fot. Strade Bianche

Co składa się na kolarski monument? Nie wystarczy wyróżniająca się stopniem trudności czy walorami krajobrazowymi trasa. Zazwyczaj konieczne jest piętno historii, wprowadzające nutkę romantyzmu i pozwalające choć na chwilę przenieść się do okresów, w których rywalizacja na tych samych szosach i wśród tych samych wzgórz, choć równie heroiczna, wyglądała zupełnie inaczej. I oto nagle pojawia się wyścig, który wbrew tym wszystkim regułom wtapia się w krajobraz, jakby od zawsze był jego częścią, obok ekscytującej rywalizacji sportowej karmiąc duszę poruszającym rodzajem piękna. Ciągle pachnący nowością, a jednocześnie tak anachroniczny Strade Bianche to spektakl, dla którego każdego roku zatrzymuje się czas. A jednak to właśnie jego upływu potrzebuje toskański klasyk, by pewnego dnia, zupełnie naturalnie, zostać nazwanym monumentem kolarstwa.

Jeszcze nie monument, ale pierwszy w kolejce do tego zaszczytnego miana, Strade Bianche kochany jest za niepowtarzalną scenerię, meandrujące białe drogi, perfekcyjny finał w renesansowym centrum Sieny i łatwość, z którą pociąga za te najwłaściwsze emocjonalne struny. Jak każdego roku, próbujemy rozłożyć go na czynniki pierwsze i wskazać te elementy, które czynią z niego wyścig idealny.

Malarskie krajobrazy

Jak wygląda Toskania zimą wiedzą głównie jej stali mieszkańcy, ale w każdej innej porze roku po prostu zachwyca. Obłe wzgórza wyściełane plantacjami winorośli, zabudowania starych winnic w barwach ochry, wijące się drogi z otulającymi je rzędami cyprysów i niepowtarzalne światło, które przez setki lat inspirowało największych artystów Starego Kontynentu już wystarczą, by był to punkt docelowy odbywanych w marzeniach romantycznych podróży. A są jeszcze Florencja i Siena, w których nagromadzenie kunsztownej architektury i sztuki może przyprawić o zawrót głowy.

Mglista historia

O niektórych ludziach mówi się, że urodzili się ze starymi duszami i wystarczy jedynie minimalnie nagiąć rzeczywistość, by to samo powiedzieć o Strade Bianche. W swojej obecnej formie jest to bowiem wyścig bardzo młody, a jednocześnie czerpiący pełnymi garściami z bogatych tradycji regularnie rozgrywanych na tych samych szosach amatorskich imprez spod szyldu L’Eroica. Można się zastanawiać, dlaczego przełożenie tych doświadczeń na wyścig elity zawodowego kolarstwa zajęło tak wiele czasu, lub po prostu być wdzięcznym RCS Sport, że w 2007 roku zdecydowali się podjąć to ryzyko. Fakt jednak pozostaje faktem, że Strade Bianche potrzebował zaledwie dekady, by idealnie wtopić się w pejzaż szosowych zmagań i za pomocą pobrzmiewających w nim dawno zapomnianych nut stworzyć iluzję, że był jego elementem od zawsze. Może nawet był tam pierwszy.

Perfekcyjny finał

Magia Strade Bianche nie kończy się jednak wraz z pozostawieniem za plecami białych dróg, obłych wzgórz i uśpionych toskańskich wiosek. Emocje w tym wyścigu nie tylko nie opadają do ostatniego kilometra, ale osiągają na nim swoją kulminację, na wzór wyrastającego przed kolarzami podjazdu pod Via Santa Caterina (0,5 km, śr. 12%, max. 18%). To stroma ścianka prowadząca typową dla etruskich miast wąską uliczką, która momentalnie stała się ikoną Strade Bianche. Nie tylko fenomenalnie wygląda ona na fotografiach, ale za sprawą swojej selektywności często decyduje o tym, kto stanie na najwyższym stopniu podium.

Ze względu na charakter trasy i miejsce w kalendarzu, Strade Bianche uznawany jest za wyścig, w którym o zwycięstwo walczy szerokie grono zawodników bardzo różnych specjalności. Sprawdźmy więc, w jakiej scenerii podczas 17. edycji imprezy zmierzą się między innymi Mathieu van der Poel, Julian Alaphilippe, Tim Wellens, Tom Pidcock, Matej Mohoric i Tiesj Benoot.

Trasa

Zważywszy na niemowlęcy w stosunku do największych wyścigów jednodniowych kolarskiego kalendarza wiek toskańskiego klasyku, jego trasa charakteryzuje się już bardzo dobrze ugruntowanym formatem. Nie może więc być żadnym zaskoczeniem, że jej tegoroczny przebieg będzie wierną kopią tego, który przyczynił się do rozegrania spektakularnych pojedynków w minionych sezonach.

A zatem podobnie jak w latach ubiegłych, również 17. edycja Strade Bianche rozpocznie się i znajdzie swój kres w malowniczej Sienie, w międzyczasie zakreślając wśród toskańskich wzgórz kształt, który przy wsparciu wyobraźni przypominać może Półwysep Apeniński z Sycylią, Triestem i innymi przyległościami. W ramach rywalizacji mężczyzn pokonana zostanie trasa o długości 184 kilometrów i przewyższeniu liczącym 3107 metrów.

Poza scenerią, wobec której obojętnymi nie pozostają nawet uczestniczący w wyścigu kolarze, klasyk ten definiują przede wszystkim białe drogi, wieki temu poprowadzone przez Etrusków wśród gliniastych wzgórz Crete Senesi. To im Strade Bianche zawdzięcza swoją nazwę i unikalny charakter. Na trasie tegorocznej edycji imprezy znajduje się 11 sektorów sterrati o zróżnicowanym stopniu trudności i dystansie, liczących od 800 metrów do aż 11,9 kilometra. Jako odcinki kluczowe dla losów rywalizacji tradycyjnie wymieniane są San Martino in Grania (9,5 km, *****), Monte Sante Marie (11,5 km, *****) i Colle Pinzuto (2,4 km, ****), ale jako miejsce do dokonywania wstępnej (choć dość głębokiej) selekcji świetnie sprawdzają się zlokalizowane w okolicach półmetka Lucignano d’Asso ( 11,9 km, ***) i Pieve a Salti (8,0 km, ****).

Strade Bianche 2023: lista szutrowych sektorów
Odcinek Od startu Od mety Długość Stopień trudności
Vidritta 17,6 166,4 2,1 *
Bagnaia 25,0 159,0 5,8 ***
Radi 36,9 147,1 4,4 **
La Piana 47,6 136,4 5,5 **
Lucignano d’Asso 75,8 108,2 11,9 ***
Pieve a Salti 87,7 96,3 8,0 ****
San Martino in Grania 111,7 72,3 9,5 *****
Monte Sante Marie 130,0 54,0 11,5 *****
Monteaperti 160,0 24,0 0,8 **
Colle Pinzuto 164,6 19,4 2,4 ****
Le Tolfe 171,0 13,0 1,1 ****

 

Trudność Strade Bianche na tym się jednak nie kończy, ponieważ rozgrywany wśród wzgórz środkowej części Toskanii wyścig wymusza na jego uczestnikach wspinaczkę od startu do samej mety. Ponad 3100 metrów przewyższenia to jak na imprezę zaliczaną do klasyków wysoka wartość, a na charakter rywalizacji dodatkowo wpływa fakt, że są to najczęściej krótkie wzniesienia równomiernie rozsiane po całej trasie.

Pierwszą poważniejszą próbę stanowi wyasfaltowany 9 (4 km, śr. 5%, max. 9%), podczas gdy kolejne podjazdy wymagają już równoczesnego zmagania się z większymi nachyleniami i stawiającym opór szutrem. Wspinaczka pod Monte Sante Marie (4,5 km, max. 18%) pozwala podzielić prowadzącą grupę, ale często bywa miejscem prowadzenia taktycznych rozgrywek. Pokonywane w ramach finałowych 20 kilometrów dystansu Colle Pinzuto (2,4 km, max. 15%) i Le Tolfe (0,5 km, max. 18%) w przeszłości okazywały się lepszymi miejscami do przepuszczenia skutecznego ataku, tym bardziej, że rozdziela je seria technicznych zjazdów.

Jeśli zaś o zwycięzcy tegorocznej edycji Strade Bianche nie zadecydują zmagania na szutrach, z całą pewnością zrobi to brutalny podjazd pod Via Santa Caterina w Sienie (500 m, śr. 12,4%, max. 16%) – być może najważniejszy powód, dla którego pewnego dnia, zupełnie naturalnie, toskański klasyk włączony zostanie do grona monumentów kolarstwa szosowego. Potrzeba tylko czasu.


Pogoda

W sobotę zabraknie podkręcającego widowiskowość deszczu, jak również silnego wiatru, który w ubiegłym roku spektakularnie zdmuchnął z trasy Juliana Alaphilippe i mocno obsadzoną czołówkę głównej grupy.

Prognozy przewidują słoneczny dzień z temperaturą do 13 stopni Celsjusza i wiatrem nieprzekraczającym 10 km/h, w związku z czym można zakładać, że w tegorocznym Strade Bianche rola aury ograniczy się do rozświetlania urzekającej scenografii.

Jednocześnie deszcz padał w Toskanii na tyle niedawno, by mocno związać szutrową nawierzchnię, co zapowiada ponadprzeciętnie szybką i pozbawioną charakterystycznych obłoków pyłu edycję wyścigu.

Faworyci wyścigu mężczyzn

Lista startowa tegorocznego Strade Bianche zawiera wiele wyśmienitych nazwisk, w tym byłych triumfatorów imprezy i kolarzy imponujących obecnie bardzo wysoką dyspozycją, ale nieobecność Tadeja Pogacara i Wouta van Aerta rzuca na tę edycję długi cień. Czy sprawi ona, że sobotni wyścig będzie popisem jednego zawodnika? A może Jumbo-Visma kolejny raz przypomni, ile asów chowa w swoich rękawach?

Wspomnianym kolarzem, który może skraść całe show, tworząc przy tym wrażenie, jakby nie kosztowało go to wiele wysiłku, jest oczywiście Mathieu van der Poel (Alpecin-Deceuninck). Nie wiem, czy wraz z ojcem odtańczył on już swój klasyczny taniec, opowiadając wszystkim chcącym słuchać, że dopiero zaczyna swój sezon, że kontuzja pleców, że szuter zbyt sypki i że kask go trochę uwiera. Każdy ma prawo zarządzać oczekiwaniami w najskuteczniejszy dla siebie sposób, co nie zmienia potwierdzonego notowaniami u bukmacherów faktu, że 28-letni Holender jest faworytem 17. edycji Strade Bianche. Obok jego dyspozycji na szosie (i szutrze) wypada rzecz jasna postawić niewielki znak zapytania, ale całkiem zasadne wydaje się założenie, że forma zbudowana na przełajowych trasach poniesie go przez kilka najbliższych tygodni. O klasie i wszechstronności Van der Poela na tym etapie jego kariery nie trzeba już nikogo przekonywać, dlatego jedynie dla formalności przypomnę, że niejednorodna nawierzchnia, krótkie podjazdy, techniczne zjazdy i wymagający ogromnej dynamiki finał w Sienie czynią toskański klasyk wyścigiem idealnym dla lidera Alpecin-Deceuninck, co potwierdził już swoim triumfem w 2021 roku. Pisząc o Alpecin-Deceuninck nie sposób nie wspomnieć, że jest ona ostatnią z worldtourowych drużyn, która cały czas czeka na swoje pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Nie wydaje mi się jednak, aby 28-letni Holender odczuwał w związku z tym faktem dodatkową presję. Warto też zaznaczyć, że w sobotniej rywalizacji wspierać go będzie pierwszy gravelowy mistrz świata, Gianni Vermeersch.

Julian Alaphilippe (Soudal-Quick Step) ma za sobą fatalny ubiegły sezon, a wszystko zaczęło się sypać od jego spektakularnej kraksy podczas ostatniej edycji Strade Bianche, która zasłużyła nawet na miejsce w trailerze netflixowego serialu o Tour de France (sic!). Pierwszy miesiąc tegorocznej rywalizacji był dla Francuza znacznie łaskawszy, a zwycięstwo w jednodniowym Faun-Ardèche Classic z pewnością zdjęło z jego barków spory ciężar – szczególnie w obliczu jego otwartego konfliktu z Patrickiem Lefeverem. Podobnie jak Mathieu van der Poel, Alaphilippe jest jednym z pięciu zwycięzców Strade Bianche, którzy w najbliższą sobotę staną na starcie w Sienie, choć może dziwić, że łącznie tylko dwukrotnie meldował się on na podium tego wyścigu. O ile nie wydaje mi się, aby ostatnia ze znanych wersji kolarza Soudal-Quick Step była w stanie na dłużej zdominować rywalizację w którejkolwiek części szosowego kalendarza, cały czas miewa on niesamowite wybuchy formy, podczas których jest nie do zatrzymania – dobrym przykładem jest wyścig ze startu wspólnego rozegrany w ramach Mistrzostw Świata we Flandrii (2021). Jeśli sobota będzie jednym z takich dni, z utrzymaniem koła 30-letniego Francuza na Via Santa Caterina może mieć problem zarówno Van der Poel, jak i inni pretendenci do zwycięstwa. Z pozostałych kolarzy Quick-Stepu, na dobry wynik powinno być stać Mauriego Vansevenanta, nawet pomimo niechęci młodego Belga do odgrywania pierwszoplanowych ról.

Z kolarzy dobrze zaznajomionych ze Strade Bianche, a jednocześnie dysponujących na początku sezonu wyśmienitą formą i mających w nogach sporo wyścigowych kilometrów, jako pierwszego wymienię Tima Wellensa (UAE Team Emirates). 31-letni Belg już dawno przyzwyczaił do tego, że lutowe imprezy są jedną z jego specjalności, ale przepuszczone przez niego ataki podczas niedawnych Omloop Het Nieuwsblad i Kuurne-Bruksela-Kuurne i tak robiły piorunujące wrażenie. Najwyraźniej Wellens jest kolejnym z zawodników, którym przejście do UAE Team Emirates i możliwość trenowania u boku charyzmatycznego Pogacara pozwoliły pchnąć karierę na nowe tory. Zwycięzca deszczowego Tour de Pologne z 2016 roku nie dysponuje żadnym sprintem, nawet nie angażuje się w tego rodzaju zabawy, dlatego jego prawdopodobna obecność w wyselekcjonowanej grupie liderów powinna zapowiadać jakieś próby rozstrzygnięcia wyścigu jeszcze przed finałem w Sienie. Gwarancji jednak nie daje, bo Wellens potrafi być w takich sytuacjach zastanawiająco bierny, czego najświeższym dowodem była końcówka w Kuurne. Inne opcje UAE Team Emirates to Alessandro Covi i Davide Formolo.

Niemal wszystko, co napisałam już o Timie Wellensie, dotyczy również Mateja Mohorica (Bahrain Victorious), który był w natarciu przez niemal cały opening weekend. W przeciwieństwie do 31-letniego Belga, Słoweniec nie posiada jednak atomowego przyspieszenia na krótkich podjazdach, w związku z czym ewentualna walka o zwycięstwo jak zwykle wymagać będzie od niego większego ryzyka i kreatywności. Na jego korzyść przemawiają aktualna dyspozycja, doskonały bike handling oraz obecność na trasie technicznych zjazdów i nieco dłuższych niż w północnych klasykach wzniesień. Po stronie głównych problemów zapisać natomiast trzeba pewną opieszałość zawodnika Bahrain Victorious w walce o pozycje w wyścigach, które wymagają tego od startu do mety oraz fakt, że na przyspieszenia w wyselekcjonowanej grupie odpowiada on jak Internet Explorer. Najlepsi roulerzy, a takim niewątpliwie jest Mohoric, od czasu do czasu wygrywają Strade Bianche, jednak są to edycje, podczas których czynnikami dodatkowo gnębiącymi cały peleton są chłód i deszcz. Tegoroczna się na taką nie zapowiada, ale nawet pod słońcem Toskanii Słoweniec powinien być w stanie poprawić swój dotychczas najlepszy rezultat w tym wyścigu, jakim jest 11. miejsce. W jego obecnej formie wynik poza najlepszą dziesiątką będzie rozczarowaniem. Spośród zawodników Bahrain Victorious, o bardzo dobry występ pokusić się może również piąty w ubiegłym roku Pello Bilbao.

Drużyna INEOS Grenadiers stanie na starcie w Sienie ze zwycięzcą Strade Bianche w składzie, w dodatku dwukrotnym, ale ich liderem na 17. edycję tej imprezy będzie Tom Pidcock. Wielu ekspertów ma obecnie problem ze znalezieniem klucza do występów 23-letniego Brytyjczyka, ponieważ potrafi on sprawiać ogromne niespodzianki w nietypowym dla siebie terenie (jak L’Alpe d’Huez), ale rzadziej spełnia oczekiwania w wyścigach, które powinny umożliwić mu pełne wykorzystanie szerokiego wachlarza umiejętności. Początek tegorocznego sezonu idealnie wpisał się w ten schemat: Pidcock błysnął formą w Algarve, po czym przejechał Omloop Het Nieuwsblad tak biernie, że jego 5. miejsce na mecie w Ninove było delikatnym policzkiem dla bardziej aktywnych uczestników tego widowiska. Strade Bianche to szutry, ryzykowne zjazdy i interwałowy rodzaj wysiłku, a więc woda na młyn brytyjskiego zawodnika. Czy wykorzysta to w najbliższą sobotę? A może na tym etapie jego rozwoju wymagamy od niego zbyt wiele zapominając, że nie każdy 23-latek dojrzewa w tempie narzuconym przez Tadeja Pogacara?

Wracając zaś do jeżdżącego w barwach INEOS Grenadiers dwukrotnego zwycięzcy Strade Bianche, a więc Michała Kwiatkowskiego, nie zamierzam ani pompować balonika, ani go z hukiem przebijać. Po stronie 32-letniego Polaka stoją umiejętności, doświadczenie i doskonała znajomość tego wyścigu, ale na ostatecznym wyniku najbardziej zaważy forma dnia. Jeśli kierować się występami Kwiatkowskiego podczas opening weekendu w Belgii, sygnały nie należały do optymistycznych, ale może taki właśnie był plan?

Szerzej omówić trzeba jeszcze „nowy Quick-Step”, jakim stała się ekipa Jumbo-Visma. W jej składzie zabraknie rzecz jasna Wouta van Aerta, ale godnie zastąpi go Tiesj Benoot, który także wygrywał w przeszłości Strade Bianche, a w niedawnym Kuurne-Bruksela-Kuurne zaliczył możliwie najlepszy powrót do rywalizacji po kontuzji. O tym ostatnim zadecydowała właściwie wykorzystana przewaga taktyczna, bo obiektywnie 28-letni Belg nie był na trasie wyścigu mocniejszy od Wellensa czy Mohorica. Jego forma powinna jednak dopiero zacząć rosnąć, a cała trójka w kontekście rozegrania decydującej części Strade Bianche będzie miała do pewnego momentu bardzo zbieżne interesy, więc niewykluczone, że już w sobotę ponownie zobaczymy ich razem.

Z okolicy pochodzi Alberto Bettiol (EF Education-EasyPost), w związku z czym poziomu motywacji u Włocha kwestionować nie trzeba, ale poprawienie 4. miejsca z 2020 roku będzie trudnym zadaniem. Kolarz EF Education-EasyPost dobrze czuje się w pagórkowatym terenie, ale jego forma ma tendencję do falowania na wzór białych dróg w Toskanii, rzadko wspierając go w krytycznych momentach sezonu.

Z zawodników o zbliżonej charakterystyce i z potencjałem na najlepszą dziesiątkę, na starcie 17. edycji Strade Bianche staną również Valentin Madouas (Groupama-FDJ), Quinn Simmons (Trek-Segafredo), Jhonatan Narvaez (INEOS Grenadiers), Ide Schelling (Bora-hansgrohe), Rui Costa, Lorenzo Rota (Intermarche-Circus-Wanty) i Alexey Lutsenko (Astana Qazaqstan).

Spośród typowych górali, największe szanse na dobry wynik mają Aleksandr Vlasov (Bora-hansgrohe) i Thibaut Pinot (Groupama-FDJ), a z grona starych wyjadaczy jeszcze raz na białych drogach zawalczą Zdenek Stybar (Jayco AlUla), Greg Van Avermaet w dżinsowych bibsach (AG2R Citroen) i Peter Sagan (TotalEnergies).

W 17. edycji Strade Bianche zobaczymy trzech Polaków: Macieja Bodnara (TotalEnergies), Łukasza Owsiana (Arkea-Samsic) i Michała Kwiatkowskiego (INEOS Grenadiers).

Strade Bianche Donne 2023

Rozgrywana pośród toskańskich wzgórz rywalizacja kobiet odbędzie się już po raz dziewiąty i tradycyjnie poprzedzi w sobotę wyścig elity mężczyzn (planowo panie mają wystartować o 9.30 CET). Podobnie jak w ostatnich latach, uczestniczki Strade Bianche zmierzą się na trasie o długości 136 kilometrów, zawierającej osiem szutrowych sektorów liczących łącznie 31,6 km. Choć zabraknie wśród nich Monte Sante Marie, równie znane odcinki San Martino in Grania, Colle Pinzuto i Le Tolfe wraz z finałem na Via Santa Caterina uczynią wyścig wystarczająco trudnym, a widowisko ekscytującym.

Podobnie jak w wyścigu mężczyzn, również rywalizacja kobiet na białych drogach naznaczona jest absencjami. W 9. edycji Strade Bianche Donne zabraknie świetnie dysponowanej Elisy Longo Borghini (Trek-Segafredo), która musiała wycofać się z powodu choroby oraz Marty Cavalli (FDJ-SUEZ), cały czas zmagającej się z konsekwencjami kraksy z ubiegłorocznego Tour de France Femmes.

Swoim ubiegłorocznym zwycięstwem nad Annemiek van Vleuten (Movistar), Lotte Kopecky (SD Worx) zapisała swoje nazwisko w księdze najbardziej spektakularnych finiszów w Sienie, gdzie dwójkowe pojedynki stanowią rzadkość. 27-letnia Belgijka utrzymuje, że nie odczuwa presji związanej z obroną tytułu, ale trudno będzie się jej pozbyć brzemienia faworytki po przekonującym triumfie, jaki przed tygodniem odniosła w Omloop Het Nieuwsblad. Drugi bardzo mocny akcent w składzie SD Worx to uwielbiająca rywalizację pośród pagórków Demi Vollering.

Na występ lepszy niż przed rokiem, co w jej przypadku oznacza wyłącznie zwycięstwo, liczy wspomniana Annemiek van Vleuten (Movistar). To już ostatni występ dwukrotnej triumfatorki Strade Bianche na sprzyjających jej białych drogach, dlatego przed doświadczoną Holenderką nie tylko emocjonalne pożegnanie, ale również szansa na zapisanie się w księdze rekordów, gdzie podział na płeć nie obowiązuje (aktualnie jedynym trzykrotnym zwycięzcą Strade Bianche jest Fabian Cancellara). Choć Movistar stanie na starcie w mocnym składzie z Liane Lippert i Floortje Mackaij, aby uniknąć sytuacji sprzed 12 miesięcy Van Vleuten jeszcze raz będzie musiała wziąć sprawy w swoje ręce i przejść do typowej dla siebie totalnej ofensywy. Najlepiej świadczy to o tym, że żeński zawodowy peleton stopniowo zyskuje głębię i jakość.

Pisząc o rekordach nie można pominąć Katarzyny Niewiadomej (Canyon//SRAM Racing), której cztery podia w Sienie plasują ją w ścisłej czołówce specjalistów od tego unikalnego w swoim charakterze wyścigu. Ostatnie trzy edycje imprezy nie były dla 28-letniej Polki równie udane, ale należy ona do szerokiego grona zawodników nazywających Strade Bianche ulubionym wyścigiem, a wymagania stawiane przez toskańskie drogi idealnie odpowiadają jej predyspozycjom. Aby poprawić swój najlepszy wynik, poza formą dnia Niewiadoma potrzebować będzie chłodniejszej niż zazwyczaj głowy i odrobiny szczęścia. W najbliższą sobotę wspierać ją będą między innymi Agnieszka Skalniak-Sójka, Soraya Paladin i Tiffany Cromwell.

Zawodniczką, która może zatrząść ustalonym porządkiem, jest natomiast Silvia Persico (UAE Team ADQ). 25-letnia Włoszka w ubiegłym sezonie wzniosła się na zupełnie nowy poziom, stając się bardzo wszechstronną kolarką: dynamiczną, szybką, skłonną do podejmowania ryzyka we właściwych momentach. Dopiero przekonamy się, do czego jest zdolna jako liderka znacznie silniejszej ekipy, ale nie będzie żadnym zaskoczeniem, jeśli Strade Bianche okaże się pierwszym punktem na długiej liście jej znakomitych rezultatów.

Ekipa FDJ-SUEZ stawia na pełną energii Cecilie Uttrup Ludvig, która jeszcze nigdy nie stała na podium Strade Bianche, ale nigdy też nie wypadła poza czołową dziesiątkę wyścigu. Na podobny wynik stać też ścigającą się w tych samych barwach Grace Brown, tym bardziej, że 30-letnia Australijka imponowała formą w pierwszych tygodniach tegorocznego sezonu.

Sporo mówi się o młodej specjalistce od przełajów, Puck Pieterse (Fenix-Deceuninck), ale jak zwykle zalecam ostrożność, bo zbudowanie odpowiedniego poziomu wytrzymałości zazwyczaj zajmuje więcej czasu, a przejście na szosę bywa bolesnym procesem – nawet kiedy poprzecinana jest ona odcinkami szutru.

Spośród zawodniczek zdolnych do wywalczenia w sobotę wyniku w okolicach najlepszej dziesiątki, wymienić trzeba jeszcze Brodie Chapman (Trek-Segafredo), Ashleigh Moolman (AG Insurance – Soudal-Quick Step), Mavi Garcię (Liv Racing TeqFind) i Elise Chabbey (Canyon//SRAM Racing).

W 9. edycji wyścigu Strade Bianche Donne udział wezmą trzy Polki: Katarzyna Niewiadoma i Agnieszka Skalniak-Sójka (Canyon//SRAM Racing) oraz Marta Lach (CERATIZIT-WNT Pro Cycling)

 

Wyścig Strade Bianche 2023 rozegrany zostanie w sobotę, 4 marca.

Transmisja z wyścigu kobiet na kanale Eurosport 2 i w Playerze od godz. 11.30 do 13.50.

Transmisja z wyścigu mężczyzn na tych samych platformach od godz. 13.50 do 17.00.

Poprzedni artykułDomenico Pozzovivo o krok od Israel-Premier Tech
Następny artykułWorld Tour 2023-25: Zasady spadków i awansów + ranking na luty 2023
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Pat
Pat

mam zawsze wrażenie, że ten wyścig ma z 50 lat, a jest tak młody, uwielbiam oglądać i już szkoda, że zaraz trzeba będzie czekać rok na jeden z moich ulubionych

Maciek
Maciek

Ola, Twoje pióro to największy skarb najlepszej kolarskiej strony w Polsce!

Michał
Michał

Ma jeszcze jechać Marta Lach.

Marek
Marek

Kwiato już nic nie pokaże. Jest w ineos od wożenia bidonów i oglądania się za siebie z miliona tylko jemu znanych powodów. To nie złośliwość to rzeczywistość:) Jest u schyłku kariery i tyle.