tym razem otrzymają oni zgodę, aby wyprzedzić ruchy trójki faworytów i znaleźć się na czele stawki?

Przypadająca na ubiegłą dekadę dominacja Quick-Stepu w klasykach potwierdza, że składem z wieloma potencjalnymi liderami najlepiej nie zarządzać w ogóle. Trasa, forma dnia i poziom determinacji najskuteczniej rozstrzygają o aktualnej hierarchii. 

Best of the rest

Tadej Pogacar nigdy jeszcze nie wygrał wyścigu jednodniowego, w którym razem z nim wystartowaliby Mathieu van der Poel i Wout van Aert, ale tacy kolarze istnieją…

 

Krótką listę zawodników zdolnych nawiązać walkę z wymienioną trójką i kolektywną siłą Jumbo-Visma otwiera Matej Mohoric (Bahrain Victorious). Bergi Flandrii są dla niego odrobinę zbyt strome, przyspieszenia proponowane przez faworytów zbyt atomowe, a konieczność nieustannej walki o pozycję ewidentnie przyćmiewa jasność jego myśli, ale nie można 28-letniego Słoweńcowi odmówić tego, że nie ustaje w próbach. Lider Bahrain Victorious może spróbować pojechać bardzo zachowawczo i liczyć na to, że tym razem zdoła przetrzymać ataki swojego młodszego rodaka, ale to mało prawdopodobne zważywszy, że odwrócona w stosunku do E3 Saxo Classic sekwencja Oude Kwaremont-Paterberg ukąsi go jeszcze mocniej. Lepszą opcją wydaje się próba wyprzedzenia ich ruchu i uchwycenia się nadziei, że złapią go jak najpóźniej. Pod znakiem zapytania są też forma Mohorica, który utrzymuje bardzo wysoką dyspozycję od wielu tygodni, oraz wsparcie drużyny, na którą najprawdopodobniej nie będzie mógł on liczyć w decydujących dla jego indywidualnego wyniku momentach. Oczywiście pamiętany jest fenomenalny występ Freda Wrighta w ubiegłorocznej De Ronde, ale czy młody Brytyjczyk zdoła to powtórzyć?

Pod kątem determinacji i zaangażowania, po drugiej stronie spektrum znajduje się Mads Pedersen (Trek-Segafredo), który miał być jedną z jaśniejszych gwiazd tegorocznej kampanii na brukach północy. Tak, 26-letni Duńczyk meldował się w czołówce wielu tegorocznych klasyków, jednak ani razu nie dojechał do mety w czołowej grupie, ani razu nie wygrał sprintu z grupy pościgowej, ani też nikogo próbami odwrócenia losów wyścigu nie porwał. Być może oszczędzał siły na Ronde van Vlaanderen, a będzie potrzebował ich bardzo wiele, by przetrwać wszystkie przeszkody rzucane przez drugi monument sezonu.

Toma Pidcocka (INEOS Grenadiers) stać w tego rodzaju terenie na bardzo wiele, ale niedawne wstrząśnienie mózgu kładzie się cieniem na jego szansach. Pod nieobecność Michała Kwiatkowskiego, 23-letniego Brytyjczyka wspierać będą między innymi Luke Rowe, Magnus Sheffield, Ben Turner i nieobliczalny Jhonatan Narvaez. 

W rolę jokerów na trasie 107. edycji Wyścigu Dookoła Flandrii wcielą się Amerykanie, Matteo Jorgenson (Movistar) i Neilson Powless (EF Education-EasyPost), którzy zachwycili w niedawnych E3 Saxo Classic i Dwars door Vlaanderen. Dla nich im więcej podjazdów, tym lepiej, dlatego z uwagi na relatywny brak doświadczenia kluczem do ich kolejnego satysfakcjonującego rezultatu będą zachowanie czujności i skuteczna walka o pozycje. Choć niełatwo w to uwierzyć, Movistar ma jeszcze dwie mocne karty w osobach Ivana Garcii Cortiny i Oiera Lazkano.

Groupama-FDJ polega na świetnie spisującym się w tegorocznej kampanii północnych klasyków duecie Stefana Künga i Valentina Madouasa, Bora-hansgrohe liczy na równego Nilsa Politta, a Israel-Premier Tech na odrodzonego Sepa Vanmarcke.

Skład Soudal Quick-Step z Julianem Alaphilippe, Kasperem Asgreenem, Yvesem Lampaertem i Florianem Senechalem na papierze wygląda solidnie, ale czy zawodnikom Patricka Lefevere’a uda się przełożyć to na satysfakcjonujące wynik w najwłaściwszym momencie?

W 107. edycji Ronde van Vlaanderen udział weźmie czterech zwycięzców tej imprezy: Mathieu van der Poel (2022, 2020), Kasper Asgreen (2021), Peter Sagan (2016) i Alexander Kristoff (2015).

W wyścigu udział weźmie trzech Polaków: Filip Maciejuk, Kamil Gradek (Bahrain Victorious) i Kamil Małecki (Q36.5).

Wyścig kobiet

20. edycja Ronde van Vlaanderen kobiet rozegrana zostanie tego samego dnia, a więc w niedzielę, 2 kwietnia. Kolarki zmierzą się na trasie liczącej 156,6 kilometra, która startując i kończąc się w Oudenaarde, tylko na otwierających rywalizację 40 kilometrach nieco oddala się od najbardziej pagórkowatej części Flandrii.

W kluczowej części wyścigu zawodniczki zmierzą się z dwiema sekwencjami bergów znanymi z męskiej edycji imprezy, najpierw pomiędzy Wolvenbergiem i Valkenbergiem, a w decydującej fazie rozgrywki od Koppenbergu aż po ikoniczny duet Oude Kwaremont-Paterberg.

Główna oś narracyjna tegorocznej edycji Ronde van Vlaanderen kobiet jest lustrzanym odbiciem wyścigu elity mężczyzn. Z jednej strony uwaga mediów skupia się na Annemiek van Vleuten (Movistar), która podobnie jak Mathieu van der Poel (Alpecin-Deceuninck) podejmie próbę odniesienia trzeciego zwycięstwa w tej imprezie. Oboje będą jednak mieli przeciwko sobie drużyny, którym w mniejszym lub większym stopniu udało się zdominować kampanię wiosennych klasyków: tu w rolę Jumbo-Visma wciela się ekipa SD Worx.

Postawa Van Vleuten w niedzielnej imprezie najprawdopodobniej pozostanie zagadką aż do kluczowych momentów rywalizacji, ponieważ w ramach tegorocznej kampanii na brukach wzięła ona udział jedynie w otwierającym ją Omloop Het Nieuwsblad (66. miejsce) i cały czas szuka swojego pierwszego zwycięstwa w sezonie. Na trasę De Ronde 40-letnia Holenderka wraca niemal wprost z obozu treningowego, a wspierać ją mają przede wszystkim dobrze dysponowane Floortje Mackaij i Liane Lippert.

Mniej wątpliwości budzi postawa kolarek drużyny SD Worx, w której składzie znajdą się aż cztery triumfatorki tegorocznych północnych klasyków: Lotte Kopecky (Omloop Het Nieuwsblad), Lorena Wiebes (Omloop van het Hageland), Demi Vollering (Dwars door Vlaanderen) i Marlen Reusser (Gandawa-Wevelgem). Niemiecką sprinterkę z grona potencjalnych zwyciężczyń Ronde van Vlaanderen można dość śmiało wykluczyć, ale pozostałe z wymienionych zawodniczek mają porównywalne szanse na odniesienie sukcesu w niedzielne popołudnie. Czy się dogadają? Na pewno nie, w kobiecym kolarstwie nie rozdaje się prezentów, a to dobrze wróży spektaklowi na brukach i bergach Flandrii.

Triumfalny marsz SD Worx przez belgijskie klasyki zakłóciła za sprawą śmiałej akcji Pfeiffer Georgi (DSM), która zasługuje tu na wyróżnienie, tym bardziej że wyniki 22-letniej Brytyjki w przekroju całej wiosennej kampanii dowodzą ustabilizowanej na wysokim poziomie dyspozycji. Warto również zwrócić uwagę na ścigającą się w tych samych barwach Megan Jastrab, choć z zastrzeżeniem, że jej specjalnością są klasyki po sprinterskiej stronie skali. 

Regularnie wysokie miejsca w rozgrywanych w tym sezonie wyścigach jednodniowych zajmowała Marta Bastianelli (UAE Team ADQ), co czyni ją solidną kandydatką do ukończenia rywalizacji w czołowej piątce. Na dobry wynik będą także liczyć Elisa Balsamo (Trek-Segafredo), Anna Henderson (Jumbo-Visma), Ashleigh Moolman (AG Insurance – Soudal Quick-Step), Vittoria Guazzini, Cecilie Uttrup Ludvig (FDJ-SUEZ), Shirin van Anrooij (Trek-Segafredo), Ruby Roseman-Gannon (Jayco AlUla) oraz wracające odpowiednio po chorobie i kontuzji Elisa Longo Borghini (Trek-Segafredo) i Marianne Vos (Jumbo-Visma).

W 20. edycji Ronde van Vlaanderen kobiet udział weźmie aż pięć Polek: Marta Jaskulska (Liv Racing TeqFind), Marta Lach (CERATIZIT-WNT), Daria Pikulik (Human Powered Health), Katarzyna Niewiadoma i Agnieszka Skalniak-Sójka (Canyon//SRAM Racing).

Program transmisji

Wyścig Ronde van Vlaanderen 2023 zostanie rozegrany w niedzielę, 2 kwietnia.

Transmisja z wyścigu mężczyzn planowana jest od 9.45 do 17.25 w Playerze/GCN i od 12.45 do 17.00 na kanale Eurosport 1.

Transmisja z wyścigu kobiet planowana jest od 15.00 do 18.30 w Playerze/GCN i od 17.00 do 18.15 na kanale Eurosport 1.

Poprzedni artykułGran Premio Miguel Indurain 2023: Izagirre lepszy od Higuity
Następny artykułVolta Limburg Classic 2023: Kaden Groves szybszy od Maxima Van Gilsa
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Piotr
Piotr

Pięknie napisane :). Idealne dla kogoś kto z emocji przed Falndryjską Pięknością nie może spać w niedzielny poranek. Rzeżucha wygrała 😀 . Mam wrażenie, że przy przeciwstawianiu Mohorica i Pedersena autorką kierowała prywatna sympatia a nie obiektywna ocena poparta wynikami z tego sezonu. Pozdrawiam!