fot. Le Tour de France

Saint-Gervais Mont-Blanc okazało się być szczęśliwe dla Wouta Poelsa. To właśnie 35-letni kolarz Bahrain-Victorious wygrał po całodniowej ucieczce 15. etap 110. Tour de France pokonując na finałowej wspinaczce Wouta van Aerta i Mathieu Burgaudeau. Liderem po pięknej walce pozostał Jonas Vingegaard.

Dziś na kolarzy czekała kolejna górska przeprawa, a na dystansie 179 kilometrów do pokonania było w sumie 4483 metrów przewyższenia. Składały się na to 3 górskie premie pierwszej kategorii, a także po jednej drugiej oraz trzeciej. Finałowa wspinaczka to było powracające po 7 latach na trasę Tour de France Saint-Gervais Mont-Blanc (7km; 7,7%) pokonywane zaraz po je poprzedzającym Côte des Amerands (2,7km; 10,9%).

Na starcie z powodu obrażeń poniesionych w kraksie na wczorajszym etapie nie stanął Daniel Felipe Martínez (INEOS Grenadiers). Tym samym w stawce pozostało 157 zawodników, spośród których jak każdego dnia o najmniej połowa walczyła o znalezienie się w odjeździe dnia. Szybko do przodu ruszyli m.in. dwaj „Vanowie”, czyli Mathieu van der Poel (Alpecin-Deceuninck) i Wout van Aert (Jumbo-Visma), acz początkowe skoki były szybko likwidowane.

Pierwsza poważniejsza grupa zawiązała się dopiero po około godzinie jazdy, a wśród około 30 zawodników znalazł się Michał Kwiatkowski (INEOS Grenadiers). Najwyżej sklasyfikowanym uciekinierem był z kolei 12. w generalce Guillaume Martin (Cofidis), który przed etapem tracił nieco ponad kwadrans do lidera wyścigu.

Ostatecznie po przetasowaniach z przodu zabrakło Polaka, za to znalazło się tam w sumie aż 39 zawodników. Po 4 kolarzy miały Israel – Premier Tech (m.in. Michael Woods) i EF Education-EasyPost (np. Neilson Powless), a jedyną nieobecną ekipą w odjeździe było Lotto Dstny. Jednocześnie podczas formowania się odjazdu z tyłu przez nieuważnego widza doszło do ogromnej kraksy, w której ucierpieli m.in. Sepp Kuss (Jumbo-Visma) i Egan Bernal (INEOS Grenadiers). Na szczęście wszyscy wrócili na rowery.

Pierwszą górską premię ulokowano dziś na Col de la Forclaz de Montmin (7,2km; 7,3%). Uciekinierzy u progu tej wspinaczki mieli przeszło 8 minut nad peletonem prowadzonym przez Jumbo-Visma, z przodu zaś swoich sił w dwójkowym ataku spróbowali Alexey Lutsenko (Astana Qazaqstan Team) i Julian Alaphilippe (Soudal – Quick Step). To oni jako pierwsi zameldowali się na szczycie, a za nimi o punkty do klasyfikacji górskiej powalczyli jeszcze kolejni na premii Giulio Ciccone (Lidl-Trek), lider tejże Neilson Powless (EF), Wout van Aert (Jumbo-Visma) i Thibaut Pinot (Groupama-FDJ).

Na zjazdach grupa z przodu połączyła się, a z tyłu dużo mocniejsze tempo zaczęli nadawać koledzy lidera z Jumbo-Visma. To sprawiło, że różnica między wielkim odjazdem a peletonem zaczęła dość dynamicznie spadać i jeszcze przed podnóżem Col de la Croix Fry (11,3km; 7%) zmniejszyła się z 8 do 6 minut. Do mety pozostawało wówczas nieco poniżej 70 kilometrów.

O ile na atak Marco Hallera (BORA-hansgrohe) uciekinierzy nie zareagowali, o tyle przyspieszenie Rui Costy (Intermarché – Circus – Wanty) zadziałało już jak płachta na byka na górali obecnych w czołówce. To mocno podkręciło tempo zmagań. Pracowali przede wszystkim zawodnicy Lidl-Trek – kolejno Juan Pedro López, Giulio Ciccone i Mattias Skjelmose. Amerykańskiej ekipie udało się dzięki temu odczepić m.in. Neilsona Powlessa, a zatem wyeliminować głównego rywala z odjazdu w walce o trykot górala.

Portugalczyk został dogoniony przez pogoń na niespełna kilometr przed szczytem Col de la Croix Fry. Tam jako pierwszy pojawił się Giulio Ciccone, a za jego plecami po cichu kolejne oczka do swojego dorobku dopisywał Wout van Aert, który tym samym zaanonsował swoje zainteresowanie tą koszulką.

Z tyłu, w grupie faworytów, ogromny kryzys przeżywał dziś David Gaudu (Groupama-FDJ). Najwyżej sklasyfikowany z Francuzów, przed etapem 10. w klasyfikacji generalnej, miał problem z utrzymaniem tempa rywali, choć w peletonie utrzymywało się cały czas około 30-40 kolarzy.

Podczas poprawki pod Col des Aravis (4,4km; 5,8%) z odjazdu zaatakował Marc Soler (UAE Team Emirates), za którym pogonić próbował Wout van Aert. Potencjalni pomocnicy wielkiej dwójki tego wyścigu nie byli tylko stacjami swoich ekip, ale i ważnymi aktorami tego widowiska. Niedługo po premii do Hiszpana doskoczyli Belg, a także Wout Poels (Bahrain-Victorious) i Krists Neilands (Israel – Premier Tech). Łotysz długo nie nacieszył się obecnością z przodu – na jednym z zakrętów 28-latek próbował pobrać bidon z neutralnego motocykla, stracił kontrolę nad rowerem i uderzył w betonowy murek oddzielający szosę od przepaści.

Kolejne kilometry mijały spokojniej. Tuż przed ostatnimi zjazdami i przed finałową kombinacją wspinaczek pod Côte des Amerands (2,7km; 10,9%) i Saint-Gervais Mont-Blanc (7km; 7,7%), na 20 kilometrów przed metą sytuacja prezentowała się następująco:

  1. Czołówka – Marc Soler (UAE), Wout van Aert (Jumbo), Wout Poels (Bahrain)
  2. +1:20 – Guillaume Martin (Cofidis), Mikel Landa (Bahrain), Thibaut Pinot (Groupama), Giulio Ciccone i Mattias Skjelmose (Lidl), Rigoberto Urán (EF), Patrick Konrad (BORA), Warren Barguil i Simon Guglielmi (Arkéa), Alex Aranburu (Movistar), Hugo Houle, Krists Neilands i Dylan Teuns (Israel), Lawson Craddock (Jayco) oraz Mathieu Burgaudeau (Total)
  3. Różne grupy byłych uciekinierów
  4. +7:20 – Peleton z całą czołową „10” klasyfikacji generalnej
  5. +20:00 – Grupetto

Na zjazdach kłopoty techniczne sprawiły, że z czołówki odpadł Marc Soler, z tyłu z kolei jeden z zakrętów mocno przestrzelił Guillaume Martin. Hiszpan nie doszedł do czołowej dwójki, Francuz zaś dał radę dogonić grupę i wrócić do walki o awans do pierwszej dziesiątki generalki.

Już u samego podnóża bardzo stromego Côte des Amerands z przodu zaatakował Wout Poels. Za nim podążał Marc Soler, który najpierw minął Wouta van Aerta, acz po chwili dał się ponownie złapać Belgowi. Z grupy goniącej odskoczyć próbował Warren Barguil, acz bardzo dobrze wyglądał także Giulio Ciccone. Wiele minut za uciekinierami działo się z kolei wiele – na zjazdach grupa faworytów porwała się na kilka części, a odpadli m.in. Simon Yates (Jayco) i David Gaudu (Grupama). Brytyjczyk miał problem, bowiem morderczą zmianę kolarzom Jumbo-Visma dali zawodnicy UAE Team Emirates – tempo wzrosło, a powrót do peletonu był arcytrudny.

Z przodu nie zmieniało się za wiele – Wout Poels pędził po swój pierwszy etap Wielkiego Touru w karierze, Wout van Aert zostawił Marca Solera jadąc po drugie miejsce, zaś kolejne grupy traciły coraz więcej. Emocje za to były w grupie faworytów, gdzie UAE Team Emirates „grillowało” kolejnych rywali, a gdy na zmianę wyszedł Rafał Majka to tempa Polaka nie wytrzymał m.in. 4. w klasyfikacji generalnej Jai Hindley (BORA-hansgrohe), Simon Yates (Team Jayco AlUla) czy Pello Bilbao (Bahrain-Victorious).

Za Rafałem Majką w pewnym momencie pozostali tylko Tadej Pogačar i Adam Yates (UAE), Jonas Vingegaard i Sepp Kuss (Jumbo), Carlos Rodríguez (INEOS) oraz odrodzony w końcówce David Gaudu (Grupama-FDJ). Polak odbił na około 5 kilometrów przed metą, a gdy na czoło wyszedł Brytyjczyk z jego ekipy to na jego kole pozostali tylko dwaj najwięksi tego wyścigu. Z mała stratą kręcił Carlos Rodríguez, a mocniej zdystansowany został Sepp Kuss, który tym samym nie pomógł dziś w kluczowych momentach swojemu duńskiemu liderowi.

Wout Poels mógł cieszyć się z wygranej, Wout van Aert kolejny raz w tegorocznej edycji zajął „jedynie” drugie miejsce, a po cofnięciu Marca Solera jako 3. metę przeciął Mathieu Burgaudeau. Z tyłu tymczasem Adam Yates odjechał od „wielkiej dwójki”, albowiem Tadej Pogačar i Jonas Vingegaard mocno się czarowali. Tempo spadło tak bardzo, że Słoweńca i Duńczyka dogonił Carlos Rodríguez, który wyszedł na czoło goniąc Brytyjczyka z UAE Team Emirates w walce o obronę swojego miejsca na podium klasyfikacji generalnej.

Z niespełna kilometra potężny atak przypuścił Tadej Pogačar, ale na jego koło zdołał dziś wsiąść Jonas Vingegaard. Słoweniec momentalnie dogonił Marca Solera i Adama Yatesa, az Duńczyk nie odpuszczał i mimo przewagi liczebnej UAE Team Emirates dzisiejszy etap zakończył się na remis między dwójką walczącą o triumf w klasyfikacji generalnej 110. Tour de France.

Wyniki 15. etapu 110. Tour de France:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com

Poprzedni artykułGemenc GP 2023: Marcin Budziński trzeci na ostatnim etapie i czwarty w „generalce”
Następny artykułOgólnopolska Olimpiada Młodzieży 2023: Wyniki „czasówek” i sprawozdania z wyścigów ze startu wspólnego
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
5 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Piotr
Piotr

Walka o zwycięstwo niezwykle wyrównana. Jakie Redaktor ma przeczucia co do ostatecznego rozstrzygnięcia? Pozdrawiam

Ernest
Ernest

Nie wiem, jak Redaktor, ale Pogacar tymi krótkotrwałymi zrywami podpisuje na siebie wyrok śmierci. Na następnym górskim etapie Winogron zrobi długi zryw i tyle zobaczymy Pogacara. Zepsuł sobie wyścig tym jednym, początkowym momentem słabości, który pozwolił Winogronowi wyjść na prowadzenie. Teraz mądrze jadący Winogron może nie tylko nie oddać koszulki, ale przypieczętować sukces prawdziwym nokautem.

Marcraft
Marcraft

Gdyby Vingegaard miał jakieś siły na zaatakowanie Pogacara, to już by to pokazał.

Jarek
Jarek

Ernest, zauważ wszelakoż, że Pogacar nie jest w tych „zrywach” osamotniony, tzn. zawsze ma z tyłu towarzysza, który kręci równie ostro co on, by dotrzymać mu koła.
A imię jego…

Alek
Alek

Błąd w artykule, Rodrigez nie mógł awansować na 3 msc, a Hindley nie mógł jechać zajmując 3 miejsce, bo już wczoraj nastąpiła zamiana.