Jeszcze kilka miesięcy wydawało się to niemożliwe. A jednak, stało się. Kolejny wielki powrót stał się udziałem Fabio Jakobsena.
Ten rok zdecydowanie stoi pod znakiem powrotów. Z mniejszym lub większym powodzeniem do świata żywych wracali już Remco Evenepoel, Mark Cavendish czy Dylan Groenewegen. Teraz dołączył do nich Fabio Jakobsen, który nieco ponad rok po strasznym upadku, w którym wziął udział podczas Tour de Pologne, znów wygrał etap wielkiego touru. Nic dziwnego że swoją poetapową wypowiedź rozpoczął bardzo emocjonalnie:
To spełnienie marzeń. Po katastrofie byłem w sportowym bagnie. Wróciłem i nawet nie wyobrażacie sobie, jak się cieszę, bo zajęło mi to dużo czasu i wysiłku. To praca wielu ludzi. To także ich zwycięstwo. Od lekarzy i personelu medycznego w Polsce po moją drugą rodzinę, mówię o drużynie i wszystkich pomiędzy… To zwycięstwo jest również ich i mojej rodziny. Jestem tu dzięki nim.
Zaangażowanie Deceuninck-Quick Step to coś, co faktycznie warto podkreślać. Jeszcze zanim Jakobsen zdążył wrócić do odpowiedniej formy Patrick Lefevere często podkreślał, że wiąże z nim przyszłość. I nie kończyło się na słowach, bo w lipcu przedłużył z nim kontrakt do końca 2023 roku. Holender miał więc za co dziękować swojej ekipie. Zwłaszcza że ta nawet dzisiaj zrobiła dla niego naprawdę wiele.
Wszystkie ekipy chciały być z przodu, co jest całkowicie normalne. My chcieliśmy przejąć stery na 3 kilometry przed metą. Znalazłem się za Bertem Van Lerberghe i Stybym [Zdenek Stybar – przyp. red.] Byliśmy tam na 15-20 miejscu. Później Bert wyprowadził mnie na do przodu i mogłem rozpocząć sprint po wewnętrznej ostatniego zakrętu. W końcówce znalazłem jeszcze koło Demare’a. Popatrzyłem na niego i pomyślałem: „On jest gościem do pokonania”. Fajnie, że na końcu faktycznie udało mi się go wyprzedzić
– mówił na mecie etapu.
To, czego udało się dokonać dzisiejszemu zwycięzcy musi imponować. Tym bardziej, że wszystko wskazuje na to, że nie jest to jednorazowy wyskok. Miesiąc temu wygrywał już w znacznie mniej prestiżowym, ale mocno obsadzonym Tour de Wallonie, Vueltę rozpoczął od 2. miejsca na pierwszym sprinterskim etapie. Wydaje się więc, że to jeszcze nie koniec podbojów dzielnego zawodnika. A to oznacza, że jego powrót może być jeszcze bardziej spektakularny.