fot. Quick-Step Alpha Vinyl / Wout Beel

Remco Evenepoel przyjedzie na Liege-Bastogne-Liege prosto z obozu wysokościowego. Mimo to jego trener –  Koen Pelgrim, jest dobrej myśli przed czekającym go wyścigiem.

Przed Belgiem trudne zadanie. Za rywala będzie miał w końcu Tadeja Pogacara – najlepszego kolarza tej wiosny. Po zwycięstwach Jaen Paraiso Interior, Vuelta a Valenciana i Paryż-Nicea, rozpoczął starty w wiosennych klasykach i spisuje się tam równie dobrze. Mediolan-San Remo i E3 Saxo Classic zakończył w czołówce, a później już tylko wygrywał. Najpierw Ronde van Vlaanderen, później Amstel Gold Race, a w ostatnią środę Strzałę Walońską. Jeśli wygra Liege-Bastogne-Liege będzie pierwszym od 12 lat kolarzem, który wygra w jednym roku wszystkie klasyki zaliczane do Ardeńskiego Tryptyku.

Remco Evenepoel idzie inną drogą. Ostatni raz ścigał się w Volta a Catalunya miesiąc temu. Nie była to dla niego zresztą żadna odmiana. W tym roku startuje bowiem według utartego schematu. W każdym miesiącu jedzie tylko w jednym wyścigu. W styczniu była to Vuelta a San Juan (zajął 7. miejsce), w lutym – UAE Tour (wygrał), w marcu – Volta a Catalunya (zajął 2. miejsce po zaciętej rywalizacji z Primozem Roglicem) i teraz – w kwietniu – Liege-Bastogne-Liege.

Ten dość oszczędny plan ma jednak swoje dość logiczne uzasadnienie. Start w wyłącznie jednym wyścigu Belg zanotuje najprawdopodobniej również w maju. Najważniejszym momentem pierwszej części sezonu ma być dla niego bowiem Giro d’Italia, które potrwa od 6 do 28 maja. Z tego względu musi on szafować swoimi siłami zdecydowanie ostrożniej, niż jego słoweński rywal, a do tego, w czasie gdy inni startują i wygrywają kolejne zwycięstwa, on wykonuje aktywności mające na celu przygotowanie go do wyścigu.

W ostatnim czasie z tą właśnie myślą przebywał na intensywnym obozie treningowym na Teneryfie. Zakończył go bardzo niedawno i właściwie prosto po opuszczeniu go udał się na „Staruszkę”. Jego trener nie sądzi jednak, by miało to jakiś wpływ na jego niedzielny występ.

W przeszłości Remco wielokrotnie jechał na wyścig prostu z obozów wysokościowych i zawsze dobrze mu się w nich wiodło, dlatego uważamy, że to nie będzie problemem. Dobieraliśmy mu treningi głównie pod kątem Giro, ale braliśmy pod uwagę fakt, że startuje także w Liege-Bastogne-Liege. Zresztą, sygnały, które otrzymałem wskazują na to, że podczas obozu nikt nie przekroczył swojego limitu

– mówił Pelgrim Wielerflits.

To oznacza, że, o ile nie zdarzy się nic nieprzewidywalnego, Belg w końcu, po raz pierwszy w karierze, stoczy wielką batalię z Tadejem Pogacarem. Do tej pory obaj panowie się mijali. Owszem – zaliczyli łącznie 20 wspólnych dni startowych, ale gdy jeden zaprezentował się z bardzo dobrej strony – drugi nie walczył o zwycięstwo. Jedyna sytuacja, gdy obaj stanęli na podium, miała miejsca podczas jazdy indywidualnej na czas podczas Tirreno-Adriatico. Belg był wówczas drugi, a Słoweniec trzeci.

Co faktycznie wydarzy się w czasie wyścigu? Tego rzecz jasna nie wiadomo. Wiemy natomiast, co stanie się po nim – Remco pojedzie do Denii, gdzie będzie trenował na poziomie morza i spał na wysokości w Hotelu Syncrosfera – zapowiedział jego trener. Niedługo później uda się natomiast do Włoch, gdzie stoczy kolejną zaciekłą rywalizację ze Słoweńcem – tym razem z Primozem Roglicem.

 

Poprzedni artykułBelgrad-Banja Luka 2023: Eduard-Michael Grosu nowym liderem
Następny artykułMareille Meijering dołącza do żeńskiej drużyny Movistar
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Jan
Jan

Ciekawe jak sobie poradzi w Alpach…