Przegrane mistrzostwa świata, aresztowanie, kara finansowa i trzyletni zakaz podróżowania do Australii. Wyjazd na drugi koniec świata okazał się koszmarem dla Mathieu van der Poela. Teraz natomiast swój mały koszmar przeżywa hotel, w którym spał (no, przynajmniej próbował spać) Holender.
W pobliżu Brighton-Le-Sands a więc przedmieść Sydney, znajduje się wiele hoteli Novotel. Ich średnia ocena na wizytówce Google’a wynosi najczęściej pomiędzy 4,1, a 4,2. Można domyślać się, że jeszcze w sobotnie popołudnie nie gorzej oceniany był ten, w którym nocować zdecydował się Mathieu van der Poel, z tym że po wydarzeniach z nocy przed wyścigiem ze startu wspólnego w Wollongong jego średnia błyskawicznie spadła do 3,2.
Gdy postanowimy sprawdzić szczegóły, widzimy, że ponad 30% not to „jedynki”. Część z nich to rzecz jasna oceny sprzed wielu tygodni lub miesięcy, ale zdecydowana większość pochodzi z ostatnich kilku godzin, a nawet minut. Oczywiście większość „odwiedzających” narzeka na na hałasy – pojawiły się nawet nawiązania do Harry’ego Pottera – niektórzy sugerowali, że po hotelu grasuje sam Irytek:
Choć o sytuacji belgijskie media informowały tuż po północy, to ostatnie negatywne recenzje pochodzą sprzed kilku godzin, co oznacza, że hotelowi najprawdopodobniej udało się usunąć część negatywnych opinii.