„Bolgheri Superiore w kieliszku, czerwone mięso na talerzu, ciepło na dworze, żona w domu… oznacza to, że i ja w końcu jestem w domu!” – pisze na swojej stronie Sylwester Szmyd.

„Na zgrupowaniu spędziłem sporo godzin na rowerze, a jutro wracam do konkretnej pracy.

Troszkę tylko przykro jak to właśnie w Italii wciąż mnie ludzie zaczepiają na ulicach, w supermarketach, po wyścigach, chwaląc, podziwiając i komplementując za wykonana pracę… a w Polsce spotykam się w mediach głównie z krytyką i niezrozumieniem.

Nie ważne, taki polski urok… Chciałbym tylko, byśmy za przykładem np Francuzów, nauczyli się mówić dobrze o swoim, nawet jeśli wiemy, że nie jest to szczyt szczytów w danej dziedzinie…Tdf… beaujolais…Voeckler i pewnie przykładów możnaby było mnożyć do woli.

ps. Wczoraj na treningu drugą cześć „La Madone” wjechałem 12minut wolniej niż Loeb rano… ale on oszukiwał, miał silnik!”

Źródło: www.sylwesterszmyd.pl

Poprzedni artykułFrancesco Chicchi po 1. etapie Tour de San Luis
Następny artykułAlberto Contador o trudnych warunkach w Tour de San Luis
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments