Niestety, tegoroczna kampania wiosenna okazała się być zbyt ciężka dla zawodników Lotto Soudal. Na solidne wyniki nie było stać nawet Tima Wellensa, który podczas „La Doyenne” po prostu nie miał szczęścia.
Licząc cały sezon klasyków, Wellensowi, znanemu ze swoich niemałych umiejętności, udało się jedynie dwukrotnie zająć miejsce w pierwszej dziesiątce. To oczywiście nie zaspokaja jego oczekiwań, o czym sam otwarcie mówi. Niestety podczas wczorajszej „La Doyenne” zabrakło mu szczęścia na ponad 100 kilometrów przed metą.
Nieco ponad 110 kilometrów ekipa Deceuninck – Quick Step wyłączyła mnie z walki o dobre miejsce. Wracałem do grupy po defekcie, a przy walce na wiatrach zostałem w drugiej grupie. Później pogoń bardzo dużo mnie kosztowała. Kiedy dojeżdżaliśmy do Roche-aux-Facons postanowiłem zaatakować, by zacząć wspinaczkę z przewagą. Wiedziałem bowiem, że nie mam szans wjechać na szczyt z najlepszymi. Potem wylądowałem w drugiej grupie, lecz nikt nie był w stanie pogonić za Fuglsangiem. Niestety, pech zniszczył wszystko
– powiedział Wellens.
Teraz przed Belgiem prawie miesięczna przerwa. Zobaczymy go bowiem dopiero na starcie Hammer Stavanger.