Międzynarodowa Unia Kolarska kontynuuje swoją misję kontrolowania sprzętu pod kątem niedozwolonego wspomagania. W dniu przerwy podczas Tour de France opublikowali raport z dotychczasowych działań.
Podczas dotychczasowych 2 tygodni zmagań wykonano w sumie 720 testów rowerów pod kątem „dopingu mechanicznego”. Tym terminem zwykło określać się wszelakie pozaregulaminowe modernizacje sprzętu z silniczkami na czele. Co bardzo pozytywne i w sumie proste do przewidzenia nie wykryto żadnych przewinień.
606 spośród testów wykonano przed rozpoczęciami poszczególnych etapów przy użyciu tabletów ze skanerem magnetycznym. Pozostałe 114 badań zostało z kolei poczynione na metach przy użyciu technologii rentgenu. Każdorazowo badany jest rower zwycięzcy etapowego oraz lidera klasyfikacji generalnej, pozostały sprzęt jest zaś wybierany na bazie obserwacji i wyboru sędziów.
Pierwsze takie zabiegi zaczęto stosować w 2016 roku. UCI stara się cały czas by w ich arsenale było coraz więcej możliwie dobrego, lekkiego i wygodnego w użyciu sprzętu tak by nikomu nawet nie przyszło do głowy kombinowanie pod tym kątem. Wiadomo już, że najnowsza technologia będzie też używana m.in. na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio czy podczas mistrzostw świata we Flandrii.
– UCI bardzo poważnie traktuje walkę z oszustwami technologicznymi, dlatego wciąż wprowadzamy innowacje, aby jeszcze bardziej zwiększyć skuteczność naszych testów. Nasza nowa technologia rozpraszania wstecznego, która zostanie wykorzystana w Tokio, jest ważnym krokiem naprzód w naszej staraniach o zaufanie fanów kolarstwa.
– przeczytamy w komunikacie UCI.