Druga połowa stycznia to moment, w którym wszystko rozpoczyna się od nowa. Już niedługo wypatrywać będziemy pierwszych bohaterów wiosennych klasyków, a następnie kolarzy, którzy w letnich miesiącach zdominują wielkie tury. Rywalizacja o najwyższe laury zapowiada się na wyjątkowo wyrównaną, bo zawodowy peleton roku 2023 mieni się od gwiazd jak cicha, bieszczadzka noc. Na pierwszy ogień pójdą jednak Australia i 23. edycja Santos Tour Down Under, który powraca do kalendarza jako wyścig World Touru po pandemicznej przerwie.

Adelaide i stan Australia Południowa po raz pierwszy uchylają swoich drzwi zawodowemu peletonowi od 2020 roku, kiedy triumfatorem imprezy został Richie Porte. Choć minęły tylko trzy lata, w tym czasie zdołały zmienić się świat i kolarstwo, a organizatorzy Tour Down Under słusznie postanowili dać się ponieść temu nurtowi, łamiąc wiele utartych schematów.

Czas i miejsce akcji pozostają te same, ale rywalizację po raz pierwszy w historii australijskiego wyścigu otworzy prolog, podczas gdy zamknie ją wspinaczka na znacznie mniej ograną Mount Lofty. W połączeniu z sekwencją płaskich i umiarkowanie pagórkowatych odcinków oraz brakiem flagowego Willunga Hill maluje to obraz wyścigu, w którym o ostatecznej kolejności w klasyfikacji generalnej zadecydują walka o najmniejsze przewagi i bonifikaty. Czasami taki układ kreuje widowisko wbijające w fotel na długie godziny (jak w Wyścigu Dookoła Kraju Basków), innym razem przekłada się na znacznie mniej wciągające działania matematyczne (ostatnia edycja CRO Race). Jak będzie w przypadku 23. edycji Santos Tour Down Under?

Trasa
Prolog (ITT), 17 stycznia: Adelaide › Adelaide (5,5 km)

Chęć odmiany oblicza australijskiej etapówki odcisnęła swoje piętno już na wstępie do rywalizacji, ponieważ pierwszy raz w historii imprezy otworzy ją prolog. We wtorek zawodnicy zmierzą się z tykającym zegarem na dystansie 5,5 kilometra, a wytyczona w centrum Adelajdy trasa (płaska i nieskomplikowana technicznie) wiedzie przez parki i obszary rekreacyjne wokół Karrawarri Parri (Rzeki Torrens). Tego dnia wszystkie oczy zwrócone będą na pochodzącego z Adelaide Rohana Dennisa, ale prologi posiadają swój własny zestaw specjalistów, a zmotywowani do osiągnięcia jak najlepszego wyniku będą również kolarze celujący w klasyfikację generalną Tour Down Under.

Etap 1, 18 stycznia: Tanunda › Tanunda (149,9 km)

Pierwszy etap ze startu wspólnego tegorocznego Tour Down Under to niespełna 150-kilometrowa przeprawa przez położony na północny wschód od Adelajdy winny region Barossa. Choć będzie relatywnie zielono i pagórkowato, a główna część rywalizacji rozegra się na rundzie z podjazdem pod Menglers Hill (4,5 km, śr. 3,7%), najbardziej prawdopodobnym scenariuszem pozostaje sprinterski pojedynek z delikatnie zredukowanego peletonu.

Etap 2, 19 stycznia: Brighton › Victor Harbor (154,8 km)

Pomimo znaczących zmian w przebiegu australijskiego wyścigu etapowego, portowe Victor Harbor pozostaje stałym punktem na jego mapie. Tam właśnie zakończy się trzeci (uwzględniając prolog) odcinek imprezy, który jest najdłuższym w tegorocznej edycji, licząc 154,8 kilometra i ok. 1850 metrów przewyższenia. Czy każde Brighton leży nad dużym zbiornikiem wodnym? Czy mieszkańcy Victor Harbor będą świadkami kolejnego sprintu z dużej grupy? To najważniejsze pytania na najbliższy czwartek.

Etap 3, 20 stycznia: Norwood › Campbelltown (116,8 km)

Piątkowy etap warto zaznaczyć w kalendarzu jako jeden z trzech, które powinny odcisnąć trwałe piętno na klasyfikacji generalnej Tour Down Under 2023. Ten dzień uczestnicy wyścigu spędzą pośród wzgórz, które od wschodu okalają stolicę stanu Australia Południowa, na dystansie 116,8 kilometra pokonując 1830 metrów przewyższenia. 

Na szczególną uwagę zasługuje finałowe 10 kilometrów 3. odcinka z podjazdem pod Corkscrew (2,4 km, śr. 9,0%) i dość technicznym zjazdem do Campbelltown, czym przypominać może małe Milano-Sanremo. To zaś oznacza, że każdy scenariusz jest równie prawdopodobny.

Etap 4, 21 stycznia: Port Willunga › Willunga Township (133,2 km)

Willunga to kolejna głośna nazwa w mimo wszystko dość ubogim arsenale Tour Down Under, ale choć w sobotę padnie wielokrotnie, na trasie zabraknie podjazdu, który kiedyś upodobał sobie Richie Porte. Zamiast niego uczestników imprezy czeka 133-kilometrowy etap przez słynącą z produkcji wina McLaren Vale, a skromne przewyższenie (ok. 1100 m) dość jednoznacznie wskazuje na finał dedykowany sprinterom.

Etap 5, 22 stycznia: Unley › Mount Lofty (112,5 km)

Wyścigi etapowe, w których o kolejności w klasyfikacji generalnej decydują pojedyncze sekundy wykradzione tu i tam, czasami okazują się bardzo ekscytujące (jak Itzulia Basque Country), innym razem sprowadzają się do mało seksownych działań matematycznych. Trudno z góry przesądzać, jak będzie w przypadku tegorocznej edycji Tour Down Under, natomiast sekwencja z jazdą na czas poprzedzającą decydujący “górski” odcinek, w samych założeniach wydaje się właściwa.

Ten “górski” odcinek to 112,5 kilometra i 2200 metrów przewyższenia, na które w przeważającej mierze składają się cztery 25-kilometrowe rundy i pięć wspinaczek na Mount Lofty (1,5 km, śr. 6,5%), gdzie zlokalizowana została również meta. Sam podjazd nie należy do najtrudniejszych, ale ponad 110 kilometrów w nieustannie falującym terenie to i tak spore wyzwanie w samym środku europejskiej zimy. Czy Australijczycy zdołają to wykorzystać?

Faworyci

Australijczyków wywołuję do tablicy nieprzypadkowo, ponieważ na 22 rozegrane dotąd edycje Tour Down Under zwyciężali oni aż trzynastokrotnie, a dwukrotnie udało im się zająć wszystkie miejsca na podium klasyfikacji generalnej imprezy (2004, 2015). Możliwość występu przed własną publicznością sama w sobie daje motywacyjnego kopa, ale reprezentantom gospodarzy sprzyjać będą również niedogodności trapiące przybyłych do Adelajdy mieszkańców północnej półkuli: zaburzenia rytmu dobowego, nagła zmiana temperatury i typu klimatu, oraz związane z nimi trudności ze snem i regeneracją. 

Choć na liście startowej nie brakuje głośniejszych nazwisk, wyliczankę warto rozpocząć od świeżo koronowanego mistrza Australii ze startu wspólnego – Luka Plappa (INEOS Grenadiers) – który łączy bardzo przyzwoitą jazdę na czas z dobrym przyspieszeniem na krótkich podjazdach i niezłym przeglądem sytuacji w peletonie. Dodatkowym atutem 22-latka z Melbourne będzie wsparcie silnej ekipy INEOS Grenadiers, która zazwyczaj staje na starcie Tour Down Under z dużymi ambicjami. O ile to wsparcie rzeczywiście się zmaterializuje, ponieważ obecność w składzie świetnego w rywalizacji o każdą sekundę Ethana Haytera każe postawić mały znak zapytania przy roli Plappa.

Drużyna Jayco AlUla ukończyła tegoroczne mistrzostwa swojego kraju z pustymi rękami, dlatego z pewnością szukać będzie szybkiego rewanżu na trasach domowego Tour Down Under. Obecność w składzie Michaela Matthewsa i Simona Yatesa daje dwie dość solidne szanse na dobry wynik w klasyfikacji generalnej wyścigu, choć przyznać trzeba, że bardzo przypadłby im się kolarz stanowiący wariant pośredni pomiędzy wymienioną dwójką. Nie odmawiam rzecz jasna 32-letniemu Australijczykowi wszechstronności, bo w swoich najlepszych latach był on ucieleśnieniem szerokiego wachlarza umiejętności, który obecnie jest już nową normą. Matthews będzie jednak potrzebował błysku z Mende i większej niż zazwyczaj skuteczności, aby dać swojej drużynie oczekiwany sukces.

Pozostając w temacie niedawnych mistrzostw Australii, wypada jeszcze wspomnieć o najlepszym na czas Jayu Vine’ie (UAE Team Emirates), który za sprawą ubiegłorocznej edycji Vuelty zdołał w końcu zedrzeć łatkę kolarza z garażu. Poddana liftingowi trasa Tour Down Under na pierwszy rzut oka nie wydaje się wystarczająco wymagająca dla 27-latka z Townsville, ale przy wyrównanym poziomie ścisłej czołówki trzeba wziąć pod uwagę scenariusz, w którym na ostatecznej kolejności w klasyfikacji generalnej mocno zaważy wynik prologu. Na australijskich szosach dobrze w sezon wejść mogą także ścigający się w tych samych barwach Marc Hirschi i Alessandro Covi.

Na ulicach rodzinnego miasta we wtorek pokaże się Rohan Dennis (Jumbo-Visma), ale rezygnacja z udziału w krajowym czempionacie oznacza, że jego aktualna dyspozycja jest nieznana. Z zawodników zdolnych o coś poważniej zawalczyć przed własną publicznością zaprezentują się jeszcze Jai Hindley (Bora-hansgrohe), Simon Clarke (Israel-Premier Tech), Ben O’Connor (AG2R Citroen Team) i Michael Storer (Groupama-FDJ).

O formie przedstawicieli reszty świata wnioskować można w tej chwili wyłącznie na podstawie pocztówek z obozów treningowych, dlatego miejsce w szerokim gronie faworytów Tour Down Under 2023 zawdzięczają oni wyłącznie (potwierdzonym lub jeszcze nie) predyspozycjom. Na trasie tegorocznej edycji wyścigu dobrze powinni się odnaleźć Mauro Schmid (Soudal-Quick Step), Pello Bilbao (Bahrain Victorious), Magnus Sheffield (INEOS Grenadiers), Mikkel Honore, Alberto Bettiol (EF Education-EasyPost) i Maximilian Schachmann (Bora-hansgrohe).

W wyścigu Tour Down Under 2023 udział weźmie trzech Polaków: Kamil Gradek (Bahrain Victorious), Łukasz Owsian (Arkea Samsic) i Łukasz Wiśniowski (EF Education-EasyPost).

Wyścig Santos Tour Down Under kobiet 

Dwa dni wcześniej rozpoczęła się 7. edycja Santos Tour Down Under kobiet, która w tym roku rozgrywana jest w 3-etapowym formacie. 

Pierwszego dnia zawodniczki zmierzyły się na płaskim odcinku z Glenelg do Aldinga, podczas gdy o klasyfikacji generalnej imprezy zadecydują  odrobinę bardziej pagórkowate etapy do Uraidli (90 km) i Campbelltown (93,2 km).

Wśród faworytek wymieniane są Amanda Spratt, Brodie Chapman (Trek-Segafredo), Alexandra Manly, Ruby Roseman-Gannon (Jayco AlUla), Grace Brown i Clara Copponi (FDJ-SUEZ), podczas gdy Polskę w tym wyścigu reprezentować będzie Daria Pikulik (Human Powered Health).

Wyścig Santos Tour Down Under 2023 (UWT) rozgrywany będzie od 17 do 22 stycznia.
Santos Tour Down Under kobiet 2023 (WWT) trwa od 15 do 17 stycznia.

Plan transmisji telewizyjnych

Wtorek: 8.25-11.25 (CET)
Środa: 3.45-6.15
Czwartek: 3.30-6.35
Piątek: 3.05-5.35
Sobota: 1.55-6.00
Niedziela: 1.55-6.00

Powtórki każdego dnia po południu w Eurosporcie.

Poprzedni artykułPoniedziałkowy Cyclocross Otegem z Vanthourenhoutem, Sweeckiem i Iserbytem
Następny artykułSzymon Rekita oficjalnie zakończył karierę
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Mat
Mat

Oczywiście wyścig jest w styczniu, a nie w lutym jak wspomniano na końcu artykułu.