Mads Pedersen jest kolejnym kolarzem, który przedwcześnie opuścił peleton Giro d’Italia.
Wycofanie Duńczyka to spora niespodzianka. Choć sprinterzy (a właśnie taką rolę pełni on podczas tegorocznego wyścigu) często wycofują się z wyścigu przed najtrudniejszymi etapami, to można było się spodziewać, że akurat on będzie starał się zrobić wszystko, by dojechać do mety w Rzymie.
Bardzo zależało mu bowiem na sięgnięciu po cyklamenową koszulkę. W końcu jeszcze wczoraj jego zespołowy kolega – Toms Skujins, przyznawał, że Pedersen pojechał w ucieczkę głównie po to, by zgarnąć 12 punktów do klasyfikacji, co mu się zresztą udało. Dzięki temu skrócił dystans do prowadzącego w niej Jonathana Milana do 20 punktów. Niestety teraz wiemy już, że Włocha nie uda mu się wyprzedzić.
Niestety musimy ogłosić, że Mads Pedersen nie przystąpi do startu dzisiejszego etapu Giro d’Italia. Mads ma za sobą trudną noc, która upłynęła mu pod znakiem ciągłych pokaszliwań. Obudził się dziś rano z bólem gardła i zapaleniem tchawicy. Niestety nie jest w stanie się ścigać
– czytamy w tweecie opublikowanym przez Trek-Segafredo.
🚨 Unfortunately we have to report that @Mads__Pedersen won’t take the start at today’s stage of the #Giro.
Mads had a troubled night with a cough. He woke up this morning with a sore throat and tracheitis and is not fit to race.
Heal up, Mads 💪 pic.twitter.com/Hn6pgCWBaE
— Trek-Segafredo (@TrekSegafredo) May 19, 2023
Choć Pedersen zakończy tegoroczny wyścig bez Maglia Ciclamino, to i tak może opuścić go z podniesioną głową. Zrealizował bowiem swój najważniejszy cel, którym było zwycięstwo etapowe. Duńczyk wygrał w poprzedni czwartek, dzięki czemu stał się jednym z niewielu kolarzy w tym stuleciu, którzy w ciągu 12 miesięcy sięgali po zwycięstwa we wszystkich trzech wielkich tourów.
Szacun dla Madsa, a jego stan zdrowia pokazuje, że pogoda w tym roku to nie przelewki.
Pytanie ile koksu wciągnął by to osiągnąć