fot. Jumbo-Visma

Wout Van Aert jest jednym z najważniejszych elementów Jumbo-Visma na trasie Tour de France. Niestety istnieje ryzyko, że Belg nie dojedzie do Paryża.

Wout Van Aert od lat jest jednym z głównych aktorów każdego kolejnego Tour de France. Odkąd w 2019 roku został zawodnikiem worldtourowego Jumbo-Visma, nie opuścił żadnej edycji Wielkiej Pętli. I za każdym razem wracał ze zwycięstwami. Zaczął skromnie, bo od „zaledwie” jednego triumfu indywidualnego (do tego jeszcze ważna rola w drużynowym sukcesie Jumbo-Visma), później były dwa w 2020 i wreszcie po trzy w latach 2022-23.

To wszystko Belg osiągnął pomimo faktu, że właściwie za każdym razem jego głównym zadaniem było wspieranie lidera zespołu na klasyfikację generalną. Szczególnie imponujący był ubiegły rok, kiedy odegrał kluczową rolę w końcowym zwycięstwie Jonasa Vingegaarda. Wspierał Duńczyka od pierwszego do ostatniego etapu. Teraz plany są podobne, choć, z powodów osobistych, mogą się zmienić.

Zostanie ojcem gdzieś w okresie między Tour de France, a mistrzostwami świata, dlatego jesteśmy raczej spokojni. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z przewidywaniami lekarzy, Wout będzie już po występie we Francji, gdy Sarah urodzi jego dziecko. Oczywiście jeśli coś się zmieni, będziemy reagować. Zobaczymy jak do tego podejdziemy, ale zrozumiemy, jeśli Wout będzie chciał wrócić do żony

– mówił jego szef Merijn Zeeman w rozmowie z Het Nieuwsblad.

Przedwczesne wycofanie się Belga mogłoby być dużą stratą. Jego rola nie kończy się bowiem na tym, co mamy przyjemność obserwować w telewizji. Istotny jest również jego wpływ na morale zespołu.

Cieszy się u nas olbrzymim szacunkiem. Gdy wyraża swoją opinię – wszyscy słuchają. Jest megacharyzmatycznym, kapitalnym przywódcą. To właśnie on jest liderem tego zespołu, który podejmuje decyzje

– mówił holenderski manager, który zapewne ma nadzieję na to, że będzie mógł liczyć na swojego kluczowego zawodnika aż do końca wyścigu. Nie spodziewa się jednak, że jego występ będzie równie efektywny, co w zeszłym roku. Belg nie zamierza bowiem walczyć o obronę Maillot Vert.

W tym roku nie będzie walczył o zieloną koszulkę, ze względu na nadchodzące mistrzostwa świata. Czy dzięki temu będziemy mogli korzystać z jego pomocy jeszcze mocniej, niż w zeszłym roku? To praktycznie niemożliwe, ponieważ on był fenomenalny już wtedy

– dodawał.

Jego słowa nie oznaczają jednak, że Belg przejedzie wyścig niewidoczny. Wciąż zamierza walczyć o zwycięstwa etapowe – kto wie, być może pierwsze z nich odniesie już pierwszego dnia ścigania, a więc za kilka godzin

 

 

 

Poprzedni artykułJulian Alaphilippe: „Ja jestem tylko małym muszkieterem”
Następny artykułWyścig „Solidarności” i Olimpijczyków 2023: Marceli Bogusławski przed Norbertem Banaszkiem i Bartłomiejem Prociem
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments