Już w sobotni wieczór etapem drużynowej jazdy na czas w, a jakże, magicznej Barcelonie, rozpocznie się 78. edycja wyścigu Vuelta a España. Po raz drugi z rzędu, pierwszego dnia rozgrywania imprezy do głosu dojdą wystawione na ostatni wielki tour sezonu składy, na krętej trasie w centrum stolicy Katalonii mając okazję zademonstrować swoją moc i jedność, a liderom zagwarantować wczesną przewagę nad najsilniejszymi rywalami. Przed rokiem, na ulicach Utrechtu triumfowała ekipa Jumbo-Visma. Czy dziś zdoła powtórzyć ten wyczyn?

Vuelta a España z wiecznie obleganą przez turystów Barceloną łączy długa i w przeważającej mierze nacechowana pozytywnie historia: po raz pierwszy wyścig rozpoczynał się tam przed 51 laty, a dłuższych i krótszych wizyt naliczyć można łącznie 54. Ostatnia z nich miała jednak miejsce w 2012 roku, co dość jasno wskazuje, że zatłoczonej stolicy Katalonii z największymi imprezami kolarskimi nie jest po drodze – oczywiście każdego roku na jej ulicach rozgrywany jest emocjonujący finał wiosennego Volta a Catalunya, ale jest to wydarzenie o nieporównywalnie mniejszej skali, a wiele ułatwia też jego marcowy termin.

Podjęcie się organizacji startu tegorocznej Vuelty nie musi oznaczać długofalowej zmiany nastawienia ze strony włodarzy miasta, ale potwierdza ich najbliższe plany, związane z intencją ubiegania się w nadchodzących latach o Grand Depart największego z wielkich tourów. O tym, jak poważne są to zamiary, najdobitniej świadczy przebieg trasy sobotniej drużynowej jazdy na czas, która (w przeciwieństwie do finałowego etapu Volta a Catalunya) wiedzie przez ścisłe centrum Barcelony, eksponując wiele z jej najbardziej rozpoznawalnych zabytków, ale też wywołując utrudnienia komunikacyjne rozmiarów, z którymi mieszkańcy miasta nie mierzyli się od wielu lat. To bardzo solidny crash test.

W niedzielny wieczór 22 drużyny, które staną na starcie ostatniego wielkiego touru sezonu, będą miały przed sobą wyzwanie w postaci dystansu 14,8 kilometra i 60 metrów przewyższenia. Na papierze to zatem znacznie mniej, niż przed rokiem w Utrechcie (23,3 km), gdzie różnica pomiędzy najlepszym (Jumbo-Visma) i najgorszym wynikiem (Burgos-BH) wyniosła 1:58. Tym razem straty do najmocniejszych ekip nie powinny być tak duże, ale już sam charakter trasy zdecydowanie faworyzuje drużyny i zawodników, którzy optymalizacji całego sprzętu i treningom na rowerach czasowych mogą poświęcać wiele czasu.

Pomiędzy rampą startową, zlokalizowaną przy jednej z plaż portowej dzielnicy Barceloneta, a linią mety na Av. de la Reina Maria Cristina, naliczyć można blisko 20 zakrętów i tyleż samo miejsc kojarzonych z pocztówek, łącznie z największym symbolem stolicy Katalonii – słynną bazyliką Sagrada Familia. Czyni to poprowadzoną przez ścisłe centrum trasę dość techniczną, przy czym większość ulic, którymi przejadą dziś kolarze, jest szeroka i charakteryzuje się dobrą nawierzchnią. Ogólny stopień trudności rzecz jasna wzrośnie, jeśli spadnie prognozowany deszcz.

Jedyny punkt pomiaru czasu zlokalizowany jest 9,6 kilometra od startu.

Oto, co na temat 1. etapu 78. edycji Vuelta a España napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Etap 1, 26 sierpnia (TTT): Barcelona > Barcelona (14,8 km)

Po raz trzeci w ciągu ostatnich pięciu lat, hiszpański wielki tour otworzy etap drużynowej jazdy na czas, który rozegrany zostanie na ulicach Barcelony. Miejski charakter trasy będzie dodatkowym atutem w nogach najmocniejszych ekip, ale relatywnie krótki dystans powinien przełożyć się na mniejsze różnice pomiędzy pretendentami do tytułu, niż miało to miejsce przed rokiem w Utrechcie.

Tego dnia rywalizujące drużyny pokonają 14,8 kilometrów i 60 metrów przewyższenia.

Pogoda

Prowadząca przez ścisłe centrum miasta trasa niemal w pełni osłonięta będzie od wiatru (SE), ale z uwagi na jej charakter, problemem mogą okazać się opady. Wysokie prawdopodobieństwo ich pojawienia się występuje dopiero w nocy z soboty na niedzielę, ale według aktualnych prognoz już po południu nad stolicą Katalonii przejdą burze, a podczas przejazdu drużyn może być bardzo różnie – aktualnie szanse wystąpienia deszczu oscylują wokół 50%.

Faworyci

Drużyna Jumbo-Visma triumfowała przed rokiem w Utrechcie, rozpoczynając swój mały festiwal przekazywania z rąk do rąk czerwonej koszulki, którą po kolei zakładali Robert Gesink, Mike Teunissen, Edoardo Affini i Primoz Roglic. W tym roku również zjadą oni z rampy startowej w roli faworytów, ale to, czy przekują to w kolejne zwycięstwo w tej dyscyplinie, zależeć może od warunków atmosferycznych.

Z Jonasem Vingegaardem, Primozem Roglicem, Dylanem van Baarle, Wilco Keldermanem i Janem Tratnikiem, holenderska drużyna bez dwóch dnia ma potencjał wystarczający do bardzo mocnego wejścia w wyścig, tym bardziej, że na solidne zmiany stać również Seppa Kussa, Roberta Gesinka i Attilę Valtera. Być może, patrząc na ich skład pod kątem tej konkretnej drużynowej jazdy na czas, brakuje w nim jednej, wyróżniającej się lokomotywy, ale słabe punkty również nie sposób wskazać. Moje wątpliwości dotyczące ich ewentualnego triumfu związane są z warunkami atmosferycznymi dlatego, że posiadając dwóch topowych pretendentów do odniesienia zwycięstwa w klasyfikacji generalnej wyścigu, nie muszą i być może powinni oni podejmować na trasie nadmiernego ryzyka. Mogą w ten sposób na ulicach Barcelony znacznie więcej stracić, niż potencjalnie zyskać. Jednocześnie na rampie startowej pojawią się dziś drużyny, którym bardziej potrzebna jest jakakolwiek zaliczka.

Do nich należy ekipa INEOS Grenadiers, dodatkowo posiadająca w swoim składzie potężną lokomotywę w osobie Filippo Ganny. Na czas świetnie jeżdżą także Geraint Thomas, Thymen Arensman, Jonathan Castroviejo, Laurens De Plus i Kim Heiduk, co czyni brytyjski zespół mocnym pretendentem do zagrożenia pociągowi Jumbo-Visma.

Jak mocny na czas jest Remco Evenepoel (Soudal-Quick Step), dowiódł jego niedawny występ podczas Mistrzostw Świata w Glasgow, w wyniku którego wywalczył on swoją pierwszą tęczową koszulkę w elicie tej dyscypliny. Dystans zaledwie 14,8 kilometra pozwala wierzyć, że młody Belg jest w stanie wziąć na siebie niemal całą odpowiedzialność za wynik dzisiejszej “drużynówki”, z pewną pomocą świetnie dysponowanego Mattii Cattaneo i Caspera Pedersena. Czy wystarczy to jednak na wyżej wymienione składy? Prawdopodobnie nie, ale zabraknąć może niewiele.

O wynik ponad stan może się dziś pokusić drużyna UAE Team Emirates, dysponując w hiszpańskim wielkim tourze Joao Almeidą, Juanem Ayuso, Jay’em Vinem i debiutującym w rywalizacji na przestrzeni trzech tygodni Finnem Fisherem-Blackiem.

Kiedyś, jeszcze pod szyldem Oriki-Greenedge, w drużynowej jeździe na czas rządziła ekipa Jayco-AlUla, ale w ciągu ostatniej dekady dość gruntownie zmieniła ona swoje nastawienie do rywalizacji w wielkich tourach. Dziś, za sprawą silnych Michaela Hepburna, Matteo Sobrero i Calluma Scotsona, mogą oni jednak zapewnić Eddy’emu Dunbarowi solidne wejście w wyścig, a wynik w okolicach najlepszej piątki powinien być w ich zasięgu.

W lepszej połowie stawki powinny się również zameldować drużyny Bora-hansgrohe (Vlasov, Kamna, Uijtdebroecks), Bahrain Victorious (Caruso, Gradek, Poels, Sutterlin), EF Education-EasyPost (Bissegger) i lubiąca sprawiać tego rodzaju niespodzianki Astana-Qazaqstan (Battistella, Sanchez, Felline, De la Cruz).

Vuelta a España 2023: Kolejność startu do jazdy drużynowej na czas


Vuelta a España 2023:

Poprzedni artykułVuelta a España 2023: Gerben Thijssen wypada z wyścigu na ostatnią chwilę
Następny artykułRenewi Tour 2023: Sam Welsford z historyczną wygraną
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Michael 👎👎👎
Michael 👎👎👎

Brawa za wstawienie w faworytach astane