fot. Lidl-Trek / Zac Williams / SWpix.com

Jeśli Mediolan-San Remo jest najdłuższym z monumentów, a Paryż-Roubaix najbrutalniej odzierającym z marzeń, Ronde van Vlaanderen musi być tym najbardziej sprawiedliwym, każdorazowo przemieniając systematyczną wojnę na wyniszczenie i festiwal czystej mocy w najpiękniejszy z kolarskich spektakli. W ostatnich tygodniach te same szosy były areną wielu ekscytujących pojedynków, jednak każdy z nich prowadził do tej wyjątkowej niedzieli. Bez ubiegłorocznego zwycięzcy i wielkiej nadziei Belgów na pierwszy od siedmiu lat triumf, 108. edycja Wyścigu Dookoła Flandrii może zakończyć się albo ostateczną koronacją Mathieu van der Poela, albo wielką niespodzianką – niczym pomiędzy. To drugie wymagać będzie jednak rezurekcji niemal na miarę drugiego z przypadających na ten dzień świąt.

Dokonujący się w ciągu ostatnich kilku lat rozwój kolarstwa szosowego oznacza, że do lamusa odeszła instytucja wyścigu przygotowawczego, a imprezy w rodzaju Omloop Het Nieuwsblad, E3 Harelbeke czy Dwars door Vlaanderen cieszyć się mogą zwycięzcami największego kalibru. Liczą się nie tylko pozostające na długo w pamięci chwile triumfu, ale również punkty, czas antenowy i satysfakcja sponsorów, na czym korzystają wszystkie zaliczane do północnych klasyków wyścigi. Cel pozostaje jednak jasny: pomiędzy zwiastującym wiosnę Mediolan-San Remo a obiecującym piekło Paryż-Roubaix, jest nim finałowy akt belgijskiej części wiosennej kampanii, czyli Ronde van Vlaanderen.

Każdą z pięciu największych imprez jednodniowych sezonu charakteryzuje unikalność i indywidualny rys. Coś, co zdecydowanie wyróżnia ją na tle pozostałej czwórki. Podczas gdy Liege-Bastogne-Liege i Il Lombardia dedykowane są góralom, a wiosenne Milano-Sanremo – przynajmniej do niedawna – było królestwem sprinterów, również dwa rozgrywane na brukach monumenty są w dużym stopniu niezależnymi od siebie bytami.

Często przytaczana jest opinia, że Paryż-Roubaix charakteryzuje się dużym stopniem przypadkowości. Chociaż szczęście zdecydowanie nie wystarczy, by triumfować w legendarnym Piekle Północy, jego brak istotnie może w bardzo wczesnej fazie rywalizacji pozbawić szans na sukces nawet najmocniejszego z pretendentów do zwycięstwa. Bój z rywalami jest tam toczony równolegle z zupełnie inną walką – z zawodzącym sprzętem i całym szeregiem innych przeciwności losu, które drążą dziury w morale, a taktyczne rozgrywki praktycznie odchodzą w cień, ponieważ liczy się forma dnia i żądza przetrwania brutalnej, a przy tym nie zawsze sprawiedliwej eliminacji na sektorach bruków.

Zdarzenia losowe nie są rzecz jasna zupełnie obce stawianemu w opozycji Ronde van Vlaanderen, ale na wielu odcinkach trasy łatwiej jest utknąć w korku za wolniej wspinającymi się zawodnikami, niż wziąć udział w spektakularnej kraksie. Trzymając się więc uogólnień, jest to wyścig bardziej sprawiedliwy. Robiący wrażenie dystans i ogromny skumulowany wysiłek związany z pokonywaniem całych sekwencji stromych podjazdów sprawia, że o zwycięstwo niemal zawsze walczą najlepsi specjaliści od północnych klasyków, a spośród nich najmocniejsi kolarze danej wiosennej kampanii. Nagłe wybuchy formy i inne niespodzianki oczywiście się zdarzają, aczkolwiek bardzo sporadycznie.

Na trasie Wyścigu Dookoła Flandrii, którą Andrea Tafi niegdyś bardzo trafnie nazwał drogą krzyżową, podczas każdej edycji imprezy dochodzi do nieustającej eliminacji od tyłu, jednak w przeciwieństwie do Paryż-Roubaix ma ona bardzo jasny rytm i porządek. Kluczem do drugiego monumentu sezonu jest doskonała znajomość wszystkich istotnych sektorów i umiejętność długotrwałego utrzymywania się w stanie najwyższej gotowości. Na wąskich i krętych, a w wielu przypadkach również pokrytych brukiem drogach, krasy i defekty zawsze będą mieć miejsce, ale jazda na czele stawki pozwala uniknąć większości z nich, ułatwiając przy tym szybkie reagowanie na akcje ofensywne. Ronde van Vlaanderen to wyścig, w którym bardzo słono płaci się za każdy stracony metr.

Już w wielkanocną niedzielę, wiodąca z Antwerpii do Oudenaarde trasa kolejny raz zakreśli niezliczone pętle i zygzaki, a na brukowanych podjazdach regionu Vlaamse Ardennen zbiorą się spragnieni sportowych emocji i belgijskiego piwa entuzjaści kolarstwa. Potencjalnego zwycięzcę od chwili triumfu dzielić zaś będzie dystans ponad 270 kilometrów, usłany siedemnastoma ikonicznymi bergami, których nazwy stanowią abecadło tej dyscypliny sportu. Wout van Aert nie wygra w tym roku Wyścigu Dookoła Flandrii, to wiemy na pewno, ale czy ktokolwiek zdoła powstrzymać Mathiau van der Poela?

Ronde van Vlaanderen 2024: Trasa

Przebieg Ronde van Vlaanderen regularnie ulega różnego typu korektom, zazwyczaj daleko wybiegającym poza zakres kosmetycznych poprawek. Po ubiegłorocznym starcie w Brugii, w swojej najnowszej odsłonie wyścig powraca jednak na utarte tory, pomiędzy Antwerpią a Oudenaarde podążając trasą wielokrotnie pokonywaną począwszy od sezonu 2017.

Jednocześnie będzie to już trzeci z rzędu Wyścig Dookoła Flandrii, którego długość przekracza 270 kilometrów, w przypadku 108. edycji imprezy licząc dokładnie 270,8 kilometra i 2172 metry przewyższenia. Trasa zawiera 17 podjazdów i 7 odrębnych sektorów bruków (nie uwzględniwszy tych znajdujących się na wzniesieniach).

Jedynymi atrakcjami inaugurujących rywalizację 135 kilometrów będą brukowane sektory na Lippenhovestraat i Paddestraat, a – co stało się już nową normą – wspinaczkę w drugim monumencie sezonu otworzy zdradliwy Oude Kwaremont (2,6 km, śr. 3,5%).

Z trasy zniknęły ponownie Kortekeer i Eikenberg, co przesuwa moment zagęszczenia akcji do zastępującego je Kapellebergu (0,9 km, śr. 6,3%), pokonywanego w krótkiej sekwencji z Wolvenbergiem (0,6 km, śr. 6,5%). Na tym odcinku nie zabraknie również brukowanych sektorów prowadzących przez Holleweg, Kerkgate i Jagerij.

Od 170. kilometra peleton Ronde van Vlaanderen podążać już będzie utartymi przez lata, doskonale znanymi ścieżkami. Pierwsze wyraźne przyspieszenie zazwyczaj następuje już wtedy, za sprawą pokonywanych jeden za drugim Molenbergu (0,4 km, śr. 7,1%), Marlboroughstraat (1,8 km, śr. 3,1%), Berendries (0,9 km, śr. 6,4%) i Valkenbergu (0,6 km, śr. 6,9%), choć wypada powiedzieć dość jasno, że momentów odpowiednich do zaczerpnięcia głębszego oddechu czy przegrupowania sił będzie pomiędzy Kapellebergiem a ostatnim przejazdem przez Paterberg naprawdę niewiele.

Kiedyś jako jeden z nich mógłby posłużyć relatywnie płaski, 12-kilometrowy odcinek doprowadzający do podnóża Berg Ten Houte (1,1 km, śr. 5,7%), ale dziś to jeszcze jeden element rywalizacji pomiędzy drużynami i sprint w samym środku wyścigu, czego przykrych efektów byliśmy świadkami podczas środowego Dwars door Vlaanderen. W niedzielnym wyścigu zabraknie do niedawna idącego w parze z Berg Ten Houte Kanariebergu, zastąpionego przez bezpieczniejszy pod każdym względem Nieuwe Kruijsberg/ Hotond (2,7 km, śr. 4,1%).

Co następuje później, to decydująca faza wyścigu, którą otworzy pierwszy przejazd przez ikoniczną sekwencję Oude Kwaremont-Paterberg (0,4 km, śr. 9,5%). Wspaniale będzie ponownie zobaczyć je zalane kibicami, nawet jeśli rezultat, na który lokalni fani kolarstwa liczyli najbardziej, znajduje się już poza spektrum możliwości. Po tej eksplozji barw, radości i mocy, znacznie już przerzedzone grono protagonistów imprezy zmierzy się z bardzo trudnym Koppenbergiem (0,6 km, śr. 9,7%), brukowanymi sektorami na Mariaborrestraat, Steenbeekdries i Stationsbergu oraz wspinaczką na Taaienberg (0,5 km, śr. 8,0%) i Oude Kruijsberg (2,5 km, śr. 4,2%).

Finał finałów “nowego” Ronde van Vlaanderen to niezmiennie ostatni przejazd przez Oude Kwaremont-Paterberg i 13-kilometrowy odcinek dzielący wierzchołek tego drugiego od linii mety w Oudenaarde.

Pogoda

Aura w bardzo dużym stopniu kształtuje obraz północnych klasyków, co w tegorocznej kampanii było nad wyraz widoczne. Po wielu wietrznych i deszczowych dniach, niedziela będzie we Flandrii niewyraźna, a aktualne prognozy (dla 12.00 CET w sobotę) wskazują na relatywnie ciepły (do 14 stopni Celsjusza) i pochmurny dzień, z szansami pojawienia się opadów deszczu głównie w ostatniej godzinie rozgrywania wyścigu.

Prędkość wiatru nie powinna przekroczyć 20 km/h, ale jego kierunek ma się w ciągu dnia zmieniać, w związku z czym trudno będzie zaplanować jego wykorzystanie na konkretnych odcinkach trasy.

Ronde van Vlaanderen 2024: Faworyci

Po kraksie na trasie Dwars door Vlaanderen, Flandria stała się bardzo cichym miejscem, a zazwyczaj sprawiedliwie hierarchizujący główne postaci kampanii północnych klasyków drugi monument sezonu nie dostanie szansy, by rzetelnie oddać jej przebieg. Belgowie stawią się i uczczą swoje święto, to nie ulega wątpliwości, ale czy wobec wielu ran zadanych dotąd rozdającym karty składom Visma | Lease a Bike i Lidl-Trek ma ono szansę stać się czymś więcej niż koronacją Mathieu van der Poela?

Rujnuje to całe napięcie, ale odpowiedź brzmi: nie, wykluczywszy zdarzenia losowe na trasie. I nawet nie można się o to specjalnie obrażać, ponieważ z Woutem van Aertem i w pełni sprawnym Madsem Pedersenem w wyścigu, rezultat prawdopodobnie byłby taki sam, o czym świadczą wyniki Holendra w Ronde van Vlaanderen począwszy od debiutu w 2019 roku (4-1-2-1-2). Rozłożona na ponad 6 godzin rywalizacja połączona z interwałowym rodzajem wysiłku, stromymi podjazdami i powtarzanymi krótkimi przyspieszeniami to świat Mathieu van der Poela (Alpecin-Deceuninck), w którym na równych zasadach pokonać go mogą tylko kolarz hors categorie pokroju Tadeja Pogačara, ewentualnie jakiś szybki Duńczyk w życiowej formie. Odsunięcie świetnie dysponowanego Jaspera Philipsena od składu Alpecinu na niedzielny monument jest reakcją na ostatnie wydarzenia z trasy Dwars door Vlaanderen i również wysyła jasny sygnał, że przewidują oni tylko jeden scenariusz. 29-letniego Holendra wspierać będą między innymi Silvan Dillier, Gianni Vermeersch, Søren Kragh Andersen i Axel Laurance.

Najgorszy rezultat Van der Poela w Wyścigu Dookoła Flandrii przypadł na najlepszy wynik Alberto Bettiola (EF Education-EasyPost) w tej imprezie, a więc jego niespodziewany triumf w 2019 roku. 30-letni Włoch wcale nie jest pierwszy na liście kolarzy zdolnych skutecznie odpowiadać na ataki lidera Alpecin-Deceuninck na podjazdach, ale założywszy, że to się uda, o losach zwycięstwa zadecyduje sprint z 2-4-osobowej grupy. W takim scenariuszu nie jest on natomiast bez szans, dysponując de facto zbliżonym do Holendra rodzajem przyspieszenia na krótkim odcinku. Na Bettiola rzecz jasna trudno stawiać, bo nawet w relatywnie równej – jak na jego standardy – formie, ciało potrafi zawodzić go w zupełnie losowych momentach. Jego ostatnie występy dają jednak nadzieję na rozstrzygnięcie, które choć trochę odbiegać będzie od powielanych wyścig po wyścigu wyników.

Ekipa Visma | Lease a Bike przystąpi do niedzielnej rywalizacji z niepełnym uzębieniem, ale ciągle zdolna boleśnie kąsać, głównie za sprawą podbijającego tej wiosny flandryjskie bergi Matteo Jorgensona. 24-latek z Idaho, jeszcze w ubiegłym roku ścigający się w barwach Movistaru, wszedł w nową drużynę po amerykańsku, a więc bez jakichkolwiek kompleksów. Nawet będąc tak pewnym siebie, nie mógł jednak przypuszczać, że już w tym sezonie najpierw zatriumfuje w Paryż-Nicea, a trzy tygodnie później wystąpi w roli lidera Vismy na Ronde van Vlaanderen. Już przed dwunastoma miesiącami, podczas swojego debiutu, Jorgenson zajął 9. miejsce w tym klasyku, nieznacznie odstając w końcówce od grupy z Woutem van Aertem, Madsem Pedersenem, Kasperem Asgreenem i Stefanem Küngiem. Dokonane przez niego w tym okresie postępy nie pozostawiają wątpliwości, że 24-letniego Amerykanina stać na znacznie więcej i może się on okazać jednym z bardzo niewielu kolarzy, którzy będą zdolni odpowiadać na spodziewane ataki Mathieu van der Poela. Tu niestety zaczynają się schody, ponieważ ubiegłoroczny Wyścig Dookoła Flandrii dowiódł jednocześnie, że nawet Tadej Pogačar potrzebuje najszybszej w historii edycji i wszystkich podjazdów ponad 270-kilometrowej trasy, by w takim terenie zdystansować aktualnego Mistrza Świata, a Jorgenson mimo wszystko nie znajduje się jeszcze na poziomie Słoweńca. W analogicznych sytuacjach drużyna Visma | Lease a Bike zazwyczaj szuka przewagi w głębokości swojego składu, jednak ten możliwy do wystawienia w tę niedzielę, z oczywistych przyczyn, odstaje od narzucanych przez nią standardów. Forma Tiesja Benoota wystarczyła, by po własnej myśli rozegrać końcówkę Dwars door Vlaanderen, ale jutro będzie on potrzebny swojemu liderowi w znacznie lepszej dyspozycji, podobnie jak zmagający się ostatnio z chorobą Dylan van Baarle.

Stefan Küng (Groupama-FDJ) może znajdować się obecnie w formie życia, ale nie ułatwia to ułożenia scenariusza, w którym wygrywa on niedzielny wyścig – poza kraksą na Starym Kwaremoncie w stylu Naesena, Van Avermaeta i Sagana, z której Szwajcar uchodzi jako last man standing. Jemu bardzo przydałaby się drużyna na miarę Vismy czy Lidl-Trek, choć przyznać trzeba, że Valentin Madouas w końcu zaczyna być bardziej widoczny, a Laurence Pithie znakomicie rokuje na przyszłość.

Rozdawać karty na trasie tegorocznego Ronde van Vlaanderen miała wspomniana już kilkukrotnie drużyna Lidl-Trek, niewykluczone zresztą, że ciągle tak będzie, ale w przeddzień rozgrywania wyścigu trudno jednoznacznie przesądzać, co pozostaje dla nich realistycznym celem. Mads Pedersen zdołał stawić czoła i ostatecznie pokonać Van der Poela w Gandawa-Wevelgem, ale wiele zdążyło się od tego czasu wydarzyć. Nawet w obliczu wygranego z Holendrem sprintu było jasne, że 28-letni Duńczyk będzie musiał być absolutnie najlepszą wersją samego siebie, by powtórzyć ten sam wyczyn po dłuższym i znacznie obfitszym we wspinaczkę wyścigu, a to stoi pod dużym znakiem zapytania w związku z kraksą w Dwars door Vlaanderen. Sam dystans rzecz jasna mu sprzyja, ale końcówka tegorocznego Mediolan-San Remo dowiodła, że i jemu zdarzają się w takich okolicznościach nieudane sprinty, a Van der Poel zazwyczaj potrafi je dobrze rozgrywać pod względem taktycznym. Gdyby doszło do rewanżu pomiędzy tą dwójką, byłabym zaskoczona, gdyby lider Alpecin-Deceuninck ponownie pozwolił Pedersenowi prowadzić.

Dla ścigającego się w tych samych barwach Jonathana Milana (Lidl-Trek) najprawdopodobniej będzie to zbyt trudny wyścig, choć na pewno nie umknęło niczyjej uwadze, że dwa ostatnie północne klasyki rosły Włoch ukończył w czołowej dziesiątce. Swoje notowania w gronie specjalistów od wyścigów jednodniowych ogromnie poprawił też w tym sezonie Toms Skujiņš, który w sprzyjających okolicznościach może być w stanie wykręcić “Stuyvena” pod zasmucającą nieobecność tego oryginalnego. Główni faworyci doskonale wiedzą, że muszą na niego uważać, ale 32-letni Łotysz zazwyczaj jest niezły w dostrzeganiu tych jedynych w swoim rodzaju momentów.

Na tej samej zasadzie zabłysnąć może świetnie dysponowany Oier Lazkano (Movistar), któremu w tę niedzielę sprzyjać powinny umiarkowanie nieprzykra pogoda i solidna porcja wspinaczki na trasie.

Pod nieobecność zwycięskiego przed rokiem Tadeja Pogačara, na czele UAE Team Emirates jeszcze raz stanie Tim Wellens. 32-letni Belg szczyt swojej wczesnowiosennej formy zdaje się mieć już za sobą, ale ciągle jest znacznie mocniejszy, niż miało to miejsce w ostatnich kilku sezonach. Nie brakuje mu też doświadczenia w rozgrywaniu tego rodzaju wyścigów i doprowadzonej do perfekcji umiejętności oszczędzania energii w nawet bardzo nielicznej grupie. W mocnym składzie drużyny ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich znaleźli się także Nils Politt, Antonio Morgado, Marc Hirschi i Mikkel Bjerg.

Tej wiosny Matej Mohorič (Bahrain-Victorious) wyglądał całkiem obiecująco we włoskich klasykach, ale w tych północnych najwyżej letnio, dlatego nie spodziewam się po nim cudów na trasie Ronde van Vlaanderen – tym bardziej, że pomiędzy nim a tym wyścigiem nie ma odwzajemnionej miłości. Odwrotnie rzecz się ma w przypadku zazwyczaj wspierającego 29-letniego Słoweńca Freda Wrighta, który ostatnie dwa występy w drugim monumencie sezonu ukończył w najlepszej dziesiątce. Warto obserwować niedzielne poczynania Brytyjczyka.

To samo w przeszłości dotyczyło Kaspera Asgreena, który honoru ekipy Soudal-Quick Step bronić będzie wraz z Julianem Alaphilippe. Zobaczymy też kilku przedstawicieli starej gwardii, między innymi dobrze dysponowanego Matteo Trentina (Tudor Pro Cycling), Alexandra Kristoffa (Uno-X Mobility) i Johna Degenkolba (dsm-firmenich PostNL).

W sprzyjających okolicznościach, na wynik na miarę czołowej dziesiątki stać także Bena Turnera (INEOS Grenadiers), Michaela Matthewsa (Jayco AlUla), Kristsa Neilandsa (Israel-Premier Tech) i Victora Campenaertsa (Lotto Dstny).

Ronde van Vlaanderen kobiet 2024

21. edycja Ronde van Vlaanderen kobiet rozegrana zostanie tego samego dnia, a więc w niedzielę, 31 marca. Kolarki zmierzą się na trasie liczącej 163 kilometry, która rozpoczynając i kończąc się w Oudenaarde, tylko na otwierających rywalizację 40 kilometrach nieco oddala się od najbardziej pagórkowatej części Flandrii.

W kluczowej części wyścigu zawodniczki zmierzą się z dwiema sekwencjami bergów znanymi z męskiej edycji imprezy, najpierw pomiędzy Wolvenbergiem a Valkenbergiem, a w decydującej fazie rozgrywki od Koppenbergu aż po ikoniczny duet Oude Kwaremont-Paterberg.

Na czele listy faworytek wymieniane są oczywiście zawodniczki ekipy SD Worx-Protime z Lotte Kopecky, Demi Vollering, Marlen Reusser i Loreną Wiebes na czele, ale ostatnimi czasy coraz skuteczniej rywalizują z nimi reprezentujące barwy Lidl-Trek Elisa Longo Borghini, Elisa Balsamo i Shirin van Anrooij.

Walkę zapowiada stojąca na czele Canyon//SRAM Racing Katarzyna Niewiadoma, która wystąpi wraz z dobrze dysponowaną Elise Chabbey, podczas gdy Visma | Lease a Bike stawia na niezastąpioną Marianne Vos w asyście Fem van Empel.

Warto też zwrócić uwagę na Puck Pieterse (Fenix-Deceuninck), Letizię Paternoster (Liv AlUla Jayco), Chiarę Consonni (UAE Team ADQ) i Kristen Faulkner (EF Education-Cannondale).

Ronde van Vlaanderen 2024: Transmisja TV

Wyścig Ronde van Vlaanderen 2024 zostanie rozegrany w niedzielę, 31 marca.

Transmisja z wyścigu mężczyzn planowana jest od 9.45 do 17.45 w Playerze i od 09.45 do 16.45 na kanale Eurosport 1.

Transmisja z wyścigu kobiet planowana jest od 14.50 do 18.50 w Playerze i od 16.45 do 18.30 na kanale Eurosport 1.

Poprzedni artykułMichał Kwiatkowski i jego przelotny romans z brukami
Następny artykułSelekcjoner Belgii proponuje program dla Wouta van Aerta związany z Igrzyskami Olimpijskimi
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Tomasz
Tomasz

Pani Aleksandro, jak zwykle piękna zapowiedź 🙂

Tomki
Tomki

Znakomita, głęboka analiza i wyczerpujące wprowadzenie do kultowego wyścigu. 89 km do mety, na czele Alpecin…💪