fot. Israel – Premier Tech

Odkąd izraelscy zawodnicy na dobre zagościli w światowym peletonie, kolarstwo w tym kraju znacznie się rozwinęło. Świadczy o tym nie tylko napływ kolejnych kolarzy, ale i to, że coraz więcej z nich zaczyna walczyć o zawodowe zwycięstwa, o co jeszcze przed kilkoma laty było im bardzo trudno. Jednym z takich zawodników jest Omer Goldstein, który w tym roku otarł się o triumfy na etapach Tour du Rwanda i Settimana Internazionale Coppi e Bartali.

Młody Izraelczyk jest jednym z dowodów na to, że inwestycja i zaangażowanie w projekt Israel Cycling Academy się opłaciło – w wyścigach możemy oglądać coraz więcej izraelskich kolarzy, którzy nie tylko w nich startują, ale i biorą aktywny udział. Są oni coraz częściej widoczni w odjazdach i regularnie zajmują wysokie lokaty – zawodnikami, będącymi żywymi dowodami na działanie projektu Sylvana Adamsa, są między innymi Itamar Einhorn oraz Omer Goldstein.

– Początkowo kolarstwo było moim hobby. Jeden, może dwa razy w tygodniu jeździłem z moją lokalną drużyną na MTB, nie podchodziłem do tego profesjonalnie, to była zabawa, z której czerpałem radość. Gdy narodził się projekt Israel Cycling Academy, dołączyłem do niego i z roku na rok stawałem się coraz lepszy. To pokazuje, że jeśli podejdzie się do czegoś na poważnie, można stworzyć naprawdę świetnych zawodników

– mówił nam podczas Tour of the Alps Omer Goldstein.

Jeśli popatrzy się na wyniki i jazdę Izraelczyka, gołym okiem widać, że przez kilka ostatnich lat poczynił ogromne postępy. Kiedyś tylko od święta plasował się w czołówce zawodowych wyścigów, teraz – często zabiera się w odjazdy i notuje bardzo dobre rezultaty. W tym roku był szczególnie widoczny w Tour du Rwanda, Settimana Internazionale Coppi e Bartali i Tour of the Alps – w pierwszych dwóch wyścigach stawał na etapowym podium.

– Zacząłem ten sezon bardzo dobrze, zaliczyłem dwa miejsca na podium, z czego jestem bardzo zadowolony. Oczywiście liczę na kolejne wyniki, być może uda mi się dziś zabrać w ucieczkę – zobaczymy. Czuję się dobrze i widzę, że jestem lepszy w porównaniu do zeszłego sezonu

– przyznał.

Choć miejsca w czołowej trójce to spory sukces, Omer Goldstein wciąż szuka swojego pierwszego zawodowego zwycięstwa na szczeblu międzynarodowym. Dotychczas dwukrotnie sięgał po wygraną w mistrzostwach kraju w indywidualnej jeździe na czas, a raz w wyścigu ze startu wspólnego, jednak na arenie międzynarodowej nie udało mu się jeszcze wznieść rąk w geście triumfu. Był tego bliski w Tour du Rwanda, jednak jego solowa szarża zakończyła się niepowodzeniem – w samej końcówce wyprzedził go Alan Boileau.

– Otarłem się o zwycięstwo – jechałem samotnie przez siedem kilometrów, by zostać złapanym przez triumfatora na sto metrów do mety. Wyprzedził mnie tuż przed kreską, więc oczywiście byłem rozczarowany, bardzo chciałem wygrać ten etap. To jednak też jest częścią kolarstwa, wyścig rozgrywa się do samego końca. W Settimana Internazionale Coppi e Bartali miałem kolejną szansę, starałem się wygrać etap, lecz było o to bardzo ciężko, ponieważ rywalizowałem z dwoma kolarzami z jednej drużyny (Quick-Step Alpha Vinyl – Josefem Cernym i Remim Cavagną). Mam nadzieję, że moje pierwsze międzynarodowe zwycięstwo nadejdzie już niedługo

– dodał Omer Goldstein.

Jeśli kolarz z Izraela będzie kontynuował aktywną jazdę, można spodziewać się, że wymarzone zwycięstwo jest tylko kwestią czasu. Tym bardziej, że – jak mówi Goldstein i inni członkowie ekipy – cały czas się rozwija, a dodatkowo nie boi się próbować, co widzieliśmy podczas Tour of the Alps, gdzie zabierał się w odjazdy w trudnym terenie. Jego wysiłki i waleczna postawa są przez ekipę wynagradzane – w ubiegłym roku dostał szansę startu w Tour de France. Omer Goldstein ukończył trzytygodniowy wyścig, a jednego dnia – na 13. etapie – zabrał się w ucieczkę dnia. Stał się pierwszym kolarzem z Izraela, któremu udało się to w Wielkiej Pętli, a dodatkowo był najszybszy na lotnej premii. Gdy rozmawialiśmy z Izraelczykiem, nie wiedział on jeszcze, w którym Wielkim Tourze wystartuje, jednak jeśli dalej będzie kontynuował solidne występy, można spodziewać się, że zobaczymy go na starcie Tour de France w Kopenhadze.

– Widzimy, że na przestrzeni lat bardzo się rozwinęliśmy. Pochodzimy z państwa, w którym kolarstwo nie ma wielkich tradycji. Zrobiliśmy pierwszy krok, by w najbliższym czasie to się zmieniło. Służyłem w armii trzy lata, więc straciłem wiele okazji do ścigania się na zawodowym poziomie, ale teraz czuję, że jestem w dyspozycji, która pozwala mi na walkę o najwyższe lokaty. Jeśli chodzi o pozostałych Izraelczyków – Itamar wygrał w ubiegłym roku etap Okolo Slovenska. Myślę, że w ostatnim czasie poczyniliśmy duże postępy jako kraj, ale też jako kolarze

– tłumaczył kolarz Israel – Premier Tech.

Historyczny sukces izraelskiego kolarstwa

Czas w wojsku Omer Goldstein ma już za sobą i może całkowicie poświęcić się kolarstwu. Dobre rezultaty jego, a także innych Izraelczyków, mogą pociągnąć za sobą rozwój dyscypliny i zwiększyć zainteresowanie tym sportem.

– Mam nadzieję, że tak będzie – musimy wciąż walczyć, a projekt musi być kontynuowany. Wierzę, że z czasem w peletonie pojawi się więcej i więcej kolarzy z Izraela i zobaczymy wielkie, kolarskie imperium Izraela, to moje małe życzenie

– mówił Omer Goldstein.

– Widzimy więcej dzieci, którzy zaczynają wsiadać na rowery – zarówno z powodu projektu Israel Cycling Academy, ale też startu Giro d’Italia 2018 w Izraelu

– zakończył.

Poprzedni artykułMarta Lach: „Myślę, że z każdym wyścigiem staję się silniejsza”
Następny artykułWyścig Pokoju Juniorów Młodszych 2022: Patryk Goszczurny wygrywa ostatni etap
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments