fot. Astana Qazaqstan Team / Sprint Cycling Agency

Nie lada wyzwaniem były dla zawodników ostatnie dwa etapy wyścigu Tour of the Alps. Oprócz codziennych trudności, organizatorzy na start zaserwowali kolarzom wymagające, alpejskie wspinaczki – czwartkowy etap rozpoczynał się pod Passo Sommo, natomiast wczoraj zawodnicy rozpoczęli zmagania od pokonania Passo Lavazè od strony Cavalese. Sytuację kolarzy komplikowały również trudne warunki atmosferyczne. O to, jak radzą sobie ze startami pod górę, spytaliśmy: Hugh Carthyego, Jacka Haiga, Joe Dombrowskiego, Pavla Sivakova, Damiena Howsona i Lukasa Pöstlbergera.

Słysząc określenie „górski etap”, najczęściej myślimy o odcinku kończącym się wymagającym podjazdem. Kolarze muszą być jednak gotowi na inne warianty, jak te, przygotowane przez organizatorów Tour of the Alps – słynących z wytyczania nieoczywistych, górskich odcinków. Szczególnie trudne dla kolarzy mogły być dwa ostatnie etapy, których nie ukończyło ponad 40 zawodników – rozpoczynały się one trudnymi wspinaczkami, które od startu kształtowały dalszy przebieg etapu.

Czwarty odcinek Tour of the Alps startował z Rovereto – po przejechaniu zaledwie 5 kilometrów, szosa zaczęła się wznosić, co oznaczało początek Passo Sommo. Na podjeździe tempo było bardzo wysokie, co spowodowało uformowanie się sporej ucieczki, która między sobą rozstrzygnęła losy zwycięstwa. Na mecie w Predazzo triumfował Gregor Mühlberger z Movistar Team – ekipie licznie reprezentowanej w odjeździe. W piątek w Brunecku zobaczyliśmy natomiast solowy triumf Simona Carra z EF Education-EasyPost, który także znalazł się w ucieczce dnia.

Wysokie tempo i festiwal ataków od samego startu zmusza kolarzy do zastanowienia się nad podejściem do tego rodzaju etapów – szczególnie, gdy warunki atmosferyczne nie stoją po ich stronie. Widmo opadów deszczu i śniegu wisiało zarówno nad Rovereto, jak i nad Cavalese, skąd kolarze ruszyli na ośnieżoną Passo Lavazè.

fot. Daniele Molineris / Tour of the Alps

Widoczny na zdjęciu Joe Dombrowski, ścigający się w ekipie Astana Qazaqstan Team, w rozmowie z Naszosie.pl zwracał uwagę na liczne czynniki, które należy wziąć pod uwagę, przygotowując się do takiego startu.

– To wszystko jest też trudne z powodu deszczu, ponieważ chcesz przyjechać na linię startu wcześnie, by być ustawionym na dobrej pozycji podczas startu neutralnego, ale jednocześnie stoisz w deszczu, marzniesz i masz problem, by zabrać się w ucieczkę… Musisz pomyśleć nad tym, jak się ubierasz, czy się rozgrzewasz, kiedy pojedziesz na start. Na przykład w ubiegłorocznym Giro – etap wygrany przez Santiago Buitrago rozpoczynał się na wspinaczce, czułem się dobrze i wiedziałem, że to jest odcinek, który mogę wygrać, ale była ulewa i tak zmarzłem, że przez pierwsze 5 kilometrów nie mogłem nic zrobić

– powiedział Joe Dombrowski, który z aktywnej strony pokazał się w wyścigu Tour of the Alps. W środę długo utrzymywał się na prowadzeniu przed peletonem, natomiast wczoraj był w stanie zabrać się w odjazd na podjeździe pod Passo Lavazè. Akcja została jednak zneutralizowana kilkanaście kilometrów później.

O dylematach dotyczących ubioru mówili nam też inni zawodnicy:

– To bardzo ciężki temat – nie możesz ubrać się zbyt ciepło, ale jednocześnie, jak tylko zacznie padać deszcz, możesz bardzo szybko zmarznąć, więc będzie to trochę skomplikowane

– powiedział nam w czwartek Damien Howson z ekipy Q36.5 Pro Cycling Team. Na przywoływanym przez Joe Dombrowskiego etapie ubiegłorocznego Giro d’Italia, Australijczyk był w stanie zabrać się w odjazd. Na ostatnich dwóch odcinkach Tour of the Alps także reprezentował barwy swojej ekipy w ucieczce – nie włączył się on co prawda w walce o zwycięstwo, jednak pokazał, że dobrze odnajduje się w takim terenie.

– Start będzie bardzo trudny, szczególnie jeśli chodzi o pogodę, bo nie wiesz, jak się ubrać. Na podjeździe będzie ci bardzo ciężko, ale później potencjalnie może być bardzo zimno i mokro, więc trzeba wszystko przemyśleć przed zjazdem

– tłumaczył Jack Haig z Bahrain – Victorious, który w klasyfikacji generalnej całego wyścigu zajął trzecią pozycję. Znaczenie odpowiedniego doboru ubrań do panujących warunków atmosferycznych podkreślali również Pavel Sivakov (INEOS Grenadiers) i Lukas Pöstlberger (reprezentacja Austrii).

fot. Daniele Molineris / Tour of the Alps
Rozgrzewać się, czy nie?

Kolejnym istotnym elementem przygotowania do tego typu odcinków jest rozgrzewka. Przed startem – zarówno w Rovereto, jak i w Cavalese – przy autobusach ekip można było zaobserwować rozstawione trenażery, na których rozgrzewała się większość zawodników. Ekipa Team Corratec, być może licząc na pomoc Opatrzności, skorzystała natomiast z zadaszonego fragmentu dziedzińca kościoła św. Rocha w Rovereto.

fot. Kacper Krawczyk / Naszosie.pl

– Wyciągnęliśmy rolki przed busa i trochę na nich pokręcimy, żeby rozgrzać się przed podjazdem. To wszystko, co możemy zrobić

– powiedział nam Lukas Pöstlberger, który na co dzień ściga się w barwach Team Jayco AlUla, a w Tour of the Alps reprezentował drużynę narodową.

Nie wszyscy kolarze zdecydowali się jednak na rozgrzewkę przed trudnymi wspinaczkami. Jednym z nich był Jack Haig z Bahrain – Victorious. Australijczyk przyznał, że wielu jego kolegów rozgrzewa się przed czwartkowym etapem, jednak on nie. Na pytanie „dlaczego?”, odpowiedział ze śmiechem: – Wolę siedzieć w autobusie. Dzień później, w Cavalese, również jego rower był podpięty do trenażera.

Koniec końców decydują nogi

Rozgrzewka i odpowiednie ubrania odgrywają oczywiście bardzo ważną rolę przed tak wymagającym startem, jednak ostatecznie – bardziej niż w przypadku mniej wymagających odcinków – o ewentualnym znalezieniu się w ucieczce dnia decydują nogi. Bardzo ciężko znaleźć się w takim odjeździe, nie dysponując dużą mocą.

– Jeśli masz dobre nogi, to start pod górę ci sprzyja, bo możesz być pewny, że znajdziesz się w ucieczce. Wtedy bardziej liczą się nogi niż szczęście. Wczoraj [na trzecim etapie], próbowałem zabrać się w odjazd wcześnie, ale był zjazd, gdzie ucieczka nie jest w stanie się oderwać. Potem, na płaskim, musisz wybrać odpowiedni moment do ataku, bo nie możesz skoczyć 100 razy. Możesz, ale nawet jeśli znajdziesz się w ucieczce, to jesteś martwy

– mówił Joe Dombrowski.

– Ten [czwarty] etap jest epicki. Nie wiem czy startowałem kiedyś na 15-kilometrowej wspinaczce, najtrudniejszej w całym wyścigu, więc to będzie bardzo ciężki dzień. Pogoda też nie wygląda najlepiej – czeka nas zacięta walka o ucieczkę, ale musisz mieć bardzo dobre nogi, żeby się w niej znaleźć. Przy startach pod górę nie ma takiej „gry” o zabranie się w odjazd, by się w nim znaleźć, po prostu musisz być bardzo mocny, patrzeć na to, w jaki sposób zużywasz swoją energię, ale koniec końców, jeśli masz wystarczająco mocne nogi, to możesz się w niej znaleźć

– wtórował mu Damien Howson.

„Wszystko dzieje się wolniej”

Długie podjazdy w pierwszej części wyścigu bardzo często wykorzystywane są do ataku przez kolarzy specjalizujących się w wygrywaniu pojedynczych etapów. W takim terenie szansa na uformowanie silnej ucieczki jest bardzo duża – zdarza się jednak, że odjazd jest zbyt silny, by umożliwić mu walkę o zwycięstwo. Taka sytuacja miała miejsce między innymi na piątkowym etapie Tour of the Alps – na podjeździe pod Passo Lavazè utworzyła się duża ucieczka, jednak była zbyt groźna w kontekście klasyfikacji generalnej i szybko została zlikwidowana przez górski pociąg ekipy INEOS Grenadiers, mającej w swoich szeregach lidera wyścigu, Tao Geoghegana Harta. Spełniły się tym samym słowa Brytyjczyka ze środowej konferencji prasowej, gdzie zabrał głos na temat wymagających startów ostatnich dwóch etapów wyścigu.

– Mamy bardzo mocny zespół i w pewnych kwestiach start pod górę ułatwia kontrolowanie – prędkość jest niższa, od razu widzisz, kto przesuwa się w peletonie i możesz podjąć decyzję, jakim tempem chcesz jechać jako drużyna

– mówił.

fot. Daniele Molineris / Tour of the Alps

Pewny siebie przed czwartkowym etapem był też zespołowy kolega Brytyjczyka, Pavel Sivakov, który w 2019 roku triumfował w klasyfikacji generalnej Tour of the Alps. Teraz, również dzięki jego pracy, Tao Geoghegan Hart mógł cieszyć się ze zwycięstwa.

– Ten start będzie trudny dla wszystkich – od początku tempo będzie bardzo wysokie, wiele osób będzie chciało znaleźć się w ucieczce, bo jeśli ci się to uda, to możesz mieć szanse na zwycięstwo etapowe. Mamy jednak mocną drużynę, więc jesteśmy pewni siebie przed tymi podjazdami i wierzymy, że uda nam się skontrolować sytuację

– mówił Pavel Sivakov w rozmowie z Naszosie.pl.

– Musisz kontrolować wyścig mądrze, nie można podążać za każdym atakiem. Nasza drużyna robiła to od lat, więc wiemy, jak mamy pojechać. Trzeba zwracać uwagę na konkretnych kolarzy, „zaznaczyć” pewnych zawodników, których nie chcemy w ucieczce, dodatkowo konkretne drużyny, jak: BORA, Bahrain czy EF i oczywiście kolarzy z czołówki klasyfikacji generalnej. Nie chcesz też, by na czele uformowała się duża grupa, bo wtedy wyścig robi się dla nas ciężki

– dodał.

Kontrola wyścigu na trudnych wspinaczkach nie leży jednak tylko w gestii ekipy lidera. Choć akurat w przypadku Tour of the Alps inicjatywę przejęła bardzo mocna drużyna INEOS Grenadiers, inni kolarze z czołówki klasyfikacji generalnej – w tym Hugh Carthy (EF Education-EasyPost), drugi w całym wyścigu – również musieli mieć się na baczności.

– Trudno jest się do tego przygotować, ale stosunkowo łatwe jest to, że trzeba po prostu jechać mocnym tempem. Trzeba być z przodu, rozglądać się i cały czas upewniać się, że nikt [istotny w kontekście klasyfikacji generalnej] nie znajdzie się w jakiejś akcji

– przyznał Carthy.

Na odcinku z Rovereto do Predazzo, w ten sposób do ucieczki próbował prześlizgnąć się Aleksandr Vlasov z BORA-hansgrohe, plasujący się wtedy w czołowej dziesiątce „generalki”. Ten pomysł błyskawicznie wybił mu jednak z głowy Geraint Thomas z INEOS Grenadiers, który szybko zespawał świeżo powstałą lukę.

Ze względu na siłę brytyjskiej formacji, żadnemu kolarzowi walczącemu o najwyższe lokaty w klasyfikacji generalnej w ostatnich dwóch dniach nie udało się znaleźć w kluczowych ucieczkach. W wyścigu nie zawsze jest jednak ekipa, która tak wzorowo jest w stanie skontrolować odjazd, przez co zdarza się, że tego rodzaju odcinki – choć nie kończą się wspinaczkami – doprowadzają do przemeblowania w klasyfikacji generalnej, jak miało to miejsce w ubiegłym roku na przedostatnim odcinku Volta a Catalunya. Szarża Richarda Carapaza i Sergio Higuity poskutkowała wtedy etapowym zwycięstwem Ekwadorczyka i triumfem Kolumbijczyka w klasyfikacji generalnej.

Śledząc wyścigi warto więc zwracać uwagę na detale przedstawione przez naszych rozmówców, mogące mieć wpływ nie tylko na rozstrzygnięcie pojedynczego etapu, ale także całego wyścigu.

Z Tour of the Alps, Kacper Krawczyk

Wszystkie artykuły o włosko-austriackim wyścigu, w tym nasze rozmowy z kolarzami, można przeczytać –> tutaj.

Poprzedni artykułTour of the Alps 2023: Simon Carr „nie miał dobrych nóg” i… wygrał etap z minutową przewagą [wypowiedzi]
Następny artykułTour of the Alps 2023: Zwycięstwo kontrolowane – Tao Geoghegan Hart z ostatniej konferencji prasowej
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments