fot. UCI

Mathieu van der Poel triumfatorem 120. edycji Paryż-Roubaix! Po najszybszej w historii edycji Piekła Północy, atakach, które rozpoczęły się na przeszło 100km przed metą kolarz Alpecin-Deceuninck na solo przeciął linię mety, a za jego plecami po finiszu o dalsze miejsca podium uzupełnili Jasper Philipsen oraz Wout van Aert.

256km z położonego na północ od Paryża Compiègne w stronę legendarnego welodromu w Roubaix – to dziś czekało na kolarzy rywalizujących w 120. Piekle Północy. Po drodze do pokonania było 29 sektorów bruku, których w sumie było 54,5km – przeszło 21% całej trasy. Otwierające 100km było pozbawione tego typu trudności, a to oznaczało, że w drugiej części co rusz kolarze opuszczali wygodne szosy by mierzyć się z mniej lub bardziej równymi i zadbanymi kocimi łbami.

Kluczowymi, czyli cztero- i pięciogwiazdkowymi sektorami bruku były 27. Quiévy ⮕ Saint-Python (km 105,4 – 3,7 km), 20. Haveluy ⮕ Wallers (km 153,7 – 2,5 km), 19. Trouée d’Arenberg (km 161,3 – 2,3 km), 17. Hornaing ⮕ Wandignies (km 174,1 – 3,7 km), 15. Tilloy ⮕ Sars-et-Rosières (km 185,1 – 2,4 km), 12. Auchy-lez-Orchies ⮕ Bersée (km 202,6 – 2,7 km), 11. Mons-en-Pévèle (km 208 – 3 km), 5. Camphin-en-Pévèle (km 236,7 – 1,8 km) i 4. Carrefour de l’Arbre (km 239,5 – 2,1 km).

O 11:10 w podparyskim Compiègne 175 śmiałków ruszyło na start honorowy 120. edycji Paryż-Roubaix. Kwadrans później dyrektor wyścigu machnął flagą i rozpoczęła się szalona batalia o obecność w odjeździe dnia. Wysokie tempo i wiatr wiejący w plecy sprawiały, że nikt nie mógł się oderwać na dłużej, choć ambitnie próbowali tacy kolarze jak Oier Lazkano (Movistar), Florian Sénéchal (Soudal), Silvan Dillier (Alpecin), Dušan Rajović (Bahrain), Edvald Boasson Hagen (Total), Oliver Naesen (AG2R) czy Igor Chzhan (Astana).

Po godzinie mieliśmy średnią 51km/h, a peleton wciąż był całą, choć rozciągniętą grupą, w której kręcili wszyscy zgromadzeni na starcie zawodnicy. Zmiana nastąpiła dopiero po 85km jazdy – wówczas odskoczyła czwórka w składzie Jonas Koch (BORA-hansgrohe), Derek Gee (Israel-Premier Tech), Sjoerd Bax (Alpecin-Deceuninck) oraz Juri Hollmann (Movistar Team). Nieskutecznej pogoni za nimi próbował jeszcze Nils Eekhoff (Team DSM), który zawisł między odjazdem a peletonem u progu pierwszego z 29 sektorów bruku, których listę przeczytać można w poniższej tabeli.

Czołówka pierwszy sektor (2,2km) pokonała spokojnie z przewagą nieco ponad minuty nad peletonem, o którym nie można było napisać tego samego. Tam tempo było ogromne, nastąpiły pierwsze próby selekcji, a ogromne problemy, najprawdopodobniej z powodu defektu, miał Kasper Asgreen (Soudal), który został daleko z tyłu za rywalami.

Drugi sektor, trzygwiazdkowy Viesly ⮕ Quiévy (1,8km), przyniósł niestety polskim kibicom nieprzyjemny moment – na bruk upadł Kamil Gradek (Bahrain). Wraz z 32-latkiem leżeli także Peter Sagan (Total), Sébastien Grignard (Lotto) i Piet Allegaert (Cofidis) – cała trójka nie podnosiła się i można było być praktycznie pewnym, że dla nich w tym miejscu wyścig się zakończył.

Po wyjeździe z sektora bruku, już na asfalcie, upadek zaliczyli prowadzący peleton kolarze INEOS Grenadiers. Widać było, że wysokie tempo w połączeniu z widoczną gołym okiem presją i nerwowością zaczęły szybko mieć duży wpływ na rywalizację. Do tego dochodziły jeszcze kolejne defekty – z tyłu został m.in. mistrz Francji Florian Sénéchal (Soudal), a już na 150km przed metą za kontrolę stawki wzięli się zawodnicy Jumbo-Visma.

Holenderska drużyna uspokoiła stawkę, a czterogwiazdkowy, długi na 3,7km Quiévy ⮕ Saint-Python minął bez większych historii. Tego samego nie można napisać o 26., ledwie dwugwiazdkowym Saint-Python (1,5km), gdzie po upadku Dušana Rajovića w czołówce peletonu cała szerokość sektora została zablokowana, a kolarze z rowerami na ramionach biegli przez pole by ominąć kraksę i móc gonić za czołówką. Z wyścigu na tym etapie wycofać niestety musiał się Maciej Bodnar.

Przed 25. Vertain ⮕ Saint-Martin-sur-Écaillon (2,3km) peleton jechał podzielony na dwie części, a na czoło wyszli zawodnicy Alpecin-Deceuninck. Mathieu van der Poel jechał świetnie otoczony przez swój zespół, a za jego plecami kolejni faworyci mieli problemy – defekt miał m.in. Stefan Küng (Groupama-FDJ), któremu rower oddał Miles Scotson. Szwajcar znalazł się jednak w drugiej grupie, gdzie został także m.in. Matej Mohorič (Bahrain) i Nils Politt (Bora).

Na 23. sektorze Quérénaing ⮕ Maing (2,5km) doszło do nieprzyjemnego incydentu na czele stawki – Mathieu van der Poel zepchnął z trasy jadącego obok Pascala Ackermanna (UAE). Na szczęście nie skończyło się to kraksą, ale niesmak pozostał. Gdyby Niemiec upadł to jeden z głównych faworytów wręcz prosiłby się o dyskwalifikację…

U progu 21. sektora, czyli jedynej tegorocznej zmiany wobec poprzedniej edycji w postaci Haspres ⮕ Thiant (1,7km), odjazd miał 2 minuty przewagi nad peletonem, który zwolnił, a wielu kolarzy udało się za potrzebą fizjologiczną. Nieobecność w pierwszej grupie Wouta van Aerta i Mathieu van der Poela przyspieszeniem w takim momencie wykorzystać spróbowali Luke Durbridge (Jayco) i Jens Reynders (Israel), ale na nic to się zdało, a przed zawodnikami po tym sektorze był jeden z najdłuższych asfaltowych odcinków w tym wyścigu. Widać było, że wszyscy czekają już na 19., pięciogwiazdowy Trouée d’Arenberg (2,3km).

Rozluźnienia mają to do siebie, że prowokują bohaterów z drugiego szeregu do poszukania swojej szansy. Na dojeździe do 20., czterogwiazdkowego Haveluy ⮕ Wallers (2,5km) odjechali Anthony Turgis (Total), Miles Scotson (Groupama), Madis Mihkels (Intermarché), Luke Durbridge (Jayco) i Jens Reynders (Israel). Piątka szybko zyskała pół minuty przewagi.

Łatwo przyszło, łatwo poszło – to można powiedzieć o nowopowstałej grupie. Przeszło 100km przed metą w peletonie zaatakował bowiem Wout van Aert (Jumbo), który porwał stawkę, a na jego kole pozostało ledwie kilku kolarzy. 20. sektor wraz z Belgiem zakończyli jedynie Christophe Laporte (Jumbo), Mathieu van der Poel (Alpecin), Stefan Küng (Groupama), John Degenkolb (Team DSM) i Madis Mihkels (Intermarché). Za ich plecami powstało wiele pomniejszych grup, a zatem już na 100km przed metą wyścig wszedł w decydującą fazę.

Wjazd do 19. Trouée d’Arenberg (2,3km) był zatem inny niż zwykle – zamiast walki o miejsce w peletonie oglądaliśmy przeciąganie liny między grupami faworytów. Dopiero w trzeciej części zostali kolarze INEOS Grenadiers, którzy przegapili podziały i zostali daleko z tyłu wraz ze swoim liderem Filippo Ganną.

Tak dotarliśmy do legendarnego Lasku, gdzie z ucieczki po defekcie został Derek Gee. 20 sekund za harcownikami Arenberg zaczęła grupa faworytów, a po kolejnych 20 sekundach pięciogwiazdkowy sektor rozpoczął peleton, w którym już na starcie doszło do ogromnej kraksy. Jednym z poszkodowanych był m.in. Dylan van Baarle (Jumbo) – Holender w tym miejscu zakończył swoją walkę o obronę tytułu.

Już po wyjeździe z Lasku Arenberg defekt miał Christophe Laporte, a to oznaczało, że Jumbo-Visma straciła swoją przewagę liczebną. Z krajobrazu jak po bitwie za plecami faworytów wyłonił się goniący Mads Pedersen (Trek), który na 91km przed metą dołączył do czołówki. U progu 18. Wallers ⮕ Hélesmes (1,6km) do pierwszej grupy dojechali także Filippo Ganna (INEOS), Gianni Vermeersch i Jasper Philipsen (Alpecin), Laurenz Rex (Intermarché) i Max Walscheid (Cofidis).

Po 18. sektorze była chwila na to, by sprawdzić różnice między grupami. 13-osobowa czołówka miała 30 sekund przewagi nad samotnie goniącym Christophem Laportem i przeszło minutę nad kolejnymi kolarzami – wydawało się, że to na czele znajduje się zwycięzca 120. Paryż-Roubaix, acz do mety pozostawało wciąż niemal 80km jazdy, czyli prawie 2 godziny rywalizacji.

Francuz niedługo później poddał się i zrezygnował z nieskutecznej, samotnej pogoni, ale peleton, który go dogonił jechał wyraźnie wolniej niż czołówka. Już na 16. sektorze Warlaing ⮕ Brillon (2,4km) odjazd miał blisko 2 minuty przewagi, a ta cały czas rosła mimo starań pracujących z tyłu ekip Lotto Dstny, Bahrain-Victorious, Soudal – Quick Step, Jumbo-Visma czy Uno-X Pro Cycling Team.

Na czterogwiazdkowym, 15. Tilloy ⮕ Sars-et-Rosières (2,4km) z odjazdu odpadł najpierw Juri Hollmann, a także po małym liźnięciu koła poprzedzającego go zawodnika Jonas Koch. Zmian w czołowej jedenastce nie dawał z kolei Wout van Aert, który wyraźnie czekał na swoich kolegów – z tyłu kontrowali Nathan Van Hooydonck i Christophe Laporte, z którymi zabrać próbował się Florian Vermeersch (Lotto).

Po 14. sektorze Beuvry-la-Forêt ⮕ Orchies (1,4km) goniąca trójka miała 1:10 straty do czołowej jedenastki, niewielki peleton tracił pół minuty więcej. Tak dotarliśmy do czterogwiazdkowego, 12. Auchy-lez-Orchies ⮕ Bersée (2,7 km), gdzie przyspieszył Mathieu van der Poel. Co ciekawe na atak Holendra zareagował tylko John Degenkolb, a reszta musiała gonić już na asfalcie.

Tak dotarliśmy do oddalonego o niespełna 50km od mety, słynnego i opisanego maksymalną notą 5 gwiazdek 11. Mons-en-Pévèle (3km). W połowie tego sektora bruku kolejny raz przyspieszył Mathieu van der Poel, za którym jak cień podążał tym razem Wout van Aert. Ogromne problemy miał Max Walscheid, koła nie trzymał także Laurenz Rex. Po zakończeniu 11. od końca trudności sytuacja prezentowała się następująco:

  1. Mathieu van der Poel, Jasper Philipsen (Alpecin), Wout van Aert (Jumbo), Stefan Küng (Groupama), Mads Pedersen (Trek), Filippo Ganna (INEOS), John Degenkolb (DSM)
  2. +0:10 Laurenz Rex (Intermarché)
  3. +0:20 Max Walscheid (Cofidis)
  4. +0:45 Gianni Vermeersch (Alpecin), Sjoerd Bax (UAE)
  5. +1:20 Christophe Laporte, Nathan Van Hooydonck (Jumbo), Florian Vermeersch (Lotto)
  6. +2:45 Peleton

Mathieu van der Poel nie zamierzał odpuszczać i zaraz za Mons-en-Pévèle ponownie przyspieszył, tym razem na asfalcie, w strefie bufetu. Na nic się to jednak zdało i tym samym czołowa siódemka razem skierowała się w stronę kolejnych bruków, których pozostawało coraz mniej przed metą w Roubaix.

28km przed metą defekt miał Jasper Philipsen. Belgijski sprinter szybko otrzymał pomoc z auta, które zostało już wpuszczone przez jury za siódemkę i dzięki temu wrócił do walki o zwycięstwo, a właściwie to pracy na rzecz Mathieu van der Poela jeszcze przed 7. Cysoing ⮕ Bourghelles (1,2km).

Na dojeździe do czterogwiazdkowego, 5. Camphin-en-Pévèle (1,8km), defekt w grupie goniącej miał Christophe Laporte. Francuz pozostawał na tym etapie rywalizacji jedyną nadzieją gospodarzy na pierwszą dziesiątkę.

Na czele tymczasem nie działo się za wiele – wszyscy jakby czekali na pięciogwiazdkowy, 4. Carrefour de l’Arbre (2,1km). Grupę regularnie zamykali najwolniejsi w niej Filippo Ganna i Stefan Küng – szczególnie Szwajcar unikał dawania zmian czy wręcz opuszczania ostatniej pozycji w tej grupie. Trzeba było jednak przetrwać kolejne ataki Mathieu van der Poela. Podczas jednego z nich kontakt z Holendrem miał John Degenkolb, który upadł na bruk i stracił marzenia o zwycięstwie.

Aktualny mistrz świata w kolarstwie przełajowym miał pod koniec sektora na kole tylko Wouta van Aerta, który tuż za brukiem musiał zmienić rower z powodu defektu. Tym samym Mathieu van der Poel ruszył po upragnione, pierwsze w karierze zwycięstwo w Piekle Północy. Przed nim były już tylko dwugwiazdkowe 3. Gruson (1,1km) i 2. Willems ⮕ Hem (1,4km), a także symboliczna kosteczka już na ulicach Roubaix (300m).

Współpraca za plecami Holendra nie układała się najlepiej, toteż na 7km przed metą Mathieu van der Poel miał już przeszło 30 sekund przewagi nad pogonią i tym samym mógł powoli szykować się do celebrowania swojej historycznej wygranej. Za nim jechali Wout van Aert, Mads Pedersen i Jasper Philipsen, nieco więcej tracili Filippo Ganna i Stefan Küng. To zapowiadało pasjonującą walkę, ale o „jedynie” drugie miejsce.

Niespełna 4km przed metą lider Jumbo-Visma przyspieszył i jego atak przyczynił się do odpadnięcia Duńczyka z grupy goniącej. To oznaczało, że dwóch kolarzy Alpecin-Deceuninck stanie na podium, a pozostawało pytanie czy holenderska ekipa ustrzeli dublet, czy też zawodników tego zespołu przedzieli Wout van Aert.

Mathieu van der Poel mógł przez 1,5 okrążenia welodromu w Roubaix celebrować swój triumf, a o drugie miejsce rywalizowali będący tłem dla Holendra podczas pozowania do zdjęć, tracący jedną rundę Wout van Aert i Jasper Philipsen. Ten drugi pięknie wyszedł z koła swojego rodaka i Alpecin-Deceuninck mógł świętować dublet w 120. Piekle Północy! Jako 4. metę przeciął Mads Pedersen.

Wyniki 120. Paryż-Roubaix:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com

Poprzedni artykułCircuit des Ardennes 2023: Luke Lamperti z etapem, Bregnhøj wygrywa wyścig
Następny artykułMathieu van der Poel: „Spędziłem jeden z moich najlepszych dni na rowerze”
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
8 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Jan
Jan

Piękny wyścig! Jeszcze staruszka i Giro !!!

Artur Kalbarczyk
Artur Kalbarczyk

Jestem totalnym dyletantem więc pewnie źle oceniam ale to co uczynili MvdP i Jasper Philipsen (a właściwie Belg) w stosunku do Johna Degenkolba niewiele różni się jakościowo (ilościowo to oczywiste) od tego co zrobił Filip Maciejuk we Flandrii.

Piotr
Piotr

W pełni zgadzam się z komentarzem Artura Kalbarczyka , za to co zrobili kolarze Alpecin powinni być zdyskwalifikowani , a redakcja tutaj napisała miał kontakt , nie oni po prostu go zepchnęli z trasy na tak ważnym etapie wyścigu , zwycięstwo, które wogole nie daje chwały..

Jan
Jan

Artur Kalbarczyk to nie są równorzędne zdarzenia, ale Alepecin można wykluczyć. Wygrał Aert

Marek
Marek

Cofając się do zeszłorocznych mistrzostw w Australii i dziwnego zachowania się tego pana w hotelu to kolejny przypadek użycia nieprzemyślanych kroków wobec Niemca.
Takim zwycięstwem raczej cieszyć się szczerze nie można i on o tym wie.
Reasumując gość robi się nerwowy.
No i nie tędy droga do sławy i chwały w takiej dyscyplinie jak kolarstwo.
Przewracać można się w piłce nożnej no tam kosy to codzienność.

Alvaro
Alvaro

Tylko że Degenkolp nie jechał po drodze tylko poboczem. Czyli też powinien zostać zdyskwalifikowany…

Adzik
Adzik

Nie zgadzam się z Panem Arturem. Nie było to z premedytacją. Nie celowo. Każdy z kolarzy zrobił to samo, Jasper ominął coś, co było dla niego niebezpieczne, Mathieu był blisko i zareagował odbiciem w prawo, a potem tak samo zareagował Jon. Szkoda go, kibicowałem mu. Tak jak Saganowi, który zaliczył wstrząśnienie mózgu…
Gorzej zachował się team Degenkolba na Rondzie, gdzie celowo zatrzymali peleton na podjeździe, a potem sobie pojechali. To się kwalifikuje na dsq.

Jan
Jan

Jak można kibicować Degenkolbowi ???