Ostatnia wiosna była dla Dylana van Baarle wyjątkowo trudny. Holender ma jednak nadzieję, że w kolejnym sezonie pójdzie mu lepiej.

100 procent – dziś trudno uwierzyć, ale na początku przygody Dylana van Baarle w Jumbo-Visma tak właśnie wynosił odsetek jego zwycięstw w nowych barwach. Holender rozpoczął bowiem swój pobyt w rodzimej ekipie od wygrania Omloop Het Nieuwsblad. I wprawdzie ta statystyka szybko mu się popsuła – dzień później nie udało mu się wygrać Kuurne-Bruksela-Kuurne, ale raczej nie narzekał. W końcu po dublet w tym wyścigu sięgnęli inni kolarze Jumbo-Visma – Tiesj Benoot i Nathan Van Hooydonck.

Niestety niedługo później nie ukończył Tirreno-Adriatico, a później było już tylko gorzej – Na Flandrię nie pojechałem, bo byłem chory, podczas Paryż-Roubaix wziąłem udział w kraksie… Zresztą, podczas E3 również leżałem na ziemi – opowiadał w rozmowie z GCN. Od tego czasu minęło już wiele miesięcy, a Van Baarle zdołał w międzyczasie zgromadzić mnóstwo pozytywnych wspomnień.

Najpierw zdobył mistrzostwo kraju, pokazując, że wraca do gry, a następnie uczestniczył w Tour de France i Vuelta a Espana wygranych przez jego kolegów z zespołu. Można więc powiedzieć, że znacząco przyczynił się do historycznego wyczynu Jumbo-Visma, które jako pierwszy zespół w historii wygrało wszystkie wielkie toury w jednym sezonie. Nie oznacza to jednak, że Holender czuje się spełniony i w zasadzie zapomniał już o rozczarowaniach sprzed blisko roku.

Czuję, że muszę tam wrócić i pokazać, na co mnie stać w klasykach. Chcę do końca być razem z Christophem Laportem i Woutem Van Aertem. Chcę rywalizować z Tadejem Pogacarem i Mathieu van der Poelem. Chcę również być ważną częścią składu na Tour de France i, wreszcie, chcę pojechać na igrzyska olimpijskie. To będą moje najważniejsze wyścigi w przyszłym sezonie.

– zapowiada zwycięzca Paryż-Roubaix z 2022 roku. Na koniec zaś przypomniał, że choć ubiegły sezon był dla jego ekipy fenomenalny, także jeśli chodzi o klasyki, to ani razu nie udało jej się sięgnąć po zwycięstwo w monumencie, zresztą podobnie jak w trzech poprzednich latach. Teraz ma się to zmienić, a Holender z pewnością liczy na to, że właśnie on będzie tym kolarzem, który przełamie tę złą serię.

Poprzedni artykułMathieu van der Poel kolarzem roku w Holandii po dwóch latach przerwy
Następny artykułByły zawodnik Team Sky: „Zawodnicy wolą Jumbo. Nawet gdy dostaną mniej pieniędzy”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments