fot. Alpecin-Deceuninck

Pierwszy, drugi i ponownie pierwszy – oto rezultaty w tegorocznych monumentach Mathieu van der Poela. Holender z Alpecin-Deceuninck ma genialny sezon, trafia z dyspozycją w najważniejsze starty i spełnia swoje kolejne marzenia, bo z pewnością triumf w Paryż-Roubaix był jednym z nich.

Mathieu van der Poel odjechał na solo pod koniec Carrefour de l’Arbre, 16km przed metą, w momencie gdy defekt spotkał jedynego trzymającego jego koło rywala, jakim był Wout van Aert. Holender miał przed sobą wówczas autostradę do zwycięstwa i poza jednym momentem, gdy było bardzo blisko jego upadku, mógł już spokojnie mknąć w stronę mety by wygrać swój trzeci unikalny monument w karierze.

To niesamowite, jak jechaliśmy dzisiaj jako zespół. Nie można było zrobić nic lepszego niż to. Spędziłem jeden z moich najlepszych dni na rowerze. Czułem się bardzo silny i kilka razy próbowałem atakować. Trudno było zgubić rywali. Na ostatnim odcinku John Degenkolb upadł, a ja musiałem gonić Wouta. Pech chciał, że on miał defekt. Nagle zostałem sam z przodu. Potem jak najszybciej pojechałem w stronę linii mety

— opowiadał na gorąco Mathieu van der Poel.

Trzeba przyznać, że Holender był dziś jednym z głównych aktorów widowiska, jakim było Paryż-Roubaix, i niezależnie od oceny niektórych jego występków warto zauważyć, że to właśnie kolarz Alpecin-Deceuninck wykonał najprawdopodobniej najwięcej ataków spośród wszystkich 175 zawodników w stawce. Jego agresywną jazdę wspierało szczęście, które go dziś nie opuszczało – gdy inni walczyli z defektami on mógł mknąć przez kolejne sektory bruku i kilometry asfaltów.

Gdy wyprzedziłem Wouta jego tempo było zaskakująco wolne. Wiedziałem, że ma problem, ale nie wiedziałem, że to przebita opona. Szkoda, bo inaczej dojechałybyśmy do mety we dwóch. Niestety, czasami tak bywa, to jest częścią wyścigów. Mówiłem wcześniej, że potrzeba trochę szczęścia i dobrych nóg. Miałem dziś oba. Trudno opisać to co czuję. To mój najlepszy wiosenny klasyk w historii. Zakończenie go w taki sposób to marzenie. Kocham Roubaix. To najszybsza edycja w historii. To był wyścig od początku do końca, to było niewiarygodne, jak szybko pojechaliśmy, ale tak jak powiedziałem, czułem się bardzo silny. Jestem bardzo zadowolony z tego, że mogłem wykończyć pracę zespołu

— dodał wyraźnie podekscytowany Mathieu van der Poel.

Holender powiedział także, że to jego „ostatni klasyk”, co zdaje się potwierdzać wcześniejsze plany dotyczące tego, że nie zobaczymy go podczas ardeńskich jednodniówek. Na ten moment w kalendarzu zwycięzcy Paryż-Roubaix znajdziemy jedynie Tour de Suisse i Tour de France, a zatem wyścigi, do których pozostają przeszło 2 miesiące.

Poprzedni artykułParyż-Roubaix 2023: Agresywna jazda kluczem do wygranej Mathieu van der Poela
Następny artykułParyż-Roubaix 2023: Jasper Philipsen, Wout van Aert i Mads Pedersen podsumowują wyścig
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Virgil
Virgil

GDY WYPRZEDZIŁEM WOUTA JEGO TEMPO BYŁO ZASKAKUJĄCO WOLNE. WIEDZIAŁEM, ŻE MA PROBLEM, ALE NIE WIEDZIAŁEM, ŻE TO PRZEBITA OPONA. SZKODA, BO INACZEJ DOJECHAŁYBYŚMY DO METY WE DWOJE.

Albo któryś z nich jest dziewczynką, albo w cytowanej wypowiedzi jest błąd.