fot. Liège-Bastogne-Liège / A.S.O. / Gaëtan Flamme

Tadej Pogačar zwycięzcą 110. edycji Liège-Bastogne-Liège! Słoweniec długo czekał na atak, ale gdy już go przypuścił na Côte de la Redoute to rywale nie byli w stanie w żaden sposób na niego odpowiedzieć. Sporo po kolarzu UAE Team Emirates metę przecięli kolejni kolarze, a podium uzupełnili jadący na solo Romain Bardet i najlepszy z grupy faworytów Mathieu van der Poel.

Drugi najstarszy wciąż organizowany wyścig kolarski na świecie, czyli organizowane od 1892 roku Liège-Bastogne-Liège mierzyło w tym roku 254,5 kilometra. Lokalizacja startu i mety, choć nie we wszystkich wyścigach nazwanych od miast tak bywa, rzeczywiście miała miejsce w Liège, zaś samą trasę można by podzielić na 2 części – stosunkowo łatwy odcinek do Bastogne i za nim oraz wielkie emocje rozpoczynające się na niespełna 100 kilometrów przed metą.

Wówczas do mety pozostawało 9 oznakowanych przed organizatorów wzniesień – kolejno Côte de Mont-le-Soie (1,8 km; 6,6%), Côte de Wanne (2,9 km; 4,6%), Côte de Stockeu (1 km; 12,7%), Côte de la Haute-Levee (3 km; 6,4%), Col du Rosier (4,5 km; 5,7%) i Côte de Desnié (1,6 km; 7,5%), które zaprowadzić miały zawodników do legendarnego Côte de la Redoute (1,9 km; 8,9%) – ikony Liège-Bastogne-Liège. Ze szczytu do mety pozostawały już tylko 34 kilometry i ledwie 2 ścianki – Côte des Forges (1,3 km; 7,5%) i Côte de la Roche aux Faucons (1,3 km; 11%), który pokonany został na ledwie 13,5 kilometra od linii mety. Końcówka na ulicach Liège, podobnie jak w poprzednich latach, była całkowicie płaska.

Po starcie bardzo szybko zawiązał się dość spory, bo 9-osobowy odjazd dnia w składzie Lilian Calmejane (Intermarché – Wanty), Gil Gelders (Soudal Quick-Step), Rémy Rochas (Groupama-FDJ), Iván Romeo (Movistar Team), Enzo Leijnse (Team dsm-firmenich PostNL), Christian Scaroni (Astana Qazaqstan Team), Fabien Doubey i Paul Ourselin (TotalEnergies) oraz Loïc Vliegen (Bingoal WB). Kontrolę nad peletonem, zgodnie z przewidywaniami, objęli kolarze UAE Team Emirates. Przewaga harcowników osiągnęła maksymalnie 3:45, a następnie dość wcześnie zaczęła spadać.

Gdy różnica osiągnęła ledwie 2 minuty peleton nieco zwolnił i w momencie rozpoczęcia się transmisji telewizyjnej uciekinierzy mogli się cieszyć 4,5 minutami zapasu nad główną grupą. Z tyłu do pracy włączyły się kolejne zespoły, a do zmian oddelegowany został m.in. Łukasz Wiśniowski (Bahrain-Victorious). Niektórych zawodników ciężko się rozpoznawało na tym etapie, bowiem doświadczeni środową rywalizacją kolarze dziś grubo się opatulili – temperatury oscylowały wokół 2-3 stopni Celsjusza, a z niektórych miejsc na trasie dochodziły obrazki z opadami śniegu.

Około 100 kilometrów przed metą atmosfera w peletonie zaczęła się robić nerwowa, co w połączeniu z wąskimi drogami wywołało kilka kraks. W pierwszej leżał m.in. William Junior Lecerf (Soudal Quick-Step), w drugiej zaś, mimo braku poszkodowanych, ponad połowa zawodników została zatrzymana na kilkadziesiąt sekund w miejscu i straty ponieśli m.in. Mathieu van der Poel (Alpecin-Deceuninck), Pello Bilbao (Bahrain-Victorious), Valentin Madouas (Groupama-FDJ) i Attila Valter (Team Visma | Lease a Bike).

Potężny zaciąg na czele peletonu dali kolarze z Premier Tech, a to sprawiło, że grupa z mistrzem świata nie zdołała wrócić po kraksie do peletonu. 88 kilometrów przed metą złapano ucieczkę, a drugi peleton tracił cały czas ponad minutę mimo wycofania do pomocy wielu zawodników goniących naprawdę mocno.

Chwilę później swojego lidera w pierwszej grupie straciła także drużyna INOES Grenadiers. Tom Pidcock miał defekt i musiał ruszyć w pogoń za czołówką. Różnica cały czas rosła i gdy osiągnęła poziom 1,5 minuty na przeskok zdecydował się Kevin Vermaerke (Team dsm-firmenich PostNL). Amerykanin odjechał od pogoni co pokazało jedno – ani determinacja, ani tempo z tyłu nie było za wysokie, zwłaszcza, że z przodu bardzo mocno kręcił na czele m.in. Domen Novak (UAE Team Emirates).

Na Côte de Stockeu (1 km; 12,7%) z tyłu przeskoku spróbował Tom Pidcock, do którego dołączyli Mauri Vansevenant (Soudal Quick-Step) i Wout Poels (Bahrain-Victorious). Ruszając mieli ponad minutę do odrobienia, co było dla nich swoistą próbą ostatniej szansy na powrót do walki o zwycięstwo. Szybko z tej grupki odpadł ostatni z wymienionych, doskoczyli za to Romain Grégoire i Rémy Rochas (Groupama-FDJ). 75 kilometrów przed metą cały czas tracili 45 sekund do peletonu.

Gdy wydawało się, że czołówka nie da się już dogonić to karty się odwróciły i na 70 kilometrów do końca znów mieliśmy do czynienia z kilkudziesięcioosobowym peletonem, w którym jechała zdecydowana większość faworytów. To sprawiło, że kolejne minuty mijały całkiem spokojnie i do następnego przyspieszenia przyszło nam czekać aż do Côte de la Redoute (1,9 km; 8,9%).

Na 35 kilometrów przed metą osobiście ruszył Tadej Pogačar (UAE Team Emirates), a na jego kole najpierw próbował trzymać się Ben Healy (EF Education – EasyPost), a po chwili zmienił go inny z kolarzy amerykańskiej formacji – Richard Carapaz. Słoweniec jednak z metra na metr cały czas dokręcał i na szczyt wjechał samotnie z przewagą około 10 sekund nad grupą faworytów.

30 kilometrów przed metą, na dojeździe do Côte des Forges (1,3 km; 7,5%), Tadej Pogačar miał już prawię minutę przewagi nad drugą grupą, w której jechało około 20 zawodników, w tym m.in. Tom Pidcock i Egan Bernal (INEOS), Pello Bilbao (Bahrain), Maxim Van Gils (Lotto), Alexey Lutsenko (Astana), Mattias Skjelmose (Lidl), Tiesj Benoot (Visma), Ben Healy i Richard Carapaz (EF), Romain Grégoire (Groupama), Mauri Vansevenant (Soudal), Benoît Cosnefroy (Decathlon), Romain Bardet (DSM), João Almeida i Marc Hirschi (UAE).

Niedługo później na skok zdecydowali się Ben Healy i Romain Bardet, do których doskoczyli Benoît Cosnefroy i Romain Grégoire. Z tyłu mocno pracowali kolarze Bahrain-Victorious i INEOS Grenadiers, którym tym samym odjeżdżało nie tylko zwycięstwo, ale i miejsce na podium.

Pogoń okazała się być skuteczna i na Côte de la Roche aux Faucons (1,3 km; 11%) tylko Romain Bardet pozostał przed pogonią. Rzecz jasna z przodu cały czas kręcił Tadej Pogačar, ale że Słoweniec miał prawie 2 minuty przewagi to kamery słusznie skupiły się na walce o 2. miejsce. Tam Francuz z Team dsm-firmenich PostNL przez kolejne kilometry cały czas utrzymywał około 12-15 sekund przewagi nad goniącą grupką, do której na płaskim dojechał m.in. Mathieu van der Poel (Alpecin-Deceuninck).

Tadej Pogačar w końcówce mógł świętować, Romain Bardet w pięknym stylu obronił swoje 2. miejsce, a o 3. lokacie zadecydował finisz z grupy faworytów. W tym najlepszy okazał się być Mathieu van der Poel i to właśnie kolarz Alpecin-Deceuninck uzupełnił podium czwartego z tegorocznych monumentów.

Wyniki 110. Liège-Bastogne-Liège:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com

Poprzedni artykułGiro della Romagna 2024: António Morgado z premierowym zwycięstwem
Następny artykułRemco Evenepoel szybko wraca do zdrowia: „Coraz mniej mnie boli”
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
6 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Virgil
Virgil

Zwycięzcą wyścigu Bardet.
Wygrał WSZYSTKO, co było do wygrania.
Pogačar wziął co jego.

Albert
Albert

MvDP też osiągnął max co mógł, zwycięstwo na tej trasie jest raczej poza jego zasięgiem.

Majkel Wantyrnałt.
Majkel Wantyrnałt.

Niesmak budzi styl tego zwycięstwa, choć oczywistym jest, że ten, który wygrał, byłby pierwszy tak czy inaczej. Jednak podkręcanie na maksa tempa przez ekipy sponsorowane przez bliskowschodnie satrapie w momencie, gdy pół peletonu zostało zatrzymane przez kraksę, spowodowało u mnie odruch wymiotny. Komentatorzy robiący łaskę pierwszemu na mecie i zaklinający w tamtym momencie rzeczywistość, nie zmienią faktu, że na powtorce widać było spokojne tempo w momencie kraksy zawodnika lotto, po której nastąpiło znaczne przyspieszenie.

Grzegorz
Grzegorz

Cieszy jazda Bernala bo może się okazać, że to bedzie największy rywal dla Tadka w GT.
Jak patrzyłem na Tadka zjeżdżającego po mokrym asfalcie, aż przechodziły mnie dreszcze. Przekozak, robi co chce. W dodatku ekipa UAE chyba w końcu będzie rozdawać karty na Giro i TdF.

Marcraft
Marcraft

Pogacar jak wejdzie w rytm wyścigowy na Giro, to będzie silniejszy. Będzie absolutnie nie do pokonania na każdym górskim etapie. Poza tym jak ktoś słusznie wyżej zauważył, ekipa UAE powinna być silna jak nigdy.

Andrzej
Andrzej

Wzbudzają wielki podziw kolejne wyczyny Pogačara, ale faktem jest że z Evenepoelem czy Rogliciem na liście startowej takiej jednostronnej rywalizacji by pewnie nie było.
Szkoda mi natomiast Giro, które będzie po prostu nudnym popisem jednego aktora.