fot. Jumbo-Visma

Przed tegorocznym Paryż-Roubaix wielu liczy na to że w końcu doczekamy się pojedynku Wouta Van Aerta i Mathieu van der Poela. I o ile Holender jest zadowolony ze swojej aktualnej dyspozycji, to już Belg podchodzi do swojego występu nieco mniej optymistycznie.

Choć podczas ostatniego Ronde van Vlaanderen Van Aert zanotował całkiem udany występ, to nie było żadnych wątpliwości, że to właśnie on był najsłabszym elementem „Wielkiej Trójki”. Pokonali go nie tylko pozostali członkowie „trio” – Mathieu van der Poel i Tadej Pogacar, ale też Mads Pedersen. Być może jakiś wpływ na jego występ miała kraksa, w której wziął udział na 140 kilometrów przed metą. Jak się okazuje, jej skutki Belg odczuwa do teraz.

– Nie czuję się zbyt dobrze. Wciąż bolą mnie kolana i żebra. Upadłem mocniej, niż początkowo myślałem. Ronde było trudnym wyścigiem i myślę, że potrzebuję czasu, żeby przygotować się do niedzieli. Mogłem trenować. Nie jestem całkowicie wyłączony, ale niestety odczuwam dyskomfort. Mimo wszystko, moja forma nie jest najgorsza i myślę, że jestem w stanie przygotować się odpowiednio do wyścigu

– tłumaczył w rozmowie ze Sporzą.

Trzymamy kciuki, by Belg, mimo tych kłopotów, faktycznie był w stanie rywalizować na swoim normalnym poziomie. W końcu poprzednie dwa sezony pokazały, że doskonale potrafi radzić sobie w „Piekle Północy”. Dodatkowo, w tym roku jego motywacja może być tym większa, że we Francji planuje zakończyć swój sezon klasyków. W poprzednich sezonach, po okresie wiosennych brukowanych klasyków, za każdym razem brał jeszcze udział w którymś z wyścigów ardeńskiego tryptyku.

Nie ścigałem się zbyt dużo, ale zużyłem mnóstwo energii. Wiem, że potrzebuję dużo odpoczynku przed celami, które czekają mnie latem – mówił  Van Aert. Belg jak zwykle przygotowuje się do Tour de France. W zeszłym sezonie wygrał tam trzy etapy i zieloną koszulkę, jednocześnie odgrywając kluczową rolę w wielkim sukcesie Jonasa Vingegaarda – zwycięzcy całego wyścigu. Teraz pewnie liczy na powtórkę, a skoro tak, to nic dziwnego, że potrzebuje czasu na regenerację.

Poprzedni artykułMikel Landa: „Tak jak oczekiwałem. To było starcie tytanów”
Następny artykułMichał Kwiatkowski poza składem INEOS Grenadiers na Paryż-Roubaix
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments