Wiki Commons

Nie da się ukryć, że większość wyścigów kończy się triumfami kolarzy z pierwszego szeregu faworytów. Dużą niespodziankę na Vuelcie niecałe dziesięć lat temu sprawił Chris Horner. Amerykanin sięgnął po wielkie zwycięstwo w klasyfikacji generalnej i jest jedynym zwycięzcą wielkiego touru po czterdziestce. To ciekawe wspomnienie w czasach, kiedy w najważniejszych wyścigach dominują młodzi kolarze.

Historyczny wynik

Jeśli kolarscy eksperci wybieraliby najbardziej niespodziewanego zwycięzcę wielkiego touru, to Chris Horner i jego triumf w Vuelta a España 2013 na pewno byłyby w ścisłej czołówce zestawienia. Amerykanin nie miał na swoim koncie większych sukcesów, a do tego skończył już prawie 42 lata. Horner w wieku 41 lat i 328 dni został najstarszym w historii triumfatorem wielkiego touru. Żaden inny kolarz po ukończeniu 40. roku życia nie stanął na najwyższym stopniu podium Giro d’Italia, Tour de France czy Vuelta a España. W tym ostatnim wyścigu do czasu triumfu Chrisa Hornera najstarszymi zwycięzcami byli 33-letni Szwajcar Tony Rominger i Kazach Aleksander Winokurow.

Faworyci nie zawsze wygrywają

Według mediów kolarskich Chris Horner znajdował się w szerokim gronie faworytów do wysokich miejsc na Vuelcie. Nasz portal „Naszosie.pl” jako głównych kandydatów do zwycięstwa wymieniał Włocha Vincenzo Nibalego (Astana) oraz Hiszpanów – Alejandro Valverde (Movistar), Joaquima Rodrigueza (Katusha) i Samuela Sancheza (Euskaltel – Euskadi). W prezentacji wyścigu Horner znalazł się wśród dziesięciu kolarzy, „którzy będą chcieli wrzucić swoje trzy grosze do kolarskiej śmietanki”. Autor brytyjskiego bloga „C-Cycling.com” napisał: „Nie pamiętam wielkiego touru z tak dużą liczbą kolarzy, którzy mogą walczyć o pierwszą dziesiątkę. Widzę przynajmniej 25 zawodników, którzy mogą osiągnąć ten cel. Weterani, tacy jak Chris Horner i Michele Scarponi wystartują z ambicjami nawet do miejsca na podium, ale wątpię, żeby to się zdarzyło, ale nie wykluczam dla nich pierwszej piątki na koniec wyścigu w Madrycie”. Jednak w sporcie piękne jest to, że faworyci nie zawsze zwyciężają. Sport, w tym kolarstwo uwielbia niespodzianki i to one dodają dreszczyku emocji przy śledzeniu wydarzeń.

Początki kariery Hornera

Historii amerykańskiego kolarza poświęcony został cały rozdział książki La Vuelta a Espana. Kolarska corrida autorstwa Alvaro Callejy. Tytuł tej części można interpretować nawet jako obraźliwy dla kolarza, gdyż brzmi Dziadek, który opychał się hamburgerami. Chris Horner urodził się 23 października 1971 roku na japońskiej wyspie Okinawa. Nie dziwi więc pierwsze zdanie rozdziału „Japończyk i hippis”. Kolejne określenia „sportowiec bez diety i kolarz mający więcej żyć niż bohater gier wideo” czy „człowiek, który igrał ze śmiercią, nie tracąc uśmiechu” idealnie opisują życie Amerykanina. W młodości zainteresował się rowerami, kiedy zajmował się ich naprawianiem. Aby startować w wyścigach, kupił kampera i przemierzył nim razem z psem całe Stany Zjednoczone. Musiał żyć za 20 dolarów tygodniowo, odżywiał się głównie hamburgerami na stacjach benzynowych. Potem wyjechał do Republiki Południowej Afryki, żeby startować i tam został wypatrzony przez francuską grupę Française des Jeux. W 1997 roku zajął trzecie miejsce w GP Ouest France – Plouay. Na pierwsze znaczące zwycięstwo musiał czekać aż do 2005 roku, kiedy triumfował po samotnym ataku na górskim etapie Wyścigu Dookoła Szwajcarii. Wówczas był zawodnikiem grupy Saunier, z której przeszedł do Lotto. W kolejnym sezonie okazał się najlepszy na trzecim odcinku Wyścigu Dookoła Romandii (Tour de Romandie). Horner na większości wyścigów był pomocnikiem bardziej utytułowanych kolarzy – w Lotto Cadela Evansa, a w Astanie Alberto Contadora i Lance’a Armstronga.

Pierwsze wartościowe wyniki

Przed sezonem 2010 przeniósł się do amerykańskiej grupy Radioshack. Swoją szansę dostał na Wyścigu Dookoła Kraju Basków. Podczas pięciu pierwszych etapów trzymał się czołówki klasyfikacji generalnej, zajmując, chociażby trzecie miejsca na górskich etapach z metą w Santuario de Arrate i Orio. Potem wygrał finałową czasówkę i sięgnął po triumf w całej rywalizacji. Jeszcze w tym samym sezonie Horner uzyskał kilka wartościowych wyników. Były to: dziesiąte miejsce w Amstel Gold Race, siódme miejsca w Strzale Walońskiej i Liège – Bastogne – Liège, czwarte miejsce na Wyścigu Dookoła Kalifornii (Amgen Tour of California) oraz dziewiąte miejsca na Critérium du Dauphiné i przede wszystkim na Tour de France. W 2011 roku Chris Horner był czwarty w Wyścigu Dookoła Katalonii, ale obecnie po dyskwalifikacji Alberto Contadora przysługuje mu trzecia pozycja w tamtych zawodach. Następnie był blisko obrony tytułu w Kraju Basków, ale uległ jedynie o 47 sekund swojemu koledze z Radioshack, Niemcowi Andreasowi Klödenowi. W maju triumfował w swoim kraju na Wyścigu Dookoła Kalifornii (Amgen Tour of California), który był ostatnim etapem przygotowań do Tour de France. Wyścigu we Francji Amerykanin nie wspomina zbyt dobrze. Na siódmym etapie zaliczył koszmarny upadek. W jego skutku doznał wstrząśnienia mózgu, złamania nosa oraz dwóch żeber. Mimo tego Horner dojechał do mety. Później trafił do szpitala. „Myślałem, że umrę”. Mówił kilka lat po tym wydarzeniu. Do ścigania wrócił w kolejnym sezonie, zajmując m.in. 13. miejsce na Tour de France. Na początku 2013 roku zajął szóste miejsce w Tirreno – Adriatico, a w sierpniu był drugi w Tour of Utah.

Obiecujący początek

Potem udał się na Vuelta a España, gdzie jak było wspomniane, był w gronie kandydatów nawet do pierwszej piątki, ale nikt nie sądził, że może wygrać. W Hiszpanii zaskoczył już na trzecim etapie z metą na ponad czterokilometrowym podjeździe Mirador de Lobeira. Ruszył na 700 metrów przed metą i wyprzedził o trzy sekundy Hiszpanów – Alejandro Valverde i Joaquima Rodrigueza. „Na każdym etapie jadę tak, jakby był ostatnim. Sukces tkwi w pasji”. Tak mówił po zakończeniu ścigania. Blisko 42-letni zawodnik zdobył koszulkę lidera, ale stracił ją dzień później na rzecz Vincenzo Nibalego. Kolejne straty zanotował na dziewiątym odcinku Vuelty, kiedy przyjechał na metę 18 sekund za Danielem Moreno, który został nowym liderem, a Horner spadł na piąte miejsce. Amerykanin z grupy Radioshack odbudował się już następnego dnia. Rywalizacja zakończyła się na trudnym podjeździe Alto de Hazallanas. Chris Horner zaatakował z grupy faworytów na cztery kilometry przed metą. Tym samym zdobył 48 sekund przewagi nad Vincenzo Nibalim oraz ponad minutę nad pozostałymi rywalami. Co więcej, wrócił na szczyt klasyfikacji generalnej. Ponownie stracił ją na następnym etapie, bo podczas jazdy na czas zajął 20. miejsce. Spadł w rankingu na czwartą pozycję, ale 46 sekund do Nibalego można było jeszcze odrobić. Etap numer 14 z finiszem na Collada de la Gallina był popisem uciekiniera Daniele Ratto (Cannondale Pro Cycling Team). Blisko cztery minuty później o cenne sekundy walczyli faworyci. Wśród nich najlepszy był Nibali, ale Horner finiszował tylko dwie sekundy za liderem i wskoczył na drugie miejsce w klasyfikacji.

A jednak zwycięstwo

Co może budzić zaskoczenie, na następnych etapach to po Vincenzo Nibalim widać było większe zmęczenie niż u Chrisa Hornera. Weteran odrabiał stratę do lidera, a po 18. etapie Włoch miał tylko trzy sekund zapasu. Decydujące miały okazać się dwa kolejne dni. Na odcinku z metą na Alto del Naranco Horner zajął piąte miejsce, wyprzedzając Nibalego o sześć sekund i odbierając mu koszulkę lidera. Włoch miał jeszcze tylko jeden etap na odpowiedź i to jaki. Odcinek numer 20 zakończył się na słynnej wspinaczce na Angliru, być może najtrudniejszym podjeździe w Hiszpanii. Vincenzo Nibali zwany „Rekinem z Messyny” kilkukrotnie atakował, ale nie zdołał zgubić reprezentanta Stanów Zjednoczonych. Sam Horner zdecydował się na kontratak, zajmując drugie miejsce jedynie za samotnym uciekinierem Francuzem Kennym Elissonde, a 28 sekund przed grupą Nibalego. Następnego dnia Horner spokojnie dojechał do Madrytu. Zawsze uśmiechnięty, blisko 42-letni kolarz, którego podstawą diety były hamburgery, został najstarszym w historii triumfatorem wielkiego touru. „Mam nadzieję, że kibice dobrze bawili się podczas tego etapu, bo był on pełen ciągłych ataków i mogli przeżyć wyjątkowy moment, czyli zwycięstwo takiego kolarskiego weterana jak ja. To, co się tutaj stało, być może już nigdy się nie powtórzy”. Powiedział Horner po zakończeniu wyścigu. Wyścig Dookoła Hiszpanii w swojej historii widział mnóstwo wspaniałych wydarzeń, a to, co wydarzyło się na jego trasie w 2013 roku za sprawą Chrisa Hornera, kandyduje do miana najwspanialszego i najbardziej niespodziewanego. Po tym sukcesie Amerykanin nie wygrał już żadnego zawodowego wyścigu. Na krótki czas przeszedł z Radioshack do Lampre – Merida, a potem jeździł dla mniej znanych zespołów. W 2014 roku został potrącony przez samochód, a później zmagał się z groźną bakterią. Karierę zakończył w 2018 roku w wieku 47 lat.

 

Poprzedni artykułIstrian Spring Trophy 2023: 14 Polaków na starcie
Następny artykułColnago odpowiada na krytykę swojego sprzętu
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Adam
Adam

Pamiętam ten wyścig. Ciekawe jak potoczyłyby się losy Hornera, gdyby później nie doszło do tych wszystkich problemów zdrowotno-kontuzyjnych. Może by jeszcze trochę pobłyszczał. I może nie byłoby w tym wcale, nic tak bardzo nadzwyczajnego. Bernard Hopkins utracił tytuł zawodowego mistrza świata w boksie w wieku 49 lat i ponad 9 miesięcy. Reutowich Irina ( jeżeli to dobrze piszę) wygrała Mistrzostwa Świata w Ultra maratonie mając około 53 lata. To są dopiero osiągnięcia.
Nie rozumiem dlaczego Van Vleuten postanowiła podjąć decyzję o zakończeniu ścigania kiedy wygrywała. Może magiczna liczba 40 lat tak działa na większość sportowców, że nie są w stanie pokonać tej intelektualno-psychologicznej bariery.
Horner, Hopkins, Reutowich jakoś ją pokonali.
Może mnisi buddyjscy mają rację mówiąc, że sami się ograniczamy poprzez swoje myśli, ale skoro się już przez nie ograniczyliśmy to nie próbujmy pokonywać wytworzonych przez nas barier, bo i tak ich nie pokonamy, tak wielka jest siła tworzonych przez nas ograniczeń.