fot. Intermarche Wanty Gobert/Twitter

Nadszedł długo wyczekiwany 19 marca – dzień, w którym poznamy triumfatora pierwszego monumentu w sezonie 2022, Mediolan-San Remo. Na starcie stanęło ponad 150 kolarzy, ale w kontekście zwycięstwa mówi się tylko o kilku, ewentualnie kilkunastu. My przyjrzeliśmy się tym, którzy, choć często pomijani, mogą pokusić się o solidny występ.

Biniam Girmay

Erytrejczyk w początkowej fazie sezonu był bardzo regularny – sześciokrotnie meldował się w czołowych dziesiątkach dobrze obsadzonych wyścigów. Należy też wspomnieć o jego świetnym występie w Trofeo Alcudia – Port d’Alcudia, gdzie okazał się najlepszy po finiszu z kilkudziesięcioosobowej grupy. Pokazał wtedy, że jest bardzo szybki, a na dodatek potrafi przetrwać krótkie podjazdy, co udowadniał też w kolejnych startach. By pokusić się o dobry wynik w Mediolan-San Remo, będzie musiał przetrwać Poggio z najlepszymi, przy jednoczesnym odpadnięciu z peletonu szybkiego Alexandra Kristoffa. W takim przypadku Girmay mógłby pojechać na własne konto i powalczyć o miejsce w czołówce.

Christophe Laporte

Po tym, co Francuz pokazał w Kuurne-Bruksela-Kuurne i Paryż-Nicea, powinno się raczej pisać o nim, jako o faworycie. Na drodze staje mu jednak fenomenalny Wout van Aert, będący liderem formacji Jumbo-Visma. W zasadzie jedynym scenariuszem, w którym Laporte mógłby powalczyć o zwycięstwo, jest ewentualna kraksa bądź defekt Belga, które wykluczyłyby go z rywalizacji. Gdyby tak się stało, czego oczywiście nie można życzyć liderowi holenderskiej drużyny, Francuz mógłby godnie zastąpić swojego zespołowego kolegę. Potrafi radzić sobie na długich dystansach, umie podjeżdżać, a na dodatek dysponuje świetną dynamiką – spełnia wszystkie trzy warunki, potrzebne do zajęcia dobrego miejsca w pierwszym monumencie sezonu.

Ryan Gibbons

Jedyna „sprinterska” opcja UAE Team Emirates. Mówiąc o składzie zespołu z Bliskiego Wschodu na pierwszy monument sezonu, najczęściej wspomina się tylko o niesamowitym Tadeju Pogačarze (i ewentualnie o Alessandro Covim), jednak ewentualny atak Słoweńca, skarżącego się na przeziębienie, nie musi zakończyć się powodzeniem. Gdyby wyścig zakończył się sprintem z okrojonej grupy, może znaleźć się w niej właśnie Ryan Gibbons – mistrz Afryki – który, podobnie jak Biniam Girmay, potrafi dobrze zafiniszować po wymagającym wyścigu.

Vincenzo Albanese

Włocha z EOLO-Kometa ciężko zaszufladkować – jest dobrym sprinterem, a jednocześnie solidnie spisuje się w cięższym, pagórkowatym terenie. Wydaje się, że trasa wyścigu Mediolan-San Remo mu odpowiada, lecz w jego przypadku problemem może być dystans. Jak dotąd startował w dwóch edycjach „La Primavery” – jednej nie ukończył, a w drugiej zajął 135. miejsce. Nie są to wyniki imponujące. Jeśli jednak przez dwa lata, tyle minęło od ostatniego startu Albanese w Mediolan-San Remo, znalazł sposób na długie dystanse, może liczyć na zajęcie całkiem dobrej pozycji – nie piszę tu oczywiście o walce o zwycięstwo, ale raczej o lokacie w drugiej dziesiątce.

Anthony Turgis

Oczy wszystkich będą skupione na niespisującym się najlepiej Peterze Saganie, jednak warto też, a może nawet szczególnie, zwrócić uwagę na Anthony’ego Turgis, do którego przylgnęła łatka wiecznego czarnego konia. Francuz znajduje się w szerokim gronie najlepszych specjalistów od klasyków na świecie, co regularnie potwierdza swoimi wynikami. W tym sezonie nie błyszczał, ale i tak zanotował kilka solidnych rezultatów – między innymi na etapach Tour des Alpes Maritimes et du Var i Paryż-Nice, gdzie kończył w czołówce finisze z okrojonej grupy. Jeśli tylko zdoła dobrze przejechać podjazd Poggio di Sanremo, będzie w stanie poprawić wynik sprzed roku, gdy dojechał do mety na dziesiątej pozycji.

Andreas Leknessund

Norweg dobrze radzi sobie na podjazdach i w jeździe na czas – wydaje się być idealnym kandydatem do ataku w końcówce, tyle że… to samo można powiedzieć o pięćdziesięciu innych zawodnikach. Raczej nie należy się spodziewać, że zobaczymy Andreasa Leknessunda w czołówce na podjeździe lub zjeździe z Poggio, ale nie można wykluczać, że po cichu dojedzie do mety w pierwszej lub drugiej grupie, dopisując kolejny solidny wynik do swojego dorobku.

Clement Russo

Najbardziej nieoczywisty kolarz z całej siódemki. Niemniej jednak warto zwrócić na niego uwagę, nawet niekoniecznie w kontekście Mediolan-San Remo, ale też kolejnych wyścigów, mogących zakończyć się finiszami z okrojonej grupy. Clement Russo dysponuje całkiem dobrym przyspieszeniem, a na dodatek potrafi przetrwać krótkie podjazdy. Jego liderem będzie Nacer Bouhanni – jeden z najszybszych sprinterów w stawce, więc, by powalczyć o solidny wynik, Russo musiałby dobrze spisać się na Poggio, a na dodatek dostać wolną rękę od zespołu. Niestety te dwa warunki wydają się prawie niemożliwe do spełnienia.

Naszą zapowiedź Mediolan-San Remo można znaleźć TUTAJ.

Poprzedni artykułPascal Ackermann: „Moja forma jest dobra jak nigdy”
Następny artykułLachlan Morton jedzie z Niemiec do granicy polsko-ukraińskiej
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments