Trasa 13. etapu Giro d’Italia ponownie zostanie skrócona z powodu złych warunków pogodowych. Etap będzie miał zaledwie 75 kilometrów.
Organizatorzy postanowili bowiem usunąć z trasy pierwszy z zaplanowanych podjazdów, kończący się pod Salita del Gran San Bernardo. To już druga zmiana trasy związana z tą wspinaczką. Początkowo bowiem jej szczyt miał znajdować się jeszcze wyżej, na Col du Grand Saint Bernard, blisko 2 500 metrów n.p.m. i być Cima Coppi (najwyżej położonym szczytem) tegorocznego wyścigu, ale kilka dni temu skrócono ją o kilkaset metrów, z powodu zbyt dużych opadów śniegu. Teraz okazuje się, że podjazd zniknie całkowicie.
Biorąc pod uwagę niekorzystne warunki pogodowe, zwłaszcza we włoskiej części, komisja postanowiła spełnić prośby kolarzy, stosując protokół ekstremalnych warunków pogodowych. W związku z tym etap 13. zostanie skrócony, a jego nowy „kilometr 0” zostanie zlokalizowany w Le Chable przy wjeździe na Croix de Couer. Pozostała część etapu pozostanie bez zmian, podobnie jak czasy przewidziane w harmonogramie
– tak brzmi oficjalny komunikat wydany przed południem przez organizatorów wyścigu.
Viste le avverse condizioni meteo, soprattutto nella parte italiana, la Commissione ha deciso di venire incontro alle richieste degli atleti applicando l'Extreme Weather Protocol.
La tappa 13 viene accorciata con il nuovo km 0 che sarà posto in località Le Chable, all'imbocco… pic.twitter.com/5Uah8eXpDu
— Giro d'Italia (@giroditalia) May 19, 2023
W związku z powyższym, zmieniona została godzina startu etapu. Zawodnicy przeniosą się do Le Chable i rozpoczną ściganie o godzinie 14:30 od wspinaczki pod Croix de Couer (15,5 km – 8,6%) – w tym miejscu zapraszamy Was do zapoznania się z naszym tekstem na temat startów pod górę. Zmiany na trasie etapu spowodowały, że kolarzy czeka dziś tylko jeden – dość krótki, 20-kilometrowy, płaski odcinek. A to jak zwykle powinno oznaczać duże emocje.
Powiem, że nigdy nie byłem tak znudzony wyścigiem jak w tegorocznym Giro
Całe to Giro zaczyna się robić coraz bardziej dziwne, a nawet absurdalne. Skoro zawodnicy mogli przejechać cały etap 10 w podobnych warunkach, to czemu jeden z kluczowych etapów jest niemożliwy do zrealizowania?
Po pierwsze z tego co wszyscy mówili, to zawodnikom nie tyle chodziło o skrócenie wyścigu, co za pozbycie się z trasy podjazdu pod Croix de Couer, z którego zjazd miał być bardzo trudny z możliwym lodem na szosie. Tymczasem organizatorzy postanowili rozpocząć wyścig od tego podjazdu, co więcej podjazd zacznie się w zasadzie na kilometrze 0, co też na pewno nie będzie dobre dla wszystkich kolarzy.
Organizatorzy chyba tak się przestraszyli wirusów i chorób, że w zasadzie mogliby skrócić teraz wszystkie etapy, na których będzie deszcz. I nie chodzi mi o to, żeby zawodnicy jechali 200 km, a ich zdrowie mnie nie obchodzi, ale jak wcześniej wspomniałem, zawodnicy nie skarżyli się na długość etapu, a drugi podjazd, co podkreślał w wywiadzie Jack Haig.
A ślisko i zimno może być tam i tak, po prognozy zapowiadają możliwe opady po godzinie 14, a na wysokości ponad 2000m temperatura ma być w granicach kilku stopni.
Inna sprawa to podejmowanie decyzji na ostatnią chwilę, zawodnicy do końca nie wiedzą, co się będzie działo, o czym w innym wywiadzie mówił Hugh Carthy, który powiedział, że wie tylko, że nie będą startowali w miejscu pierwotnie planowym, tylko pojadą gdzieś indziej.
A przecież na etapie 10 było w zasadzie identycznie, do startu nie było wiadomo, czy zawodnicy jadą cały etap, czy tylko końcówkę. To wszystko w połączeniu z wycofaniami z powodów chorobowych, kraksami i warunkami sprawia, że to Giro tak się ciągnie i zamiast czekać na ciekawe etapy i piękna walkę, to patrzymy czy wyścig normalnie się odbędzie i kto danego dnia nie wystartuje/nie ukończy etapu.
Dodatkowo na Twitterze ukazują się filmiki/zdjęcia z przejazdu kolumny w okolicy Gran Bernard i nie ma tam ani deszczu, ani nie ma jakiejś specjalnej mgły. Dziwna decyzja, można było przesunąć start płaski o 40 kilometrów, ale zostawić ten podjazd na trasie.
Cóź, najbardziej wyczekiwany przeze mnie etap, o którym mysłałam „wreszcie zacznie się coś dziać” właściwie przestał mnie interesować. Już w zeszłym roku Giro było dość nudne (przy emocjach z TdF 2022!), w tym roku więcej emocji jest wokół zamieszania – kto jeszcze jezdzie i jaką trasę 🙁
Nuda nuda nuda